Nie jesteś zalogowany na forum.
Addie zeskoczyła z równoważni i oddała Clintowi łuk. Uśmiechnęła się do Robin, która jej pogratulowała.
– Przypomnij mi żebym cię nie wkurzał – zaśmiał się Ull
– Za późno – odpowiedziała blondynka z uśmiechem.
– Jasne – odpowiedziała Clintowi, który podał w skrócie plan na jutrzejszy dzień.
Walka wręcz, w tym czuła się w miarę pewnie. Jednak nic nie mogło się równać z uczuciem trzymania własnego miecza w dłoni i Pilflagella, który wykonywał każde jej polecenie.
Wojownicy z Asgardu przekazywali jej całą wiedzę jaką posiadali. W każdej znajomej sobie dziedzinie. Addie była ziemianką, ale dzięki siłom witalnym jakie otrzymała poprzez zjedzenie złotego jabłka, była wytrzymalsza, szybsza, sprawniejsza. Wystarczyło pobudzić ciało do działania, a efekty były widoczne gołym okiem w szybkim czasie. Rany jakie odniosła były poważne, leczyła się w tempie zwykłego człowieka. Kiedy wróciła jej moc, mogła na więcej sobie pozwolić.
Addie obserwowała zmartwionym wzrokiem jak Robin próbuje się ponieść. Blondynka zerkała też na Ulla, który był cały czas w gotowości by pomóc rudej, gdyby zaszła taka potrzeba.
– Gdybyś nie była pokiereszowana powiedziałabym, ze teraz twoja kolej trochę pocierpieć – powiedziała Addie z zadziornym uśmiechem. Powoli podeszła do Robin i Ulla. Z trudem powstrzymywała jęknięcie, które alarmowało, że bolały ja wszystkie mięśnie.
– Chyba, że zakład nie aktualny? - rzuciła, ponieważ nie była pewna na czym stanęła ta kwestia.
– Aktualny, aktualny – odezwał się Ull zanim ktokolwiek inny zdążył się wypowiedzieć.
Offline
Robin cieszyła się, że ostatecznie wszystko wróciło do normy. Wychodziło na to, że nawet kiedy chcieli pokazywać swoje fochy, to ostatecznie nie byli w stanie bez siebie wytrzymać zbyt długo, oraz gniewać się na siebie. Uważała, że dobrze to o nich świadczyło. W końcu nie mogli oczekiwać tego, że na każdej płaszczyźnie będą siebie rozumieć i się ze sobą zgadzać. Może kluczem było wywalenie z siebie wszystkich strachów i przedstawienie swojej perspektywy w dosłowny sposób, bez omijania trudnych momentów.
-Pokiereszowana...- Prychnęła -To ledwie draśnięcia
-Powiedziałaby dokładnie to samo gdyby nawet jej rękę ucięło- Powiedział Clint. Robin nie lubiła robić z siebie ani uchodzić za kalekę. Nie dla niej było wylegiwanie się w łóżku i robienie zbolałych min, oraz oczekiwanie, aż ktoś na jej zawołanie przyniesie jej coś do picia. Potrzebowała ruchu, poczucia niezależności to ją napędzało.
-Aż tak chcesz dostać w mordę?- Zapytał się Clint, kiedy Ull potwierdził aktualność ich zakładu -Jeżeli tak ci śpieszno, to walić zakłady
-A ty nadal we mnie nie wierzysz- Rzuciła z lekkim wyrzutem
-Nie jesteśmy tu długo, a ty już się dusisz i musiałaś zwiać, aby odetchnąć. W moich oczach twoje szanse jeszcze bardziej zmalały- Po tym wszystkim co się zadziało, Clintowi naprawdę nie chciało się wierzyć w to, że Robin się ugnie i spróbuje wejść chociaż na chwilę w buty Addie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Ja? — zdziwił się Ull. — To raczej ty nadstawisz policzek, ale skoro chcesz załatwimy to od razu — zaśmiał się.
Addie podkręciła głową. Niby dorośli, a jednak zachowują się jak dzieci. Blondynka pomyślała, że dobrze znów być w komplecie. Bardzo jej brakowało tej zgrai. Przez jakiś czas jeszcze będzie się czuła między nimi niepewnie, ale jeśli znów nie wyniknie jakaś kłótnia to powinna szybko znów poczuć się jak cześć drużyny.
— Każdy czasem potrzebuje oddechu, ale to nie znaczy, że się poddaje. Można powiedzieć, że to był spacer na przewietrzenie głowy. — uśmiechnęła się zakłopotana.
— Widzisz.. — Ull rozłożył ręce. — Wszystko w porządku.
— Chodźcie — powiedziała Addie idąc powoli w stronę posiadłości.
Jokte razem z dzieciakami kręcili się przed domostwem, szykując do drogi. Przed schodami stał dużych rozmiarów wóz z zadaszeniem. Służący ładowali do niego zapasy na kilka dni. Razem z blond elfem miało jechać jeszcze trzech strażników, oczywiście w przebraniu. Kiedy dzieci zobaczyły zbliżająca się grupę odrazu ruszyły pędem w ich stronę. Ich pierwszą ofiarą stała się Robin. Małe elfy otoczyły ją podskakując i wykrzykując niezrozumiałe dla niej słowa.
Addie nie mogła powstrzymać uśmiechu.
— W dużym skrócie.. dziękują ci za ratunek— przetłumaczyła.
Offline
Robin pokręciła lekko głową, kiedy słyszała wymianę zdań między Ullem a Clintem
-Może ja wam strzelę po razie skoro obydwu wam tak śpieszno- Zaproponowała z lekkim uśmiechem. Gdyby wyrazili tylko takie życzenie Robin byłaby w stanie nawet zignorować ból, aby tylko ich usatysfakcjonować.
-Obydwoje jesteście masochistami i tyle- Dodała wzruszając lekko ramionami, po czym ruszyli w stronę dworu, gdzie ewidentnie szykowano się do tego, aby porozwozić dzieciaki do domów. A przynajmniej jakąś część z nich. Ciężko określić czy każde z tych dzieci miało swój dom i rodzinę. Robin nie wykluczała tego, że niektóre mogą trafić w nieco gorsze miejsca, ale bez względu na to gdzie się znajdą. Nadal będzie to lepsze miejsce niż klatka. Uśmiechnęła się lekko, ale wtedy wzrok kilku dzieci spoczął na niej i zaczęły swój bieg w jej stronę, co zaraz pochwyciły inne dzieci.
-Ło...i to się nazywa zmasowany atak- Powiedziała z lekkim uśmiechem. Przyklękła na jedno kolano, aby potem miała łatwiej się podnieść. Powiodła wzrokiem po twarzy każdego z dzieciaków i uśmiechnęła się do nich ciepło. Pogłaskała każde z dzieci delikatnie po głowie, a potem wyciągnęła dłoń, a wokół malców pojawiły się błyszczące iskry, które powoli zaczęły prowadzić je z powrotem w stronę wozu.
-Miłe uczucie prawda- Powiedział Clint, kiedy dostrzegł, że w oczach Robin zalśniły łzy. Rozumiał ją. Pierwszy raz została doceniona za to kim była, pierwszy raz ktoś jej podziękował dostrzegając w niej coś więcej niż tylko chodzące zniszczenie.
-Nie najgorsze...- Odpowiedziała i otarła oczy szybkim ruchem ręki po czym podniosła się z ziemi
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się kiedy Robin klęknęła przy dzieciach. Blondynka pomachała dzieciakom, które pobiegły do wozu. Elfy zaczęły je podnosić by wsadzić na pakę. Addie podeszła do nich jeszcze. Sprawdziła czy niczego im nie brakuje. Musiała się upewnić. Oparła dłonie o drewnianą podłogę i spojrzała na każde z nich.
— Trzymajcie się, maluchy. - powiedziała żegnając się z maluchami. Wróciła do reszty. Wóz powoli ruszył w stronę bramy.
— Raczej nigdy nie zapomną ognistej dziewczyny, która ich uratowała — stwierdziła wesoło. Spojrzała na Robin z uśmiechem. Może to była chwila, w której Robin odkryje, że jednak nie jest jedynie niszczycielską siłą. Widocznie potrzebowała to przeżyć, żeby uwierzyć, że ogień nie tylko niszczy.
Wóz z dziećmi przepuścił w bramie karocę. Addie dostrzegła pojazd zaprzęgnięty przez konie.
— Cholera.. goście zjeżdżają — powiedziała zamyślona. —Spadamy— zarządziła lekko poganiają towarzyszy.
— Chętnie — powiedział Ull wyciągając do Robin rękę by pomoc jej szybciej się ewakuować. — Zresztą chyba po tym jak nas przyjęli, raczej nie będziemy miłe widziani — westchnął wspominając jak zatrzymali ich przy bramie.
— Co? -zmrużyła oczy Addie. Nie wiedziała co się stało pod bramą.
— Zostaliśmy wpuszczeni tylko dlatego.. mówił ściszonym głosem Ull przemierzając korytarze. — Bo Robin była umierająca. W innym wypadku raczej zostalibyśmy odesłani z kwitkiem. - tłumaczył wchodząc do pokoju, który wcześniej zajmowała Robin.
— Ale jak to?Dorlen przecież…
— Właśnie on nie był chętny, żeby nas wpuścić — przerwał jej.
— Kurwa.. — jęknęła Addie siadając na krześle. — To chyba moja wina..— powiedziała zawstydzona.
Ull skinął na łóżko by ruda na nim usiadła.
— No raczej.. — prychnął wesoło. — Musiałaś go mocno przekonywać — zaśmiał się. Nie miał tego za złe. Wkurzyła się pewnie na nich. Addie umiała wykorzystać swoje umiejętności by uzyskać to co chce.
— Nic mu nie powiedziałam.. obawiam sie, że chodzi o coś innego — ściszyła głos.
Offline
-Hmmm- Mruknął Clint -Któreś z nich może wyrośnie na barda i ułoży pieśń o cnej ognistowłosej niewiaście, która dzielnie...- Urwał bo Robin pacnęła go w tył głowy
-Przymknij się wreszcie- Powiedziała i zaśmiała się wesoło. Dobry humor, jednak dość szybko zniknął, kiedy przed dworem zaczęły pojawiać się kolejne eleganckie wozy. Wystarczyło krótkie polecenie, aby cała czwórka ruszyła szybkim krokiem w stronę dworu. Robin podpierała się nieco na Ullu, aby móc szybciej przebierać nogami i odetchnęła z wyraźną ulgą, kiedy znaleźli się w jej starym pokoju.
-Nie zdziwię się jak będę tu już całkowicie spalona- Powiedziała podchodząc do łóżka na którym od razu usiadła -Zniknęłam bez słowa, zaraz po oficjalnym zaproszeniu na wesele, i zabrałam ze sobą część gości- Wtedy kompletnie nie brała tego pod uwagę, bo była wściekła i nie planowała tutaj wracać oraz brać udziału w jakimś weselu, które nadal nie wiele ją obchodziło
-Podejrzewam, że nasze zaproszenia na wesele już nieaktualne- Powiedziała i odchyliła się do tyłu, aby położyć się na łóżku. Wpatrywała się w sufit. Dlaczego wtedy o tym nie pomyślała, że elfy mogą poczuć się urażone takim zachowaniem. Odpowiedź była dość oczywista. Bo ona dużo bardziej polegała na swoich emocjach niż na tym co wypada.
-Wychodzi na to, że przed tobą Addie ciekawa noc. Bez przyzwoitek- Dodała podnosząc się nieco na łokciach i uśmiechnęła się w jej stronę
-Mi i tak nie chciało się iść. Wesela to nie moja bajka- Powiedział opierając się plecami o ścianę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie założyła nogę na nogę i lekko zakołysała nogą.
— To akurat nie problem — powiedziała blondynka. Chyba czas powiedzieć co zdażyło się przed faktycznym zaproszeniem całej grupy.
— W sumie to było trochę dziwne.. zawsze bierze się pod uwagę wszystkich gości będących w dworze jako uczestników imprezy — zastanawiał się Ull.
Addie zacisnęła szczękę. Bała się, że ją wyśmieją.
— Fakt— przytaknęła unikając wzroku każdego z nich.
Ull popatrzył na nią podejrzliwe.
— Zaprosił cię — pokiwał głową. Teraz mu się to składało.
Addie szukała czegoś interesującego za oknem.
Szatyn prychnął cicho. Zagryzł dolna wargę by się nie nie roześmiać. Tego się nie spodziewał.
— No już.. wyśmiej się, cholera jasna— warknęła zażenowana.
— Nie.. dam radę— powiedział robiąc się coraz bardziej czerwony na twarzy. Po chwili zaatakował go atak kaszlu. Wziął głęboki wdech.
Addie spojrzała na Robin i Clinta, którzy wydawali się nie nadążać za Ullem. Westchnęła głośno.
— Dorlen poprosił mnie bym mu towarzyszyła na weselu — powiedziała zrezygnowana.
— A to oznacza, że okazał naszej królowej zainteresowanie — dokończył Ull domyślał się, że dla Addie jest to bardzo niezręczne, ale z drugiej strony było to cholernie zabawne.
— Odmówiłam, dlatego by uniknąć niezręcznej sytuacji dostaliśmy oficjalne zaproszenie. — dodała Addie.
— Ale zastanawia mnie jedno.. jak ty to zrobiłaś? — Ull już nie krył rozbawienia. — Przecież on jest zimny jak lód. Nie okazuje totalnie żadnych emocji, a jednak.. — roześmiał się.
— Jak znajdziesz to coś chętnie się tego pozbędę — wysyczała wstając z krzesła.
Offline
Robin tak samo jak Clint przysłuchiwała się początkowej rozmowie, której w zasadzie nie rozumiała. Dopiero jak Addie bezpośrednio powiedziała o co chodzi to dziewczyna otworzyła szerzej oczy, po czym zacisnęła usta na które powoli wkradał się uśmiech. Clint zdawał się być w dość podobnym stanie, bo nagle odwrócił głowę udając, że niezwykle zafascynowała go pobliska ściana.
-Nie no, w takiej sytuacji tym bardziej nie możemy iść- Wystrzeliła nagle czując, że jak czegoś nie powie to w końcu eksploduje -Nie możemy naszej księżniczce skraść tak ważnego wieczoru- Dodała po czym ostatecznie nie wytrzymała i uśmiechnęła się. Clint zakaszlał kilka razy próbując ukryć swoje rozbawienie.
-Przepraszam, coś...coś mi utkwiło w gardle- Wtrącił się starając się ewidentnie powstrzymywać napad śmiechu.
-To chyba oczywiste- Powiedziała Ullowi, kiedy zaczął się zastanawiać nad tym co takiego Addie musiała zrobić, aby przebić się przez ten mur obojętności Dorlena -Jest ładna...cholernie ładna niektórym to wystarczy. W dodatku biorąc pod uwagę, że obydwoje posługują się taką samą mocą, to może wyczuł...- Urwała bo kolejna fala śmiechu zaczęła ściskać jej gardło
-Bratnią duszę- Dokończyła, a Clint wydał z siebie dźwięk przypominający coś pomiędzy kichnięciem a krztuszeniem się
-To na pewno jakaś alergia
-Ale cię zaszczyt kopnął. Spędzenie wieczoru z Dorlenem musi być cholernie emocjonujące- Dodała i zasłoniła dłonią usta, ale Clint najwyraźniej już nie był w stanie wytrzymać bo po prostu zgiął się w pół, walcząc cały czas z napadami "alergii"
-Tak czy inaczej- Powiedział, kiedy nieco się uspokoił -Myślę, że trochę nietaktem byłoby się pojawiać tam. Szczególnie po tym co odstawiliśmy
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Bardzo śmieszne — warknęła blondynka. Spojrzała po roześmianych twarzach obecnych. Dla nie nie było w tym nic śmiesznego.
— Nie no.. weźcie nie zostawiajcie mnie samej — powiedziała bardziej zrezygnowana. Znów usiadła na krześle.
-Mam cholernego pecha. Nie mam pojęcia co robić. Powinnam być na tym przyjęciu. Pomagałam go organizować. Po cholerę się zgodziłam— wyrzucała sobie.
Zawsze kiedy rozdzielała się z Lokim na dłuższy czas, nagle pojawiał się mężczyzna, który chciał zając jego miejsce. Strasznie ją to męczyło. Musiała znosić wszelakie zaloty i kiedy kończyła fazę uciekania od problemu wyjaśniała z zainteresowanym, że nie ma u niej szans.
— Dajcie spokój.. Addie nam z powrotem załatwi wejściówki. — kiwnął do niej Ull.
— Wypchaj się. Nic nie będę robić, nic załatwiać. — oburzyła się.
Miała już dość ich drwin i żartów.
—Już wyśmialiście się? — zapytała kiedy do jej uszu dochodziły zduszone chichoty.
— Prawie — westchnął Ull rozkładając się na łóżku.
— Wiedziałam, żeby wam nie mówić — westchnęła krzyżując ręce na piersi.
Offline
Cała ta sytuacja była cholernie zabawna, ale jeszcze zabawniejsze było zaklopotanie Addie w tym wszystkim.
-Daj spokój, to, że jesteś mężatką nie oznacza, że nie możesz podowac się mężczyzną. Daleko ci jeszcze do pomarszczonej zrzędliwej staruchy- Dodała I ułożyła się wygodniej na łóżku kładąc sobie pod.glowe poduszkę.
-Skoro nic nie będziesz załatwiać, to widocznie zostaniesz sam na sam z tym jakże rozrywkowym elfem. Na pewno zapewni Ci cały wieczór atrakcji
-Jakże olśniewająco wyglądasz Lady- Powiedziała Robin starając się dobrać jak najbardziej oschły, może nawet nieco nudny i flegmatyczny ton głosu. Gdyby ktoś w ten sposób powiedział jej komplement, to nawet nie miałaby jak próbować się oszukiwać, że został wypowiedziany szczerze.
-Myślę, że jak ładnie się do Dorlena uśmiechniesz to zgodzi się nawet ponownie ugościć na weselu takich łachudrów jak my- Dodała I przystawiła dłoń do boku, bo ten na nowo zaczął ja boleć od powstrzymywania śmiechu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
— Właśnie w tym problem. — podniosła głos. —Kiedy tylko nie ma przy mnie Lokiego zaraz pojawiała się.. totalnie znikąd pojawia się jakiś facet, który ewidentnie czegoś ode mnie chce. — wyznała
— Raczej wiadomo czego chce — zaśmiał się Ull. Przekręcając się na łóżku.
Addie się wkurzyła. Nie potrzebowała kpin i żartów.
— Dobra.. mam dość — westchnęła. Podniosła się z krzesła i ruszyła w stronę wyjścia.
— Ej zaczekaj. Już nie będę — zawołał za nią Ull z uśmiechem na ustach.
— Pogadamy jak dorośniecie — rzuciła na odchodne, po czym opuściła pokój. Zaczepiła służącą, która poprosiła o wodę na kąpiel. Musiała zmyć z siebie trening. Poza tym wieczorem przyjeżdża panna młoda i szykuje się uroczysta kolacja. Miała się na niej pojawić, ale teraz nie wiedziała co robić. Może faktycznie powinna porozmawiać z Dorlenem o tym, jak teraz jej jej przyjaciele będą postrzegani. Nie chciała tego robić, nie chciała niczego od elfa. Zdjęła bluzkę. Stanęła chwile przed lustrem. Żaden facet o zdrowych zmysłach nie spojrzałby na kobietę, która tak wyglada.
Offline
-Czyli istnieje opcja, że już nigdy się do nas nie odezwie- Powiedziała na wzmiankę o tym, że Addie z nimi pogada jak dorosną. Dziewczyna trochę się naczeka na ten moment. No, ale przecież trochę żartów nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Nie robili tego przecież specjalnie. Po prostu Cała ta sytuacja była zabawna. Clint westchnął ciężko i odchrząknął chcąc się nieco uspokoić
-Dobra wystarczy tej karuzeli śmiechu. A ty Robin odpocznij trochę- Powiedział i ruszył w stronę drzwi za którymi przed chwilą zniknęła Addie.
-Ull bez szalenstw- Dodał zerkając w jego stronę po czym wyszedł z pokoju. Robin nie mogła się powstrzymać, aby nie roześmiać się z jego uwagi. Stary dobry obrońca jej cnoty jak zawsze trwał na straży. Chociaż chyba zdarzyło mu się trochę zaspać, a kiedy się ogarnął już było po ptakach.
-Mam nadzieję, że nie obraziła się na nas. To tylko głupie żarty- Odezwała się i zerknęła z ukosa na Ulla
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull wyrzucił ręce w górę.
– Czemu ja? To ona nie umie na tyłku usiedzieć – rzucił za łucznikiem z wyrzutem. Zawsze to on musiał być upomniany o spokój, często słusznie, ale umiał też usiąść w spokoju. Przekręcił się na łóżku w stronę Robin śmiejąc się po cichu.
– Myślę, że nie. Bardziej ją wkurza ta sytuacja niż nasze żarty. To w cholerę niezręczne dla niej. Nie wie jak się zachować. Z jednej strony jest dla niego miła, bo po pierwsze.. bądź co bądź jego ekipa uratowała jej życie. Po drugie jest tu gościem i raczej obrażanie, obrażanie gospodarza nie jest mile widziane. Z drugiej strony musi postawić solidną granicę, o ile nie chce się wplątać w przelotny romans. – wyjaśnił rudej. – To też pewnie wydaje się kuszące. Każdy ma swoje potrzeby – wzruszył ramionami wgapiająć się w sufit. Przymknął oczy na chwile. Sam też już miał powoli dość tego dworu. Miał nadzieje, że dziewczyny szybko będą gotowe do dalszej drogi. Cmoknął cicho kiedy przyszedł mu do głowy pomysł, by może faktycznie powinien trochę czasu poświęcić na próbę rozgryzienia kamienia. Miał szeroką wiedzę magiczna, może na coś wpadnie.
Offline
-Przecież małżeństwo to nie koniec świata- Powiedziała zerkając na Ulla -Czy jej się wydaje, że jak jest mężatką to już nie może się podobać?- Dla niej było to dziwne podejście. Addie nadal była ładną i młodą dziewczyną. Oczywiście nie namawiała od razu na wielkie romanse, ale powinna się cieszyć z tego, że podoba się mężczyznom.
-Nikt jej nie namawia do zdrady, ale z drugiej strony to jest na swój sposób naprawdę miłe, kiedy ktoś okazuje tobie zainteresowanie- Tym bardziej, że Dorlen nie zrobił niczego złego. Nie wiedział, że Addie jest zajęta. Sytuacja by wyglądała gorzej gdyby pomimo takiej wiedzy dalej uskuteczniał swoje zaloty, ale jeżeli to co mówili było prawdą, że zostali zaproszeni tylko dlatego, aby Addie nie czuła się niezręcznie to raczej efl zdał sobie sprawę z tego, że jego szanse są nikłe. Przysunęła się nieco bliżej niego i oparła czoło o jego ramię
-O czym myślisz?- Zapytała się -Zawsze kiedy tak cmokasz, to coś ci chodzi po głowie- Często to robił, może nawet sam tego nie zauważył, ale ona przez ten cały czas poznała już trochę jego zachowań i umiała je rozszyfrować.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Mruknął cicho przenosząc wzrok na dziewczynę.
– Szukam sobie zajęcia – powiedział przeciągle. – Pobawiłbym się kryształem. Porobił kilka testów, Musi być sposób, żeby zmusić to cholerstwo do współpracy – powiedział zastanawiając się na głos.
Jeszcze lepiej by było gdyby mógł zrobić to sam. Zmieniłby się i w swoim stylu zajął się kryształem, ale niestety nie miła do tego warunków. Musiałby mieć czas na dojście do siebie po przemianie by móc czarować, potem kilka godzin na testy, potem znowu przemiana. Bez lustra będzie ciężko. Poza tym jak całkowicie zdejmie czar ciężko będzie wrócić do poprzedniego stanu. Mogą być widoczne różnice.
– Ale trochę warunki nie sprzyjają. – wyjaśnił mocno ogólnikowo – Musiałbym wyjść z dworu, zeszłoby się z dzień, może dwa – dodał wpadając na pomysł, że mógłby zwinąć z lecznicy jakiś eliksir wzmacniający żeby szybciej odzyskać siły.
– No i wisiorek ma Addie. Wątpię, że da mi go na cały dzień bez pytań. Poza tym, to, że ją zostawiliśmy nadal w niej siedzi. Medalion to jej gwarancja, że zostaniemy. Raczej tego na głos nie powie, ale to całkowicie naturalna reakcja. Też bym tak zrobił – dodał wzruszając lekko ramionami
– Widzisz, gdybyś dała znać o bitce to bym się wyżył i nie szukał teraz guza – zaśmiał się. Faktycznie brakowało mu ubrudzenia sobie rąk. Potrzebował jakieś zagadki do rozwiązania. Czegoś co będzie wymagało od niego dość sporego wysiłku.
Offline
Robin westchnęła ciężko. Najwyraźniej życie w luksusach, gdzie wszystko było podstawiane im pod nos i Ullowi zaczynało doskwierać. Akurat pod tym kątem doskonale go rozumiała. Dobrze było chociaż na chwilę odpocząć, ale on podobnie jak ona, kiedy stagnacja trwała zbyt długo zaczynali się dusić i potrzebowali jakiegoś zajęcia. Inna kwestia, że mógł mieć już trochę dość ich towarzystwa. W końcu widywali się codziennie, codziennie ze sobą przebywali i rozmawiali. To wszystko musiało być już uciążliwe.
-O ile dobrze ciebie znam to i tak znajdziesz jakiś sposób, aby zarobić tego guza- Powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Pogadaj z nią- Zaproponowała. Nie do końca podobał się jej pomysł z tym, że Ull chciał sam eksperymentować na krysztale, ale chciała mu dać też trochę przestrzeni. Chwili, aby pobył sam na sam ze sobą i swoimi myślami. Każdy tego potrzebował -W końcu tak naprawdę to od ciebie zależy gdzie sie przeniesiemy, powinna zrozumieć- Przez cały czas pobytu tutaj, kryształ był tak naprawdę nieużywany, nawet o nim nie rozmawiali na skutek czego ich wiedza na jego temat stanęła w martwym punkcie. Nadal nie wiedzieli jak zmusić go do współpracy.
-Wiem, że jeżeli chcesz potrafisz być cholernie przekonywujący- Dodała i uśmiechnęła się lekko.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull lekko zmarszczył brwi.
– I to tyle? – zapytał zdziwiony – Żadnego, kiedy wyruszamy? – Nie chcesz się znaleźć w centrum wydarzeń, jestem w szoku – zaśmiał się.
W sumie bardziej spodziewał się, że ruda będzie chciała albo go zatrzymać, albo pójść razem z nim, co oczywiście nie wchodziło w grę.
Tak bez żadnego ale oddałaby mu kamień i pozwoliła wyjść poza posiadłość. To oznaka dużego zaufania. Nie czuł się z tego powodu zbyt dobrze. Iluzja. to tylko iluzja. Wiera w nią jest głupota. Ale co w chwili kiedy obserwator nie wie, że patrzy na kłamstwo.
Uniusl lekko kącik ust.
– Niestety nie ma bardzo na to czasu. Jutro to przeklęte wesele. Lepiej teraz się nie pokazywać– powiedział z mniejszym entuzjazmem. Gdyby było więcej czasu pewnie wykorzystał okazję
– Więc nie odpoczniesz ode mnie – dodał z szerszym uśmiechem.
…………………………………………………………………………………………….
Kiedy wzięła kąpiel i znów przebrała się w suknię zeszła na parter zobaczyć czy może się na coś przydać. Służba uwijała się szykując dekoracje, przygotowując potrawy, nakrywając do stołu. Dziś przyjeżdża panna młoda. Komnaty dla jej świty i dla niej były szykowane od wczoraj.
Addie poruszała się po korytarzach starając się na nikogo nie wpaść. Kiedy dostrzegła Dorlena, który rozmawiał z służącymi miała ochotę od razu uciec. Jednak miała do niego sprawę, więc musiała się wreszcie przełamać. Przygładziła materiał sukienki i podeszła do elfów, przywołując delikatny uśmiech na usta.
– Dorlenie – zwróciła na siebie uwagę. Czarnowłosy od razu na nią spojrzał.
– Adelaide – odpowiedział uprzejmie
To był kolejny minus. Elf używał jej pełnego imienia w zwykłej rozmowie. Addie była przyzwyczajona do tego, że jej pełne imię było używane w określonych okolicznościach. Mianowicie Loki zawsze zwracał się do niej pełnym imieniem, kiedy kiedy był zły lub po prostu nie w sosie. Zawsze kiedy mówił do niej “Adelaide” wiedziała, że nie ma humoru. Przywykła do tego tak bardzo, że kiedy ktoś inny wypowiadał jej pełne imię była gotowa na coś niemiłego.
– Możemy porozmawiać? - zapytała.
– Oczywiście – kiwnął głową po czym odprawił służbę.
Addie rozejrzała się, wszędzie kręciło się mnóstwo służących.
– Przejdźmy się – powiedział czarnowłosy Na co kobieta przytaknęła. Wyszli do ogrodu. Addie szukała odpowiednich słów by zacząć, a Dorlen cierpliwie czekał idąc tuż obok niej.
– Chodzi o.. moją drużynę – Wyznała. Nie wiedziała jak to ubrać w wytworne słowa, więc postanowiła odrazu przejść do sedna sprawy.
Dorlen uniósł lekko kącik ust.
– Colum nie chce żadnych niespodzianek. Do wesela i podczas chce mieć spokój. Oczywiście zaproszenie nie zostało anulowane, gdyby tak było wiedzieliby o tym. Jednak nikt ich do niczego nie przymusza. – wyjaśnił.
Addie odethnęła z ulga. Już myślała, że będzie musiała przekonywać elfa, ale okazało się że nie było potrzeby.
– Jak wiesz dziś przyjeżdża panna młoda. Mam nadzieję, że będziecie na kolacji? - ciągnął.
Addie nie wiedziaął co odpowiedzieć, powinna zapytac Robin czy czuje się na siłach i tym zdecydowała się zagrać.
– Nie jestem pewna, czy Robin będzie w stanie wysiedzieć. Wróciła do pokoju, ale nadal musi wypoczywać – zaczęła.
– Oczywiście. Nie chcemy by poczuła się gorzej. Zgaduję, że pewnie ktoś będzie przy niej czuwał ?
– Tak – odpowiedziała Addie. W jej głowie pojawiła się myśl, że elf idzie jej na rękę podjąć wymówkę na dzisiejszy wieczór dla dwójki osób.
– Dziękuję – powiedziała niezdarnie się uśmiechając.
– Mam nadzieje, że razem z bratem dołączycie do nas. – powiedział lekko skłaniając głowę.
Addie zastanowiła się chwilę nad jego słowami. Jakim bratem? Po chwili jednak znalazła odpowiedź. Ull podał się za jej brata. Z tego co mówiły elfy z drużyny Dorlena im też się tak przedstawił.
– Oczywiście – odpowiedziała lekko kiwając głowa. – Wybacz mi. Muszę przekazać bratu wiadomość - dodała zatrzymując się.
Dorlen pokiwał głowa. Blondynka natychmiast ruszyła w drogę powrotną.
Kiedy dosżła do właściwych drzwi zapukała w drewnianą płytę. Kiedy usłyszała, że może wejść złapała za klamkę.
Kiedy znalazła się w środku najpierw spojrzała na Robin.
– Mam do ciebie prośbę. Wypożyczysz mi go na trochę – skinęła głową na Ulla, który przypatrywał się jej z zainteresowaniem.
– Co? – zdziwił się.
– Rozmawiałam z Dorlenem – wyznała. – W skrócie, zaproszenie na ślub aktualne, dla wszystkich. Dziś jest kolacja, bo przyjeżdża panna młoda. Robin ty jesteś zwolniona – rzuciła w jej stronę – Ale ty nie.. więc masz się wykąpać i ubrać jak człowiek – znów spojrzała na Ulla
– Nigdzie nie idę.. - oburzył się – powiedz, że zajmuje się cierpiącą – dodał podnosząc się do siadu.
Addie zamknęła za sobą drzwi.
– To nie trzeba było przedstawiać się jako mój brat. – powiedział ciszej.
Ull przewrócił oczami jęcząc z rezygnacją.
Offline
Ich spokój przerwało pukanie do drzwi.
-Widzisz, tak normalni ludzie wchodzą do czyjegoś pokoju- Rzuciła w jego stronę z lekkim uśmiechem. Ull nie zaprzątał sobie sprawy takimi przyziemnymi sprawami jak pukanie. Wchodził gdzie chciał i kiedy chciał, zupełnie tak jakby był u siebie. Dziewczyna zmarszczyła brwi, kiedy do pokoju wyszła wyraźnie podekscytowana Addie i w dość dużym skrócie streściła im co udało się jej ustalić
-Jeju no...a już liczyłam, że nie trzeba będzie iść na to durne wesele- Jakoś by chyba przeżyła to, że elfy śmiertelnie się na nią obraziły i nie chciały w żaden sposób mieć z nią kontaktu. Niestety najwyraźniej życie miało dla niej zgoła inne plany.
-Przecież Clint może iść z tobą- Rzuciła szybko pomysł. Nie widziało się jej zbytnio puszczać Ulla samego. Może i mu ufała, ale nie aż tak, co na swój sposób było dziwne. Była gotowa oddać mu kryształ i spuścić z oka, ale aby puścić go piętro niżej z inną dziewczyną, gdzie nadal znajdowaliby się w tym samym budynku, to już okazało się być problematyczne.
-Nie mogłeś wymyślić czegoś innego...rodzeństwo...przecież wy nawet podobni do siebie nie jesteście- Mruknęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej
-Ehhhh...- Warknęła cicho zdając sobie sprawę z tego, że raczej nie ma wielkiego wyboru -Bierz jak musisz
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull robił jedną kwaśna minę z akolejną kiedy dziewczyny rozmawiały.
– Halo.. jestem tu. Moje zdanie kogoś obchodzi? – ponownie się oburzył.
– Nie – odpowiedziała Addie z pełną powagą, po czym zwróciła się do Robin.
– Może, ale Ull i tak będzie musiał się tam kręcić. Jak już poszło, że jesteśmy rodzeństwem, to teraz ma obowiązek stać na straży mojej czci – przewróciła oczami.
To akurat był bardzo dziwny dla niej zwyczaj. Nadal nie widziała w tym sensu, ale tak było i musiała się dostosować.
– To akurat, że nie jesteśmy podobni to bardzo łatwo wyjaśnić – odezwał się nadal niezadowolony Ull – Rodzeństwo przyrodnie i faktycznie mogłem wymyślić coś innego, teraz będę musiał się bawić w przyzwoitkę – mruknął odchylając głowę do tyłu.
– Taką rolę na przyjęciach przywdziewają wszyscy bracia. Bez względu czy ich siostry są zamężne czy nie. – dodał.
– Jakie to szlachetne z twojej strony – zadrwiła z uśmiechem blondynka.
Ull spojrzał na nią z politowaniem.
– Znaj moją łaskę, kobieto – powiedział zakładając ręce na piersi. – Nie założę kaftana – powiedział podnosząc do góry palec wskazujący,– Zapomnij. – uprzedził ją.
Addie przewróciła oczami.
– Dobra, ale jutro się nie wymigasz
– A kto wie co będzie jutro – uśmiechnął się łobuzersko.
– O niczym nie myśl. – pogroziła mu palcem. – Do końca wesela ma być spokój
Ull westchnął przewracając oczami.
– Dobra, będę – jęknął przeciągle.
Addie uśmiechnęła się do niego sztucznie. Znów spojrzała na Robin. Widziała po jej twarzy, że nie podobał się jej ten pomysł, a jej moc tylko ją w tym utwierdzała.
– Na pewno? Odwołam wszystko, jeśli to problem, serio – powiedziała zakłopotana. Naprawdę by to zrobiła, albo poprosiła Clinta o towarzyszenie, chociaż bardziej wyglądaliby jak ojciec i córka niż rodzeństwo pomimo, że Addie z Clintem nie dzieliła bardzo duża różnica wieku.
Offline
Z drugiej strony Robin nie bardzo rozumiała dlaczego Ull wolał zostać z nią. Obecnie nie była raczej duszą towarzystwa i wszelkie ciekawsze rozrywki obecnie nie wchodziły w grę. Pewnie by przeleżeli resztę dnia i może część wieczoru. Ull by się znudził. Dziewczyna westchnęła ciężko. Nadal jej ten pomysł się nie podobał, ale skoro sprawy wyglądały tak a nie inaczej, to wszelkie jej "ale" nie miało już znaczenia. I tak dość mocno namieszali, nie było sensu robić tego jeszcze bardziej.
-Idźcie, najwyżej ponudzę się z Clintem- Powiedziała i przywołała na ustach delikatny uśmiech, aby jakoś zamaskować swoje niezadowolenie. Wiedziała, że nie mogła trzymać Ulla na siłę przy sobie, chociaż gdyby mogła najchętniej by skleiła ich dłonie klejem i tak by już funkcjonowali niestety nie było to takie proste.
-Pogramy w karty, pogadamy...dam sobie radę- Zapewniła ich, próbując jednocześnie samą siebie przekonać, że czas przecież zleci szybko i Addie oraz Ull nie będą tam siedzieć długo, chociaż skoro przybywa panna młoda to kolacja może być dość wystawna i rozciągnięta w czasie.
-Bierz go zanim się rozmyślę- Mruknęła i szturchnęła lekko Ulla w bok, aby zmotywować go do wstania.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Zostałem sprzedany jako ozdoba – westchnął podnosząc się z łóżka. Spojrzał na Addie z lekkim uśmiechem. Podszedł do niej objał ramieniem za szyje i mocnymi ruchami pogłaskał po głowie.
– Musze wejść w rolę. Trzeba się nieco poznęcać – powiedział przesłodzonym głosem uśmiechając się przebiegle.
– Kretynie – warknęła Addie próbując się uwolnić z uścisku. – Ała, moje włosy – jęknęła kiedy mężczyzna pociągnął za kosmyk.
Ull puścił ją chwilę później cicho się podśmiewując.
– Chyba jednak zmienię zdanie – powiedziała zdenerwowana blondynka.
– Nie kuś – uśmiechnął się przebiegle.
– Do pokoju, nie możemy się spóźnić – powiedziała popychając go lekko, w stronę wyjścia.
– Do później – Rzucił Ull w stronę Robin po czym w towarzystwie Addie opuścił pokój rudej.
– Oddam szybko – Uśmiechnęła się do Robin zamykając drzwi.
………………………………………………………………………………………………
Przyjazd orszaku był ważnym wydarzeniem we dworze. Na szczeście ani Addie ani nikt z drużyny nie musiał brać w tym udziału i mogli spokojnie obserwować to z okien dworu. Addie tylko przez chwilę widziała elfice. Miała długie białe włosy, skórę prawie równą kolorowi jej włosów. Wysoka i zgrabna dziewczyna wystrojona w strojną suknie obszytą klejnotami. Po jej minie Addie zauważyła, że nie jest zbytnio zadowolona. Ni ewyglądała jak typowa panna młoda przed ślubem. W sumie ona też nie, chociaż bardziej się bała tego, że kogoś obrazi swoim zachowaniem i przyniesie wstyd sobie i mężowi. Teraz po latach śmiała się z tego jak zachowywali się z Lokim zaraz po ślubie. Gdy tylko opuszczali towarzystwo, przy którym udawali zakochanych, natychmiast odskakiwali od siebie na przeciwległe końce korytarza marząc by to drugie zniknęło im z oczu jak najszybciej.
Suknia którą wybrała miała odcień kobaltu. Góra sukni miała trójkątny dekolt. Górna część obszyta była srebrnymi diamencikami tworząc ozdobny pas tuż nad odkrytym dekoltem. Drugi, taki sam pas znajdował się w pasie. Rękawy sukni wykonane były z warstwy ciemno niebieskiego tiulu kończącego się za łokciami. Rękawy były lekko rozkloszowane Przez co nie będą krępowały żadnego ruchu. Włosy pomogła Addei zapleść jedna z elfek. Najpierw zakręciły blondynce loki, a później z tyłu głowy. Wykorzystując kilka kosmyków elfica zaplotła warkocza, który przechodził przez tył głowy blondynki. Addie nie lubiła chodzić na przyjęcia z rozpuszczonymi włosami, zawsze musiało być jakieś upięcie, nawet jeśli miałoby to być tylko kilka kosmyków. Mała zwyczaj bawienia się włosami kiedy zaczynała się nudzić, więc wymyślne fryzury były rozwiązaniem.
Zdecydowała się na szpilki, chociaż kiedy stanęła w butach, poczuła ciągnięcie w bliźnie. Przeszła się kilka kroków. Wytrzyma. wzięła do ręki olejek migdałowy i lekko skropliła nim skórę. Przy toaletce poczerniła rzęsy, na usta nałożyła lekko warstwę balsamu. Zastanawiała się nad włożeniem wisiorka z kamieniem, ale zrezygnowała z tego. Zamiast tego założyła swój złoty medalion, który ginął delikatnie w ozdobnym pasie materiału. Przyjrzałą sie w lustrze. Była gotowa.
Ull wyszedł z pokoju gotowy do wyjścia. Nawet użył grzebienia by zaczesać włosy do tyłu. Teraz to była ku temu okazja. Poprawił granatową kamizelkę ozdobioną srebrną nicią i wyszedł z pokoju. Wolałby mieć na sobie swoje rozchodzone, przetarte buty, a nie te błyszczące i niewygodne oficerki. Postanowił poczekać w korytarzu. Oparł się o ścianę plecami o odchylił głowę lekko do tyłu. Mruknął wyrażając swoje niezadowolenie.
– Słyszałam – powiedziała Addie przez zamknięte drzwi.
– I dobrze – odpowiedział nieco głośniej Ull.
– Zaraz przyjdę – krzyknęła z pokoju.
Offline
Robin nigdy by nie przypuszczała, że pojawi się w jej życiu taka chwila, w której stwierdzi, że z dwojga złego to już wolałaby założyć na siebie niewygodny gorset i przemęczyć się w nim przez część wieczora, niż siedzieć zamknięta w pokoju i udawać, że nie istnieje. Przecież dałaby radę, chociaż domyślała się, że widok jej rany na ramieniu, która na pewno przebijałaby się przez suknię niezbyt wpasowywałaby się w pojęcie estetyki elfów. No tak wszelkie niedoskonałości należało skrywać. Przez resztę dnia tak naprawdę siedziała w pokoju próbując znaleźć sobie jakieś twórcze zajęcie, ale było to cholernie ciężkie. Wszystkie możliwe opcje rozrywki odpadały. W pewnym momencie usłyszała lekki harmider na korytarzu. Uśmiechnęła się lekko, kiedy rozpoznała właściciela wybitnie niezadowolonego głosu. Wstała z łóżka i podeszła do drzwi wychodząc na korytarz. Zerknęła na Ulla i od razu poczuła delikatny ścisk w żołądku. I to ona miała go puścić w takim stroju, z takim wyglądem. Była pewna, że kiedy tylko wejdzie do jadalni, to wzrok kilku elfek na nim spocznie. Zacisnęła usta w wąską linie, ale ostatecznie zmusiła się do lekkiego uśmiechu.
-Postarałeś się jak na kogoś kto nie chciał iść- Powiedziała krzyżując ręce na klatce piersiowej. Starała się zachować miły ton głosu, ale było to strasznie ciężkie, aby nie dać dobić się do głosu lekkiej ironii.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull uśmiechnął się z nutą ironii w stronę Robin. Odbił się od ściany i lekko ukłonił jak na szlachcica przystało.
– Przebranie, to klucz do sukcesu, moja pani – powiedział lekko obniżając głos. – Widziałem jak poprzebierani są goście. I tak będę odstawał.. brakiem elegancji, wytworności – szukał odpowiedniego słowa.
– Mam nadzieję, że szybko się to skończy – mruknął zbliżając się do niej. – Nie jestem w nastroju do przebieranek – jęknął krzywiąc usta.
Jego uwagę zwrócił odgłos otwieranych drzwi. Addie wyszła z pokoju biorąc głęboki wdech. Była zadowolona z efektu.
Jej wzrok od razu padł na Robin i Ula, którzy stali na korytarzu. Uśmiechnęła się do nich lekko. Ull zlustrował ją wzrokiem, po czym spojrzał na Robin.
– I to ja się postarałem? – zapytał nie kryjąc ironii. Odwrócił się przodem do blondynki.
– Witaj moja ukochana siostro – powiedział rozkładając ramiona.
– Przestaniesz się wygłupiać? – spytała patrząc na niego z politowaniem. Ona teraz spojrzała na niego oceniająco.
– Ale przynajmniej wyglądasz przyzwoicie – powiedziała z lekkim uśmiechem.
– Ty też niczego sobie – odpowiedział posyłając jej łobuzerski uśmiech.
– Do później – powiedział do Robin. Pochylił się nad nią i złożył czuły pocałunek na jej czole – Chodź, im szybciej pójdziemy, tym szybciej wrócimy – powiedział do blondynki, podchodząc do niej wolnym krokiem.
Offline
-Pewnie nie tylko do sukcesu- Mruknęła nie mogąc już zapanować nad ironią, która wlewała się do jej ust. W końcu drzwi do pokoju Addie się otworzyły, a kiedy Robin ją zobaczyła odruchowo zacisnęła mocno dłoń na swoim przedramieniu. Niby mężatka, ale jeżeli chodzi o stroje to raczej nie odpuszczała sobie.
-Ładnemu po prostu we wszystkim ładnie- Skomentowała i po raz kolejny przywołała na usta delikatny uśmiech, który jednak dość szybko zniknął. Musiała stłumić w sobie ochotę, aby nagle zmienić zdanie i powiedzieć, że nigdzie Ulla nie puści, ale nie chciała wyjść na zazdrosną...chociaż do cholery była zazdrosna. Przymknęła delikatnie oczy, kiedy Ull złożył na jej czole pocałunek, po czym zaczęła ich odprowadzać wzrokiem, który gdyby mógł to by pewnie przemieniał w kamień.
-Cholera...- Syknęła sama do siebie
-Co jest?- Mruknął Clint, który najwyraźniej właśnie wracał ze spaceru. Dziewczyna mruknęła coś niezrozumiale i mimo wszystko poszła za tą dwójką. Nie wiedzieć dlaczego, ale wolała mieć ich na oku tak długo jak tylko mogła. Łucznik zmarszczył lekko brwi nie bardzo rozumiejąc o co chodzi, ale również ruszył za Robin, aby sprawdzić co ją tak wyprowadzało z równowagi.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Przed samymi schodami Ull wyciągnął ramię w stronę blondynki proponując jej swoją pomoc. Addie lekko kiwnęła głową i przyjęła propozycje. Jedną ręką złapała się balustrady. Zaczęli powoli schodzić ze schodów. Na parterze kręciło się kilkoro gości i służba.
– Widzę, że założyłaś odstraszacz – szepnął jej do ucha.
Addie spuściła wzrok na swój medalion.
Prychnęła z uśmiechem odwracając do niego głowę.
– Przezorny zawsze ubezpieczony – odpowiedziała cicho się śmiejąc. Właściwie po to go założyła.
Kiedy zeszli na parter od razu udali się w stronę sali, gdzie odbywało się przyjęcie. Addie przestała odczuwać nastrój Robin w progu sali bankietowej.
– Będziesz musiał pogadać z Robin – powiedziała powoli posuwając się do przodu lawirując między gośćmi z partnerem u boku.
– Czemu? - zmarszczył brwi.
– Mogła poczuć się nieco.. źle – szukała odpowiedniego słowa, by zastąpić słowo zazdrosna.
– Źle się czuje? – zdziwił się, przecież nic nie mówiła, zauważyłby gdyby coś było nie tak.
Addie westchnęła ciężko. Uniosła głowę by szepnąć mu do ucha
– Jest zazdrosna
– Ale przecież nic nie robię – od razu chciał się bronić. Nie uważał, że dawał Robin jakiekolwiek powody do zazdrości .
– Wszyscy to wiemy. Ty, ja, ona też, ale nie jest przyjemne patrzeć na kogoś na kim ci zależy jak idzie wystrojony z inną. – wyjaśniła.
– Musisz wracać do domu? - zapytał uśmiechając się półgębkiem – Przydałby mi się tłumacz
Addie uśmiechnęła się lekko. Poklepała go po ramieniu.
– Nauczysz się – powiedziała zaciskając lekko palce na jego ramieniu. – Poza tym, po dzisiejszym wieczorze nie wiem, czy będę mogła stać obok ciebie – zaśmiała się cicho.
Doskonale pamiętała jak ona była zazdrosna o Sigyn. Księżniczkę wanów. Ją i Lokiego łączyła kiedyś dziecięca przyjaźń. Zachowywałą się jakby go znała cłae życie. Addie nie mogła ścierpieć jej widoku, nawet wtedy, kiedy dowiedziała się o ciąży nie był w stanie pokonać tej zazdrości. Dopóki nie wyjechała nie mogła zaznać spokoju. Dlatego doskonale rozumiała zachowanie Robin, ona znosiła to lepiej niż blondynka, przynajmniej w jej odczuciu.
Offline