Nie jesteś zalogowany na forum.
Addie ustabilizowała kupkę stworzoną z sukienek. Było ich naprawdę sporo. Skąd elfy biorą tyle rzeczy. Przecież takie suknie kosztowały majątek. Wiedziała, że Colum jest lordem, ale te kiecki chyba zbierał jako hobby.
- Dobra. Co tutaj mamy? - zamyśliła się przeglądając sukienki. Brała każdą po kolei do ręki. Rozkładała przed sobą ręce by obejrzeć ją w całej okazałości ok czym kreacja lądowała na drugim końcu stosu.
- Ta nie, ta też, totalnie odpada. - komentowała przeglądając kolejne stroje. Kilka z nich naprawdę się jej podobało. Chciała znów poczuć się jak księżniczka ze złotego zamku, ale wiedziała, że nie przełamie się by, którąś z tych kreacji wybierze. Robin mogła dostrzec na jej twarzy delikatnie grymasy, kiedy jej usta mówiły nie, a oczy tak.
- O pokaże ci co wypatrzyłam u siebie. - powiedziała wykopując błękitną suknie z obszyciem z różyczek. Przyłożyła ją do siebie.
- Jakiś ładny kok i będzie dobrze. Raczej na obcasy na wcześnie, ale może następnym razem- lekko sie uśmiechnęła. - A ty coś ci wpada w oko? - zapytała próbując zainteresować rudą.
Offline
Dziewczyna obserwowała z lekkim uśmiechem jak Addie zaczęła przebierać w rzeczach. Milczała przed dłuższy czas, a przynajmniej tak było do momentu, aż blondynka postanowiła pokazać jej co wybrała dla siebie.
-Ładna- Powiedziała krótko. Nie bardzo wiedziała jak miałaby się w tej chwili zachować. Zachwycić się krojem, materiałem, ozdobami. Na co powinna zwrócić największą uwagę, aby móc w jakiś sensowny sposób ocenić. Sama miała duży problem, aby wybrać coś dla siebie. Westchnęła ciężko i podeszła do swojej kupki sukien i zaczęła je przeglądać. Jak dla niej mogłaby ubrać absolutnie każdą z nich.
-Czemu jest ich tak dużo. Dlaczego nie mogli dać dwóch- Mruknęła wyraźnie zirytowana tym, że musiała podjąć jakąś decyzję. Nie lubiła, kiedy miała za wiele opcji do wyboru. Zawsze wtedy się gubiła, bo ostatecznie nie była pewna czy ta jedna decyzja spośród kilku do wybrania będzie właściwa. Opcja pójścia w lewo lub w prawo była prosta. Jedna z możliwych dróg była błędna i można było to jakoś wydedukować, ale teraz czuła, że znalazła się na rozdrożu z milionem opcji i nie widziała absolutnie żadnego kierunkowskazu. Może była trochę w tej chwili niewdzięczna. Każda normalna dziewczyna na miejscu wręcz by oszalała, gdyby dostała taką gamę sukien do wyboru, ale czy ona była normalną dziewczyną.
-Ech nie wiem...- Mruknęła odrzucając kolejną sukienkę -Wszystkie są ładne
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Widząc zakłopotanie Robin Addie miała wrażenie, że patrzy na siebie sprzed lat. W Asgardzie dostała całą szafę pięknych sukienek, co jakiś czas dostawała prezenty od królewskiego krawca właśnie w postaci sukni. Też zawsze miała ten problem. Nie miała pojęcia co na siebie włożyć. Wtedy z pomocą przychodziła Raya m, która mogła nawet nie patrząc wynaleźć jakieś cudo, w którym Addie czuła się komfortowo. Blondynka postanowiła spróbować tego sposobu.
Odłożyła swoje znalezisko na bok i podeszła do łóżka.
- Sprobujemy na chybił trafił. -uśmiechnęła się. Zamknęła oczy i pochyliła się lekko nad stosem tiulów.
- Jest tego tyle, że dwa razy dziennie możesz się przebierać - dodała. W końcu zatrzymała palce na jednym z materiałów. Otworzyła oczy i powoli zaczęła ciągnąć za materiał. Wyciągnęła kreacje przed siebie, a chwile później pokazała Robin.
- I jak? Podoba się?
Offline
Pewnie gdyby nie Addie to Robin by się już w tym momencie poddała, a to wszystko przez to, że po prostu nie była w stanie podjąć żadnej decyzji. Przyglądała się sukniom, które wylosował los, ale ja na razie nie udało mu się w żaden sposób sprostać wymaganiom dziewczyny, o ile one w ogóle istniały.
-Nie...jest...dziwna- Mruknęła, kiedy blondynka pokazała jej kolejną sukienkę -Naprawdę będzie to taką obrazą jak chociaż raz pojawie się w spodniach?- Mruknęła tracąc już powoli nadzieję.
-Bycie kobietą tutaj jest do kitu. Gdzie tu jakaś sprawiedliwość. Clint czy Ull wciągnął na tyłki spodnie, jakąś koszule i będzie dobrze...a my tkwimy tutaj wśród tiulów- Nie rozumiała o co w tym wszystkim chodziło, o jakieś upodlenie kobiety, pokazanie jej gdzie jest jej miejsce i sprowadzenie do roli ładnej ozdoby, która miała błyszczeć u boku mężczyzny. Dla niej te zwyczaje były dziwne i bardzo naciągane. Miała wrażenie jakby cofnęła się w czasie, ale zachowała swoje przyzwyczajenia. Niestety prawda była taka, że to ona była tutaj gościem i nie chodziło tylko o to miejsce. O cała tą rzeczywistość, więc czy mogła nagle próbować wprowadzać swoje zasady. Gdyby, któryś z tych elfów przeniósłby się na ziemię ona raczej nie wymagała by od nich tego, aby się dostosowali do otaczającego ich świata. Mogli by sobie paradować w swoich wytwornych szatach. Pewnie wzbudzałoby to zdziwienie ludzi, ale czy naprawdę był sens, aby tak się tym przejmować.
-Przecież zawsze można powiedzieć, że źle się czuje czy coś takiego. Nie wiem nagły atak migreny- Który po przeglądaniu tych sukien wcale nie musiał być zmyślony. Była już trochę zmęczona, co przełożyło się na jej rozdrażnienie i marudność. Była gotowa już odpuścić, ale wtedy jej wzrok spoczął na skrawku materiału, którego musiała nie zauważyć wcześniej. Podeszła do stosu sukien i zaczęła je rozgrzebywać, aby dostać się do tego co ją najwyraźniej zainteresowało. Sukienka, którą wyciągnęła była dość prosta, bez zbędnych świecidełek czy innych ozdób. Góra wykonana z delikatnej koronki ze zwiewnymi krótkimi rękawkami przysłaniała gorset sukni. Dół był równie prosty, bez żadnych rozkloszowań. Robin przesunęła dłonią po zwiewnym materiale spódnicy. Całość była utrzymana w odcieniu królewskiego błękitu. Do tego Robin wyciągnęła jeszcze długą wstążkę wykonaną ze śliskiego materiału, którą można było przewiązać w talii i związać z tyłu na kokardę.
-Dobra, chyba mam- Powiedziała, kiedy przystawiła do siebie suknie, aby przyjrzeć się uważnie w lustrze.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Sądów zmrużyła lekko oczy przyglądając się sukience, która wypatrzyła Robin.
- Idealna. Na tą okazje. - powiedziała blondynka uśmiechając się lekko. - Piękny kolor. - dodała siadając między warstwami tiulu. Musiała chwile odsapnąć. Ból stał się bardziej dokuczliwy. Ułożyła sobie kilka poduszek pod ścianą i legła na nich całkowicie porzucając etykietę.
- Baza wybrana - powiedziała lekko wdychając. - Jeszcze pare detali i będzie wszystko.
Addie cieszyła się, że znów mogła się zanurzyć w świecie, który dobrze znała. Kiedy ponownie przeniosła się na ziemie, gdy Loki zabrał ją do Nowego Asgardu musiała na nowo wszystkiego się uczyć. Przynajmniej przez pierwsze kilka miesięcy. Jeansów nie założyła dopóki nie pozbyła się ciążowego brzucha. Ciężko było się znów przestawić. I ten hałas. Wszędzie było strasznie głośno. Elektronika, samochody wlodeykla od każdej z tych rzeczy. Tęskniła za dawnym życiem.
Offline
-Mam nadzieję, że to będzie ostatnia taka okazja- Mruknęła. Ona w przeciwieństwie do Addie miała zgoła inne podejście. Ona tęskniła właśnie za pędem miasta, za światłami, głośną muzyką, ludźmi którzy spieszyli się w swoja stronę, a kiedy ktoś próbował ich zatrzymać, od razu na poczekaniu rzucali kilkoma epitetami i szli dalej przed siebie. Owszem czasami ją to męczyło, i miała ochotę odpocząć, ale ostatecznie zawsze wracała do tego co tak dobrze znała. Nie była pewna czy będzie się w stanie przestawić na to co czekało ją tutaj. Ten świat bez sprzecznie był piękny, ale brakowało mu chaotycznych dźwięków, które sprawiały, że ona czuła, że żyje. Czego, jednak nie robiło się dla kogoś kto był bliski. Była w stanie z tego zrezygnować, rzucić wszystko co znała, aby Ull nie czuł się już tak cholernie samotny, a i jej to zrobi dobrze.
-Dodatki to już szczegół- Mruknęła i uśmiechnęła się lekko -Wiesz, może odpoczniesz trochę. Sporo się dzisiaj działo, a im szybciej dojdziesz do siebie tym szybciej zmyjemy się stąd- Powiedziała zbierając pozostałe sukienki z łóżka. Taka bezczynność trochę zaczynała ją męczyć. Zdecydowanie bardziej wolała rzucać się w wir niebezpieczeństwa i ryzykować swoim życiem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Nie chciała spać, ale jej powieki robiły się coraz cięższe.
- Może chwilkę - powiedziała powstrzymując ziewnięcie. Miło było znów zagłębić się w tym świecie, ale osłabione ciało dawało o sobie znać. Nie mogła się doczekać kiedy wróci do sprawności, jednak z drugiej strony żal jej będzie wyjeżdżać.
- Weź książkę. Poćwiczyć jeszcze trochę przed wieczorem - powiedziała podnosząc się by uprzątnąć łóżko zaczęła po kolei zwalać wszystkie suknie na najbliższe krzesło.
- Później posprzątamy - uśmiechnęła się lekko. - Podasz mi koc? Chyba die chwile zdrzemnę. Jak jakaś staruszka - prychnęła cicho.
Offline
Dziewczyna chwyciła najbliższy koc jaki miała pod rękę i podała go Addie
-Korzystaj, nie wiadomo kiedy będziemy mogli następnym razem wyspać się w łóżkach- Tryb życia jaki obecnie prowadzili był trudny do przewidzenia. Nie zawsze udawało się im znaleźć jakieś schronienie na noc. I chociaż spanie pod gwiazdami jej nie przeszkadzało, to ciało po kilku takich nocach stawiało wyraźny sprzeciw twardej i niewygodnej ziemi, na której w każdej chwili mogła przytrafić się jakaś szyszka. Chwyciła książkę w dłonie i po cichu na tyle na ile pozwalały jej na to buty wyszła z jej pokoju zamykając za sobą drzwi. Odetchnęła cicho opierając się o ich powierzchnię. Musiała przyznać, że przez pewien czas sądziła, że to całe wytworne zachowanie było bułką z masłem. Musiała zmienić swój pogląd na ten temat. Ruszyła powoli przed siebie starając się utrzymać wszystko co mówiła jej Addie. Plecy proste, brzuch wciągnięty i głowa wysoko. Stawiała stopy jedna przed drugą, aby nadać swojemu ruchowi nieco więcej płynności. Przez chwilę się zachwiała, ale w ostatnim momencie podparła się ramieniem o ścianę i uśmiechnęła się lekko do siebie
-Na deskorolce też uczyłaś się jeździć siedząc najpierw na niej. Spokojnie...jak opanowałaś walkę w takim stopniu, że Natasha miała problem, aby ciebie wywrócić to i tego się nauczysz- Próbowała dodać sobie nieco pewności po czym ruszyła w dalszą drogę do swojego pokoju. Weszła do swojej komnaty i rzuciła ubrania na krzesło, starając się odizolować je od wybranej sukni, którą ułożyła na łóżku. Przyglądała się przez chwilę książce w swojej dłoni i rozejrzała się po pomieszczeniu zupełnie tak jakby spodziewała się, że zaraz zobaczy kogoś stojącego w kącie. Trochę głupio się z tym czuła, ale ostatecznie nałożyła książkę na swoją głowę i zaczęła przemierzać pokój raz w jedną raz w drugą stronę, starając się utrzymać równowagę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nakryła się kocem po samą szyję. Znużenie dopadło ją błyskawicznie. Resztkami świadomości zarejestrowała, że Robin wyszła z pokoju. Blondynka wtuliła głowę w poduszkę i niemal od razu odpłynęła.
Nie był to spokojny sen. Była tak zmęczona, że nie zdążyła nawet pomyśleć o wywarze. Obudziła się z lekką dezorientacją. Otworzyła oczy. Obrzuciła wzrokiem pokój. Była sama. Przetarła dłońmi twarz odganiając resztki snu. Podniosła się z łóżka z cichym jęknięciem. Słońce powoli zaczynało chylić się ku zachodowi. Chyba czas się zbierać. Wyszła na korytarz. Miała szczęście. Dwie pokojówki przechodziły właśnie w głąb korytarza. Addie zapytała o przygotowanie kąpieli. Jedna z pokojówek ruszyła do schodów, a druga weszła z Addie do jej pokoju. Kiedy elfki naszykowały wszystko, Addie podziękowała uśmiechem. Jednak dopiero kiedy służące wyszły mogła się rozebrać i wejść do wanny wypełnionej ciepła wodą. Na powierzchni wody pływało kilka garści płatków kwiatów. Kiedy zanurzyła się w wodzie od razu poczuła jak rozluźnia się całe jej ciało.
Offline
Kolejna kolacja z elfami, kolejne podejrzliwe spojrzenia, kolejne przesłuchanie, a co gorsza dla niej, kolejny raz gdzie ma się uśmiechać i ładnie wyglądać. Porzuciła treningi z książką już jakiś czas wcześniej i po prostu siedziała na łóżku wpatrując się w widoki za oknem. Tak bardzo nie miała ochoty się szykować, nie chciała wychodzić z tego pokoju. Zaczynała powoli czuć się tu jak ptak zamknięty w złotej klatce. Spojrzała w stronę drzwi. Wiedziała, że kiedy tylko przez nie przejdzie uczucie bycia obserwowaną powróci. Dużo był dała, aby móc się wreszcie wyrwać z tych murów i odjechać gdzieś daleko, byle jak najdalej od tego miejsca. Przytłaczało ją. Bez względu na to jak bardzo by nie próbowała udawać, że tutaj pasuje to nigdy nie będzie prawdą. Była prostą roztrzepaną dziewczyną, która najbardziej na świecie ceniła sobie wolność, a za każdym razem, kiedy wciskała się w sukienkę, bo tak wypada czuła się tak jakby ktoś ją jej wykradał. Westchnęła ciężko i w końcu wstała z łóżka i poszła do łazienki, aby zmyć z siebie trudy dnia dzisiejszego. Nie trwało to długo, bo w końcu nie robiła tak naprawdę niczego wymagającego. Wyszła z łazienki owinięta w biały materiał, który od razu nasiąkł wodą. Osuszyła swoje ciało dokładniej po czym sięgnęła w stronę przygotowanej na wieczór sukienki. Przyjrzała się jej ponownie, po czym zaczęła ubierać na siebie. Przygładziła dłońmi jej materiał, po czym sięgnęła w stronę szkatułki, aby wygrzebać dodatki. Wybrała tak naprawdę tylko dwa pierścionki. Jeden złoty w kształcie zawiniętego liścia, który umiejscowiła na swoim kciuku, oraz drugi również złoty z rubinem po środku i wsunęła go na środkowy palec drugiej ręki. Przeczesała włosy kilka razy palcami uznając, że zostawi je w takim artystycznym nieładzie w jakim się znajdowały. Spojrzała na siebie w lustrze
-Dumna i zniewolona przy okazji...- Mruknęła do siebie. Brakowało jej przestrzeni, ale nie takiej jaką miała tutaj. Coś ją tu dusiło, a może po prostu za długo siedziała w jednym miejscu i jej narwana natura rwała się wręcz do robienia czegoś produktywnego. Może namówi Clinta na jakiś trening, może ponaparzają się, porzucają o ziemię, ale gdzieś z dala od tego miejsca.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Włożenie sukni nie sprawiło jej większych problemów. Usiadła przy toaletce by spróbować upiąć włosy chociaż bez gumek do włosów było to bardzo trudne. Kok opadł delikatnie nad kark. Addie wypuściła dwa pasma włosów przy twarzy i lekko zakręciła palcem. Miała nadzieje, że fryzura wytrzyma do końca wieczoru. Poczerniła rzęsy, następnie lekko posmarowała usta różanym balsamem. Wstała od toaletki i przyjrzała się swojemu odbiciu w większym lustrze. Włożyła Pilflagell na nadgarstek. Nie mogła się zmusić by założyć jakikolwiek naszyjnik. Jeszcze nie teraz. Lekko zerknęła przez ramie. Brakowało jej wysokiego bruneta, który kręciłby się za nią. Uśmiechnęła się lekko. Miała nadzieje, że niedługo nadejdzie kres tej rozłąki. Będzie musiała porozmawiać z Ullem. Czy ma już jakiś pomysł, jak użyć kamienia by przeniósł ich do jej rzeczywistości. Nadal nie do końca w to wszystko wierzyła. Wszystko było takie podobne. Niemal identyczne. Czy to możliwe, że różne światy były od siebie tak podobne. Przeszło jej przez myśl czy jest gdzieś w tym świecie inna ona. Inna wersja, żująca swoim życiem, dokonująca własnych wyborów. Zaczęło ją to ciekawić. Kiedyś się nad tym zastanawiała, jak by wyglądało jej życie gdyby dokonała innych wyborów. Co by się stało gdyby obrzuciła spadek od tajemniczej krewnej? Ośrodek pewnie przestałby istnieć, a ona może byłaby panią mecenasową. A może jednak rozstałaby się z Benem i otworzyła własną szkole tańca, tak jak marzyła. Było tyle możliwości. Różnie dobrze mogła zginąć w czasie najazdu armii kosmitów z Lokim na czele. Może w innych rzeczywistościach prowadziła zupełne inne warianty życia, nie była żoną księcia, matką jego dzieci. Rozmawiała kiedyś z Lokim na ten temat. Zadała mu pytanie „ Gdzie byś był, gdybyśmy się nie poznali?”. Odpowiedz nie była zadowalająca. Pierwsze co powiedział było to, że byłby trupem. Gdyby nie ona, szalony Tytan zabiłby Lokiego wtedy na tym statku. Tak jak to było w rzeczywistości Robin. Co ciekawe nie opowiadał o miejscach a o tym jak by się czuł. Addie wiedziała, że dużo dla niego znaczy, choć ciężko mu się przełamać i to okazać. Była pewna, że jej szuka, że nie zrezygnował. Tej obietnicy napewno dotrzyma. Czuła to w kościach. Uśmiechnęła się lekko do swojego odbicia. Jeszcze raz upewniła się, czy suknia napewno zakrywa blizny. Wzięła głęboki oddech. Czas zacząć przedstawienie.
Offline
Jeszcze raz poprawiła materiał sukni i wyszła z pokoju, gdzie od razu skierowała się w stronę schodów. Wyjątkowo nie zrezygnowała ze szpilek, które miała na sobie. Trening czyni mistrza w końcu. Kiedy doszła do nich od razu chwyciła się poręczy, podciągnęła delikatnie jeden brzeg sukienki i powoli zaczęła schodzić pilnując się, aby nie postawić stopy za daleko, bo to skutkowało by fenomenalnym upadkiem prosto na sam dół. Nie chciała na dodatek połamać sobie jeszcze nóg. Odetchnęła z wyraźną ulga, kiedy stanęła na ostatnim stopniu i w końcu znalazła się na nieco pewniejszym gruncie. Za chwilę dołączył do niej Clint. Tak jak przypuszczała. Mężczyźni mieli dużo łatwiej. Wystarczyły wygodne spodnie, bardziej elegancka koszula przepleciona złotymi nićmi i nikt pewnie nie miałby zastrzeżeń. Uśmiechnęła się lekko w jego stronę, chociaż jej uśmiech w żaden sposób nie był w stanie dosięgnąć jej oczu. Łucznik zmarszczył brwi i zszedł po schodach podchodząc do niej.
-Coś się stało?- Zapytał się wyraźnie zmartwiony. Robin jak i za pierwszym razem, tak i teraz wyglądała naprawdę wspaniale, więc nie bardzo rozumiał co tym razem ją martwiło. Ruda pokręciła lekko głową i ponownie przywołała na usta lekki uśmiech
-Po prostu jestem trochę zmęczona- Skłamała szybko, chwytając się pierwszego pomysłu z brzegu. Clint westchnął cicho, w ogóle w to nie uwierzył. Robin była wulkanem energii, nawet nocnym stworzeniem, który mógłby przesiedzieć całą noc i nie odczuć dużego zmęczenia. Może Addie nie oszczędzała jej podczas ćwiczeń, ale czy to było naprawdę aż tak męczące. Będzie musiał z nią jeszcze raz porozmawiać, kiedy ta kolacja się zakończy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull zszedł na dół w dobrym nastroju. Odrazu zauważył burze rudych loków. Przywołał na twarz swój zawadiacki uśmiech. Kiedy dołączył do Robin i Clinta. Odrazu całą swoją uwagę poświecił Robin.
- Czy mi się zdaje? Czy już widać pierwsze efekty ćwiczeń? Mam nadzieje, że nie dała zbytnio popalić - powiedział stając obok niej. Położył dłoń na dole jej pleców. Nie umiał ukryć, że widok Robin w takiej odsłonie bardzo mu się podobała. Tym bardziej, że to jedynie chwilowa przemiana. Doskonale wiedział, że dziewczyna długo nie wytrzyma w halkach, tiulach i drogocennych kamieniach.
Addie wyszła z pokoju i wolnym krokiem ruszyła w stronę schodów. Była ostatnia. Powoli zaczęła schodzić ze schodów. Czuła się dziwnie w płaskich butach, ale na obcasy było jeszcze stanowczo za wcześnie.
- Mam nadzieję, że nie czekacie długo. - odezwała się pokonując ostatnie stopnie. Subtelny uśmiech miał za zadanie zamaskować grymas bólu, który ją dopadł podczas pokonywania stopni. Spojrzała na Robin. Teraz ruda była odrobię od niej wyższa, co oznacza, że zdecydowała się na szpilki. Delikatnie skinęła głową w jej stronę. Wyglądała naprawdę świetnie. Suknia nie była zbyt krzykliwa, wydawała się jakby była szyta na miarę.
- Miejmy to z głowy- mruknął Ull wskazując na drzwi. Wyciągnął ramię w stronę Robin proponując jej by razem weszli do jadalni.
Addie pokiwała głową. Szła trzymając się nieco z tyłu, pozwalając by reszta grupy poprowadziła ją do celu. Przy stole kręciła się służba. Colum i Dorlen stali przy kominku, w którym cicho trzaskał ogień. Kiedy weszli do jadalni elfy odrazu ich zauważyły. Colum machnął ręką i po chwili ku gościom ruszył jeden ze sług niosąc kielichy z winem.
- Dobry wieczór - odezwał się gospodarz. - Częstujcie się. Za chwile podadzą kolacje - dodał z lekkim grymasem, który miał uchodzić za uśmiech.
Addie wzięła kielich z winem i również podeszła do kominka. Ull poszedł w jej ślady.
- Lady Adelaide, Lady Robin - skinął głową Dorlen. - Panowie.
- Dziękujemy za zaproszenie. Cieszę się, że mogę dziś do was dołączyć- odpowiedziała Addie po czym lekko kiwnęła głową.
- To ja jestem uradowany, że twój stan zdrowia poprawił się ja tyle być mogą wieczerzać razem z nami- odezwał się Colum.
Blondynka uśmiechnęła się czarująco w odpowiedzi. Wiedziała jak należy manipulować mimiką twarzy by dobrze wypaść.
Offline
-Kilka godzin chodzenia wyprostowaną jak od linijki, to i przez ból pleców ciężko się zgarbić- Odpowiedziała Ullowi, który do nich dołączył i uśmiechnęła się lekko. Nie do końca w tej chwili kłamała. Faktycznie jej plecy nie przyzwyczajone do takiej pozycji teraz bolały niemiłosiernie, ale wiedziała, że ponowne zgarbienie się może przysporzyć jej jeszcze więcej bólu, więc ostatecznie została w najbezpieczniejszej dla siebie pozycji. Niedługo po tym dołączyła Addie. Robin uważnie przypatrywała się jej twarzy, na której nie pojawił się nawet minimalny grymas bólu. Gdyby to ona była tak poważnie ranna, to nie była pewna czy by była w stanie w ogóle się wyprostować. No, ale blondynka miała za sobą lata maskowania swoich prawdziwych odczuć. Dlatego Robin postanowiła się zrobić to samo. Zmyła ze swojej twarzy wszelkie zmartwienia i z uśmiechem przyjęła ramię Ulla, które po raz kolejny mogło uchronić ją przed upadkiem. Clint z kolei podszedł do Addie i zaoferował jej swoją drobną pomoc. Tak jak wcześniej tak i teraz weszli do sali, a kiedy służba tylko ich zauważyła pognała w ich stronę z tacami wypełnionymi kielichami wina. Robin chwyciła za kielich przeznaczony dla niej, chociaż wizja picia znowu alkoholu nieco ją obrzydzała. Po ostatnim razie w elfickich piwniczkach, jakoś nie miała ochoty na alkohol, ale ten incydent wolała pozostawić dla siebie i nie dać gospodarzą, żadnych powodów dla podejrzeń. Skinęła lekko głową, kiedy zostali powitani, tak samo uczynił Clint. Więc festiwal uśmiechów i dygnięć czas rozpocząć na dobre. Myślami już dawno uciekła do momentu w którym cała kolacja się zakończy, a ona znowu będzie mogła być nieco bardziej roztrzepaną sobą.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy służba skończyła prace przy stole jeden z elfów dał znać swojemu pracodawcy, że stół gotowy. Colum zaprosił wszystkich do stołu.
Ull tak jak poprzednim razem odsunął Robin krzesło by tak mogą spokojnie na nim usiąść. W trakcie, gdy służba rozdawała posiłki do Columa podeszła grupa trzech służących. Okrążyli go i zaczęli szeptać jeden drugiego. Elf po prawej trzymał opasły notes, z którego wysypywały się próbki materiałów. Colum zdawał się by coraz bardziej podirytowany. Raczej planowanie wesela nie należało do najprzyjemniejszych zajęć dla głowy rodu.
Addie postanowiła zareagować.
- Czy wszystko w porządku? -zapytała rozkładając serwetkę na kolanach. Lord odgonił służących machając ręką jakby odganiał natrętne owady.
- Przygotowania do wesela idą pełna parą, ale jednak.. - uśmiechnął się zakłopotanie. - Planowanie nie jest moją mocną stroną.. planowanie uroczystości oczywiście - dodał spoglądając na sługi.
- Może mogłabym zerknąć? - zapytała wzruszając ramionami.
- Masz pani doświadczenie? - zainteresował się elf.
- Nie raz organizowałam przyjęcia, w tym jedno weselne. - odpowiedziała.
Colum skinął głową, a elfy okrążyły Addie pokazując to co wymyśliły. Addie zamyśliła się chwile.
- Hodujecie blach magic? - zapytała blondynka, kiedy elf pokiwał głową ciągnęła dalej- Ja bym zrobiła tak. - wyciągnęła jeden ze skrawków materiału.
- Ciemno zielone obrusy, biała zastawa, róże Black magic nadadzą elegancji. Bukiety przeplatane jakimiś białymi elementami by nie było za ciężko - wyjaśniła.
- Ale.. - zaczął jeden ze sług.
- Nakryjcie stół, zróbcie próbę. - poleciła. Elfy ukłoniła się lekko i wyszły z jadalni.
- Zaprawdę ratujesz moje nerwy, pani - uśmiechnął się z ulgą Colum.
- Drobiazg- odpowiedziała blondynka biorąc się za jedzenie.
- W takim razie, chyba nie odmówisz wyjazdu? - zagadał brata Dorlen.
- Pojedziemy.. - odpowiedział. - Wybieramy się z bratem na polowanie. Ostatni oddech wolności. - wytłumaczył. - Zapraszamy z nami. To tylko jeden dzień. Na więcej niestety nie ma czasu- Doda pospiesznie
Offline
Robin tak jak podejrzewała, nikt nie zawiesił na niej nawet na chwilę dłużej wzroku. Nie mogła ich za to winić. Była tylko ziemianką, która nie wiele wiedziała o tutejszych zwyczajach. W milczeniu więc zasiadła przy stole i po prostu postanowiła skupić się na tym co wychodziło jej jak na razie najlepiej. Na delikatnym uśmiechaniu się, kiwaniu głową, czy po prostu jedzeni. Obserwowała w milczeniu jak Addie zdawała się doskonale odnajdywać w temacie planowania wesel. Ona pewnie by uznała, że po co aż tak się starać. Przecież ślub, czy wesele to tylko formalność. Z drugiej strony domyślała się, że w tym świecie znajdowała się cała masa osób, dla których wesele było idealną okazją do rozpowszechniania plotek, czy też odnajdywaniem dla swoich dzieci wymarzonych partnerów, którzy kto wie przy odrobinie szczęścia wejdą w ich rodziny. Dlatego też spuściła lekko głowę i po prostu skupiła się na tym co miała na talerzu. Na wzmiankę o polowaniu uniosła nieco głowę i uśmiechnęła się delikatnie. Wspaniale, kolejna okazja w której będzie stanowić jedynie ozdobę. Czy chociaż wtedy mogła poczuć się chociaż trochę przydatna. O ile zdążyła poznać to miejsce, domyślała się, że raczej jej zadaniem będzie posłusznie podążać za mężczyznami, a kiedy uda się im coś złapać, to oklaskiwać ich wspaniałe osiągnięcia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie co jakiś czas zerkała na Robin. Rozumiała, że nie czuła się tu na miejscu. Nie było to nic dziwnego. Blondynka przypatrywała się braciom. Colum faktycznie zdawał się nieco wyluzować. Widoczne planowanie wesela kompletnie nie było jego bajką. Kiedy mógł zrzucić choć odrobine stresu ze swoich barków był bardziej otwarty. Trochę przypominali jej Thora i Lokiego. Thor przyjeżdżał raz na jakiś czas, sprawdzając jak się miewa jego rodzina. Zawsze przywoził dzieciakom prezenty, nie zawsze trafione, czasem siejące zniszczenie, ale zawsze prosto z serca, które gromowładny zaczął trzymać jak na dłoni.
- Mam nadzieje, że niczego wam nie brakuje? - zagadał Colum.
- Dziękujemy - odezwał się Ull - Przyjęliście nas po królewsku, wyjść z lasu i spać w atlasie.. nie lada odmiana- zaszarżował. Wymienił z elfami uprzejme uśmiechy.
Nagle do sali wszedł sługa niosąc niewielką karteczkę. Podał ją Columiwi i odszedł. Przywódca rodu zamęczył brwi.
- Niezmiernie mi przykro, ale będziemy musieli przełożyć polowanie. Z rana przyjedzie gość od panny młodej. - wyjaśnił krótko.
- To zrozumiałe. Wesele, ważna sprawa - odpowiedziała Addie. Życie w Asgardzie nauczyło ją jak sobie radzić w stresujących sytuacjach, kiedy rozmowa się nie klei. Tą radę dał jej jeden z lordów, był to starszy człowiek. Bardzo miły i uprzejmy. Addie nigdy nie zapomni jego wielkiego serca. Doskonale pamietała, pierwsze przyjęcie jakie zorganizowała po udawanej śmierci Lokiego w mrocznym świecie. Tylko lord Harald złożył jej kondolencje, porozmawiał o niczym. No właśnie. Jeśli rozmowa się nie klei trzeba zacząć od najbardziej błachego tematu świata. Potem już jakoś idzie.
Kolacja minęła w nieco luźniejszej atmosferze niż poprzednia. Po skończonym posiłku. Ekipa zaczęła zbierać się do wyjścia. Dorlen jako pierwszy opuścił pomieszczenie życząc wszystkim dobrej nocy.
- Lady Adelaide - czy mogę cię prosić na słowo? Zapytał Colum kiedy zaczęli się zbierać.
- Oczywiście - odpowiedziała z uśmiechem. Skinęła do przyjaciół głową na znak, żeby szli dalej. Kiedy drzwi zamknęły się za nimi Addie podeszła nieco bliżej.
- Nie wiem czy mogę o to prosić, ale czy nie zechciałabyś służyć radą i doświadczeniem podczas przygotować do wesela? - zapytał wprost. - Jeśli mogę coś dopowiedzieć, szczerze. - zaczął elf. - Nie mam do tego głowy. Dostaje migreny, kiedy tylko pomyśle o odcieniach bieli. Oczywiście nie musisz. Jesteś moim gościem, noe chce być poczuła się zobowiązana..
Addie uśmiechnęła się lekko. Tego się nie spodziewała.
- Zaskoczyłeś mnie- zaczęła niepewnie . -Jeśli moja wiedza okaże się pomocna, chętnie to zrobię - odpowiedziała. Tak była gościem, ale gospodarz poprosił ją o przysługę. Poza tym jak da kilka wskazówek to nic się nie stanie.
- Dziękuje. - powiedział Colum - Nie zatrzymuje cię dłużej - pokiwał w stronę drzwi. Addie dygnęła lekko i opuściła jadalnie. Na korytarzu nie było żywej duszy. Powoli ruszyła na górę. Zebrała z korytarza jedna ze świec by odpalić jedną w swoim pokoju. Najpierw przebrała się w halkę nocną. Zmyła makijaż i dopiero wtedy wzięła się za sporządzenie wywaru na sen.
Offline
Robin podobnie jak Clint milczeli przez resztę kolacji. Nie bardzo mieli jak się wypowiedzieć na temat wesela, bo Robin tak samo jak łucznika interesowało to tyle co zeszłoroczny śnieg, ale przecież nie mogli powiedzieć o tym na głos. Dlatego uznali, że lepiej nie odzywać się wcale.
Robin z wyraźną ulgą przyjęła informację o tym, że kolacja najwyraźniej dobiega do końca, bo wszyscy zaczęli powoli rozchodzić się w swoje strony. Ona również wstała od stołu i poprawiła dłońmi materiał sukni
-Idę się położyć- Oznajmiła i uśmiechnęła się lekko w stronę Ulla i Clinta, po czym ruszyła powoli w stronę wyjścia, aby zniknąć za drzwiami i udać się prosto do swojego pokoju. Poczuła ulgę, kiedy znalazła się nieco bardziej bezpiecznej przestrzeni. Westchnęła ciężko i podeszła do łóżka, na które od razu legła na plecach z szeroko rozpostartymi ramionami.
Clint odprowadził wzrokiem Robin. Wiedział, że coś się działo, ale nie był do końca pewien co. Oczywiście mógł uwierzyć w jej historię o zmęczeniu, ale miał przeczucie, że za tym kryło się coś więcej
-Przepraszam na chwilę- Rzucił w stronę Ulla i również wyszedł z jadalni. Zapukał delikatnie do drzwi pokoju Robin, a kiedy usłyszał ciche "proszę" wszedł do środka. Ruda uniosła się na łokciach i popatrzyła na łucznika
-Co się dzieje?- Zapytał się od razu i podszedł do niej siadając obok. Dziewczyna przez chwilę milczała kładąc się ponownie na łóżku.
-Wiesz jakie to uczucie, kiedy pomimo tego, że niby jesteś wolny, to masz wrażenie siedzenia w złotej klatce?- Zapytała się, chociaż nie spodziewała się tego, że łucznik jej przytaknie.
-Nudzi ci się tu już prawda?- Zapytał -Wolałabyś ruszyć dalej, zrobić coś bardziej produktywnego- Odgadł ją niemal bezbłędnie, na co ruda kiwnęła lekko głową.
-Nie chodzi o to, że mi się tu nie podoba, czy, że nie lubię tego wypoczynku, ale ile można- Robin była dość niespokojną duszą, której trzeba było pozwolić się wyszaleć. Wesela, dworskie dramaty i inne tego typu rzeczy nie mieściły się zbytnio w granicach jej zainteresowania.
-Mam pomysł- Odezwał się po chwili milczenia Clint i spojrzał na Robin -Przed świtem spotkamy się przed główną bramą. Ubierz się w coś wygodnego. Żadne sukienki, halki czy koronki. Pobrudzimy się trochę- Miał pomysł jak rozerwać dziewczynę. Pozwolić jej się wyszaleć, aby nowa energia w nią weszła
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull przespał spokojnie całą noc. Kiedy promienie słońca wdarły się przez okno zmarszczył nos i przekręcił się na brzuch, zakopując twarz w poduszce. Wyciągnął rękę na druga stronę łóżka, uniósł głowę. No tak, był u siebie, sam. Mruknął przeciągłe odganiając resztki snu. Powoli podniósł się z łóżka. Nie miał absolutnie żadnego planu na dzisiejszy dzień. Z jednego się cieszył. To głupie polowanie nie doszło do skutku. Wiedział, że nie poradzi sobie według oczekiwań. Prawdziwy Ull zawsze był trochę dziwny, wyobcowany, wolał siedzieć w lesie niż z ludźmi. Teraz, będąc w jego skórze musiał udawać, że umie wszystko to samo co oryginał. Na polowaniu szybko by wyszło, że jest oszustem. Umiał tropić, świetnie strzelał, ale nie odnajdywał się w lesie tak jak prawdziwy Ull, który znał każdy zakamarek lasu jak własną kieszeń. Wczorajszego wieczoru Robin nie była w najlepszym humorze. Może powinien zaproponować jakąś atrakcje niż tylko snucie się bez celu po posiadłości. Zwlókł się z łóżka, obmył twarz zimna wodą i ubrał czyste ciuchy. Przeszedł korytarz dzielący jego pokój z jej i wszedł jak do siebie. Pokój był pusty. Pościel rozkopana na łóżku była tak bardzo w jej stylu. Nie była typem damy, ale to mu nie przeszkadzało. Bardziej zmartwiłby się gdyby zastal pościelone łóżko czy porządek w pokoju. Czyżby Addie kazała jej wstań tak wcześnie i zacząć kolejne treningi.
Zamknął za sobą drzwi i ruszył dalej. Do pokoju Addie tez wszedł jak do siebie. Widok śpiącej blondynki trochę zbił go z tropu. Skoro nie było jej z Addie, została jedna opcja. Do pokoju Clinta również zajrzał nie pukając, a to dlatego, że był prawie pewny, że Robin i Clint są razem. Pewnie wyrwali się na jakiś trening czy coś. Mężczyzna pokiwał głową. Oni serio nie rozumieli pojęcia odpoczynku i nic nie robienia. Cóż, pozostało mu znaleść sobie zajęcie, albo obdarzyć jedyną dostępną osobę swoją obecnością. Uśmiech na jego twarzy zdradził, że jednak postanowił poszukać towarzystwa. Wrócił do pokoju Addie. Blondynka zdawała się nadal spać twardo. Rzucił się na jej łóżko wprawiając materac w ruch. Addie jęknęła cicho, gdy świadomość zaczęła do niej powracać. Czuła ruch obok siebie m. Zakryła oczy dłońmi i mruknęła przeciągle.
- Min måne- szepnęła cicho.
- Jakie to słodkie - westchnął Ull.
Blondynka dopiero wtedy otworzyła oczy. Spojrzała na Ulla zdezorientowana.
- Ull.. co tu robisz? Chyba pomyliły ci się pokoje - zapytała próbując zmusić swój mózg do pracy. Nalewki, które pola na sen były bardzo mocne, ciężko było się z niech wybudzić, ale działały. Przesypiają noce bez żadnych snów czy koszmarów.
- Nie pomyliły. - powiedział wzdychając - Zostaliśmy sami, Słoneczko - dodał szukając najwygodniejszej pozycji. - Wstawaj, porobimy coś.
- Jak to sami?
- Robin i Clint zniknęli. Nie trudno się domyślić, że są w swoim własnym towarzystwie.
Addie przetarła zamknięte powieki dłońmi.
- Dlatego mnie budzisz? Nudzi ci się? - zapytała naciągając ma siebie kołdrę.
- A po ci miałbym to robić w innym wypadku? - wzruszył ramionami.
Addie nie miała najmniejszej ochoty ruszać się z łóżka.
- Zgoda, możemy tez poleżeć - powiedział przyjmując pozycje dokładnie taką jak ona.
Offline
Robin tak jak zarządził Clint wstała jeszcze przed pierwszymi promieniami słońca. Nie do końca rozumiała po co była cała ta konspiracja, ale musiała przyznać, że podobało się jej to. Ubrała swoje typowe ciuchy, które nabyła jeszcze w świecie krasnoludów. Były czyste i pachniały kwiatowymi nutami. Elfy musiały je wyprać i zwrócić. Dostrzegła też od razu kilka nowych zszyć w miejscach gdzie materiał nieco się podarł. Ubrała się i przeczesała kilka razy palcami włosy. Wyszła po cichu z pokoju nie chcąc nikogo obudzić. Znalezienie się przy głównej bramie zajęło jej kilka minut, a tam czekał już na nią Clint, który pokręciła z dezaprobatą głową
-Chyba ten odpoczynek faktycznie ci nie służy, ociągasz się- Powiedział spokojnie. On też miał na sobie swój kombinezon, a w dłoni trzymał łuk. Bez słowa ruszył przed siebie wychodząc z terenu posiadłości. Robin poszła za nim
-Clint, gdzie my idziemy, co ty wymyśliłeś?- Dopytała się wyraźnie zaciekawiona
-Cierpliwości- Odpowiedział, ale nawet na nią nie spojrzał. Szli może tak przez chwilę, a kiedy dotarli do brzegu rwącej rzeki, pierwsze płomienie słońca zaczęły właśnie wyłaniać się znad horyzontu. Robin osłoniła dłonią oczy, a Clint spojrzał w toń wody
-Pamiętasz nasze tory przeszkód?- Zapytał się, a Robin kiwnęła głową. Przeważnie te wyścigi odbywały się w kontrolowanych i symulowanych warunkach. Dawało to jej cholerny wycisk, nie rzadko kończyła z różnego rodzaju kontuzjami.
-Tylko kogo mam złapać?- Zapytała się, a Clint jedynie uśmiechnął się i wyciągnął jedną ze swoich strzał. Nałożył ją na cięciwę i wystrzelił prosto pod stopy Robin
-A jak myślisz?- Odpowiedział i błysnęła oślepiające białe światło, które na chwilę zdezorientowało Robin. Cholerne strzały błyskowe, nienawidziła ich. Przecierała kilka razy oczy, aby odzyskać ostrość widzenia, a kiedy dostrzegła chociaż zarysy, zobaczyła, że Clint rzucił się do ucieczki wskakując prosto do rwącej rzeki. Robin wtedy zrozumiała kto był jej celem. Nie zważając na lekką dezorientacje, ruszyła w pogoń za nim i weszła do dość chłodnej wody. Od razu ją zmroziło, a nogi straciły kontakt z gruntem. Nurt rzeki zaczął ją znosić nieco w bok, ale ona i tak dzielnie płynęła przed siebie, starając się, aby drobne fale nie przysłoniły jej głowy. Nie spuszczała wzroku z łucznika, który oddalał się od niej, aż w końcu wyraźnie zdyszany wyszedł na brzeg. Dziewczyna przyspieszyła nieco rytmu chcąc dogonić łucznika. Po chwili wyszła na brzeg cała przemoczona. Potknęła się o swoje nogi lądując na piasku, który od razu przykleił się do jej mokrego ubrania, włosów i twarzy.
-Kondycja nie dopisuje co?- Wydyszał Clint i puścił się dalej biegiem przed siebie. Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linię i ścisnęła w dłoniach piasek podrywając się z ziemi i ruszając w dalszą pogoń, za swoim celem. Ścigali się tak przez polany przez dłuższy czas wbiegając, bądź zbiegając z pagórków, aż w końcu dobiegli do pobliskiego lasku. Od razu zrozumiała czemu wybrał akurat to miejsce. Przepłynięcie przez rzekę miało ją już na starcie zmęczyć, a teraz nie mogła zwalniać tempa i do tego jeszcze przeskakiwać przez przewalone drzewa czy inne pniaki. Mimo to nie miała zamiaru odpuścić. Posłała w stronę Clinta, kilka ognistych pocisków, które miały go nieco zdezorientować, co się jej udało, bo mężczyzna zaczepił brzegiem buta o wystającą gałąź i o mało nie wyrżnął w ziemię, co dość konkretnie go spowolniło. Robin przyspieszyła biegu nie spuszczając wzroku z pleców Cinta. Tak bardzo chciała go dopaść, że nie dostrzegła jednej z gałęzi, którą odgiął, i nim zdążyła się zorientować jej policzek spotkał się z dość mocnym uderzeniem. Zamroczyło ją na chwilę, straciła równowagę i upadła na miękki mech. Ból twarzy zdawał się pozbawić ją jakiego kolwiek logicznego myślenia. Zmobilizowała się, jednak aby przekręcić się na brzuch i podeprzeć rękoma. Przystawiła drżącą dłoń do obolałego i napuchniętego policzka. Od razu poczuła szczypanie, a kiedy spojrzała na swoje palce dostrzegła kilka kropel krwi. Na drżących nogach wstała z ziemi i ruszyła dalej w pościg, chociaż czuła, że opadała już nieco z sił. Sylwetka Clinta jedynie majaczyła jej gdzieś pomiędzy drzewami. Uniosła więc swoją dłoń, a na niej pojawił się ognisty orzeł, który od razu wzbił się w powietrze i zwisł nad głową łucznika, śledząc go i jednocześnie dostarczając Robin informacje gdzie zmierza. W pewnym momencie z oddali usłyszała charakterystyczny szmer wody. Gdzieś niedaleko musiał znajdować się jakiś wodospad. Clint zatrzymał się przy skalnym tworze i zaczekał chwilę na Robin, dając sobie tym samym chwilę czasu na odpoczynek. Rudzielec dobiegł do niego chwilę później. Spojrzała najpierw na niego, a zaraz potem na skalny twór. Chyba nie miała na to wejść, ale łucznik szybko potwierdził jej obawy bo bez słowa, wczepił się palcami w wystające skały i zaczął wchodzić na górę. Robin przez chwilę stała w miejscu wyraźnie sparaliżowana, ale nie mogła dać mu wygrać, więc ambicja wygrała z jej strachem. Podeszła do skał i również zaczęła powoli na nie wchodzić, chociaż nie było to wcale łatwe. Omszałe i mokre od wody kamienie były cholernie ślizkie i nie dawały jej palcom żadnego oparcia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nie wytrzymała długo w łóżku. Gdy tylko ponownie zamykała oczy jej umysł płatał jej figla, że to nie Ull leży obok niej, a Loki. Bardzo jej go brakowało. On zawsze odganiał jej koszmary zamykając w swoich ramionach, wodząc dłońmi po jej ciele, szepcząc do ucha dopóki się nie uspokajała. Teraz miała jedynie środek, po którym czuła się otępiała. Blondynka spojrzała na Ulla, który leżał na wznak i gapił się w sufit.
- Nie znoszę cię - powiedziała podnosząc się do siadu. Na szczęście suknia nocna również miała długie rękawy, przez co blizny były zakryte.
- Och jakże mi przykro - westchnął z cwaniackim uśmiechem.
Addie przewróciła oczami i podniosła się z łóżka z cichym westchnieniem.
- Jęczysz tak staruszka - skomentował.
- Pragnę przypomnieć, że zostałam dźgnięta mieczem. - syknęła łapiąc za szlafrok.
- Pragnę przypomnieć, ze nie byłem fanem tego pomysłu byś brała miecz do ręki - odbił.
Adzie rzuciła mu wrogie spojrzenie i podeszła do szafy, wygrzebując sukienkę na dziś. Oprócz tego, że była to miła odmiana, to dla rany również było lepiej kiedy nosiła zwiewne ubranie, nie urażała się zbyt często. Wybór padł na fioletową kreacje ozdobioną kwiatowymi naszywkami wykańczające brzegi sukienki.
- Czemu chodzisz w tych zabudowanych? Co i rusz widzę cię w tych co zakrywają najwiecej - zapytał przyglądając się wyborowi kobiety.
- Po pierwsze.. - zaczęła - Jestem mężatką i nie wypada mi już nosić niektórych krojów - wyjaśniła pospiesznie. Spojrzała na mężczyznę i sugestywnie przeniosła wzrok na drzwi.
- Wyjdź, chce się przebrać
- Nie będę patrzył - wzruszył ramionami. Ledwo powstrzymywał się od śmiechu. Lubił się z nią droczyć. Śmiesznie wyglądała, kiedy robiła naburmuszoną minę.
Addie stanęła podpierając dłonie na biodrach.
Ull uśmiechnął się i wstał z łóżka. Pomachał jej na pożegnanie i wyszedł z pokoju. Chciał ciągnąć swoją grę, dlatego stanął przy ścianie i czekał, aż Addie z powrotem go wpuści. Blondynka obmyła się korzystając z namoczonego w zimnej wodzie płótna. Kiedy włożyła na siebie suknie rozczesania włosy szczotką a olejek migdałowy rozlała delikatnie po nagiej skórze. Kiedy była gotowa, włożyła buty obruszyła do drzwi. Jej usta ozdobił grymas niezadowolenia kiedy odkryła, że Ull nie odpuścił.
- Coś się mnie tak uczepił? - zapytała podminowana.
- Oj no weź.. nie bądź taka. - odpowiedział trącając ją łokciem.
Addie postała mu kolejne wrogie spojrzenie.
Offline
Robin w tym samym czasie, kiedy pozostała dwójka z ich drużyny rozpoczynała dość zwyczajny i nudny dzień w dworze, niemal dosłownie walczyła o życie. Co jakiś czas musiała robić dłuższe przerwy, bo panika oraz zmęczenie mieszały się ze sobą odbierając jej możliwość głębszego wdechu. W dodatku szum wody z wodospadu wcale nie ułatwiał jej zadania. Nie słyszała tak naprawdę niczego oprócz rozbijania się wody o skały na samym dole.
-Dawaj, dawaj- Usłyszała stłumiony głos Clinta, który najwyraźniej sam musiał na chwilę przystać, aby odpocząć. Robin wzięła głębszy wdech i ponowiła swoją wspinaczkę. Mięśnie ją cholernie piekły i drżały przez co utrudnionym było chwycenie mocniej jakiejś wystającej skały. Mimo to nadal dzielnie szła do góry, aż w końcu tuż przed wejściem na szczyt chwyciła łucznika, za brzeg butów. Clint odwrócił się i spojrzał w dół
-M...mam cię- Wydyszała uwalniając go ze swojego uścisku. Łucznik wspiął się na górę, a potem podał dziewczynie rękę, aby pomóc się jej wdrapać.
-Świetna robota- Pochwalił ją klepiąc lekko po ramieniu
-Ale tą gałąź mogłeś sobie darować- Powiedziała pokazując na rozdarcie na swoim policzku
-Wtedy byś nie podeszła do tematu poważnie- Odpowiedział wzruszając ramionami i rozejrzał się po okolicy. Z tej wysokości z oddali wielki dwór elfów wydawał się być wręcz dziwnie mały. Za to całe to miejsce stało się przeogromne. Dostrzegał kolejne pasma rzek, lasy i bora, oraz liczne polany z soczysto zieloną trawą.
-Po co była ta konspiracja?- Zapytała się siadając na nieco pewniejszym gruncie
-Wolałem uniknąć kolejnego wykładu na temat tego, że nie umiemy się bawić. Po za tym...- Urwał na chwilę -Chciałem spędzić z tobą trochę czasu- Dużo się działo, i nie było okazji, aby oni mogli pobyć tak naprawdę we dwoje jak za starych dobrych czasów.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Addie postawiła stopy na parterze odrazu podeszło do niej dwoje elfów. Nalegali by poszła z nimi. Colum powierzył jej zadanie, być może to był moment, w którym postanowił im jednak zaufać. Planowanie wesela to nie byle głupota. Addie czuła na sobie oddech Ulla, który kroczył za nią krok w krok. Blondynka modliła się, żeby Robin i Clint wrócili niebawem ze swojej wycieczki, bo jeśli ten natręt będzie za nią chodził krok w krok, skończy się to źle. Starała się ignorować jego obecność, ale było to bardzo trudne. Elfy poprowadziły ją na zewnątrz, gdzie zgodnie z jej poleceniem nakryły kilka stołów w różnych kolorystykach. Kobieta kręciła się chwile między stołami.
- Żółty odpada. Totalnie nie pasuje - powiedziała przechodząc do następnego. - Błękit jest w porządku, ale za lekki. Oo.. - zatrzymała się przy stole z grafitowym obrusem. Biała zastawa z złotymi brzegami elegancko się prezentowała. Bukiety z białych i różowych róż nadawały potrzebnej lekkości.
-To jest niezłe, ale za ciemny obrus. Dajcie zielony i będzie świetnie -doradziła.
Ull usiadł przy jednym ze stołów i zaczął obracać w dłoniach sztućce. Kiedy do jego uszu zaczęły dochodzić odgłosy rozmowy zaczął wystukiwać rytm metalowymi sztućcami o blat stołu. Addie spojrzała na niego gniewnie.
- Mam podejść i zabrać? Jak pięcioletniemu dziecku? - zapytała z politowaniem, po czym znów wróciła do rozmowy. Po ustaleniu kolejnych rzeczy elfy skłoniły głowę i ruszyły z powrotem do posiadłości.
Addie usiadła na przeciw Ulla.
- Nie masz nic do roboty?
- A co mamy? Jedyne czyś się tu zajmuje to oddychanie - odpowiedział wesoło.
- Myślałam, że masz nad czym myśleć? - zapytała sugerując mu nie rozwiązaną dotychczas kwestie kryształu i przenoszenia do innych światów.
Ull dyskretnie się rozejrzał. Nie chciał by ich ogon doniósł coś swojemu panu.
- Wszytsko pod kontrolą. Trasa gotowa, teraz musisz wyzdrowieć żebyśmy mogli ruszyć- wybrnął.
Nagle podeszła do nich młoda elfka. Addie znała ją dobrze. Była adeptką. Uczennicą Medyka. Addie wiedziała, że dziewczyna nie spojrzy na nią. Powód był oczywisty. Przemawiało przez współczucie. Elfki miały okazje zobaczyć jej plecy. Od tamtej pory uciekała wzrokiem. Nie chciała litości. Nie potrzebowała tego.
Elfka skłoniła głowę i powiedziała, że medyk prosi by przyszła skontrolować swój stan. Addie w pierwszej chwili pomyślała, że jej oszustwo się wydało, ale kiedy młoda wspomniała o kontroli, blondynka odetchnęła.
-Przyjdę. Za chwile będę - powiedziała nieco oschło. Kiedy elfka się oddaliła Addie odprowadziła ja wzrokiem. Przeniosła wzrok ma śledzącego ją natręta. Wiedziała, że nadszedł czas by usunąć piętno. Nie chciała już dłużej go mieć na sobie, ale nie była pewna czy da sobie z tym radę sama, a on był pod ręką.
- Chodź - westchnęła podnosząc się z krzesła.
- Iść z tobą? - zapytał wyraźnie zdziwiony. Addie pokiwała głową. Dwa razy nie trzeba było mu powtarzać.
Kiedy dotarli do lecznicy, Addie została zaprowadzona na tygiel. Medyk sprawdził wszystkie parametry. Powiedział, że jeśli Addie chce może powoli wrócić do ćwiczeń, tyle, że bez forsowania się. Musiała zacząć delikatnie, by ponownie sobie nie zaszkodzić. Zasugerował, że dłuższe spacery na pewno będą najlepszym początkiem.
- Jest jeszcze jedna rzecz. - zaczęła nieśmiało. - Piętno z łopatki. Muszę się go pozbyć - dodała.
Mruk zamyślił się chwile. Kiedy blondynka podniosła się z tygla odsunął materiał sukienki, żeby na nie zerknąć. Ull stał grzecznie przy ścianie. Mina Addie mówiła wszystko. Była zdenerwowana, przestraszona. Medyk kazał jej zdjąć górę sukni, a on pójdzie po narzędzia. Addie zawahała się. Może to nie był dobry pomysł, by Ull z nią tu przychodził.
- Jeśli chcesz mogę poczekać za drzwiami. Wejdę jak będzie po wszystkim - zaproponował. Domyślał sie, że blondynka będzie sie krępować.
Addie uniosła na niego wzrok. Uśmiechnęła sie blado. Ull minął sie z medykiem w progu. Zabieg trwał całe piec minut. Blondynka spięła mięśnie do granic możliwości, rozluźniła się dopiero gdy został założony jej opatrunek. Kiedy znów sie ubrała , otarła łzy z policzków. Kiedy wyszła z gabinetu, zauważyła, że szatyn faktycznie na nią czekał.
Offline
-Głodna?- Zapytał w końcu przerywając pomiędzy nimi milczenie. Robin musiała przyznać, że wyrwanie się z dworu, gdzie miała wrażenie, że każdy jej krok był obserwowany przyniosło jej naprawdę potrzebne ukojenie. Może po powrocie usłyszy morały, że powinni odpoczywać, albo że dama tak się nie zachowuje. Musiała się rozruszać, oderwać na chwilę myśli.
-A wiesz, że nawet tak
-No to idziemy, znając życie to jeszcze trochę o zaczną nas szukac- Powiedział łucznik. On też był cały przemoczony, na jego włosach jak i na ciele można było doszukać się ziarenek piasku, a na dłoniach znajdowały się świeże zadrapania od ostrych kamieni. Dziewczyna wstała z ziemi i ruszyła razem z Clintem schodząc z wodospadu już nieco bardziej okrężną i bezpieczna drogą.
Dojście do dworu zajęło im nie więcej niż pół godziny. Straże, którzy przecież widzieli ich w dużo lepszym stanie, kiedy wychodzili wytrzeszczyli na nich oczy. Robin lekko utykała czując ból mięśni od wysiłku. Kiedy tylko zbliżyła się do schodów, legła od razu na nich pozostawiając po sobie dość obfite błotnistą plamę.
-Nie osiadaj, jednak na laurach. Do perfekcji jeszcze trochę ci brakuje- Powiedział Clint siadając obok niej.
-Hmmm czego naprzykład?-
-Zbyt często tracisz zainteresowanie otoczeniem i łatwo jest je wykorzystać przeciwko tobie- Odpowiedziała i przetarł dłonią twarz chcąc pozbyć się ze skóry reszty wody i piasku.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie czuła pieczenie połączone z bólem kiedy tylko ruszała ramionami.
- I jak? - zapytał Ull podchodząc do niej.
- Po wszystkim - powiedziała próbując nadać swojemu głosowi mocy. Czuła, że zaczyna drzeć.
- Chodź. Wyjdziemy na słońce - zaproponował. Blondynka pokiwała głową. Wyszli na zewnątrz najbliższymi drzwiami i powoli zaczęli okrążać posiadłość.
- Gdzie mogą być? - zapytała Addie próbując zacząć rozmowę. Poza tym nieobecność Robin i Clinta zaczynała ją niepokoić. Zniknęli z samego rana, Addie nie chciała się rozdzielać z przyjaciółmi. Dopiero co została wyrwana z piekła, które było konsekwencją właśnie tego, że się rozdzielili.
- Spokojnie. Raczej nigdzie daleko- powiedział szatyn rozglądając się na boki. - Myśle, że dopóki nie wrócą cali ubłoceni i poobijani możemy być spokojni - próbował podtrzymać ją na duchu.
Addie nieco się rozluźniła kiedy promienie słońca ogrzewały jej plecy. Musiała przetrwać dzisiejszy dzień, a jutro weźmie się za jakiś lekki trening. Pomimo, że bardzo się jej tu podobało ten świat zawsze będzie się jej kojarzył z niewolą. Zepsucie przykryte jedwabiem i złotymi nićmi.
Chciała porozmawiać z Ullem na temat kamienia i kolejnej podróży, ale nie mogła mieć pewności, czy nikt ich nie podsłuchuje.
- Szlag- warknął Ull wbijając wzrok w jeden punkt. Kiedy blondynka podążyła za jego wzrokiem zobaczyła na głównych schodach brakujące ogniwa ich grupy. Byli cali mokrzy, brudni, poobijani. Jednak Addie nie wyczuła żadnego zaniepokojenia z ich strony, co mogło oznaczać, że sami się tak urządzili.
- Co mówiłaś, to tych dzieciach? - powiedział Ull zbliżając się do rannych uciekinierów.
- Co wam się stało? - zapytała zmartwiona blondynka. Nowa rana nie pozwoliła się jej zmienić pozycji. Wkurzyła się przez to. Spojrzała surowo na Clinta i Robin, którzy pomimo widocznych obić zdawalisnie być w dobrych humorach.
- Dzieci się wybawiły na placu zabaw? - zapytała z nutą ironii. Skrzywiła się kiedy dostrzegła na policzku Robin rozcięcie. - Doprowadźcie się do porządku. Oboje- westchnęła ciężko i ruszyła po schodach do wnętrza posiadłości.
Ull patrzył to na jedno to na drugie z lekkim uśmiechem.
- Kończyny przynajmniej całe? - zapytał siadając obok Robin. Przejechał kciukiem po jej policzki tuż pod rozcięciem.
- Nie wchodźcie jej dziś w drogę.. - powiedział podążając wzrokiem za Addie - Jest rozdrażniona. Trochę się do tego przyczyniłem - uśmiechnął się łobuzersko. Otrzepał dłonie z piasku, który opadł na jego skórę z twarzy rudej.
Offline