Nie jesteś zalogowany na forum.
Robin uśmiechnęła się lekko, kiedy Ull postanowił powtórzyć nowe słowo, którego istnienie właśnie odkrył.
-Tak- Utwierdziła go w przekonaniu, że dobrze zrozumiał -Na ziemi, aby w miarę szybko przemieścić się, z jednego końca globu na drugi ludzie wymyślili samoloty. To takie...hmmm- Urwała na chwilę zastanawiając się nad tym jak wytłumaczyć to najprościej, aby Ull zrozumiał. Czuła się trochę, tak jakby miała teraz dziecku wyjaśnić, na czym polegała fizyka kwantowa, ale bez używania żadnych skomplikowanych słów.
-To takie duże metalowe ptaki, z długimi i szerokimi skrzydłami. Przy pomocy skomplikowanych mechanizmów są w stanie unieść się w górę i zabrać w sobie dużą ilość osób
-Odrzutowiec to nieco mniejsza wersja tego. Są znacznie szybsze, bardzo często są w stanie przekroczyć prędkość dźwięku, no i używa ich głównie wojsko, albo inne organizacje, które zwalczają zło...jak Avengersi- Dołączył się do tłumaczenia Robin. Mogliby teraz wprowadzić go w świat turbin, silników i paliwa, ale chyba obydwoje zgodnie stwierdzili, że to już mogłoby być dla niego ciut skomplikowane.
-Może pochwalisz się, jak z nieba runęłaś na ziemię?- Powiedział Clint a na policzkach Robin wpełzły rumieńce wstydu.
-Nie ma o czym mówić
-O, ależ jest. Stark włożył w ten odrzutowiec miliony, aby dostosować go do działania w terenie. Pola siłowe, sprzęt odpowiadający za to, że nie dało się go wykryć, albo to, że potrafił stawać się niewidzialny dla ludzkiego oka- Dziewczyna nieco się zakłopotała. Przez najbliższy miesiąc nikt się do niej nie odzywał, a jak już to robił, to jedynie wypominał, ile pieniędzy poszło na tak dobry odrzutowiec.
-Loki uznał, że jedynym sposobem, aby przełamać mój lęk wysokości to terapia szokowa. Więc zaciągnął mnie do odrzutowca. Chłop miał gadane, wiec przekonał mnie no i odpaliliśmy go...debil jedynie nie wziął pod uwagę tego, że ani ja ani on nie umiemy tym pilotować, a kiedy się zorientował...no cóż, pikowaliśmy już nad Nowym Jorkiem
-Dobrze, że wylądowali w jeziorze w Central Parku, ale odrzutowiec nie nadawał się już do niczego. A oni wyszli z tego z zaledwie kilkoma zadrapaniami- Powiedział i mimo wszystko zaśmiał się pod nosem. Teraz jak z perspektywy czasu wspominał tę sytuację to była na swój sposób zabawna.
-Hmmm Stark dał mi szlaban wtedy
-Dwudziestopięcioletnia dziewczyna uziemiona jak pięcioletnie dziecko. Ale żeś się wkurzała, więc wysmarowałaś Starkowi wszystkie auta pianką do golenia- Dopowiedział resztę opowieści -A trochę ich miał...cały podziemny garaż. Nawet ścigaczy nie oszczędziłaś
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull nie do końca rozumiał wszystkie aspekty historii, ale sens został zachowany. Zaśmiał się wyobrażając sobie taką sytuacje, choć nadal było mu ciężko pojąć jak wyglądają odrzutowce i jak się nimi kieruje.
Dorlen uznał, że lepiej będzie od razu udać się na targ. Handlarze są czujni, a oni też dość charakterystyczni. Gdyby grupa jechała przez całe miasto, zaraz daliby sobie znać i wszyscy pouciekali z towarem. Z daleka mogli dostrzec braci, który zostali wysłani na zwiad. Dorlen zszedł z konia i podszedł do swoich ludzi. Ull dotrzymywał mu kroku.
Fannnan wyjaśnił, że Tangana tu nie ma. Sprzedał jedna niewolnicę, ale nie blondynkę. Odjechali jakiś czas temu.
Ull poczuł jak krew w żyłach zaczyna wrzeć. Gdyby nie spali tak długo, może by zdążyli.
- Dogonimy ich - stwierdził Ull.
- Nie - powiedział stanowczo Dorlen. - Konie muszą odpocząć.
- Nie są tak daleko…
- Nie wiemy, w którym kierunku się udali. Popytamy, Jest tu jeden człowiek, który może znać plany Tangana - wyjaśnił elf z kamiennym wyrazem twarzy.
Szatyn prychnął cicho. On by to zrobił inaczej. Dorlen nie wyglądał na głupiego, najwidoczniej miał swoje sposoby działania.
- Sieć miast jest teraz dość rozległa - ponownie zabrał głos czarnowłosy elf - mogą skręcić w każdą możliwa drogę. Jeśli będziemy znać jego trasę będziemy mogli go wyprzedzić i zastawić pułapkę - wyjaśnił.
- Przerwa, dziesięć minut.
Ull podszedł wzburzony do Robin i pomógł jej zsiąść z konia.
Zza małego płotu przy jednym z domów, spoglądała na nich dziewczynka o bordowych włosach. Wpatrywała się w włosy Robin, przypominając sobie słowa jakie miała przekazać od miłej pani, która pochwaliła jej taniec.
Offline
W końcu udało się im dojechać do pierwotnego celu, jednak tam bardzo szybko okazało się, że najwyraźniej się spóźnili. Mina Ulla jasno wskazywała na to, że nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Chociaż pewnie był przygotowany na taką ewentualność, to nadzieja na to, że ostatecznie to pozostanie, jedynie w sferze czarnych scenariuszy była silniejsza. Dziewczyna zeszła z konia i zaczęła się rozglądać dookoła, zupełnie tak jakby miała nadzieję, że za chwilę ukaże się jej jakaś wskazówka, która podpowie im, gdzie powinni jechać dalej.
-Oglądanie tego miejsca z góry nie ma sensu- Odezwała się w końcu -Za duży tu ruch, jeżeli zostawili po sobie jakieś ślady, to pewnie już dawno ich nie ma- Ludzie, wozy i inne zwierzęta, które przemykały się uliczkami, na pewno skutecznie wszystko zadeptali, więc nie było nawet sensu, aby próbować. W pewnym momencie Robin poczuła na swoim karku nieprzyjemny dreszcz, a zaraz za nim pojawiło się uczucie obserwowania. Odwróciła delikatnie głowę w bok, aby spojrzeć kątem oka w miejsce, z którego wyłapywała intensywne spojrzenie. Szybko dostrzegła małą dziewczynkę, która wlepiała swój wzrok prosto w jej włosy. W pierwszej chwili pomyślała, że może jej ruda czupryna wzbudziła w niej zainteresowanie, ale po chwili przyszło do głowy jej coś innego.
-Chodź...musisz mi pomóc- Powiedziała i chwyciła Ulla za nadgarstek i pociągnęła za sobą, zmierzając prosto w stronę dziecka. Addie nie była głupia, może nawet jeżeli traciła wiarę w to, że ruszyli jej śladem, to na pewno nie odpuściłaby całkowicie. Musiała zostawić dla nich jakąś wskazówkę. Ruda, zbliżając się do dziewczynki, zwolniła nieco kroku, aby jej nie przestraszyć i kucnęła naprzeciwko niej, zrównując swoją twarz z jej.
-Cześć- Powiedziała starając się zachować, jak najbardziej spokojny ton głosu -Jak ci na imię?- Zapytała się i przeniosła wzrok na Ulla oczekując tego, że przetłumaczy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull przerwał swoje rozważania kiedy Robin pociągnęła go za sobą. Nie rozumiał o co jej chodzi. Kiedy dotarli do jednego z domów, zmarszczył brwi widząc dziecko. Robin przyklęknęła przy niej i zaczęła rozmowę. Ull nie miał pojęcia co może im powiedzieć dziecko. Westchnął głośno i przetłumaczył pytanie Robin.
Dziewczyna skuliła się lekko chowając za najbliższą sztachetą.
- Amane - wyznała cicho.
Dziewczynka jeszcze przez chwilę się wahała, ale po chwili ponownie wyszła na spotkanie rudej. Wyciągnęła małą rączkę do jej włosów i lekko je pogładziła. Uśmiechnęła się pod nosem kiedy czerwone kosmyki ja łaskotały.
– Włosy jak ogień - powtórzyła słowa kobiety siedzącej w zamknięciu. - Robin - dodała niepewnie. Nie była pewna, czy dobrze zapamiętała. Mama ją zawołała na obiad i przestała o tym myśleć. Kiedy zobaczyła włosy przypominające ogień przypomniała sobie o prośbie.
Ull szerzej otworzył oczy kiedy mała podała imię rudej. Przyklęknął obok Robin i spojrzał łagodnie na dziecko.
- Skąd znasz to imię? - zapytał miękko.
- Powiedziała mi - uśmiechnęła się szerzej. - Powiedziała, że ładnie tańczę i jeśli zobaczę włosy jak ogień mam przekazać wiadomość.
- Jaką?
- Najpierw.. - zastanowiła się . - Powiedziała, że jest cała… chyba było jej smutno.. - ciągnęła bawiąc się palcami. - Potem powiedziała.. powiedziała - dziewczynka próbowała sobie przypomnieć słowa miłej pani, ale bała się że coś pokręci. Kiedy ich rozmówczyni robiła pauzy, Ull tłumaczył Robin wszystko słowo w słowo.
- Spokojnie - powiedział Ull - Pomyśl. Co kazała ci przekazać?
Dziewczynka zacisnęła usta w wąską linie i zmarszczyła brwi.
- Północ, wodospady - powiedziała w końcu.
Ull poczuł jak serce zaczyna przyspieszać.
- Jesteś pewna?
Dziewczynka pokiwała głową. Była pewna.
- Nie wierze - uśmiechnął się Ull - Spryciara..
Offline
-Ładnie- Powiedziała, kiedy dziewczynka w końcu się przedstawiła. Robin domyślała się, że rozmowa nie będzie należała do prostych. Była jeszcze dzieckiem, a z dziećmi różnie to bywało. Byle głupota potrafiła je rozproszyć i mogły zapomnieć o tym co działo się dosłownie przed chwilą. Miała, jednak nadzieję, że dziewczynka była na tyle bystra, że będzie w stanie powiedzieć im coś więcej.
-No, jeżeli ona tak powiedziała, to nie mogła się mylić- Odparła, kiedy dziewczynka wspomniała o komplemencie, jaki Addie jej dała. Robin nie miała zbyt dobrego podejścia do dzieci, może dlatego, że z żadnym do tej pory nie miała doświadczenia. Musiała zdać się na swój instynk. Kiedy dziecko zaczęło się nieco plątać w swoich słowach, musiała zachować spokój. Gdyby zaczęła nieco bardziej na nią naciskać, dziewczynka nie tylko by się spłoszyła, ale również pewnie by pozapominała połowę rzeczy. W końcu jednak wypowiedziała dwa słowa, które sprawiły, że Robin drgnęła lekko a zaraz potem spojrzała na Ulla, który również nieco się rozpogodził.
-Małe dzieci jak chcą, potrafią być niewidzialne, a nawet jeżeli ktoś je widzi to i tak nie bierze ich za poważne zagrożenie- Powiedziała w jego stronę i uśmiechnęła się lekko, po czym spojrzała ponownie na dziewczynkę.
-Świetnie się spisałaś- Zwróciła się ponownie do dziecka i uśmiechnęła się delikatnie. Wyciągnęła w jej stronę rękę, a na jej dłoni pojawił się mały płomyczek, który powoli uformował się w niewielkiego motylka, który zatrzepotał swoimi skrzydłami i poderwał się z dłoni Robin. Zaczął kołować wokół głowy Amane
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Dziewczynka zaczęła piszczeć z radości kiedy ognisty motyl zaczął okrążać jej głowę w wesołym tańcu. Próbowała go dotknąć, ale za każdym razem płomień unikał jej palców.
Ull wstał na równe nogi i czym prędzej chciał podzielić się z resztą odkryciem Robin.
- Zostawiła wiadomość, Addie. - zwrócił na siebie uwagę grupy.
- Jak? - zapytał pełen wątpliwości Jokte.
- Namówiła dziecko by przekazało kierunek, w którym jadą - odpowiedział podbudowany Ull.
- Dziecko? - prychnął elf z blizną. - Naprawdę? I co ci powiedziało, to dziecko?
Ull starał się ignorować ton głosu elfa i zamiast sprowadzić go na ziemię odpowiedział na pytanie.
- Wodospady na północy.
Dorlen zamyślił się spoglądając na swojego druha.
- Jedzie do Lovata? - zapytał blondyn.
- Być może.. inaczej nie nadkładałby drogi - odpowiedział przywódca. -Czy waszą.. dziewczynę można zaliczyć do grupy.. wyjątkowych? Skąd pochodzi? Ma jakiś dar? - zapytał ostrożnie. By zadać te pytania nie było dobrych słów, ale to ułatwi im dalsze poszukiwania.
- Jest asgardką. Tak, ma dar - odpowiedział Ull zakładając ręce na piersi.
- W takim razie.. możemy jechać prosto do doliny - stwierdził Dorlen.
- Chwila.. co chwila zmieniasz plan, o co chodzi? - zirytował się.
- Lord Lovat sprowadza tylko.. egzotycznych niewolników. Obdarowanych. On może dużo zapłacić za waszą przyjaciółkę. Jeśli Tangan zdecydował się jechać do doliny wodospadów, to nigdzie indziej jej nie sprzeda - wyjaśnił ze stoickim spokojem.
Ulla zaczynała już wkurzać jego obojętność i chłód. Gdyby klatka piersiowa elfa się nie unosiła można by stwierdzić, że jest martwy. Zachowywał się tak jakby nie miał żadnych uczuć.
- Pozwolicie, że jeszcze to zweryfikuje słowa waszego młodego informatora - znów odezwał się czarnowłosy. Śledząc wzrokiem lekko przygarbionego mężczyznę poruszającego się wzdłuż drogi.
Offline
Robin również podniosła się i ruszyła za Ullem. Tylko raz się obejrzała w stronę dziewczynki, która wodziła wzrokiem za ognistym zwierzątkiem i pomachała jej na pożegnanie. Addie żyła, to była dobra informacja, zostawiła im wskazówkę gdzie teraz miała zawitać, to była jeszcze lepsza informacja. Powinni szybko wznowić pościg, jednak jej mina zrzedla, kiedy Ull postanowił wyjawić dowódcy elfów ich odkrycie. Robin zacisnęła dłonie w pieści, kiedy usłyszała jego wręcz lekceważący głos. Chciała już coś powiedzieć na temat jego wątpliwości, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Nie chciała go wkurzać, o ile w jego wypadku o jakiś emocjach można było w ogóle mówić. Szereg dobrych informacji, musiał zostać jednak przerwany jedną, która nie napawala już takim optymizmem. Dziewczyna westchnęła ciężko i odprowadziła wzrokiem elfa.
-Przecież nie dowie się niczego więcej niż my- Powiedziała starając się zapanować nad złością, która powiększała się z każdą kolejną upływającą sekunda, która tracili na stanie w miejscu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull podążył za wzrokiem elfa. cała szóstka łowców ruszyła za mężczyzną, którego wypatrzyli w tłumie. Dwóch odbiło na prawo i weszli między domy, dwóch zwiększyło tempo i minęli obserwowanego mężczyznę. W pewnym momencie zaczęło to przypominać zaganianie bezbronnej ofiary przez watahę wilków. Z każdej strony, po cichu zacieśnia się krąg tworzony z drapieżników. Kiedy ofiara orientuje się co się stało, już jest za późno.
Mężczyzna wszedł między budynki. Ull dostrzegł, że z drugiej strony drogę zagrodzili mu kompani Dorlena. Ich część grupy odcięła mu drogę. Dwóch elfów złapało mężczyznę za ramiona i przycisnęli do ściany. Trzymali go za ręce mocno dociskając je do kamiennej powierzchni domu.
- Ja się tym zajmę - rzucił Ull przechodząc na początek zbiegowiska. Już wtedy trzymał w garści kamień wielkości swojej dłoni.
Stanął z kamiennym wyrazem twarzy przed pojmanym i spojrzał na niego z góry. Splótł dłonie przed sobą i westchnął ciężko.
- Słyszałem, że mamy wspólnego znajomego - odezwał się pierwszy Ull.
- Taaaaa… a to ciekawe - warknął mężczyzna próbując się wyrwać z uścisku elfów. Bezskutecznie.
Ull uśmiechnął się unosząc jeden kącik ust. Już dawno miał ochotę komuś przyłożyć. Sprawnie komuś bólu było całkowicie innym rodzajem przyjemności. Nigdy nie oszczędzał swoich ofiar, dlatego był tak dobry w wydobywaniu informacji. Niewyspanie, stres, energia musiała znaleźć ujście. Nawet nie przyszło mu do głowy, że nie powinien się pohamować ze względu na Robin. Ten głos nie miał odwagi się odezwać.
- Powiedz nam gdzie jest Tangan. Dokąd zmierza - powiedział surowym głosem.
- Kto? - zdziwił się mężczyzna. Obecni mogli zauważyć, że pojmany zaczyna drzeć.
Ull zbliżył się powoli do pojmanego. Spojrzał mu głęboko w oczy.
- Gdzie. Zmierza. Tangan - wycedził. Jego oczy błysnęły lekko zielonym blaskiem. Nie widział tego nikt oprócz jego ofiary. To zawsze zasiewało ziarno strachu.
Mężczyzna zacisnął zęby. Ull był pewny, że coś wie. Nie pozostawił mu innego wyjścia.
Ull wyprostował się. Odsunął się kilka kroków i przyjrzał się sylwetce trzymanego faceta.
- Jesteś praworęczny, prawda? - zapytał znów zmniejszając odległość między nimi.
- Co to ma do rzeczy? - syknął więzień.
Usta Ulla rozszerzyły się w paskudnym uśmiechu.
- Postanowiłem okazać ci łaskę - powiedział zmieniając wyraz twarzy. Teraz nie było w nim widać żadnej z emocji.
Ull zamachnął się kamieniem w dłoni i z całej siły walnął w lewą dłoń mężczyzny.
Usłyszeli rozdzierający krzyk bólu. Na jednym razie nie poprzestał. Uderzył jeszcze raz, potem następny i następny. Przestał kiedy mężczyzna nie miał już siły krzyczeć. Spojrzał na jego bladą twarz, a później na swoje dzieło. Dłoń była szkarłatna od krwi. Każdy palec wygięty pod innym kątem. Złamanie otwarte środkowego palca odznaczało się na tle pogruchotanej reszty. Elfy opuściły mężczyznę. Gdy tamten padł na kolana zwymiotował. Ull wypuścił kamień z dłoni i kucnął przy ofierze.
- Teraz będziesz mówił? - spytał łagodnie. Jakby się nic nie stało.
- Dolina wodospadów - wyjąkał po czym znowu zwymiotował.
- I chyba coś jeszcze powinieneś powiedzieć? - popatrzył mu w oczy - Dalej.. - pogonił go machnięciem ręki.
Mężczyzna na ziemi cały drżał.
- Dz… Dziękuje - wyjęczał.
Ull uśmiechnął się i poklepał mężczyznę po ramieniu
- Nie ma za co - odpowiedział z lekkim uśmiechem, po czym wstał na równe nogi.
- Potrzebujesz więcej dowodów? - warknął do Dorlena odchodząc.
- Chyba lepiej nie denerwować twojego chłopaka - rzucił przywódca elfów do Robin.
Offline
Robin nim zdążyła coś powiedzieć czy chociaż zrobić, sytuacja rozpędziła się tak, że nie była już do powstrzymania. Spojrzała na Ulla, który od niej odszedł i wyszedł na czele grupki, która najwyraźniej złapała bardziej wiarygodnego informatora niż małe dziecko. Zmarszczyła lekko brwi, kiedy w dłoni Ulla dostrzegła kamień. Drgnęła lekko, ale nim zrobiła, chociażby jeden krok poczuła jak ktoś, chwyta ją za ramię.
-Nie wtrącaj się- Powiedział Clint, obserwując całe zbiogowiska. Ruda podskoczyła w miejscu, kiedy Ull zaczął zadawać serię ciosów. W powietrzu dało się jedynie słyszeć trzaskanie kości i przestawianie stawów w palcach. Zadrżała delikatnie. Nie była przyzwyczajona do takich form przesłuchań. Na ziemi załatwiało się to inaczej, Avengersi robili to inaczej. Przeważnie nigdy nie dochodziło do fizycznych tortur. Umieli zadawać odpowiednie pytania, wyciągać odpowiednie karty na stół i ostatecznie przesłuchiwany sam zaczął mówić, chociaż nie zawsze był tego do końca świadomy.
-Nie jesteśmy na ziemi, tu panują inne zasady- Dodał po chwili milczenia. Robin zacisnęła oczy i odwróciła głowę na bok. Słyszała jedynie urywki rozmowy, ale nic z niej nie rozumiała, chociaż tak naprawdę nie musiała, bo rzężenie, jakie dochodziło do jej uszu, jasno wskazywało na to, że mężczyzna raczej wyśpiewa wszystko, co wiedział. Dziewczyna drgnęła lekko, kiedy usłyszała głos Elfa. Otworzyła oczy i skierowała na niego wzrok, w którym strach mieszał się z wyraźnym niedowierzaniem.
-On nie jest...- Urwała na chwilę...no właśnie jaki był obecnie stan ich relacji. Nadal nie padły żadne oficjalne deklaracje, chociaż ich gesty mogły mówić co innego. Czy tego potrzebowała, nie bardzo, ale z drugiej strony nadal tkwiła w niej ta niepewność.
-To fakt, lepiej nie- Odezwała się w końcu po chwili milczenia i skierowała wzrok na Ulla. Uwolniła się z uścisku Clinta i podeszła do niego. Miał w sobie tak dwojaką naturę. Kiedy był z nią, nigdy by go nie posądzała o brutalność, ale kiedy sytuacja zaczynała się zmieniać on również. W tej jednej chwili miała wrażenie, że obserwowała zupełnie kogoś innego, obcego, ale nadal wyglądał jak Ull.
-Jeżeli już to sprawiło ci taką radość, to strach pomyśleć co będzie czuć, jak dopadniemy resztę- Odezwała się w końcu przerywając milczenie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull jeszcze drżał od emocji jakie w nim wywołało przesłuchanie. Obmył dłonie z krwi. Kiedy ochlapał twarz zimną wodą , usłyszał głos Robin. Zesztywniał. Teraz głos rozsądku wyważył drzwi i zdał sobie sprawę, że Robin była świadkiem jego popisu. Oparł się o beczkę z wodą, po jego ustach przeszedł cień uśmiechu. Odwrócił się do rudej. Nie żałował, nie uważał, ze przesadził, ale z jednej strony przejmował się jej reakcją.
- Ciarki mnie przechodzą na samą myśl - odpowiedział głosem podszytym sarkazmem, po czym skrzywił się, że może jednak to nie był właściwy ton, ani tym bardziej właściwe słowa.
- Słuchaj.. - zaczął miękko. - Nie cieszy mnie fakt, że to widziałaś. Z drugiej strony, może to i lepiej. Teraz widziałaś tą.. mroczną stronę. Może ci się to nie podobać, ale.. nie zmienię tego. Taki jestem. - wzruszył ramionami. Nie zamierzał mówić, nic w stylu, że się zmieni. Nigdy nie musiał. Po prostu niektórzy nie widzieli jego łagodnej strony, a inni tej brutalnej. Umiał to kontrolować, wiedział jak może się zachować w danych sytuacjach.
……………………………………………………………………………………………
Miała nadzieję, że mała poradzi sobie z zadaniem. Tak szybko uciekła, że Addie nie była pewna czy zapamiętała co miała przekazać, gdy Robin pojawi się w mieście. O ile się pojawi. Zostawiła im wiadomosć, lecz nie miała pewności czy dotrze. Może nie przyjdą? Może jej nie pomogą? Bolał ją brzuch. W końcu się przemogła i zjadła to co jej dali. Musiała, żyć, musiała uciec, choć nie widziała na to obecnie żadnej szansy. Bez mocy nie da sobie rady. To nie są amatorzy, jak ci którzy porwali ją w Asgardzie. Ci faceci znają się na swojej robocie, wykonywali ja od lat. Za każdym razem kiedy zamykała oczy myślała o domu. O tym zwykłym, kiedy ostatni wychodzący pracownicy zamykali za sobą drzwi i zostawali tylko ona, on i dzieciaki. Uważała, że nie nadawała się na królową. Bała się podejmować “ ważne decyzje” , nigdy nie skończyło się to dobrze, a przynajmniej tak się jej wydawało. Mogła zajmować się rachunkami, ogrodami, rozwiązywaniem konfliktów między sługami, ale kiedy chodziło o wzięcie odpowiedzialności za życie innych nie umiała sobie poradzić. Korzystała z blasków życia w wygodzie, a cienie omijała jak tylko mogła.
Droga, którą się poruszali była mocno wyboista. Cały czas podskakiwała, obijała się albo o ścianę, albo uderzała się łańcuchami. Do następnego postoju przybędzie jej kilka siniaków.
Podrapała się po szyi. Cholerna obroża. Tym była dla niej obręcz stykająca się z jej skórą. Bez mocy czuła się pusta. Nie mogła się przyzwyczaić, że nic nie czuje. umiała panować nad swoim darem, ale nawet kiedy jej nie używała czuła mrowienie pod skórą, które rozchodziło się po jej ciele. Wtuliła policzek w deskę, znów próbując się zdrzemnąć.
Offline
Robin wysłuchała w spokoju tego co Ull miał jej do powiedzenia. Przez chwilę wpatrywała się w niego w milczeniu. Może chciała utrzymać go w niepewności, ale w końcu uśmiechnęła się delikatnie.
-Chyba jestem ostatnią osobą na świecie, która może komuś prawić morały o moralności i innych bzdetach- Był jaki był, tak samo jak ona. Co miałaby mu powiedzieć. Wyciągnąć kartę "nie powinieneś" nawet jeżeli faktycznie, to ona sama w to nie mogła uwierzyć. Powinien i dobrze zrobił.
-Nie jestem Clintem, który siłę przemocy wykorzystuje dopiero w momencie, kiedy inne znane mu metody zawiodą. Czasami lepiej skrócić drogę i nie wdawać się w zbędne dyskusje na które można stracić zbyt wiele czasu- Nie była zła, przerażona, raczej bardziej zdziwiona tym co zobaczyła, ale nie miała zamiaru go zmieniać. Akceptowała go takim jakim był z cała gamą jego zalet i wad. Podeszła bliżej niego i chwyciła jego dłoń w której trzymał kamień, aby upewnić się, że jemu nie stała się żadna krzywda.
-Po prostu zdziwiłam się. Kiedy jesteśmy sami, albo nawet kiedy jesteśmy w drużynie jesteś zupełnie inny. Delikatny i czuły- Powiedziała i przysunęła jego dłoń do swojego policzka. Uniosła nieco wzrok, aby spojrzeć na niego i uśmiechnęła się uroczo.
-Z resztą powiedziałam ci już, że nie mam zamiaru ciebie zmieniać. Lubię cię takim jakim jesteś
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Nie wiedział co powiedzieć. Tego akurat się nie spodziewał. Kiedy złapała jego dłoń poczuł ciepło rozchodzące się po ciele. Smagnął palcami skórę jej policzka. Zatrzymał dłoń i przyciągnął ją do siebie delikatnie całując. Jakby to co się wydarzyło przed chwilą nie miało miejsca. Kiedy się odsunął spostrzegł, że drużyna znów się zbiera. Objął ją w talii i razem ruszyli w miejsce zbiórki.
- Wiemy dokąd jadą - zaczął Dorlen - Więć możemy opracować bardziej szczegółowy plan. Dziś zostajemy w mieście. Konie odpoczną, uzupełnimy zapasy. Opracujemy trasę, Będziemy omijać gościńce jak długo się da, przedzierając się przez lasy. Jeśli uda nam się dotrzeć do doliny przed nimi będziemy mieć większe szanse - tłumaczył elf.
- Mają wóz z niewolnikami - wtrącił się Jotke - nie zjadą z traktu. To dla nas plus.
- Właśnie - zgodził się Dorlen.
- Nie wiem.. a jeśli zmieni plan? - zastanawiał się Ull.
- Tangan nie odpuści wizyty u Lovata. Jeśli mówi, że tam pojedzie ,to tak zrobi.
- Skąd tyle o nich wiesz? - znów zapytał przewodnik.
- Po prostu wiem - zbył go czarnowłosy. - Nie oddalajcie się za daleko - dodał na odchodne. On i jego ludzie odeszli w kierunku miasta.
- Coś jest z nim nie tak - zwrócił się do Robin i Clinta. - Nie wiem co, ale coś mi w nim nie pasuje. Jest jak chodząca rzeźba, Ciekawe czy posiada bijące serce, może to chodzący trup? - zażartował.
Offline
Robin uśmiechnęła się lekko, kiedy ją pocałował. Bez chwili namysłu odwzajemniła ten gest obejmując jego twarz dłońmi. Byłaby kompletną hipokrytką, gdyby próbowała go zmieniać. Nie mogła robić tego w momencie, kiedy w niej samej była cała masa sprzeczności, i gdyby sama tak uparcie nie walczyła o to, aby pozostać taką jaką jest, chociaż świat próbował jej od lat wmówić, że powinna się zmienić bo tak będzie lepiej. Odsunęła się od niego, a kiedy ją objął w talii zbliżyła się opierając głowę na jego ramieniu. Wrócili do pozostałych, którzy na chwilę obecną tworzyli z nimi drużynę. Pomysł z pozostaniem w mieście niezbyt się jej podobał, ale spojrzała kątem oka na konie, które zdawały się dopiero teraz naprawdę odpoczywać. Westchnęła ciężko i pokiwała głową dając znak, że się zgadza. Nie mogli poświęcać siebie samych na odszukanie Addie, bo wtedy nie osiągnęli by absolutnie nic, jeżeli padliby gdzieś w połowie drogi.
-Fakt...- Mruknęła, kiedy elf się od nich oddalił -Może baby mu trzeba- Rzuciła trochę bezmyślnie, a kiedy poczuła na sobie spojrzenie Clinta uśmiechnęła się głupkowato
-No co...niektórym to pomaga czasami- Dodała i wzruszyła lekko ramionami.
-Wygląda na to, że dzisiaj już nic nie wskóramy i mamy wolne- Wypowiedział na głos Clint myśli Robin
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull roześmiał się na komentarz Robin o ich tymczasowym przywódcy.
- Przyznaj sam.. czasem dotyk ciepłego kobiecego ciała działa cuda - zaczepił Clinta z rozbawiony.
- Coś trzeba porobić - dodał rozglądając się dookoła. - Ja jestem głodny - stwierdził i od razu obrał kurs na najbliższą gospodę.
Muzyka grała głośno, w kącie odbywały się zawody w rzucaniu sztyletami, co sprawiło, że Ullowi zaświeciły się oczy. Od razu podszedł do grupy gających mężczyzn. W grupie stał również Jokte i próbował swoich sił.
- Za wysoko, skosisz - zauważył Ull opierając się o drewniany filar podtrzymujący sklepienie.
Blond elf z blizna na twarzy prychnął cicho i wykonał rzut. Ostrze wylądowało pod tarczą.
Usta Ula ozdobił cwaniacki uśmiech.
- Tak jesteś mądry? Zapraszam - zadrwił podając szatanowi sztylet. Ul zacisnął krótko palce na boku Robin i wypuścił ją z uścisku. Podszedł do elfa i odebrał od niego sztylet. Stanął przed tarczą. Obrócił sztylet w dłoni. Zrobił krótki zamach i rzucił ostrzem. Trafił w sam środek.
- Tak się to robi - uśmiechnął się do naburmuszonego elfa.
- Szczęśliwy pierwszy raz - fuknął blondyn.
- Jeszcze raz? - Ull uniósł brwi.
- Czemu nie, pięć rzutów? - zaproponował.
Ull z całych sił próbował się nie roześmiać.
- Zgoda. Przyda mi się rozrywka - odpowiedział zmierzając do tarczy po sztylet.
Offline
-Czasami owszem, ale wątpię, że jemu akurat tego brakuje- Odpowiedział Clint wzruszając lekko ramionami. Na razie pewnie nie dowiedzą się tego co sprawiło, że elf zachowuje się tak jakby od jakiegoś czasu ktoś wyssał z niego niemal całą duszę. O ile on się znał na takich sprawach, to pewnie kryła się za tym jakaś mroczna i strasznie smętna historia, której nie był pewien czy chciał poznawać.
Wszyscy zgodzili się z Ullem i ruszyli do gospody, gdzie już część ich kompani znalazła sobie rozrywkę. Ruszyła razem z mężczyzną, który nadal ją obejmował i przez chwilę przyglądała się poczynaniom elfa. Ull najwyraźniej postanowił również dołączyć do zabawy, co jak się okazało wzbudziło podziw w gościach gospody, bo kiedy jego sztylet wylądował w samym środku tarczy po pomieszczeniu przewaliło się wymieszane ze zdziwieniem i ekscytacją "uuuu"
-Z tej odległości to dziecko z zawiązanymi oczami trafi- Mruknął krzyżując dłonie na klatce piersiowej
-Wiesz...nie każdy miał okazję skacząc z budynku strzelać z łuku...po za tym- Odpowiedziała i skierowała wzrok na Clinta -Nie popisuj się. Wiem, że zmniejszyłeś to krzesło specjalnie- Mógł wybrać całą masę innych strzał, które na pewno wzbudziły by mniejszy podziw, a on specjalnie wybrał tę jedną
-A czy ja się popisuje, robię to w czym jestem najlepszy- Odpowiedział, a Robin przewróciła oczami słysząc jego skromność. Lubił się popisywać, chociaż sam otwarcie do tego się nie przyzna. Trzeba było przyznać, że jak na bohatera bez żadnej mocy, umiał wyrzeć wrażenie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull usłyszał komentarz Clinta. Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. Odwrócił się do łucznika i podał mu sztylet.
- Może chcesz się zmierzyć? - spojrzał mu w oczy rzucając wyzwanie. Widział, że łucznik tylko czeka na okazje, żeby się popisać. W tym wypadku, trafił swój na swego. Ull też lubił się chwalić swoimi umiejętnościami.
Zgodnie z uwagą Clinta stanął nieco dalej. Niestety gospoda było dość ciasnym miejscem i nie było możliwości się zbyt oddalić. Ull stanął niemal pod ścianą na przeciw tarczy.
- Potrzebujesz forów? - zwrócił się do łucznika z cwaniackim uśmiechem. Wymierzył ostrzem w tarcze i oddał precyzyjny rzut. Również trafił w środek, co wywołało kolejna salwę okrzyków. Szatyn lekkim krokiem przeszedł przez utworzony korytarz do tarczy. Musiał włożyć nieco siły w to by wydobyć ostrze z drewnianego okręgu. Wrócił do miejsca, gdzie stali Clint i Robin. Podał łucznikowi sztylet. Cofnął się chowając się za Robin. Złapał ją w talii i przycisnął do siebie czekając aż Clint odda swój rzut.
Offline
Clint uśmiechnął się przebiegle, kiedy Ull zaproponował drobną konkurencje. Robin od razu poznała błysk w jego oku
-No to zaczną się popisy- Mruknęła do siebie i obserwowała jak łucznik odbiera od Ull sztylet, który wcześnie z nie małym trudem próbował wyjąć. Odsunęła się trochę do tyłu, aby dać Clintowi więcej przestrzeni.
-I co teraz?- Zapytała się Ulla, kiedy stanął za nią -Komu mam bardziej kibicować?-Powiedziała wyraźnie rozbawionym głosem. Clint stanął w wyznaczonym miejscu i chwycił sztylet w dłoń. Utkwił swoje spojrzenie w tarczy. Zawsze ciekawiło ją to w jaki sposób obierał cel. Czy robił w głowie jakieś skomplikowane matematyczne obliczenia, czy po prostu miał tak doskonały wzrok, że jego oczy same wyznaczały trajektorię potrzebną do tego, aby pocisk trafił w cel. W gospodzie przez chwilę zapanowała cisza. Wszyscy wlepiali wzrok w łucznika, który po chwili uniósł nieco dłoń ze sztyletem, poprawił kilka razy swoją pozycję i zamachnął się wypuszczając ostrze ze swoich dłoni. To co się zadziało trwało ledwo ułamki sekund. Sztylet przeleciał przez tor i wbił się w środek tarczy dość głęboko
-Mówiłem...prościzna- Powiedział a Robin przewróciła oczami. Ruszył w stronę broni i wyciągnął ja z tarczy po czym wrócił do Ulla oddając mu ostrze
-Zawsze możesz się wycofać- Doskonale wiedział, że te słowa jedynie zmobilizują Ulla do podjęcia wyzwania, które z resztą sam zaproponował
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- To już zostawiam tobie- uśmiechnął się przenosząc dłonie na jej ramiona. Ścisnął je delikatnie pocierając kciukami.
- Chyba żartujesz - prychnął odbierając sztylet. Stanął w tym samym miejscu, gdzie Clint. Tym razem postanowił złapać za ostrze. Ułożył palce tak by nie ich nie pokaleczyć. Uniósł ramię i wycelował. Ta zabawa zaczynała go coraz bardziej rozluźniać. Dobrze było znów odpuścić, oczyścić umysł. Wlepił wzrok w tarcze i posłał sztylet prosto w środek tarczy.
- Może to ty nie powinieneś się kompromitować - próbował go podpuścić. Ruszył po broń. I tym razem nie chciała wyjść gładko. W końcu sztylet wrócił do dłoni Clinta. Ull tracił Robin biodrem zmuszając ją do posunięcia się w bok.
Offline
-Zapowiada się dłuuuugi pojedynek- Mruknęła i opadła na pobliskie wolne krzesło, ale tak, aby widzieć poczynania tych dwóch gamoni. Znała zdolności Clinta na tyle, aby wiedzieć, że jego spudłowanie będzie prędzej winą kogoś, kto się na niego zatoczy i skrzywi trajektorię lotu, niż faktycznym pechem. Clint odebrał sztylet i miał już rzucać ponownie, kiedy dostrzegł przed sobą czyjąś dłoń, która uniemożliwiała mu rzut. Spojrzał w bok i dostrzegł jakiegoś chłopka
-Na trzeźwo to każdy bęcwał potrafi trafić- Powiedział bełkocząc i kołysząc się na boki. Cała gospoda pomimo jego ciężkiego stanu postanowiła wtórować mu w tym pomyśle. Robin zerknęła pytająco na Ulla, a kiedy dowiedziała się o co chodziło uśmiechnęła się pod nosem. Zerknęła na Clinta...pozostawało pytanie czy podejmie się tego wyzwania czy, jednak odpowiedzialność weźmie w nim górę. Obstawiała to drugie i nie mniej się zdziwiła, kiedy łucznik opuścił dłoń ze sztyletem
-Dobra, a co mi tam- Powiedział i nie musieli czekać długo, aż w ich dłoniach pojawiły się kufle wypełnione po brzegi piwem. Clint od razu zaczął pić, ale nie miał zamiaru marnować czasu na stanie. Po prostu pił i rzucił niby od niechcenia sztyletem, który ponownie wbił się w środek tarczy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy jeden z bawiących się zaproponował zawody po piwie Ull zaklaskał czekając na kufel dla siebie. Widząc jak Clint zaczął opróżniać swój kufel on również zaczął łapczywie pić. Kiedy minął połowę zatrzymał się i odstawił kufel na stół. Podszedł do tarczy i płynnym ruchem wyciągnął go z tarczy. Kiedy wracał na miejsce rzutu rozległo się głośne rytmiczne tupanie połączone z waleniem o blat stołów i klaskanie. Już niemała grupa przypatrywała się ich poczynaniom. Ull stanął przodem do tarczy, ale zanim wycelował spojrzał na kufel z piwem. Złapał za drewniane ucho i wypił wszystko, do ostatniej kropli. Zrobił zamach rozciągając ramię. Stanął na wyznaczonym miejscu. Czuł jak alkohol zaczyna gramolić mu się na głowę. Kiedy zaczął celować czuł, że ręka zaczęła mu opadać w dół. Uniósł ramie nieco wyżej i rzucił. Ponownie trafił w środek.
-Taaaak - rozłożył ręce truchtając w stronę tarczy. Wrócił na start z szerokim uśmiechem.
- Proszę bardzo.. próbuj - uśmiechnął się, po czym odsunął się na bezpieczna odległość.
Offline
Robin zaklaskała z entuzjazmem, kiedy Ull ponownie trafił i wiwatowała razem z tłumem. Może taka forma rozrywki im się przyda, pozwoli na chwilę odgonić od siebie dręczące ich myśli i wyluzują się odrobinę. Obawiała się tego, że jeżeli dalej byli by w tak ponurych nastrojach to w końcu mogłoby dojść do jakiegoś wybuchu między nimi, a teraz nie potrzebowali kłótni. Clint powiódł wzrokiem za torem lotu sztyletu i skrzywił nieco usta, kiedy ten trafił ponownie w środek. Ull był cholernie dobry w tym i chociaż nie powie mu tego na głos, to musiał mu to oddać. Ruszył w stronę oręża i wyciągnął go z tarczy. Ponownie ustawił się na miejscu i przechylił kufel dopijając resztę tego co zostawił. W głowie mu lekko zaszumiało, a obraz przed oczami się nieznacznie rozmazał. Musiał przymrużyć odrobinę oczy, aby go wyostrzyć.
-Dawaj Hawkeye- Krzyknęła w jego stronę dopingując. Uznała, że najbezpieczniej będzie kibicować im obojgu. Clint uśmiechnął się lekko i wypuścił sztylet z dłoni, ten pomknął i chociaż trafił w środek to dosłownie milimetry dzieliły go od tego, aby spudłował. Odłożył kufel na stół i ruszył do sztyletu, a kiedy wrócił dostrzegł, że pusty kufel został na nowo napełniony z resztą tak samo jak Ulla. Widocznie tutejsi do serca wzięli sobie to, aby sprawdzić ich celność pod wpływem.
-Myślałem, że jesteś lepszym przeciwnikiem- Powiedział do Ulla oddając mu sztylet i upił kilka łyków nowo nalanego piwa.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull znów zaczął pić. Widocznie przedstawienie się podobało, jemu także dlatego postanowił dalej się bawić.
- Uważaj bo się spocisz - odpowiedział Clintowi na zaczepkę odbierając sztylet. Musiał przyznać, że Clint jest na prawdę niezły. Oczywiście nie lepszy od niego, ale mieści się w granicach normy. Odstawił ponownie niemal pusty kufel. Stanął na wyznaczonym miejscu. Tarcze mieszały mu się przed oczami. Tak widział dwie. Przymknął z uśmiechem jedno oko. Kiedy obraz się ustabilizował wziął głęboki oddech. Zamknął drugie oko. Kiedy je otworzył nie wąchając się poszłam broń w powietrze. Zatrzymała się na środku, ale od wyżłobionych już dziur rączka zaczęła lekko opadać. Po sali poniósł się półmrok oczekiwania. Entuzjastyczne okrzyki zaczęły się w chwili gdy sztylet zatrzymał się w drewnie. Gdyby spadł. Przegrałby.
- Tak jest - wykrzyknął wesoło szatyn. Znów truchtem pokonał odległość. Kiedy wyciągnął sztylet wrócił obracając go w dłoni.
- Proszę bardzo - uśmiechnął się.
Offline
Clint dopił resztę piwa już na raz. Nogi lekko zaczynały mu się plątać, kiedy stawał na wyznaczonej przez nich wcześniej linii. Było z nim kiepsko i on o tym doskonale wiedział. Przetarł dłonią twarz i zacisnął palce na rączce sztyletu. Uniósł go nieznacznie za siebie. Teraz miał wrażenie, że coś tak małego zaczynało ważyć naprawdę sporo. Mimo wszystko nie miał zamiaru się wycofać. Nigdy tego nie robił i teraz też nie miał zamiaru. Wziął głęboki wdech i cisnął sztyletem prosto w tarczę. Nim, jednak broń opuściła jego rękę, ta nieznacznie zadrżała. On już wiedział czym to skutkowało i nie trudno było mu się domyślić wyniku. Sztylet chociaż wbił się w tarczę, to odrobinę powyżej środka.
-Kurwa...- Wyrwało mu się
-Na bogów Clint, szanuj mowę ojczystą- Powiedziała i zaśmiała się wesoło. Widocznie mocny alkohol tego świata pokonał nawet jego celność. Łucznik powlókł się do tarczy i wyciągnął z niej sztylet po czym wrócił do Ulla i wręczył mu go
-Muszę przyznać, nie najgorszy jesteś- Powiedział, chociaż jego męska duma wyraźnie na tym cierpiała. Zainteresowanie tą dwójką zaczynała już opadać, jednak Ull mógł poczuć jak sztylet z jego dłoni jest wyciągany. Kiedy obydwoje skierowali wzrok na tą, która postanowiła teraz stanąć na linii mogli dostrzec Robin. Chwyciła pewniej sztylet w dłonie i spojrzała na tarczę skupiając swój wzrok na samym jej środku. Stała pewnie na nogach, po czym uniosła dłoń z bronią i zamachnęła się lekko. Nim, jednak przestała czuć pod palcami opór rączki, wypuściła z dłoni niewielką wiązkę ognia, która zaczęła rozprzestrzeniać się po sztylecie. Ten wbił się w środek i tkwił tam tak otoczony ogniem. W gospodzie można było dostrzeć wyraźną dezorientacje, a wszystkie spojrzenia zostały skierowane na wyraźnie zadowoloną z siebie Robin, która stała z dłońmi ułożonymi na talii i obserwowała swoje dzieło
-Amatorzy- Rzuciła w stronę dwójki mężczyzn odwracając nieco głowę w bok. Ruszyła do tarczy i wyciągnęła dłoń do sztyletu. Języki ognia zaczęły się zmniejszać, aż w końcu całkowicie zniknęły, a ona wyjęła ostrze z tarczy. Podała go najbliższemu mężczyźnie, który bez myślnie go chwycił i od razu zaczął nim nieco podrzucać, kiedy poczuł jak gorący jest.
-To co wygrałam?- Zapytała się kierując wzrok na Ulla.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull uśmiechnął się kiedy Clint spudłował. To musiało się tak skończyć. Cierpliwie poczekał aż łucznika przyniesie sztylet. Kiedy ten wylądował w jego dłoni zaśmiał się.
- Ty też.. można by rzec powyżej średniej - prychnął ciesząc siebie zwycięstwa. Sztylet został mu odebrany. Kiedy patrzył na popis Robin na jego ustać błąkał się cień uśmiechu. Kiedy dziewczyna zwróciła się do niego, ten złapał ja za rękę w ciągnęła na swoje kolana.
- Klapsa za nie posłuszeństwo - odpowiedział wesoło po czym zwrócił się do Clinta. - Trzymam ją, dawaj pasa - zaśmiał się trzymając dziewczynę w żelaznym uścisku.
- AA zapomniałbym- rzucił po chwili. - Mamy jeden pokój na górze. Są w nim dwa łóżka. Możemy się tak kimnąć, bo o świecie ruszamy dalej -powiedział Ull przypominajka si ie słowa Jokte, który poszedł do niego podczas zabawy. Wizja spania w łóżku była bardzo kusząca. Wypoczęci mieliby lepsze nastroje, a przede wszystkim więcej sił na poszukiwania.
Offline
Robin pisnęła cicho, kiedy Ull chwycił ją mocno i posadził na swoje kolana. Oplotła delikatnie swoje dłonie wokół jego szyi, jednak kiedy usłyszała wzmiankę o pasie, próbowała jakoś wyrwać się z jego uścisku, ale nie było to wcale takie łatwe, bo chłop miał swoją siłę, a może ona po prostu nie chciała tego robić. Ostatecznie obyło się bez przemocy w jej stronę, a Ull poinformował ich o pokoju w którym będą mogli się przespać. Nawet ta informacja ją ucieszyła. W końcu wygodny sen powinien ich postawić na nogi.
-To ja idę...jezu...ile procent mają te wasze twory- Jęknął, kiedy w głowie mu nieco zawirowało. Robin widząc jak łucznik w dość pokraczny sposób człapie w stronę schodów próbując złapać równowagę zaśmiała się wesoło i spojrzała na Ulla.
-Ty też powinieneś odpocząć- Wyszeptała i trąciła czubkiem nosa jego nos -A ja może w końcu się wykąpię- Marzyła o bali z ciepłą wodą. Chciała zmyć z siebie pot i kurz, który zgarniała ze sobą od jakiegoś czasu, w dodatku miała wrażenie, że ciepła woda rozluźni jej spiętę mięśnie. Uwolniła się w końcu z objęć Ulla i ruszyła schodami na górę. Znalezienie odpowiedniego pomieszczenia nie okazało się być wcale trudne. Nie różniło się zbytnio od tych, które widywała już w innych światach. No może z wyjątkiem bali z wodą, która była zdecydowanie większa niż ta, którą zastała w świecie krasnoludów. Wsunęła dłoń do wody, a kiedy poczuła, że jest ledwo letnia zacmokała wyraźnie niezadowolona. Zakręciła nią kilka razy pod wodą, a po chwili znad bali zaczęła unosić się delikatna para woda. Robin uśmiechnęła się lekko i zaczęła rozpinać górną część ubrania. Po chwili stała już naga w pomieszczeniu i wsunęła się do ciepłej wody, która otuliła jej obolałe ciało. Przymknęła na chwilę oczy i odchyliła głowę do tyłu, a jej włosy spłynęły po za brzegi bali.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline