Nie jesteś zalogowany na forum.
Addie usłyszała z korytarza głos Clinta. Westchnęła z dezaprobatą, Następny zaraz przyjdzie.
Wzięła głęboki oddech i wyszła na korytarz. Kiedy dostrzegła łucznika przybrała kamienny wyraz twarzy.
– Idź z nim. Jest tak zestresowany, że pomyli niebieski z czerwonym – powiedziała przytrzymując się framugi drzwi. – Szuka składnika do antidotum. Nie może się pomylić – Rzuciła po czym zamknęła drzwi. Przetarła twarz dłońmi i po cichu weszła do sali, gdzie medycy
Jeden z elfów ją zauważył.
– Dobrze, że jesteś, pani. Potrzebujemy gorącej wody – powiedział odrywając się na chwilę od zajęcia. Podał Addie butelkę z jakimś gęstym płynem.
– Jak woda zacznie się gotować, wlejesz wszystko do środka. Ponownie zagotować i przynieść nam kociołek.
Addie pokiwała głową na znak, że zrozumiała instrukcję. Przeszła do kolejnego pomieszczenia i wzięła się za rozpalanie ognia pod niewielkim kociołkiem, który wisiał na metalowym stelażu.
……………………………………………………………………………………….
Ull wyszedł z posiadłości i niemal biegiem ruszył w stronę lasu, cały czas jak mantrę powtarzał.
– Niebieski i kolce. Niebieski kwiat i kolce. Wyszedł przez bramę, rzucając strażnikom wrogie spojrzenie. Jednak nie zamierzał się teraz mścić. Musiał znaleźć kwiat. Szedł skrajem lasu bacznie rozglądając się na boki. Znalazł krzew obsypany błękitnymi kwiatami, ale łodygi nie miały kolców.
– Niebieski kwiat i kolce – powtarzał pod nosem, przeszukując kolejne zarośla.
Offline
Clint ruszył posłusznie za Ullem, ale cała ta sprawa zaczęła mu dość mocno śmierdzieć. Czy medycy nie powinni mieć przygotowanych składników na antidotum. Chyba, że Robin miała na tyle dużego pecha, że oberwała jakąś rzadką trucizną, ale wtedy raczej składnikiem antidotum nie byłby jakiś kwiatek. Inna kwestia, że miał wrażenie, że już gdzieś słyszał coś o niebieskim kwiecie z kolcami. Starał się dogonić Ulla co jak się okazało nie było takie proste. Clint chyba pierwszy raz widział go tak naprawdę kompletnie spanikowanego. Zachowywał się trochę jak dziecko we mgle, które nie wiedziała co zrobić.
-Nie pędź tak...- Wydyszał, kiedy w końcu go dogonił, ale kiedy usłyszał jego mruczenie pod nosem nagle go olśniło.
-A to spryciara...- Mruknął i mimo wszystko nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu. Chwycił Ulla za ramię zatrzymując na chwile
-Czekaj i posłuchaj- Powiedział, chcąc go nieco oprzytomnić -Dała ci głupie zadanie, aby wywlec ciebie z lecznicy. Niebieski kwiat i kolce to tekst z bajki. Tam też jeden bohater panikował, więc aby czymś go zająć dano mu proste zadanie, aby nie przeszkadzał- Wyjaśnił mu to, że został właśnie niemal w mistrzowski sposób oszukany.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull przystanął kiedy Clint wytłumaczył mu zaistniałą sytuację. Nie rozumiał tego za bardzo. Jednak wychwycił z wypowiedzi Clinta to co najważniejsze.
– Oszukała mnie? Oszukała – zaśmiał się. Nie spodziewał się tego, nikt nie próbował go oszukiwać. Teraz wystarczyło kilka słów by uwierzył we wszystko. Ukrył pod wesołością wstyd. Dał się wrobić jak dziecko.
– Nie no.. dałem się wrobić jak dziecko. Niech no ją tylko dorwę – westchnął wesoło. Kiwnął do Clinta po czym wydostał się z krzaków.
Im bliżej podchodzili do dworu tym jego uśmiech mocniej zanikał. Czekała ich wszystkich poważna rozmowa, a oziębłość Addie mówi, że nie będzie łatwo się dogadać. Obrał cel na lecznice. W progu znów spotkali się z Addie. Robin była już opatrzona, zostało podane podane antidotum, teraz spała. Blondynka postanowiła zajrzeć do dzieciaków, z którymi przyjechała ekipa. Zawsze miała dobry kontakt z dziećmi. Może jej coś powiedzą.
Kiedy zobaczyła zbliżających się do lecznicy mężczyzn. wiedziała, że jej mały wkręt się wydał.
– Co z nią? – zapytał Ull stając przed nią. Adide cicho wypuściła powietrze przez nos.
– Medycy podali antidotum. Dopóki nie odpuści temperatura będzie pod stałą kontrolą. Jeśli do wieczora się jej nie pogorszy to szybko stanie na nogi. Rana na ramieniu będzie jej dokuczać przez jakiś czas, ale nie znam szczegółów. Teraz śpi – zacisnęła usta w cienką linię.
Ruszyła przed siebie chcąc wyminąć mężczyzn Ull zastąpił jej drogę.
– Addie posłuchaj… – nie bardzo wiedział co miałby jej powiedzieć. Musiał coś powiedzieć, ale nie miał pojęcia co.
– Przepuść mnie – powiedziała unikając jego wzroku. Ull spojrzał na Clinta szukając pomocy, ale zanim zdążył zareagować Addie przycisnęła się do ściany i minęła mężczyznę. Przyspieszyła niemal do biegu, aby tylko nie musieć na nich patrzeć.
Ull odprowadził ją wzrokiem. Teraz może faktycznie był zły moment.
– Chodź – powiedział wchodząc do lecznicy.
Offline
Clint pokiwał jedynie twierdząco głową, kiedy i do Ulla doszło to, że dał się wrobić. Nie mógł wiedzieć co właśnie było na nim testowane, bo nie znał ziemskich bajek. Było to naprawdę dobre zagranie
-Podejrzewam, że stojąc im nad głowami raczej byś nie pomógł- Odezwał się w końcu przerywając ciszę podczas której mężczyzna musiał najwyraźniej dojść do siebie po tym drobnym oszustwie. Ruszyli w końcu w stronę lecznicy. Clint czuł narastający niepokój kiedy tylko się zbliżali. Bał się tego co usłyszą, kiedy tylko przekroczą próg lecznicy. Chciał wierzyć, że Robin po raz kolejny wyjdzie z kłopotów w jednym kawałku. Miała talent do ściągania tarapatów, ale na szczęście umiała z nich wychodzić. W lecznicy spotkali się z Addie. Clint oparł się ramieniem o jedną ze ścian i obserwowała w milczeniu jak Ull próbował nawiązać jakiś dialog, ale blondynka najwyraźniej nie była do tego chętna. On jak na razie wolał pozostać biernym obserwatorem dalszego rozwoju wydarzeń. Rozumiał jak Addie mogła się czuć, ale sobie nie miał nic do zarzucenia. Czy jej się to podobało czy nie, on i tak zawsze pójdzie za Robin, bez względu na to jak często się kłócili, dogryzali sobie. Czuł się za nią odpowiedzialny.
-Na razie nie ma co się starać...może potem- Rzucił w stronę Ulla i poklepał go po ramieniu. Weszli do lecznicy, a do nich od razu podszedł medyk i westchnął ciężko
-Dziewczyna miała dużo szczęścia. Prymitywna trucizna, ale jak już mówiłem skuteczna. Szybko rozchodzi się po ciele, zatruwa krew, która z kolei zatruwa inne organy. Antidotum powinno wspomóc oczyszczaniu się krwi. Najważniejsze to zbić gorączkę. Co do ramienia...- Urwał na chwilę i westchnął ciężko -Ostrze przerwało ścięgna i naruszyło mięśnie. Zszyliśmy wszystko, ale minie trochę czasu nim wróci do pełnej sprawności, a i tak ta ręka może jej nieco dokuczać- Zakończył i wyminął ich, aby obmyć dłonie z pozostałości krwi. Clint przymknął na chwile oczy. Nie był do końca pewien jak miał interpretować słowa elfa.
-Jak mi jeszcze raz powie, że nie nadaje się na bohatera to znowu ją otruje, ale tym razem skutecznie- Próbował zdobyć się na chociaż minimalne poczucie humoru w tym wszystkim.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull wysłuchał medyka w pełnym skupieniu. Z ulgą przyjął fakt, że sytuacja została opanowana. To był dobry pomysł, żeby wrócić. Medycy postawią Robin na nogi.
– Czyli się wyliże – pokiwał głową. Oby tylko gorączka szybko minęła. Ręka też się zagoi. Może nie będzie tak, źle. Oczywiście będzie musiała trochę popracować, może nawet bardziej niż trochę, ale nie mógł zapomnieć o najważniejszym. Będzie żyć.
– Raczej koniec z bohaterstwem – odpowiedział Clintowi z lekkim uśmiechem. – Przynajmniej w pojedynkę – dodał podchodząc bliżej dziewczyny. Na jej czole spoczywał biały kompres.
– Czyli musimy czekać – założył ręce na persi.
………………………………………………………………………………………
Addie znalazła dzieci w jadalni kiedy zajadały się zupą. Uśmiechnęła się do nich i usiadła razem z nimi. Kiedy zobaczyła, że najmłodszy chłopiec wyraźnie nie radzi sobie z łyżką usiadła przesiadła się obok niego. Odgarnęła mu włosy z czoła i przejęła od chłopca łyżkę. Karmiła dziecko co jakiś czas wycierając małą twarz z kropli zupy, które wyciekały spomiędzy małych usteczek. Zapytała o imiona, co lubią najbardziej jeść, żeby w kuchni wiedzieli co przygotować na kolejny posiłek. Cały czas się uśmiechała. Odpowiadała na pytania, jakie dręczyły dzieci. Chciałą by poczuły się bezpiecznie, może wtedy się otworzą i powiedzą skąd są, choć część z nich może nie znać nazwy wioski. Trójka z nich znała się wcześniej, przed porwaniem, więc nie będzie problemu z odnalezieniem rodziny. Reszta nadal była tajemnicą, w tym najmłodszy. Trzeba będzie je wypytać, ale na razie powinny wypocząć. Kiedy chłopiec, zjadł całą zupę wskoczył kobiecie na kolana i przytulił mocno drobnymi rączkami. Chłopiec na oko nie miał więcej niż pięć lat. Addie pomyślała, że jest w wieku jej córki.. a raczej kiedy ostatni raz ją widziała, tak było.
Dorlen wszedł do jadalni. Kiedy zobaczył Addie siedzącą razem z dzieciakami od razu do niej podszedł.
– Muszą najpierw odpocząć, przeszły piekło, są wystraszone, ciężko im złożyć dłuższe zdanie – wyjaśniła głaszcząc chłopca po włosach.
– Na piętrze naszykowano komnatę. Tam mogą się umyć i odpocząć. – powiedział. – Powiem służącym by się nimi zajęli.
– Poproś kogoś o pomoc. Zajmę się nimi – rzuciła sięgnąć po jabłko ze stołu.
– I tak dużo zrobiłaś..
– To żaden wysiłek – zapewniła go. Zasadziła małego elfa na krzesło obok i powiedziała dzieciom, żeby za nią poszły.
Dzieci podczas kąpieli cały czas z ekscytacją mówiły o ognistym orle, i Robin, która zupełnie sama postanowiła im pomóc. Pytały co z ich wybawczynią. Addie z lekkim uśmiechem słuchała ich opowieści. Starała się nie zdradzać za wiele informacji z tego jak czuje się Robin. Nie powinny zawracać sobie tym głowy.
Offline
Na razie nie mogli zrobić nic więcej. Musieli cierpliwie czekać, aż Robin się obudzi i modlić się o to, aby nie doszło do żadnych komplikacji.
-Chodźmy, też musimy trochę odpocząć, teraz na nic się już nie zdamy- Powiedział do Ulla i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Oczywiście mogli tutaj siedzieć godzinami i wpatrywać się w nieruchome ciało dziewczyny, ale to w niczym by nie pomogło, a najpewniej wyprowadziłoby by medyków z równowagi. Pewnie jak coś złego się zacznie dziać to i tak zostaną o tym jakoś poinformowani.
Dzień mijał już raczej spokojnie o ile można mówić o spokoju tuż przed weselem i gromadzie dzieciaków, z których każdy próbował wyciągnąć jakieś informacje, które mogłyby zdradzić gdzie należy ich odesłać. Były wystraszone i zmęczone, więc niemal do każdego podchodziły z dość dużą rezerwą. Robin spała spokojnie w lecznicy. Środki jakie dostała były na tyle mocne, że kompletnie zaćmiły jej umysł nie dopuszczając do niego absolutnie żadnych bodźców z zewnątrz. Tak było do momentu, aż eliksiry zaczęły tracić na swojej mocy. Dziewczyna poruszyła się nieznacznie, a świadomość przebiła się z taką siłą, że nagła panika poderwała jej ciałem, przenosząc ją do pozycji siedzącej, co jak się okazało było głupim pomysłem. Świeże szwy pociągnęły za jej ramie i bok, a ona syknęła głośno i opadła ponownie na łóżko. Czuła, że pościel w której leżała była cała mokra.
-Jezu...- Jęknęła i przystawiła dłoń do wilgotnego czoła. Miała wrażenie, że ktoś właśnie rozłupywał jej czaszkę na dwie części. Ledwo co kojarzyła z ostatnich wydarzeń. Po wypuszczeniu dzieci była w stanie przypomnieć sobie jedynie jakieś urywki. Rozejrzała się nieco błędnym wzrokiem po pomieszczeniu w którym się znajdowała i od razu się skrzywiła. Wrócili znowu do złotej klatki
-Ja pierdole...- Skomentowała ten fakt. Ostatnie na co miała w tej chwili ochotę na to na kontakt z wyniosłymi elfami, oraz z obrażoną na cały świat Addie -Za jakie grzechy
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie spędziła resztę dnia z dziećmi. Pomogła przy ich kąpieli, pomogła poprzebierać się z czyste ubrania, jednak nie mieli nic dla dzieci więc cała grupa biegała po dworze w koszulach, które były na nie dużo za duże i przez to wyglądały jakby chodziły w sukienkach. Wieczorem zostały położone w jednej komnacie, tak by czuły się bezpiecznie. Addie opuściła ich komnatę dopiero wtedy kiedy ostatnie dziecko usnęło. Została z nimi jedna z pokojówek. Została poinstruowana, aby informowała Addie gdyby coś się działo. Blondynka zeszła do lecznicy. Sama nie wiedziała czemu tam poszła. Robin jasno dała jej do zrozumienia, że nic ją nie obchodzi. Mimo to chciała sprawdzić jej stan. Weszła do lecznicy. Robin spała, medyk który przy niej czuwał też. Kobieta podeszła do elfa i trąciła go w ramię. Kiedy otworzył oczy uśmiechnęła się lekko.
– Zmiana warty – powiedziała cicho.
– Nie trzeba – ziewnął elf podnosząc się.
– Trzeba. I tak nie usnę. Nie piłam dziś środka. Muszę jakoś na nowo przyzwyczaić się do nocy – uśmiechnęła się niepewnie . – Dam znać gdyby coś się działo
Elff zastanawiał się chwilę. Był wykończony, kilka godzin spokojnego snu bardzo by mu się przydało. Kiwnął głową by kobieta poszła za nim. Pokazał co podać Robin gdyby się obudziła.
– Będę drzwi obok, gdy coś się działo wołaj
Addie pokiwała głową. Kiedy elf wyszedł kobieta weszła o kolejnego pomieszczenia, by wziąć sobie jakiś koc. Pomimo, że za dnia świeciło słońce noce były chłodne. Usłyszała hałas z sali chorych. Zanim weszła do sali usłyszała jeszcze wypowiedziane przez rudą przekleństwo. Uśmiechnęła się pod nosem. Po chwili poczuła ścisk w żołądku. Policzyła do trzech i ściskając w dłoniach koc weszła do sali. Odłożyła go na stolik i podeszła do blatu, gdzie zaczęła przygotowywać miksturę dla Robin. Starała się przeciągnąć moment, w którym na nią spojrzy jak najdłużej.
Offline
Obraz przed oczami Robin co jakiś czas się rozmazywał, przez co musiała włożyć nieco więcej wysiłku w to, aby dostrzec kto przemyka się po lecznicy. Panował tu półmrok, ale wszędzie by poznała blond włosy.
-A więc jednak umarłam a to jest moja własna wersja piekła...wspaniale- Gdyby miała sobie wyobrazić to jak jej piekło mogłoby wyglądać, to wyglądało by właśnie w ten sam sposób. Dwór w którym była tak naprawdę jedynie cieniem, który przemykał się po korytarzach, oraz Addie, która już po wieczność będzie jej gadać prosto do ucha o tym jak to Robin na niczym się nie zna, o niczym nie ma pojęcia i jak bardzo egoistyczne są jej zachowania. Z drugiej strony zawsze mogło być gorzej. Robin utkwiła wzrok w suficie. Już zaczynało się jej tu nudzić i zaczynała obmyślać plan szybkiej i sprawnej ucieczki z lecznicy. Spojrzała na Addie, która stała do niej plecami. Może jak zrobi to szybko, to dziewczyna nawet nie zauważy. Przeniosła się powoli do pozycji siedzącej uważając na to, aby jęk bólu nie wyrwał się z jej gardła i zaczęła powoli się odkrywać, aż w końcu dotknęła stopami przyjemnie chłodnej podłogi.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się lekko kiedy Robin stwierdziła, że trafiła do piekła.
– Niestety, to ani piekło, ani koszmar – westchnęła na głos.
Wzięła do ręki zaparzony wcześnie napar. Kiedy odwróciła się przodem do rudej syknęła kiedy zauważyła jej starania.
– Czy ty zawsze musisz być taka uparta ? – zapytała podchodząc do Robin. – Natychmiast się kładź. Dość bohaterskich wyczynów. – blondynka odstawiła kubek na stolik przy łóżku i złapała Robin za ramię. Naparła na nią by ruda znów się położyła.
Nie mogła odmówić Robin heroizmu. To było bardzo odważne. Rzuciła się sama na grupę uzbrojonych elfów. Zasługiwała na pochwałę.
Offline
-A więc jest jeszcze gorzej niż myślałam- Odpowiedziała i spojrzała na Addie, która oczywiście jak to ona musiała zechcieć nad nią zapanować. W normalnych okolicznościach Robin pewnie by stawiała, ale teraz nawet gdyby chciała to i tak nie miała na to siły. Położenie jej ponownie na poduszce wydawało się być wręcz dziecinnie proste, jak Addie siłowała się bardziej z piórkiem niż z dorosłą kobietą.
-Ktoś musi być uparty- Odpowiedziała, chociaż chciała dokończyć, że ktoś musi być uparty, aby ktoś mógł pogrążać się w depresji, ale ostatecznie ugryzła się w język. Nie miała ochoty wracać do tego tematu. Uważała, że powiedziały sobie już wszystko co miały do powiedzenia i nic więcej nie trzeba było już tutaj dodawać. Odwróciła głowę w bok. Wtedy coś jej się przypomniało, a niepokojąca myśl sprawiła, że serce jej zabiło szybciej. Dłonią sięgnęła w stronę szyi, aby sprawdzić czy nadal ma figurkę, którą zrobił Ull. Odetchnęła z wyraźną ulgą, kiedy poczuła pod palcami rzemyk, oraz orła zawieszonego na nim. Bała się, że w ferworze walki mógł się zerwać, albo rozwiązać. Na szczęście nadal znajdował się na swoim miejscu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Robin znów położyła się na łózku Addie znów złapała za kubek.
– Wypij tyle ile dasz radę.. – Powiedziała pochylając się nad dziewczyną. – Nie smakuje najlepiej, ale ci pomoże. Trucizna nadal może krążyć w twoich żyłach.- Kątem oka dostrzegła małą figurkę zawieszona na szyi Robin. Musiał być dla niej ważny skoro ta przejęła się tym, że może jej nie mieć.
– Ładne – skomentowała próbując wykrzesać z siebie choć minimalny uśmiech. Nie miała pojęcia jak z nią rozmawiać. Powiedziały sobie okropne rzeczy i nie wiedziała czy jest jeszcze jakaś płaszczyzna na której mogłyby się dogadać. Nadal czuła się opuszczona, ale przecież nie była bez serca i nie chciała zostawiać jej samej.
– To co zrobiłaś wymaga dużej pochwały. Rzuciłaś się by pomóc tym dzieciakom. Cały dzień o ciebie pytały – powiedziałą z nieco szerszym uśmiechem.
Offline
Z dwojga złego wolałaby już teraz rozmawiać chociażby z Dorlenem. Miała wrażenie, że nawet z nim znalazłaby więcej wspólnych tematów niż z Addie
-Nie wymaga pochwały...- Odpowiedziała chłodnym tonem i skrzywiła się lekko -Chwalić można coś, co wymaga wyrzeczeń. Naturalne rzeczy są po prostu naturalne- Nie zrobiła tego dla poklasku. Nie chciała, aby teraz nagle wszyscy dookoła zachwycali się jej czynem. Była przekonana, że każdy na jej miejscu zrobiłby dokładnie to samo.
Ich rozmowa ewidentnie się nie kleiła. Wymieniały ze sobą zdania bez złośliwości raczej z grzeczności niż jakiej kolwiek sympatii.
-Wiesz...- Zaczęła po chwili milczenia -Nie musisz być na siłę miła jak nie chcesz- Naprawdę wolałaby już wyrzut żalu, niż kolejną porcję teatru, która przecież była nieodłączną częścią tego miejsca -Niech chociaż jedna rzecz będzie tu prawdziwa
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addi nieco się skrzywiła kiedy Robin wspomniała o sztucznej życzliwości. Przecież nie była potworem. To, że się przestały dogadywać nie znaczyło, że zacznie jej ubliżać na każdym kroku.
– Tak jak powiedziałaś.. niektóre rzeczy przychodzą naturalnie.. – zaczęła przysiadając na krześle obok jej łóżka – Nie jestem zimną suką, pomimo, że sprawiam takie wrażenie – uśmiechnęła się smutno. Po chwili jednak przypomniała sobie sytuację z rana. Tym razem musiała przygryźć dolną wargę żeby się nie roześmiać.
– Niemiła to byłam rano dla Ulla. Kręcił się i przeszkadzał. Wysłałam go do lasu po niebieski kwiat z kolcami. Polecił tak szybko, że kurz z posadzki zaczął wirować w powietrzu. – wyznała próbując powstrzymać śmiech. – Clint uświadomił go o wkręcie, ale trochę ich nie było więc może zdążyli dojść do tego lasu..
Offline
Robin uśmiechnęła się lekko, kiedy Addie wspomniała o tym w jaki sposób przekonała Ulla do tego, aby nie przeszkadzał. Pamiętała wyraz jego twarzy. Znowu wydawał się być spanikowany, i jakby nie bardzo wiedział co zrobić. Ewidentnie działanie pod wpływem stresu nie było jego mocną stroną. Po chwili, jednak jej uśmiech zszedł jej z twarzy.
-Nie zmuszałam ich do niczego- Odezwała się w końcu. Chciała wyjaśnić chociaż to i wybielić pozostałych. Ani Ull ani Clint nie zrobili niczego złego -Sami podjęli taką decyzję- A ona nawet domyślała się dlaczego. Na pewno w tajemnicy zaczynali już knuć w jaki sposób ją uspokoić i nakłonić, jednak do powrotu. Ich problem najwyraźniej sam się rozwiązał.
-Potem próbowałam wysłać ich z powrotem do ciebie, ale Ull jak zwykle musiał się zasłonić tym, że obiecał, że odejdzie dopiero wtedy jak mu to powiem, oraz, że nie chce o tym słyszeć...i jeszcze kilka rzeczy- Z jednej strony cieszyła się z tego, że się do niej przywiązał, ale z drugiej ewidentnie zaczął to wykorzystywać, aby manipulować jej decyzjami.
-No, ale teraz znowu tu są. Ull nadal ma priorytety, aby wysłać ciebie i Clinta do domu. Mnie może i faktycznie nie potrzebujesz, ale ich za to cholernie
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie poczuła ukłucie w sercu, kiedy Robin zaczęła temat ich odejścia.
– To było oczywiste, że z tobą pójdą. – objęła się ramionami by dodać sobie nieco otuchy, by się nie rozkleić. Nadal to bolało, choć ich wybór był oczywisty.
– Clint traktuje cię jak córkę, zawsze za tobą pójdzie. Ull z wiadomych względów też z tobą poszedł. Okazuje się, że to ja tu jestem piątym kołem u wozu – dodała nieco bardziej oschle, ale tylko dlatego aby głos się jej nie załamał.
– Oni zawsze wybiorą ciebie – dotknęła policzka, ponieważ miała nieodparte wrażenie, że spłynęła po nim łza. Zacisnęła usta.
– Przyniosę ci suchą poduszkę, no i jakiś koc – Powiedziała pociągając nosem. Podniosłą się z krzesła. Nie chciała by Robin widziała jak bardzo zraniło ja ich odejście. Wiedziała, że Robin jest dla chłopaków w centrum uwagi, ale dopóki nie odeszli myślała, że się przyjaźnią, że jest dla niej miejsce pośród nich.
Offline
-Gdybyś nie wystrzeliła z tym, że nie potrzebujesz nikogo może łatwiej byłoby podjąć inną decyzje- Mruknęła. Teraz mogli jedynie gdybać nad tym co by było gdyby zrobili to inaczej. Nie mniej po takich słowach ciężko znaleźć w sobie motywacje do tego, aby zostać, nawet nie chciało się tego robić.
-Tak czy inaczej, trzeba pomóc im w końcu wybrać właściwie- Dodała po chwili milczenia. Co się stało to się nie odstanie, a ona mimo wszystko nadal pamiętała o tym, że obiecała Addie odesłać ją do domu i nadal chciała to zrobić, bez względu na to w jakiej formie miałoby to się objawić.
-Dalej pójdziecie we trójkę- W tej chwili widziała tylko takie rozwiązanie, które satysfakcjonowało ją na tyle, aby się na nie zgodzić -Bez Ulla dalej nic nie zrobisz, a Clint jest przypadkową ofiarą, z resztą ty też- Sama nie rozumiała czemu poszli za nią, przecież ona nigdy nie ma żadnych planów, gdyby to ona miała prowadzić nawet nie wiedziałaby gdzie iść, co mieliby robić.
-Z jednym...no może z kilkoma rzeczami miałaś rację, ale z jednym zdecydowanie. Nic by się nie stało gdybym skupiła się na sobie, i tak trzeba było zrobić od samego początku- Powinna uczepić się swojej samotności z całych sił i nie puszczać jej nawet na ułamek sekundy. Niestety zrobiła to i tym samym straciła czujność, zapominając o tym, że złośliwy los tylko czekał na chwilę jej nieuwagi, aby z całych sił jej przywalić.
-Mówiłam ci, że nie jestem typem kompana, ale w tej kwesti to ty byłaś uparta
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie ponownie opadła na krzesło. Prychnęła słuchając o tym, że Robin postanowiła wziąć się za dowodzenie i spróbować przekazać chłopakom zmienić decyzje.
– Powodzenia, życzę w przekonywaniu ich – przewróciła oczami. – Nie rozumiesz, że oni cię nie zostawią? Kochają cię. Nawet jeśli uciekniesz stąd w środku nocy i tak za tobą ruszą. Nikt ich nie przekona do zmiany zdania. Tym bardziej ty sama. – Próbowała jej przemówić do rozumu.
– Masz cholerne szczęście dziewczyno, nie odrzucaj go – powiedziała z lekkim wyrzutem. – Oddałabym wszystko by mieć przy sobie bliskich, dlaczego ty ich chcesz odtrącić z własnej woli? – pogroziła jej palcem – I nie przekręcaj moich słów. Chodziło mi o tą jedną sytuację, a nie całokształt. Całokształt już chyba zdążyłyśmy obgadać jeśli się nie mylę? – Addie musiała wziąć głęboki wdech. Chyba teraz powinna powiedzieć, to co naprawdę jej ciążyło.
– Wiesz dlaczego chciałam tu zostać? – zapytała próbując powstrzymać łzy. – Bo pomimo tego, że jestem w obcym miejscu, dostałam odrobinę uwagi. Mogłam pokazać się ze strony, którą znam i w której czuje się pewnie znając zasady. Nawet jeśli sprowadza się to do stania i ładnego wyglądu. – Spuściła wzrok. – Zazdroszczę ci, że masz przy sobie bliskie ci osoby, które są w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Nie śpisz sama w łóżku, masz do kogo przyjść gdy ci źle. Masz kogoś kto za tobą pójdzie, nie bacząc na wszystko i wszystkich. Ja nawet nie jestem pewna czy mnie szuka.. – nie umiała dłużej powstrzymać łez.
– To nie ciemność jest moją najgorszą zmorą. Samotność, poczucie, że nie jestem nikomu potrzebna. Dlatego staram się być w centrum zainteresowania. Wiem, że to wkurzające, ale nie umiem inaczej. Dlatego gdy jest mi źle potrzebuje zapewnienia, że nie jestem z tym sama. – otarła łzy, które wypłynęły z jej oczu – Nie, przestań beczeć to nie koniec świata. Potrzebuje czuć że jest obok ktoś komu na mnie zależy i że mam wsparcie. Tylko tyle – Skłoniła głowę.
– Przepraszam – schowała twarz w dłonie.
Offline
Robin westchnęła ciężko. Znała odpowiedź na pytanie Addie. Dlaczego sama uciekała przed szczęściem.
-Bo, aby je zdobyć muszę odebrać je komuś innemu. Nie jestem tak okrutna- Robiła wiele paskudnych rzeczy do których nie zawsze chciała się przyznać, ale nigdy nie poświęciłaby kogoś tylko dla tego, aby jej było dobrze. Czułaby się z tym paskudnie.
-Uwagi...dziewczyno czy ty nie widzisz co się dzieje od samego początku- Wystrzeliła nagle nie wierząc w to co słyszała. Ona czuła się niepotrzebna, zepchnięta w cień -Od pierwszego dnia tutaj to ty z każdym sie dogadujesz, wszyscy jedzą tobie z ręki. Znasz ten świat i wiesz co zrobić, aby jakoś tutaj zaistnieć. Idę o zakład, gdybyśmy się wrócili do tych wszystkich światów, ciebie każdy by kojarzył, ja bym była jedynie tym rudzielcem, który stoi z boku i sie nie odzywa, bo tak to zawsze wygląda. Kiedy wpadasz w tarapaty wszyscy rzucają ci się bez słowa na pomoc, kiedy widać, że ci źle każdy próbuje po swojemu pocieszyć. Ile chcesz jeszcze zainteresowania?- To co mówiła wydawało się jej w pewien sposób absurdalne, bo jej punkt widzenia na całą tę sprawę był zupełnie inny.
-Ty też masz do kogo przyjść, ale sama tego nie robisz. Masz aż trzy osoby do wyboru do których w każdej chwili możesz przyjść...- Urwała na chwilę bo ból w boku nieco się nasilił. Chwyciła wywar i upiła kilka łyków, co sprawiło, że skrzywiła się jeszcze bardziej
-Jezu ale paskudne...- Mruknęła i wzdrygnęła się lekko.
-Chcesz czuć, że masz wsparcie, a nie miałaś go do tej pory? od samego początku je dostawałaś, ale mi już zaczyna brakować pomysłów na to jak jeszcze można to okazać
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– A kiedy staje się niewygodna porzucają – syknęła unosząc twarz. Wzięła głęboki wdech i już spokojniejszym tonem dodała – Fakt jestem przewrażliwiona, tak już mam. Staram się dopasować do sytuacji, uśmiechać. To wszystko sporo mnie kosztuje. Energii nerwów. Lepiej jest kiedy jestem w świecie jaki znam. – zacisnęła usta w cienką linię.
Wstała z krzesła i odwróciła się tyłem do rudej. Powoli zaczęła rozwiązywać satynowy szlafrok, którym była okręcona. Pod spodem miała jedynie halkę na ramiączkach.
– Pamiętasz jak byliśmy w jaskini, w którym musieliśmy się zmierzyć z koszmarami – rzuciła przez ramię. Moim koszmarem była Hela. Kiedy przybyła do Asgardu zabijała każdego, kto stanął jej na drodze. Zabiłaby mnie od razu, gdyby nie Skruge. Który powiedział, że mogę być przydatna. Powiedział, że Asgardczycy mnie szanują i będę idealną zakładniczką by zmusić ich do posłuszeństwa. Nie wzięła go na poważnie, ale mimo to mnie oszczędziła. Oprócz drwin o moim pochodzeniu, próbowała mi wmówić, że na nic nie zasługuje, jestem tylko nędznym robakiem, który może błagać o łaskę u jej stóp. Głodziła mnie, całym nocami wysyłała koszmarne wizje powtarzając że nikt mnie nie uratuje, ze jestem sama, nie miałam dostępu do medyczek, a wtedy byłam w ciąży, z chłopcami. . Kiedy zniknął miecz do Bifrostu, straciła nad sobą panowanie. Zaprowadziła mnie w kajdanach na plac. Wychłostała mnie. Na oczach asgardczyków. Śmiejąc się, że nikt mi nie pomoże. – Addie złapała za ramiączka sukienki nocnej i zsunęła materiał do pasa. Robin mogła w świetle świec zobaczyć szereg przecinających się pod różnym kątem głębokich blizn, które szpecą całą powierzchnię pleców.
Zadrżała kiedy chłód nocy owił jej skórę. Mało osób widziało, jakie ślady po tym wydarzeniu pozostały. Czuła się cholernie nieswojo pokazując to z własnej woli.
– Kiedy skończyła, powiedziała, że to będzie mi przypominać, że moim przeznaczeniem jest samotność. Nie pokazuje ci tego by wzbudzić litość bo jej nie znoszę. Dlatego je ukrywam, by nikt nie patrzył na mnie z litością. Po prostu. To przez nie.. przez to jak wyglądają. Kto je zrobił – blondynka szybkim ruchem znów zakryła plecy i zawiązała szlafrok. Powoli podeszła do krzesła. Czuła, ze nogi ma jak z waty.
– Od tamtej pory stałam się taką.. dramatyzująca atencjuszką. – Otarła oczy z płaczu – Nienawidzę tego jak wyglądają. Za każdym razem kiedy ktoś ich dotyka wzdrygam się i od razu robi mi się niedobrze.
Mimo targających nią emocji poczuła ulgę, że mogła to z siebie wyrzucić. Nie wiedziała co więcej powiedzieć. Jeśli Robin dalej będzie chciała odejść nie będzie jej zatrzymywać. To był koniec tajemnic. Nie miała juz nic do ukrycia, wyznała dziewczynie swój największy sekret.
Offline
-Wszystkich z nas kosztuje to sporo nerwów oraz energii. Ty masz tę wygodę, że znasz ten świat, kulturę i język. Ja nie. Oprócz was nie mam tu nawet z kim pogadać, bo wszyscy dziwnie mówią, a nawet jak ktoś mówi w bardziej zrozumiałym języku, to istnieje obawa, że obrażę kogoś nim otworzę usta- Mogły się przerzucać teraz argumentami, która z nich miała ciężej. Addie nie musiała się wybitnie dopasowywać bo ona to wszystko znała, dla niej funkcjonowanie tutaj było niemal tak naturalne jak oddychanie. A Robin na każdym kroku musiała powstrzymywać mimikę swojej twarzy, aby nie wybałuszać na wszystko i wszystkich oczu.
-Ja pierwszy raz mam w ogóle styczność z elfami...do tej pory istniały dla mnie tylko w fantastyce- Rzuciła pierwszy z brzegu przykład.
Słuchała uważnie, kiedy Addie zaczęła opowiadać swoją historię. Po raz pierwszy od początku do końca, bez żadnego urywania niewygodnych wątków. Robin skierowała wzrok na jej plecy, kiedy postanowiła w końcu pokazać to co tak skrzętnie ukrywała. Nie mogła powiedzieć, że to nic takiego, bo blizny faktycznie były wyraźnie widoczne, ale z drugiej strony widywała ludzi, którzy mieli tak rozwalone twarze, że ciężko było powiedzieć czy w ogóle nadal je mieli i na co patrzyło się w danej chwili.
-Pieprzyć przeznaczenie- Odezwała się w końcu po chwili milczenia -Co wy wszyscy macie z tym przeznaczeniem. Nie łatwiej uwierzyć w to, że samemu ma się kontrolę nad własnym życiem i to ty i tylko ty możesz poprowadzić swoją historię tak jak chcesz- Po raz kolejny stykała się z tym terminem. W pewnym momencie była nawet gotowa uwierzyć w to, że faktycznie nad jej życiem czuwa coś więcej, ale im dalej była w tej przygodzie tym częściej dochodziła do wniosku, że to wszystko było jedną wielka bujdą.
-Myślisz, że to dzięki przeznaczeniu podjęłam decyzję, aby uratować te dzieciaki. Nie podjęłam decyzję, bo jestem głupia, narwana i nieostrożna...a w dodatku kurwa no mam te swoje momenty altruizmu...niech będą przeklęte po wieki- To była tylko jej decyzja i nikt ani nic jej nie przekona do tego, że było inaczej. Sama pisała własną historię, sama popełniała własne błędy, bo chciała je popełnić.
-Myślisz, że to dzięki przeznaczeniu przetrwałaś to wszystko. Przetrwałaś dzięki swojej odwadze, dzięki temu, że byłaś w stanie pomimo upokorzeń się podnieść i tylko sobie możesz to zawdzięczać- Addie zdecydowanie przydałoby się pojęcie zdrowego egoizmu, może nawet czasami powinna bardziej siebie doceniać. Robin westchnęła cicho, i usiadła na łóżku, spuszczając na ziemię ponownie stopy. Chwyciła w swoje dłonie ręce Addie i spojrzała jej prosto w oczy
-Nikt nie może odebrać ci pewności siebie jak i dumy, tak samo jak nikt ci jej nie ofiaruje. Możemy stać przy tobie dwadzieścia cztery godziny na dobę, przekonywać cię o tym jak wspaniałą osobą jesteś, ale bez twojej wiary to na nic. Nikt z nas...nawet Loki nie ofiaruje ci prawdziwej wolności, tylko ty możesz to zrobić- Wiedziała, że Addie tak samo jak ona przekonała się o tym, że w życiu nic nie przychodzi ot tak, o wszystko należało walczyć, ale Addie chyba trochę zabrakło na to sił
-Blizny...to ty im nadajesz takie znaczenie jakie chcesz, bez względu na to z jaką intencją były wykonane, to się nie liczy. Nie powiem ci, aby nosić je z dumą, ale jednocześnie nie pozwól, aby kładły się cieniem na twoje życie, bo wtedy Hela wygra- To wszystko co jej opowiedziała to był znany jej sposób długoterminowego wyniszczania człowieka. Hela rzuciła Addie poważne wyzwanie i dziewczyna tak naprawdę każdego dnia będzie musiała walczyć, nie będzie to łatwe, ale z każdym kolejnym dniem na pewno łatwiejsze.
-Wiem, że te moje mądrości twardziela są czasami irytujące, ale inaczej nie potrafię. Może nie chcę, aby inni zanurzali się w smutek bo...- Urwała na chwilę i ścisnęła mocniej dłonie dziewczyny
-Bo sama widziałaś co się dzieje, kiedy ja to robię. Mam wrażenie, że to wszystko spowalnia i nic nie zmienia. Więc po prostu lepiej jest czasami przyjąć fakt, że to świat jest zjebany, niż zastanawiać się nad tym po co i dlaczego, i co zrobiłam nie tak. Nawet Ull musiał mnie namawiać po tej dość krótkiej wyprowadzce, abym sobie popłakała. Oczywiście dzielnie się broniłam- Zakończyła i uśmiechnęła się lekko. Fakt była uparta i zawzięta. Po chwili, jednak roześmiała się nieco głośniej
-Przepraszam, po prostu pomyślałam sobie, że gdyby wymieszać nasze charaktery to razem mogłybyśmy mieć wszystko. Ty masz za dużo opcji wyrażania smutku, ja za mało. Gdyby dać tobie trochę ode mnie, ja bym wzięła trochę od siebie to normalnie dziewczyna idealna- Na swój sposób ją ta wizja naprawdę rozbawiła. Ona była czasami za bardzo, Addie za mało, lub w inny kwestiach wymieniały się rolami.
-Przepraszam...- Powiedziała w końcu po chwili milczenia i wypuściła cicho powietrze z płuc -Nie tak to miało wyglądać i nie o to mi chodziło. Po prostu zaczęłam się też tutaj dusić. Uczucie wiecznego obserwowania, traktowania jakbym nie istniała to wszystko jakoś się głupio wymieszało...- Urwała na chwilę. Skoro nadeszła godzina szczerości, i Addie była z nią szczera to ona też powinna być
-Do tego ta diagnoza medyka...- Wydusiła w końcu z siebie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie spuściła wzrok. Nie uważała się za silną. Nie potrafiła zaakceptować siebie i przez to miała wrażenie, że musi udowadniać, że jest godna życia które prowadziła. Nie było mowy o wolności. Loki był wolny, widziała to w jego oczach. Nawet jeśli na początku było mu się przyzwyczaić, teraz spełniał się w roli władcy. Wymagał sporo od dzieci. Chłopcy byli prawdziwymi nygusami i potrzebowali stanowczego postawienia granicy. Addie zapominała o problemach kiedy wchodziła w świat codziennych obowiązków. Pracy było tyle, że martwienia się schodziło na dalszy plan. Ścisnęła dłonie Robin gdy i ona je ścisnęła.
- On też tak mówi. Że te.. blizny nie są oznaką słabości lecz siły, ale nie umiem tego znaleść - powiedziała łamiącym głosem.
- Nie umiem- zawyła cicho. Było jej ciężko mówić o swoich słabościach, ale z drugiej strony nie umiała siebie z nimi poradzić.
Addie uśmiechnęła się kiedy Robin powiedziała o tym, że razem byłyby idealną jedną osobą. Może i coś w tym jest. Kiedy jednej czegoś brakowało druga miała aż w nadmiarze.
- Może obie musimy się od siebie czegoś uczuć - uśmiechnęła się ponownie. - Jeszcze raz przepraszam. Powinnam była wziąć pod uwagę twoje zdanie. Nie tylko swoje. - dopiero teraz zdała sobie sprawę, że tęskniła za nią dwa razy mocniej niż się jej wydawało. Zrobiło się jej głupio, że tak potraktowała rano Ulla. Mimo, że było trochę śmiesznie. Jednak uśmiech zniknął z jej twarzy, kiedy Robin wspomniała o diagnozie.
- Jaka diagnoza- zmarszczyła brwi. Medyk mówił, że będzie lepiej, że jej życiu nic nie zagraża.
Offline
Robin najlepiej wiedziała o tym, że zaakceptowanie samej siebie było cholernie trudne. Ona przez kawał czasu nie była w stanie tego zrobić, nadal czasami nie była. Często zastanawiała się nad tym co takiego zobaczył w niej Ull, co Clint w niej widział, że rzucił dla niej całe swoje spokojne życie i ruszył za nią, tak naprawdę nie wiedząc nawet gdzie.
-Kiedyś dowiesz się jak, czasami to przychodzi po latach, czasami po miesiącach, czasami po kilku dniach. U każdego wygląda to inaczej- Ona sama dopiero niedawno zaczynała siebie cenić. Nawet polubiła ten swój chaos, który wcześniej uważała za przekleństwo, teraz była w stanie dostrzec pozytywne tego aspekty.
-Tylko nie panikuj- Powiedziała, chcąc uniknąć szoku, którego doznał Ull, kiedy się dowiedział
-Kiedy zdjęli ci tę obrożę, twój nagły wyrzut trochę mnie pokiereszował- Mruknęła i odwróciła się do niej plecami, aby odsłonić łopatkę na której znajdowała się nadal dość świeża rana, która powoli zaczynała się zabliźniać -Kolejna do kolekcji- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko
-Tak czy inaczej wzięli mnie na ten stół i medyk stwierdził, że to co we mnie siedzi powoli mnie wyniszcza- Nie spodziewała się tego, że tak ciężko będzie jej o tym powiedzieć na głos. Starała się jak tylko mogła, odsunąć od siebie ten fakt i nie poświęcać mu zbyt wiele czasu.
-Umieram- Dodała i wzruszyła lekko ramionami zupełnie tak jakby mówiła w tej chwili o panującej na zewnątrz pogodzie -I uprzedzając twoje pytanie, tak Ull wie...Clint...jeszcze nie i nie wiem czy chce, aby się dowiedział. Zacznie panikować, będzie mnie ograniczać, pilnować abym tylko nie używała mocy, albo zarząda usunięcia tego czegoś
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie naprawdę próbowała zachować spokój, ale kiedy Robin użyła kluczowego słowa śmierć blondynka zadrżała.
- Robin- westchnęła smutno. - Dlaczego nic nie powiedziałaś?- nie chciała jej niczego wyrzucać, ale przykro jej było, że ruda nie chciała podzielisz się tym wcześniej. Addie dopadły wyrzuty sumienia. Zajęła się swoim bólem, swoimi problemami i nie zauważyła, że coś jest nie tak.
- Cholera- warknęła. Podniosła się na równe nogi i zaczęła przechadzać się po sali. - Powinnam była coś wyczuć. A zamiast tego myślałam tylko o tym by wieczorem się naćpać. - wyrzuciła sobie. Była wścieka na siebie. Normalnie odrazu by wyczuła, że coś jest nie tak, ale nie. Jebane koszmary. Nie umiała sobie poradzić z tymi wizjami.
- Przepraszam, powinnam była coś wyczuć - powiedziała ponownie siadając na krześle obok Robin.
- Spokojnie, coś wymyślimy - dodała dotykając jej policzka. - Nie pozwolimy, że by tak sie stało, ale powinnaś powiedzieć Clintowi - powiedziała smutno.
Offline
-A dlaczego ty nie mówisz o swoich bliznach?- Jej powód wcale nie różniły się od powodu Addie. Nie potrzebowała współczucia, wszystkich tych ochów i achów związanych z niedowierzaniem.
-Nie mam zamiaru z czego kolwiek rezygnować. Jeżeli mam umrzeć to chcę to zrobić na swoich własnych zasadach, a nie przykuta do łóżka, z ludźmi którzy będą trzymać mnie za rączkę. Wiesz, że to nie dla mnie- Chciała przeżyć to życie najlepiej jak tylko potrafiła, a teraz miała do tego dodatkową motywację.
-Addie spokojni...- Urwała, kiedy doszły do niej słowa blondynki -Naćpać się?- Powtórzyła wyraźnie zdziwiona -I nie podzieliłaś się?- Dodała z lekkim wyrzutem, ale na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
-I wyczułaś- Powiedziała, kiedy blondynka w końcu usiadła na krześle -Ale z Ullem robiliśmy wszystko, aby to zamaskować- Nie chciała od razu w to wszystkich wtajemniczać. Ull dowiedział się przez przypadek i naprawdę kiepsko to przyjął. Addie, nieco lepiej ale nadal nie była to najlepsza reakcja. Clint...on pewnie oszaleje jak się dowie. W pierwszej kolejności się wścieknie, że Robin nie raczyła go poinformować o tak ważnej rzeczy, ale nie chciała tego robić dla jego własnego komfortu.
-Clint stracił już wielu przyjaciół, a jego trzeźwość myślenia się przydaje. Nie mogę zrzucić na niego takiej bomby- Bała się jego reakcji, bała się tego, że złość na nowo zacznie go rozrywać, przez co stanie się kompletnie nie do życia -Może powiem mu przy bardziej dogodnej sytuacji- O ile o odpowiednim momencie na takie informacje można w ogóle mówić. Pewnie bez względu na to jaki moment wybierze na takie wyznania, to i tak nie zakończy się to najlepiej.
-Medyk uważa, że to pasożyt, ja myślę, że to coś innego, ale w jednym się zgadzamy. Ta energia jest za silna, a moje ciało za słabe- Nigdy nie sądziła, że jej moc w pewnym momencie stanie się dosłownie jej przekleństwem, ale teraz nie miała już na to wpływu. Stało się i chciała doprowadzić to do końca bez względu na to jaki on by nie był
-Wiem, że coś wymyślimy, Ull się wściekł kiedy się dowiedział, a jak on się wścieka to nie odpuszcza- Uśmiechnęła się lekko po czym ponownie położyła się na łóżku. Czuła, że senność na nowo ją ogarniała.
-Przepraszam, ale padam z nóg, rano jeszcze pogadamy- Minie trochę czasu za nim odzyska w pełni siły, ale chciała wierzyć, że wystarczy jej kilka przespanych nocy i wszystko wróci do normy. Wystarczyło, że przymknęła tylko na chwile oczy, i sama nie wiedziała kiedy zasnęła ponownie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Sama nie powinnam tego brać - przyznała krzyżując ręce na piersi. - To bardzo silny środek nasenny. - postanowiła nie zdradzać się całkowicie. Nie chciała dokładać Robin zmartwień.
- Rozumiem, że nie chcesz mu dokładać zmartwień. Kiedy uciekliśmy z Asgardu, i wsiedliśmy na ten statek. Wzięłam przyjaciółkę za rękę, by zmieniła opatrunek na plecach. Nie wiedziałam, ze Loki za nami poszedł. Chciałam utrzymać to przed nim w tajemnicy jak długo się da, bo się wstydziłam, bałam jego reakcji. Wtedy od bardzo dawna pozytywnie mnie zaskoczył -uśmiechnęła się lekko przywołując to wspomnienie. - Powinien wiedzieć, a żeby to powiedzieć nigdy nie będzie dobrego momentu.- dodała uśmiechając się smutno.
Kiedy Robin ponownie położyła się na łóżku Addie natychmiast zrozumiała, że powinna się zbierać.
- Jasne, pewnie. - podniosła się z krzesła. Pochyliła się nad Robin i nakryła ją dobrze kołdrą. - Zajrzę jeszcze do dzieci. Dobranoc - powiedziała powoli wycofując się z sali.
………………………………………………………………………………………………………..
Kiedy tylko otworzył oczy, odrazu podniósł się z łóżka. Zarzucił na siebie koszule i wyszedł z pokoju. Odrazu udał się do lecznicy. Wślizgnął się do środka i podszedł do łóżka Robin. Dziewczyna spała. Położył dłoń na jej czole. Na szczęście nie wyczuł gorączki. Usiadł obok niej na krześle.
Offline