Nie jesteś zalogowany na forum.


Ull przemyślał słowa Robin. Miała rację. Podniósł na nią wzrok, kiedy zadała pytanie.
- Myślę, że trzeba czegoś więcej niż rozmowy. Będzie trzeba ją przycisnąć do muru, ale nie brutalnie. - odezwał się po chwili. Zatrzymał wzrok na Robin.
- A umiesz bez brutalności? - puścił od niej oczko.
- Chodź.. będę wsparciem moralnym. - powiedział kiwając w stronę wozu. - Ty też chodź- zwrócił się do Clinta. - Trójki nie przegada - wzruszył ramionami i ruszył w stronę wozu.
Znów zajął poprzednie miejsce na kole. Kiedy Addie go dostrzegła zmrużyła oczy. Kiedy zauważyła kolejną głowę westchnęła głośno.
- Zdrajca - mruknęła wspominając medyka, który oczywiście musiał wygadać reszcie o jej planach.
Nie ugnie się, nie wytrzyma z tym cholerstwem na plecach. Nie z kolejnym. Już i tak mała wystarczająco dużo blizn.
Offline


-Ja już ją przyprę do muru- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Miała już w głowie plan i liczyła na to, że się powiedzie. O dziwo nie był brutalny, chociaż pewnie z perspektywy Addie można by to spokojnie zaliczyć pod szantaż, ale jak się uspokoi, jej myśli zaczną płynąć, spokojniej to zrozumie, że to tylko dla jej dobra. Ruszyli w stronę wozu, Clint pomógł Robin wdrapać się ponownie na jego pakę, po czym ruda usiadła obok blondynki tak, aby móc na nią spojrzeć.
-Upartość i brak rozsądku to moja domena, proszę mi nie kraść roli w tej drużynie- Rzuciła w jej stronę, kiedy ta wspomniała o "zdrajcy" Czy ona naprawdę sądziła, że tutaj coś się ukryje, że podejmie jakąś decyzję ,o której oni się nie dowiedzą.
-No dobra, a teraz posłuchaj mnie, bo ci wyłożę punkt po punkcie pewne dość istotne kwestie, które mogły ci umknąć- Zaczęła. Mówiła spokojnie, ale jej ton głosu był wybitnie pewien siebie.
-Masz świeże rany, szwy, jesteś odwodniona i wygłodniała. Mówisz, że jeżeli nie zgodzimy się, na twoje warunku to nigdzie nie pojedziesz...no naprawdę jest to dla nas przeszkodą- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko -Oczywiście jak dasz radę, to w każdej chwili możesz wstać, usiąść pod jakimś kamieniem i zaprzeć się nogami- Clint, słysząc słowa Robin, zmarszczył brwi. Trochę zaczęło go to niepokoić, w jaką stronę ta rozmowa zmierzała. Robin nie była mistrzem ogłady, delikatne przekonywania nie leżały w jej naturze. Mimo to nie przerywał tego. Chciał wierzyć w to, że ruda faktycznie miała jakiś plan, który nie skończy się katastrofą.
-Widzisz, tylko naszym planem jest dojechanie do dworu, wykąpanie się, i w końcu wyspanie. Trochę nam to w tej chwili utrudniasz, ale dobrze, załóżmy, że ty uparcie będziesz przy swoim i tu zostaniesz, aby pokazać swoją stanowczość, a my pojedziemy. Umyka ci nadal jeden ważny szczegół- Powiedziała i sięgnęła dłonią na wisiorka, który cały czas spoczywał na jej siły i stuknęła palcem kilka razy w błękitny kamień.
-To ja mam kamień, który może ci pomóc wrócić do domu, owszem mogę ci go oddać, tylko w twoich rękach może okazać się najwyżej ładną ozdobą, którą będziesz mogła sprzedać, o ile uda się tobie doczłapać się do jakiejś wioski. Nie umiesz wytworzyć iskry, więc raczej tutaj zostaniesz...no, ale przynajmniej postawisz na swoim- Zakończyła i popatrzyła prosto w oczy blondynki z wyraźną wyższością. Chciała dać jej do zrozumienia, że jej humory na nic się w tej chwili nie zdadzą, bo jedynie może sobie sama zaszkodzić swoimi poczynaniami.
-Nikt dla ciebie tutaj źle nie chce, chcemy pomóc...więc pozwól nam działać
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


Addie słuchała wywodu Robin, spoglądając na mężczyzn co jakiś czas. Wyglądało na to, że stworzyli mocny sojusz by przekonać ją do zmiany zdania.
Blondynka wiedziała, w którym kierunku zmierza ta rozmowa. Kiedy Robin powiedziała o krysztale spojrzała na Ulla.
Szatyn wzruszył lekko ramionami.
- Uwielbiam być pod twoimi rządami wasza wysokość, ale zgadzam się z Robin- powiedział z lekkim uśmiechem. - Wiem czemu chcesz to zrobić, ale nie dokładaj sobie teraz cierpienia.
- Skoro jesteś tego świadomy, to czemu to robisz? - wysyczała.
- Bo to ty się mylisz, mała- odpowiedział łagodnie.
Ull zerknął na Robin. Rozegrała to tak, jak on by to zrobił. Podała same racjonalne argumenty nie dając możliwości odparcia, któregokolwiek. Musiał przyznać, że był pod wrażeniem, jej skuteczności.
- To nie jest byle blizna - warknęła hamując łzy. - Wypalił mi swój podpis na skórze. Rozumiesz? Jakbym była rzeczą - spojrzała na Robin. - I jeszcze do tego to - szarpnęła za obręcz na swojej szyi.
- Jak zwierzę - ledwo panowała nad łkaniem. - Dość mam tego upokorzenia. - zakryła twarz by ukryć łzy. Syknęła kiedy nieświadomie dotknęła siniaków na twarzy.
- Dajcie mi się tego pozbyć - powiedziała błagalnym tonem. Oni nie rozumieli, Była zła, smutna, przestraszona.
- Jedynym symbolem mojej przynależności do kogoś jest moja obrączka, nic innego nie może.. - nabrała drżący oddech - nie ma prawa.. - nie mogła już sklecić zdania. Zaczęła drzeć. Nie miała siły, czuła się paskudnie. Chciała się tylko uwolnić.
Offline


Robin wiedziała, że Addie nie da się tak łatwo przekonać, ale tym razem to ona musiała być tutaj tą władczą i nieugiętą, może nawet trochę chłodną. Rozumiała jej powody, ale w tej chwili rozwiązanie tego problemu mogło dostarczyć jej jeszcze więcej cierpienia. Cena była za wysoka
-A czy ja powiedziałam, że się tego nie pozbędziesz- Rzuciła w jej stronę -Kiedy dojedziemy na miejsce w bardziej kontrolowanych warunkach, pozbędziesz się wszystkiego. Powiedz mi czy byś wolała prowadzić operację na otwartym sercu w środku niczego, czy może jednak w bardziej spokojnych i bezpiecznych warunkach?- Rzuciła dość retoryczne pytanie, na które Addie nawet nie musiała odpowiadać. Wszelkie tak poważne działania w terenie były ryzykowane. A jeżeli medyk by się nią zajął i zostaliby w pewnym momencie zaatakowani. Ryzyko było zbyt dużo.
-Możesz mnie znienawidzić, zwyzywać i w ogóle przestać się odzywać, ale zdania nie zmienię i musisz się z tym pogodzić, że teraz nie ty tu wydajesz polecenia- Dodała i wstała z wozu dając, jej jasno do zrozumienia, że jej pozycja jest już z góry stracona.
-Bez względu na to jak bardzo będziesz chciała medyka przekonać do swojej racji, on jest też po naszej stronie. I uwierz, zrobię wszystko, aby nie dopuścić do tego, aby on tobie uległ, chociaż chyba nawet nie będę musiała. Więc jest czterech na jedną. Jak dojdziesz do siebie i twoje myślenie się rozjaśni, będziesz mogła dalej rozstawiać nas po kątach, na razie to ja przejmuję ten przywilej- Rzuciła, może nieco zbyt oschło, ale to była jedyna metoda, aby ją uświadomić w tym, że jej głos teraz nie ma znaczenia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


Addie mocno zacisnęła dłonie na kocu. Nie rozumiała czemu tak się upierają. Przecież chciała się tylko uwolnić. Hela pozostawiła po sobie całe mnóstwo śladów. Nie tylko na ciele, ale i w umyśle. Teraz przeżyła to samo. Ten sam strach, to samo uczucie upokorzenia. To tak bardzo bolało. Kiedy Robin dość dobitnie powiedziała jej, że jest zdanie nie ma tu żadnego znaczenia, wściekła się. Nie będzie się nikomu podporządkowywać. Miała już tego dość. Najpierw Hela, ją do tego zmuszała, znęcając się nad nią. Dopiero co została wyrwana z rąk drugiego oprawcy. Teraz czuła się podobnie. Znów ktoś miał jej mówić co ma robić. Jej umysł był zaćmiony bólem i strachem.
Zaczęła ciężej oddychać. Spięła wszystkie mięśnie. Złapała kontakt wzrokowy z chłodnym spojrzeniem Robin. Z oliwkowych oczu blondynki była prawdziwa furia. Zaczęła się przewracać na bok, by podnieść się do siadu. Kiedy Ull zorientował się co próbuje zrobić wdrapał się na wóz i złapał za ramiona powstrzymując przed zrobieniem kolejnej głupoty.
- Łoł.. to nie jest dobry pomysł.
- Puszczaj - warknęła próbując uwolnić ramiona z jego uścisku.
- Najpierw się uspokój.. i na pamięć przodków nie wstawaj. Zwariowałaś? - powiedział zaniepokojony.
Adide szarpała się z nim przez chwilę, ale w ogóle nie miała siły na walkę. Opuściła ramiona i opadła na siano
- Za co mnie tak karzesz? Co ci takiego zrobiłam? - zapytała ze łzami w oczach. - Czym sobie zasłużyłam na to wszystko? - ostatnie pytanie skierowała do przeznaczenia. Nie mogła pojąć, dlaczego sprowadził na nią tyle cierpienia. Chciała tylko żyć w spokoju.
- Posłuchaj - powiedział Ull - Rozumiem, że teraz wolność jest drażliwym tematem, ale wolność nie oznacza szkodzenia sobie. Jesteś już bezpieczna. Nikt cię nie skrzywdzi.
- Zabierzcie to ode mnie - załkała cicho.
- Osobiście ci to zdejmę, jeśli chcesz- powiedział stanowczo - ale najpierw muszę mieć pewność, że jesteś wystarczająco silna - wyjaśnił.
Addie ugryzła się w język. Chciała powiedzieć, że nie jest silna, że się poddała, że chciała umrzeć na tym wzgórzu, byle to cierpienie się skończyło.
Blondynka odwróciła wzrok.
- Zostawcie mnie - wyszeptała. - Czy o tym też mi nie wolno decydować? -warknęła.
Ull spojrzał na Robin i Clinta. Pokiwał głową na znak, że powinni dać jej teraz spokój. Zeskoczył z wozu i wyciągnął ręce w stronę Robin by pomóc jej zejść.
Offline


Robin była przygotowana na atak złości. Kiedy Addie zmierzyła ją wzrokiem, nie odwróciła swoich oczu, nie spuściła ich nawet na chwilę. Można powiedzieć, że w tej chwili toczyły niemy pojedynek o to, która z nich okaże się być tą bardziej dominującą. Niestety pewnie wbrew oczekiwaniom Addie, to Robin była teraz na górze dosłownie i w przenośni. Zachowywała się jak małe dziecko, to została w ten sposób potraktowana. Teraz była na nich wściekła, pewnie nie rozumiała tego, że to co oni postanowili, to było najlepsze rozwiązanie. Kiedy zdejmą jej tę obrożę i pozbędą się wszystkich śladów, a ona nieco się uspokoi, pewnie zrozumie, że nie chcieli dla niej źle. A nawet jeżeli nie...cóż Robin nie pozostało nic innego niż po prostu wzruszyć na to ramionami. Nie miała teraz zamiaru jej uspokajać, czy tłumaczyć w spokojny sposób genezę swoich decyzji, bo do Addie i tak by to nie podziałało. Mogła się założyć, że gdyby to ona znajdowała się na jej miejscu, to blondynka zrobiłaby dokładnie to samo, aby ją powstrzymać. Uśmiechnęła się tylko lekko, po czym odwróciła się i przy drobnej pomocy Ulla zeszła z wozu. Ruszyła od razu w stronę medyka. Musiała załatwić jeszcze jedną sprawę, tak dla pewności.
-Załatwione- Powiedziała w stronę elfa i uśmiechnęła się lekko -Jest wściekła, ale to normalne. Jeżeli przyjdzie jej do głowy jeszcze jakiś pomysł, który uznasz za głupi lub niebezpieczny po prostu tego nie rób. Możesz zrzucić całą odpowiedzialność na mnie i powiedzieć, że się nie zgadzam- Rzuciła w jego stronę. I tak Addie była na nią na tyle zła, że jeszcze kolejna dawka złości nie zrobi jej różnicy. Odeszła od elfa i ponownie wróciła do chłopaków i uśmiechnęła się lekko w ich stronę.
-Wiesz, że nie popieram szantaży- Powiedział Clint krzyżując dłonie na klatce piersiowej
-Wiem, ale czasami to jedyny sposób. Poza tym..."nie wykorzystuj przewagi przy pierwszej lepszej okazji, tylko wtedy kiedy da najlepszy efekt" nie trzeba było mnie tego uczyć- Powtórzyła dewizę, którą kiedyś powiedziała Ullowi. Znalazł się winowajca tego, że Robin ostatecznie dostawała to czego chciała, czy było to związane z postawieniem na swoim, czy z zaciągnięciem Ulla do łóżka. Ta zdolność była dość wrzechstronna.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


Elf pokiwał głową. Cieszył się, że namówili ją na zmianę zdania. Odczekał kilka minut i poszedł do chorej z miską wypełniona ciepłym lekkim bulionem w którym pływały kawałki chleba. To na początek. Szczerze mówiąc był raczej w stu procentach pewny, że jej organizm nie przyswoi posiłku, ale dobre dwie łyżki niż nic.
Addie nie wstrzymywała już łez. Miała dość, wszystkiego. Nie miała siły.
Jej uwagę zwróciło poruszenie na wozie. Kiedy dostrzegła medyka skrzywiła się.
- Spróbuj coś zjeść - powiedział łagodnie siadając obok niej.
Addie spojrzała na niego smutno, po czym lekko pokiwała głową. Mandas pomógł jej lekko unieść głowę i powoli podał jej pierwszą łyżkę. Kiedy Addie przełknęła pierwszą porcję płynu poczuła ciepło rozpływające się po jej ciele, przez co lekko się uśmiechnęła. Z każdą łyżką, czuła się bardziej głodna, jednak medyk był nieugięty i robił dość długie przerwy między jedna a drugą porcją.
Po połknięciu piątej łyżki, Addie poczuła, że ją mdli. Jednak nic nie powiedziała, chciała wreszcie się najeść. Kiedy ponownie otworzyła usta, żołądek zbuntował się i wszystko co do tej pory zjadła zaczęło się cofać górę przełyku. Addie w ostatniej chwili odchyliła głowę do szpary między deskami. Zwróciła wszystko.
Elf zacisnął usta. Za szybko.
Kiedy znów opadła na siano otarł jej usta wilgotną szmatką.
- Spokojnie. Następnym razem będzie lepiej - próbował ja pocieszyć.
Addie lekko pokiwała głową. Zaczęło się jej kręcić w głowie.
- Dać ci coś na sen? - zapytał.
Blondynka lekko pokiwała głową. Miała dość towarzystwa.
Elf zeskoczył z wozu i wrócił do grupy. Dorlen spojrzał na niego wyczekująco.
- Mogłoby być lepiej. Spróbujemy wieczorem - odpowiedział grzebiąc w swojej torbie.
……………………………………………………………………………………
- No, no - westchnął Ull. - Nie zrozumcie mnie źle, ale świetnie ją załatwiłaś - powiedział Ull siadając przy ognisku. Kiedy Robin wspomniała o przewadze spojrzał na łucznika z łobuzerskim uśmiechem.
- I oto uczeń przerósł mistrza - zaśmiał się,
Jedząc obiad przypatrywał się jak medyk próbuje nakarmić Addie. Kiedy wyprostował sylwetkę zorientował się, że raczej nie przyjęła posiłku najlepiej. Kiedy medyk wrócił do grupy pokiwał lekko głowa. Miał nadzieję, że do dworu już niedaleko.
Offline


Clint westchnął ciężko, kiedy usłyszał swoją własną mądrość. Często zapominał o tym, że chociaż Robin była dość uparta w przyswajaniu wiedzy, to wcale nie było tak, że nie słuchała. Słuchała, aż za bardzo i umiała tego użyć w najmniej spodziewanym momencie. Robin obejrzała się za medykiem, kiedy ten szedł z jedzeniem. Przypatrywała się uważnie czy Addie zdecyduje się chociaż trochę zjeść. Poczuła lekką ulge jak dostrzegła, że faktycznie kilka łyżek zupy zniknęło w jej ustach.
-Trochę się obawiałam, że na złość będzie chciała się przegłodzić- Mruknęła, odwracając się twarzą do ogniska -Wiecie, typowe dla uparciuchów. Odmrożą sobie na złość uszy, aby tylko postawić na swoim- Był to kolejny rodzaj szantażu, który chyba każdy chociaż raz w życiu zastosował.
-I co byś z tym wtedy zrobiła?- Zapytał się Clint, widocznie chcąc sprawdzić jak bardzo szkolenia z nim i Natashą wpłynęły na podejmowane przez Rudą decyzje. Dziewczyna zamyśliła się przez chwilę. Byłaby to dość spora komplikacja, ale wiedziała, że w takiej sytuacji najgorszym co można było zrobić to odpuścić.
-Nic- Odpowiedziała, po chwili milczenia -Gdyby chciała się przegłodzić, tylko sobie by zaszkodziła, ale nie można by pokazać swojej słabości, na którą pewnie by liczyła. Gra na emocjach bywa skuteczna, szczególnie jeżeli się wie, że danej osobie zależy na twoim szczęściu- Zakończyła i uśmiechnęła się lekko. Może byłoby to brutalne, ale gdyby Addie ją do tego zmusiła, nie widziałaby innego rozwiązania niż po prostu olać jej wszelkie napady złości i przeczekać to wszystko.
-Jak się uspokoi trochę to zrozumie, że nie chcemy źle- Odezwał się Clint, a Robin pokiwała lekko głową.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


- Pewnie tak - przytaknął Ull. Zjadł swoją porcję. Podniósł się na równe nogi i przeciągnął.
- Nie sądzę, żeby chciała się głodzić. - powiedział patrząc na wóz. - Wie, że w tym stanie jest bezbronna i nie ma siły przebicia, dlatego będzie chciała jak najszybciej wrócić do sprawności. Wjechałaś jej na ambicje skarbie. Będzie chciała wrócić na szczyt i to w wielkim stylu - uśmiechnął się lekko. - Poza tym , leżenie i rozpamiętywanie piekła, które przeszła..- dodał znów siadając obok Robin - bo nic innego na razie nie robi.. to też pewnie ją motywuje. Chce zasłużyć.. inaczej być godna.
……………………………………………………………………………………………….
Addie wypiła eliksir, który przyniósł jej medyk. Elf znów zabandażował jej nadgarstki uprzednio smarując maścią. Przyłożył ciepłą dłoń do jej czoła, czy przypadkiem znów nie wzrasta temperatura. Kiedy upewnił się, że wszystko jest dobrze zaczął się wycofywać. Do wozu podszedł dowódca grupy. Dorlen stanął przy wejściu na wóz i utkwił zimne spojrzenie w blondynce. Zauważyła go. Spuściła wzrok, ponownie wstydząc się swojego wyglądu.
- Proszę wybaczyć, że zakłócam spokój- odezwał się elf w swoim ojczystym języku. - Pomyślałem, że czas żebym się przestawił.
- Raczej nie wyglądam zbyt reprezentatywnie - odparła zaciskając usta.
- Proszę się tym nie przejmować. - odpowiedział lekko skłaniając głowę. - Dorlen Treedew.
- Adelaide. Robertdottir - odpowiedziała lekko się ociągając. Nie mogła podać swojego prawdziwego nazwiska. - Powinnam podziękować - dodała ciszej. - Za ratunek.
Elf ponownie lekko skłonił głowę.
- W zaistniałej sytuacji, chciałbym zaproponować aby okres rekonwalescencji przeszła pani, w posiadłości Gheruq
Adide lekko się uśmiechnęła.
- To bardzo hojna propozycja.. - odpowiedziała lekko zawstydzona.
- Proszę ją przyjąć. Być moim gościem, razem z przyjaciółmi - próbował ja przekonać, choć pozostawał zimny jak głaz.
- Przyjaciółmi - westchnęła wspominając niedawną kłótnie.
- Jeśli mi wolno coś powiedzieć. - wtrącił się czarnowłosy - Mogę z całą stanowczością stwierdzić, że towarzysze twojej podróży pani wykazali się niezwykłym męstwem, determinacją. Za wszelką cenę chcieli cię odnaleźć, dlatego pozwoliłem sobie na stwierdzenie, że są przyjaciółmi.
Addie poczuła jak powieki zaczynając jej opadać. Środek nasenny zaczął działać.
- Dziękuje panu za zaproszenie. Chętnie skorzystam, razem z przyjaciółmi - powiedziała Addie starając się nie usnąć.
Dorlen zauważył, że kobieta walczy ze zmęczeniem. Uniósł lekko kąciki ust w górę, jednak jego oczy nie nadawały jego twarzy żadnego wyrazu.
- Proszę się nie martwić. Bezpiecznie dojedziemy do celu. - powiedział na odchodne. - proszę odpoczywać.
- Dziękuje - szepnęła odpływając.
Ull uśmiechnął się pod nosem. Słyszał każde słowo ich rozmowy. Tyle zwrotów grzecznościowych dawno nie słyszał, ale może dla Addie będzie to miła odmiana.
Kiedy dowódca wrócił do obozowiczów zarządził zwijanie obozu.
- Pojedziesz dalej z naszą złościca? - zapytał Robin Ull.
Offline


Robin drgnęła lekko, kiedy Ull bez krępacji nazwał ją "skarbem" pierwszy raz do niej tak powiedział, a ona kompletnie tego się nie spodziewała. Na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec, który od razu próbowała zasłonić swoimi włosami, po czym uśmiechnęła się delikatnie. Nie mogła się doczekać, kiedy dojadą do dworu. Marzyła o tym, aby w końcu odpocząć, chociaż przez chwilę poczuć się normalnie. Chciała zasnąć bez tego cholernego czuwania, które wyrywało ją ze snu za każdym razem, kiedy słyszała jakiś szmer.
-A co stęskniłeś się?- Rzuciła w jego stronę i uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że gdyby zdecydowała się, jednak wsiąść na konia to nie zyskałaby aprobaty medyka, z drugiej strony czuła, że Addie potrzebowała trochę prywatności, może nawet czasu z sobą samą, aby móc ułożyć sobie wszystko w głowie i dojść do jedynych słusznych wniosków. Nie chcieli dla niej źle, nie cieszył ich w żaden sposób widok tego w jakim była stanie i właśnie dlatego musieli w końcu się jej przeciwstawić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


- Jedzie mi się całkiem przyjemnie samemu- uśmiechnął się łobuzersko. - Poza tym musisz oszczędzać nogę. - dodał zbierając rzeczy.
- Widziałem jak medyk szedł do niej z lekiem. Na sto procent śpi, więc możesz spokojnie z nią jechać. Do tego nasz dowódca - dodał ciszej by usłyszeli go tylko Robin i Clint- postanowił poprawić jej humor więc myślę, że w najgorszym wypadku po prostu nie będzie się odzywać, jak już się obudzi.
- Chodź. pomogę ci się wdrapać- dodał zerkając na wóz.
Kolejny dłuższy postój planowali dopiero wieczorem wiec wolał by Robin nadal jechała na wozie. Im szybciej dojdzie do siebie tym lepiej.
Offline


Dziewczyna uśmiechnęła się lekko na jego słowa i westchnęła ciężko. Jazda na wozie nie była jej ulubioną rozrywką, ale może Ull miał rację. Sama prawiła morały pod tytułem "musisz się oszczędzać" a potem sama się do tego nie stosowała. No tak, gadać zawsze było dużo łatwiej.
-Widocznie, każdy w swoim życiu potrzebuje głosu rozsądku, chociaż nie spodziewałam się tego, że to będziesz akurat ty
-Tego akurat nikt się nie spodziewał- Wtrącił się Clint i uśmiechnął się lekko. Drobne złośliwości w ich wypadku były dobrym znakiem tego, że powoli udawało się im odzyskiwać równowagę po ostatnich dość traumatycznych przeżyciach. Dziewczyna dźwignęła się z ziemi i z drobną pomocą Ulla dokuśtykała do wozu. Musiała przyznać mu rację, że chociaż nie wiele zrobiła to już tych kilka spacerów sprawiło, że noga zaczęła ją na nowo boleć.
-Myślisz, że to będzie nasza szansa na zamknięcie się w pokoju i udanie, że nas nie ma?- Rzuciła do niego krótko i uśmiechnęła się lekko, jednak nie dała mu szansy na odpowiedź, bo od razu wdrapał się na wóz, i przesunęła się na jego tył tak, aby starać się nim jak najmniej kołysać. Nie chciała obudzić Addie skoro w końcu udało się jej zasnąć. Zajęła jedno wolne miejsce i wyciągnęła nogi przed siebie, pozwalajc im nieco odpocząć.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


Ull wytrzeszczył oczy na ich komentarze.
- No nie.. - oburzył się - Okazać wam odrobinę empatii i już marudzą. Dobra, już nie będę. Robin, do wozu na jednej nodze jak nie możesz na dwóch - dodał, po czym uśmiechnął się upewniając ich że to był tylko żart.
Pomógł dziewczynę doczłapać się do wozu i posadził ją na pace.
Nie zdążył nawet otworzyć ust by jej odpowiedzieć, a już uciekła w głąb wozu. Zerknął na śpiącą Addie, po czym ruszył do swojego konia.
Po drodze zatrzymywali się krótko w kilku wioskach uzupełniając zapasy. Gęste lasy, którymi się poruszali przytykanie były większymi czy mniejszymi zbiornikami wodnymi. Obóz robili niedaleko sadzawki, do której, po kamiennych ścianach wzgórza spadała leniwie woda. W świetle księżyca niektóre rośliny zaczynały delikatnie się mienić na fioletowo. Obóz rozbili kilkanaście metrów od sadzawki, na sporej polanie.
Medyk od razu ruszył do wozu, by sprawdzić stan pacjentki. Nie była już taka zimna. Co było dobrym znakiem. Będzie musiał sprawdzić w jakim stanie jest rana na brzuchu. Jeszcze zanim się ściemni.
Addie miała dziwne sny, koszmary przeplatały się z miłymi rzeczami, a kiedy otworzyła oczy wydawało się jej, że jest bardziej zmęczona niż drzemką. Od razu zauważyła siedzącą obok niej Robin. Odwróciła wzrok. Była na nią zła. Za szantaż jakim się posłużył. Kiedy Mandas dotknął jej czoła od razu skupiła na nim uwagę.
- Jak się spało? - zapytał.
- Mocno, ciężko. Miałam strasznie dziwne sny- wyjaśniła słabym głosem.
- To od leków - odpowiedział. - Obejrzę ranę na brzuchu, dobrze?
Addie zacisnęła usta i lekko pokiwała głowa. Wyjrzała zza ramię medyka. Nie chciałaby ktoś inny na nią patrzył.
Elf odczytał jej obawy i zwrócił się do Robin.
- Pomożesz? - zapytał- Weź koc i wyciągnij jak parawan.
Addie zacisnęła pięści. Wzięła głęboki oddech i lekko pokiwała głową.
Offline


Robin po pewnym czasie jazdy w absolutnym milczeniu zaczynała dość poważnie doskwierać. Chyba, jednak lubiła gadać, a teraz kompletnie zabrakło jej odpowiedniego kompana. Addie spała, z elfami nie miała zbytnio wspólnych tematów, z resztą ich skupione miny nie zachęcały do próby nawiązania kontaktu. Ull jechał z Clintem trochę z tyłu, więc była pozostawiona sama sobie
-Drzewo, krzak, kamień...o kwiatek- Mówiła do siebie pod nosem
-Co ty robisz?- Zapytał się Clint, kiedy nieco zrównał się z wozem i usłyszał mamrotanie Robin. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i wzruszyła lekko ramionami
-Bawię się w "to co widzę jest..."- Odpowiedziała zupełnie tak jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
-A do tego nie potrzeba dwóch osób?- Robin potrafiła go cały czas zaskakiwać. W jednej chwili potrafiła stać się niezwykle poważna, w innej wręcz krwiożercza i bez chwili zastanowienia gnała na wroga, a jeszcze w innej...wydawała się stawać dzieckiem, które przy każdej możliwej okazji próbowało odbić sobie braki swojego dzieciństwa.
-Może i potrzeba, ale kto mi zabroni- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko, a Clint pokręcił głową. Zdecydowanie lubiła gadać i siedzenie w ciszy nie było jej mocną stroną, więc musiała wymyślić co kolwiek, aby tylko móc poruszać ustami.
-Ciesz się, że nie zadręczam naszego dowódcy pytaniami...właśnie- Powiedziała i uniosła się nieco na wozie.
-Dorlen daleko jeszcze?- Powiedziała, a kiedy uzyskała odpowiedź uśmiechnęła się złośliwie. Odczekała kilka sekund po czym znowu otworzyła usta -Daleko jeszcze?- Z nudów widocznie próbowała sprawdzić cierpliwość ich bezuczuciowego elfa.
-A teraz? daleko jeszcze?- Clint uderzył się otwartą dłonią w czoło i pokręcił głową
-Przestań bo ciebie zostawi, ty masz tylko skręconą nogę, więc ryzyko nie jest duże- Powiedział Clint, ale Robin dostrzegła na jego ustach delikatny uśmiech.
W końcu zatrzymali się na jeden z dłuższych postojów, co najwyraźniej wybudziło Addie ze snu. Spojrzenie dziewczyn na chwilę się spotkały i chociaż blondynka dało jasno Robin do zrozumienia, że jest nadal na nią zła, to ona i tak uśmiechnęła się do niej lekko. Kiedy medyk poprosił ją o pomoc, od razu wstała i chwyciła koc w swoje dłonie, aby zasłonić wejście do wozu. Uniosła go tak wysoko jak tylko mogła, aby zasłonić jak najwięcej
-Gotowe- Powiedziała, chociaż czuła, że ręce zaczynają jej lekko drętwieć od ciężaru koca.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


Elf rozciął dwie pętelki na materiale jej sukienki, którymi wcześniej zakrył opatrunek na brzuchu blondynki. Kiedy rozchylił materiał przyjrzał się ranie.
- Na szczęście nie wdało się zakażenie. Zmienię opatrunek, a jutro na postoju zostawimy na dłużej na świeżym powietrzu. Wykombinujemy jakiś namiot, czy coś wyjaśnił po czym zabrał się do pracy.
Addie zacisnęła zęby kiedy medyk wykonywał swoje zadania, nie obeszło się bez cichych pomruków, ale nie miała zamiaru wydawać z siebie żadnych głośnych dźwięków.
- Dziękuję Robin - powiedział elf wstając z wozu. Odebrał od dziewczyny koc i ponownie nakrył nim pacjentkę.
- Wrócę z jedzeniem. Znów spróbujemy - uśmiechnął się półgębkiem.
Addie pokiwała głową w odpowiedzi, próbowała się lekko przekręcić, ale ból zmusił ją do powrócenia do poprzedniej pozycji. Powoli zaczynała już mieć tej bezsilności. Nadal nie miała ochoty rozmawiać z Robin. Odwróciła od niej głowę, dając do zrozumienia, że chce zostać sama.
Offline


Robin opuściła koc, kiedy dostała jasny znak od medyka, że już skończył. Oddała mu go i uśmiechnęła się lekko. Addie nadal nie była w nastroju na rozmowę, więc Robin nie miała zamiaru jej do tego w żaden sposób zmuszać. Podeszła do brzegu wozu i trochę bez myślnie z niego zeskoczyła, co skutkowało tym, że nogę przeszył jej ból, a ona zatoczyła się w ostatniej chwili chwytając się wystającej deski wozu.
-Kurwa mać...ile można...ja pierdole...- Wyrwało się jej przez zaciśnięte usta. Miała już dosyć tego kalectwa. Dokuśtykała się do miejsca gdzie elfy na nowo zaczęły tworzyć ognisko. Usiadła na ziemi i zaczęła ściągać swojego buta, po czym zdjęła bandaż i zaczęła się przyglądać kostce. Teraz chociaż opuchlizna była już nieco mniejsza zaczynał na niej kwitnąć sporych rozmiarów siniak. Zaczęła sobie rozmasowywać obolałą nogę zupełnie tak jakby miało to w czymś pomóc.
-Dobra nie chcesz po dobroci, to cię zmuszę- Powiedziała bardziej do siebie i przymknęła na chwilę oczy. Nie doszła jeszcze do siebie po swoich popisach, ale nie miała zamiaru czekać już dłużej. Próbowała zmusić swojego tajemniczego towarzysza do tego, aby w końcu zaczął dziać.
-To głupota używać mocy do takich pierdół- Usłyszała Clinta, który przerwał jej skupienie -Pozwól, aby organizm sam się zregenerował, z resztą sama zużyłaś za dużo mocy
-Za długo to trwa, szlag mnie trafi za chwilę. Nie mogę nawet normalnie ustać...po za tym...nudzi mi się na tym wozie
-Hmmm zauważyłem
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


Robiło się coraz ciemniej. Ull pomagał elfom w rozłożeniu obozu. Kiedy ogień został rozpalony odrazu wyznaczony elf zaczął gotować kolacje. Ull usiadł obok Robin w chwili kiedy rozmawiała na temat swoich mocy. Uśmiechnął się pod nosem kiedy wpadł na pomysł jak obudzić moce Robin. To był sposób niezawodny i niezwykle przyjemny.
- Spróbuj zaskarbić sobie łaskę - zaproponował sięgając do kieszeni spodni . Wyciągnął medalion Addie i zawiesił go na palcu. - Zanieś go jej, chyba że ja mam to zrobić? - zapytał. Chociaż miał już inne plany. Musiał się wykapać.
- Powiem wam coś.. mam tego dość. Śmierdzą koniem jak cholera. Idę skorzystać z cudów natury.- Powiedział podnosząc się na równe nogi. Zgarnął czyste ciuchy z torby i obrał na kurs sadzawkę.
Offline


Robin zmarszczyła brwi, kiedy Ull rzucił swoją propozycję
-Ja?- Powtórzyła wyraźnie oburzona -Ja nic złego nie zrobiłam, jedynie podważyłam jej głupie pomysły- Powiedziała i skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej, jednak kiedy Ull wyciągnął medalion zrozumiała o co mu chodziło. Zupełnie o tym zapomniała, że nadal go mają. Addie mogła pomyśleć, że go straciła, zgubiła, albo wydarzyło się z nim coś innego. Ruda westchnęła ciężko i wzięła od niego łańcuszek. Przez chwilę przyglądała się medalionowi o obróciła go kilka razy w palcach. Cóż nawet jeżeli to nie poprawi jej nastroju, to na pewno poczuje się nieco lepiej z myślą, że chociaż w ten sposób mogła mieć swoją rodzinę przy sobie. Wstała od paleniska, ale zdążyła jeszcze usłyszeć słowa Ulla
-Hmmm całkiem sprytne, zająć mnie czymś innym, abym nie mogła podglądać- Rzuciła w jego stronę z lekkim uśmiechem -Plus nie zrzucaj wszystkiego na konie brudasku- Dodała po czym ruszyła w stronę wozu na który ponownie się wdrapała i usiadła obok Addie.
-Słuchaj...- Zaczęła w końcu po chwili milczenia -Wiem, że jesteś zła i obrażona, masz do tego prawo, ale wiem, że ci to w końcu przejdzie. Jak dojedziemy na miejsce i wreszcie ci to ściągną, spojrzysz na to wszystko zupełnie inaczej- Próbowała jej jeszcze raz wyjaśnić, ale domyślała się, że i tym razem nie odniesie wielkich sukcesów. Wzięła głęboki wdech po czym zawiesiła sobie wisiorek na palcu i pochyliła się nad blondynką z łagodnym uśmiechem
-Chyba coś zgubiłaś- Powiedziała i lekko nim poruszyła, a ten od razu wprawił się w ruch wahadłowy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


Zanim ruszył ku sadzawce spojrzał na Robin z cwaniackim uśmiechem.
- Zawsze możesz dołączyć - rzucił przez ramię i zniknął w krzakach.
Addie zaczynało się już nudzić samej. Nawiedzały ją ponure myśli, obręcz na szyi nie pozwalał wygodnie się ułożyć i cały czas przypominała o swojej i obecności.
Zauważyła, że Robin zmierza w jej kierunku. Spięła się m. Nie chciała gadać. Miała za złe rudej, za jej słowa. Addie miała nadzieje, że to ona zrozumie ją najlepiej i stanie po jej stronie. Jednak pozwoliła jej jechać w upokorzeniu, którego się wstydziła. Nie miała siły bu się przekręcić, wiec jedynie spuściła wzrok kiedy ruda usiadła obok niej. Kiedy Robin wspomniała, ze coś zgubiła miała ochotę prychnąć. Dumę? Godność? To z pewnością. Jednak kiedy uniosła wzrok i dostrzegła złoty medalion szerzej otworzyła oczy. Wyciągnęła rękę, musnęła palcami zimną metalową strukturę.
- Myślałam, że przepadł - odezwała się słabym, drżącym głosem. Kiedy wzięła go do ręki rozpłakała się. Zacisnęła palce zamykając naszyjnik w pięści.
- Dziękuje - niemal wyszeptała podnosząc wzrok na Robin.
Offline


-Z nami by coś przepadło?- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Addie miała dużo szczęścia, że zgubiła ten łańcuszek nie daleko od nich. Pewnie gdyby zaginął gdzieś po drodze to szansa na jego odnalezienie byłaby nikła, a może wydarzyłby się jakiś cud i przez zupełny przypadek by na to trafili
-Ull cały czas go trzymał- Ciągnęła dalej -Zupełnie tak jakby tylko to trzymało go przy zdrowym rozsądku- Widziała jak go pilnował, zupełnie tak jakby był na chwilę obecną największym skarbem jaki tylko posiadali. Może bał się, że gdyby stracił ten łańcuszek to by przepadła również Addie. Nad tym mogła się już tylko zastanawiać, ale jednego była pewna. Motywowało go to działania i jak widać skutecznie.
-Nie ma sprawy- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko w jej stronę. Blondynka usilnie od jakiegoś czasu próbowała pokazać jej jak bardzo jest na nią zła, ale Robin nie dawała się sprowokować. Trzymała się myśli, że już niedługo wszystko wróci do normy
-Nie mogę ci obiecać, że wszystko będzie dobrze, bo sama tego nie wiem. Ale mogę ci obiecać, że dołożę wszelkich starań do tego, aby było dobrze- Ciągnęła dalej. Chciała wierzyć, że może blondynka była teraz w na tyle dobrym nastroju, że może chociaż trochę się otworzy i nie będzie się tak od niej odcinać. W końcu podróż z kompanem była przyjemniejsza, niż w samotności z towarzystwem swoich ponurych myśli. Nie chciała jej zostawiać sama ze sobą, bo nic dobrego z tego nie wyniknie, jednak jeżeli blondynka tych wyrazi chęć, to Robin dotrzyma jej towarzystwa.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


- A wiec jemu tez muszę podziękować - zaczęła cicho ocierając łzy z policzków. Tak bardzo się bała, że zgubiła ten wisiorek, albo że wpadł w ręce tych łajdaków. Tego by nie zniosła, że dotykałby tak ważnej dla niej rzeczy.
- Co jak co.. - westchnęła głośno - Ale myślałam, że ty mnie zrozumiesz. Zrozumiesz, że.. to dla mnie za dużo - ponownie na jej policzkach popłynęły łzy. Kobieta wzięła głęboki oddech kiedy zaczęła stracić panowanie nad głosem.
- To był prawdziwy koszmar. Bił mnie, głodził, próbował straszyć, tylko dlatego, że nie chciałam ugiąć głowy . Przekładała medalion w palcach. - Nie mogłam uciec. Moja moc zniknęła, było mi tak cholernie zimno. Starałam się być twardą, ale kiedy wracałam do tego ciemnego wozu wszystko puszczało. Co za ironia.. - prychnęła - Boje się ciemności, a tylko jej mogłam pokazać jak bardzo się boje.
Szloch przejął nad nią kontrole. Zaczęła drzeć, jej oddech przyspieszył, a spomiędzy drżących ust uciekały kolejne jęki.
- Poddałam się Robin. Wtedy na tamtym wzgórzu. Zanim nas znaleźliście, czekałam z niecierpliwością na śmierć. Miałam już dość. Kurwa.. - warknęła ocierając oczy. - Jest mi tak cholernie wstyd. Nie tylko przez to jak wyglądam, ale tez przez to, że udało mu się. Dopiął swego. Brzydzę się sobą. Brzydzę się tym co mi zrobił, co po sobie pozostawił. Chce się tego pozbyć.. Muszę, bo nie będę umiała spojrzeć mu w oczy..- objęła się ramionami.
Nie chciała obarczać tym Robin. Nie teraz, ale kiedy pękł jeden mur, pociągnął za sobą następne i przez to wylało się z niej wszystko co w niej siedziało. Nie wiedziała czy przyniesie to ukojenie, ale nie mogła trzymać tego dłużej w sobie.
Offline


Robin wysłuchała w milczeniu to co mówiła Addie, chociaż nie było to łatwe. Po tym w jakim stanie ją znaleźli mogła jedynie się domyślać co się z nią działo, i niezbyt chciała o tym jeszcze słuchać, ale Addie musiała to z siebie wyrzucić, aby poczuć chociaż minimalną ulgę. Nie była dobra w pocieszaniu, w przeciwieństwie do Ulla nie wiedziała jak rozmawiać z Asgardką, dla której pojęcie honoru było tak cholernie istotne. Ona tego nie posiadała, gdyby miała stanąć do uczciwej walki, pewnie przy pierwszej lepszej okazji wbiłaby przeciwnikowi sztylet w plecy, aby tylko uratować swoją skórę i ani razu nie poczułaby się z tym źle. Cieszyłaby się tylko z tego, że przeżyła, może nawet uznałaby, że wygrała bo w końcu cel uświęca środki, a o to głównie chodziło.
-Wy i ten paniczny lęk przed wszystkim co ludzkie- Zaczęła spokojnie starając się dobierać słowa jak tylko mogła, aby przypadkiem znowu nie palnąć czegoś głupiego.
-Czekałaś na śmierć rozumiem, ale to nie jest żaden wstyd, jedna chwila słabości nie umniejsza tego, że przetrwałaś, że byłaś na tyle silna, aby przedłużyć ten moment tak bardzo jak się dało, a dzięki temu zdążyliśmy na czas. Ile osób byłoby w stanie to zrobić, ile ludzi w chwilach największego strachu byłoby w stanie przywołać małą dziewczynkę, aby ta przekazała komuś wiadomość- Przywołała wspomnienie o małej dziewczynce, która nakierowała ich w stronę w którą się jej porywacze udali
-Addie odwaga to nie brak strachu, czy wieczna niezłomność. Odwaga to moment w którym pomimo strachu umiesz działać dalej- Nie była pewna czy ją przekona do swoich racji, miała wrażenie, że nie, ale przynajmniej spróbuje
-Zjadłaś to złote jabłko...ba możesz ich zjeść nawet i pięćset, ale nadal będziesz człowiekiem z ludzkimi odruchami i to w żaden sposób nie czyni ciebie wybrakowaną, bo nawet Bogowie się boją, chociaż pewnie do tego się nie przyznają. Pamiętam jak Thor opowiadał o Thanosie, był przerażony kiedy o nim wspominał, a ten przecież od dawna nie żył- Addie chyba trochę za mocno weszła w cały ten świat Asgardu zapominając o tym, że przecież nie stała się nagle niebywałym herosem. Nadal była sobą, może z dodatkowymi bonusami w postaci zdolności.
-Powiedziałam ci, że się pozbędziesz, ale nie teraz i nie tu, nie w tej chwili- Powiedziała i ukucnęła przy niej. Syknęła cicho bo ból nogi dał o sobie znać, ale ona to zignorowała
-Posłuchaj, jesteś dla mnie jak siostra której nigdy nie miałam...wkurzająca, uparta i doprowadzająca mnie do białej gorączki, ale dokładanie sobie cierpienia to nie jest rozwiązanie. Możemy ci ściągnąć te obrożę, możemy usunąć wszystkie znamiona jakie ci pozostawił, ale wraz z tym nie znikną wspomnienia- Trochę zaczynało jej brakować słów, więc postanowiła wyciągnąć chyba najmocniejsza kartę jaką tylko posiadała
-Pomyśl co by powiedział Loki, gdyby usłyszał zalecenia medyka? uległ by tobie, wiedząc, że za zgodą na twoje pomysły może wiązać się ryzyko tego, że ciebie straci? nie wydaje mi się. Więc zrozum nasze postepowanie bo ono wcale się tak nie rózni
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


Addie próbowała się uspokoić gdy Robin przejęła głos. Starała się nabierać jak najgłębsze oddechy. Kiedy wspomniała o dziewczynce uśmiechnęła się lekko.
- Nie byłam tego pewna. Zawsze miałam dobry kontakt z dziećmi. Miałam nadzieje, że mnie szukacie, że mnie nie zostawicie na łasce tych potworów. - wtrąciła pociągając nosem.
Znała te mądrości o odwadze, zgadzała się z tym, ale u Asgardczyków wszystko jest większe, lepsze i bardziej dostojne. Może faktycznie o tym zapomniała. Postawiono ja przed faktem dokonanym. Kiedy przyjmowała gniew Heli na siebie chroniąc niewinnych. Bała się jak cholera, ale wiedziała, że tak trzeba postąpić. Nie miała siły Thora ani sprytu Lokiego, a mimo to przetrwała. Kiedy Hela postanowiła publicznie ją wychłostać.. to był jedne z najgorszych dni jej życia. Cierpiała w milczeniu. Łzy leciały strumieniami, ale nawet nie mruknęła. Kiedy medykom pozwolono ją opatrzyć i była na tyle silna by ustać samodzielnie na nogach, Haimdall przyszedł po nią do pałacu. Lud Asgardu opowiadał o jej odwadze i poświeceniu. Okrzyknęli ją swoim przywódcą stawiając na boskim piedestale, a ona starała się na nim utrzymać zapominając o tym, że jest tylko człowiekiem, kiedyś mocno broniła swojego człowieczeństwa, ale uważała, że musi zmienić to myślenie. To ją wyczerpywało. Dlatego chciała założyć rodzine, żeby wrócić do normalności, ale ta nie była możliwa od chwili kiedy Loki objął rządy w Nowym Asgardzie.
Siostra, nie spodziewała się usłyszeć tego słowa od Robin. Gdyby ktoś na początku ich drogi powiedział, że staną się sobie tak bliskie wyśmiałaby go. Cieszyła się, że nie została sama. Samotność była teraz dla niej najgorszą karą.
- Wiem, że to nie zmieni mojego myślenia, ale kiedy śpię i budzę się czując na sobie ten ciężar, paraliżuje mnie strach, a kiedy chce sięgnąć po moją moc.. jest tylko zimna pustka - wyjaśniła trochę się uspokajając.
Kiedy Robin wyciągnęła najcięższa kartę jaką miała kąciki jej ust lekkimi uniosły się do góry. Doskonale wiedział jakby zareagował.
- Powiedziałby, że to nic takiego, chwilowa niedogodność, z którą muszę się zmierzyć. - zaczęła wspominając jak zareagował kiedy zobaczył pierwszy raz jej plecy. To było tuż po odlocie z Asgardu. Chciał ją objąć, ale ona nie mogła tego zrobić bo czuła potworny ból. Adrenalina po walce zdążyła odejść i czuła wszystko. Poszła z Rayą do jednej z kajut by tamta mogła oparzeń jej rany. Myślała, że udało się jej wymknąć. Myliła się. Loki był wstrząśnięty, ona przerażona. Miał wyrzuty sumienia, że nie było go zbyt długo. Pozwoliła mu dokończyć. Powiedział, że to nic nie zmienia, a wręcz będzie przypominać jak bardzo jest silna. Po mimo jego słów nadal się wstydzi się tego jak wyglada. Loki chciał jej zaproponować iluzje, żeby jej ulżyć, ale po namyśle stwierdził, że to tylko pogorszy sprawę, tak potwierdzi, że coś jest z nią nie tak, gdy tak naprawdę wszystko było w porządku.
Zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech.
- Frigga miała takie powiedzenie.. - zaczęła znów patrząc na Robin. - Miarą dobrego wojownika nie jest liczba jego zwycięstw, ale to ile razy staje do walki. Zgoda, postaram się wytrzymać, ale nie obiecuje, że obejdzie się bez histerii - uśmiechnęła się nerwowo. - Śnił mi się. Loki. - wyznała. - Kiedy leżałam w gorączce, pierwszej nocy. Przypomniał mi o tym. Powiedziałam mu, że będę walczyć, ale muszę znów odnaleźć w sobie do tego siłę. Narazie nie mam jej zbyt wiele
Offline


Robin uśmiechnęła się lekko, kiedy najwyraźniej zagrywka z Lokim, chociaż może nie do końca czysta była na tyle skuteczna, aby przekonać Addie do chwilowego odpuszczenia upierania się przy swoim. Drugi sukces dzisiejszego dnia. Clint chyba naprawdę mógł być z jej dumny, oraz powinien obawiać się tego, że Robin może któregoś dnia jego mądrości wykorzysta przeciwko niemu. Pewnie kiedyś to zrobi, tylko na razie nie dostała jeszcze takiej okazji. Dziewczyna uwolniła obolałą nogę od ciężaru swoje ciała i ułożyła się obok dziewczyny spoglądając w rozgwieżdżone niebo nad ich głowami. Tyle czasu minęło im w tych podziemiach krasnoludów, potem całe te zawirowania z Addie, że kompletnie zapomniała o tym, że tutaj istnieją gwiazdy.
-Nie wiem czy bym z tym powiedzeniem się zgodziła do końca, ale to jestem ja...wymyślam swoje filozofię na poczekaniu, aby jakoś odnaleźć drogę w świecie w którym nie ma dla mnie miejsca- Powiedziała, ale ostatecznie uśmiechnęła się lekko. Próbowała już wiele razy się dopasować, ale to jej w żaden sposób nie wychodziło. Ostatecznie zawsze wracała do tego jaka była, do tej znienawidzonej przez siebie formy, ale jedynej w której czuła się dobrze.
-Z czasem nabierzesz jej więcej, nic nie dzieje się od razu, do niektórych rzeczy potrzeba czasu i cierpliwości, chociaż ta chyba nie jest ani moją ani twoją mocną stroną- Mruknęła i zaśmiała sie cicho. Ułożyła sobie dłonie na brzuchu i wzięła głębszy wdech.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline


- Tak - uśmiechnęła się słabo. - Loki wyczerpał limit na cierpliwość na to i następne życie - prychnęła wesoło. Bycie żoną Lokiego wymagało od niej wielkiej cierpliwości. Czasem nie miała innego wyjścia niż bycie cierpliwą. Czekanie wróci z samobójczej misji, aż powstanie z martwych, kiedy wyjdzie z więzienia. Bardzo długo była cierpliwa.
- Wiesz, co do tego o miejscu na świecie.. - ciągnęła - Mamy jeszcze jedno powiedzenie. Pewnie je słyszałaś. Asgard to nie miejsce tylko ludzie. - powiedziała kierując wzrok ku rozgwieżdżonemu niebu. -To dość uniwersalne. A chodzi w tym o to, że domem możesz nazwać osobę. Osobę, której ufasz, która szanujesz, jest dla ciebie ważna. - dodała zamyślona. Dobrze było oderwać myśli. Nawet przechodząc z jednego trudnego tematu na drugi. To ją odprężało.
- Nawet nie wiedziałam, że tak bardzo tęskniłam za gwiazdami - znów się uśmiechnęła.
Offline