Nie jesteś zalogowany na forum.
Ull wysłuchał tego co reszta miała do powiedzenia. Jeśli uda się im dołączyć do ekipy tych wojowników będą mieli większe szanse. Konie, ludzie znający tereny lepiej niż on. To bardziej się przyda.
- Też uważam, że łowcy głów mogą być mocnymi sojusznikami. Znają naszego wroga, radzą sobie w terenie. Mają konie, jeśli nie wóz. Wszystko lepsze od chodzeniu na piechotę. Może udałoby się wyprzedzić handlarzy.. - zastanawiał się na głos.
- Jest raczej pewne, że Addie nie da się sprzedać. Więc może od razu ruszylibyśmy do następnego punktu i tam zaczekali - kontynuował zwijając mapę.
Punkt pierwszy mieli z głowy. Trzeba było się zbierać.
Ull włożył koszulę i zebrał z ziemi swoje torby. Mapę wsadził za pas. Wyszedł pierwszy zmierzając do gospody. W drodze trafił na gospodarza, który wcisnął mu w ręce torbę wypełnioną jedzeniem. Życzył podróżnikom powodzenia i wrócił do budynku. Ull poczekał aż Robin i Clint wyjdą ze stodoły po czym obrał kurs na kolejną wioskę.
………………………………………………………………………………
Addie obudziłą sie kiedy usłyszała trzask otwieranego zamka. Od razu podniosła się do pozycji siedzącej. Bolało ją całe ciało. Zmrużyła oczy kiedy do środka wozu wdarło się światło słońca. Kobiety zostały wyprowadzone z wozu i usadzone w kole. Blondynka była wyczerpana i głodna. Nie miała nic w ustach od wczoraj. Raczej oprawcy nie karmili często swoich ofiar. W sumie zrozumiałe. Robili to by nie miały siły uciekać. Do dłoni każdej trafił kawałek suchego chleba, którego nawet nie dało się ugryźć.
Konie lepiej karmią - pomyślała próbując zjeść choć kilka kęsów. Bukłak wody krążył wokół kobiet, które łapczywie nabierały kolejne łyki. Poruszyła się, cicho syknęła czując pieczenie na łopatce. odchyliła lekko koszule. Czerwone piętno na szczęście zaczynało się powoli goić. Nagle nad kobieta pojawił się jeden z łowców.
- Kogo tak wkurzyłaś? - zagadał zatrzymując się za jej plecami.
Addie puściła materiał koszuli i znów zajęła się swoim kawałkiem chleba.
- Języka w gębie zapomniałaś? - zażartował trącając je przykurczone plecy czubkiem buta. Wzdrygnęła się. Zacisnęła usta w cienką linię. Nie da się sprowokować.
Oprawca nie odpuszczał. Dlatego westchnęła ciężko i odpowiedziała płynnie w języku elfów.
- Nie rozmawiam z wiadrami pomyj - powiedziała obracając w dłoniach suchy chleb.
Elf obszedł ją z wkurzoną miną. pochylił się nad nią i juz po chwili jego dłoń z impetem wylądował na jej policzek. Z zaskoczenia wypuściła swoje liche śniadanie. A siła uderzenia sprawiła że upadła. Zaczęła ciężej oddychać. Nie da się poniżać. Elf zaczął się odwracać, wtedy go podcięła. Kiedy jego zęby zadzwoniły o siebie przy spotkaniu z ziemią podniosła się gotowa do obrony. Stanęła na lekko ugiętych nogach. Elf podniósł się z ziemi i ruszył na nią w wyciągniętą pięścią gotowy do ataku. Addie zrobiła unik, Złapała elfa za kark i wycelowała kolanem w jego najwrażliwsza część ciała. Po polanie poniósł się wesoły chichot.
Addie została złapana za ramiona przez dwóch oprawców i pociągnięta przed oblicze przywódcy, który był wyraźnie rozbawiony całą sytuacją. Spojrzał na Addie po czym wydał jeden rozkaz.
- Do miasta o suchym pysku.
Offline
Clint odprowadził Ull, kiedy ten wyszedł ze stodoły, po czym skierował wzrok na Robin
-Nie mieszaj się w to bardziej, niż powinnaś- Rzucił w jej stronę, upewniając się, że wszystkie części garderoby są odpowiednio zapięte, a strzały w komplecie znajdują się na jego plecach. Dziewczyna zmarszczyła brwi wyraźnie zdziwiona słowami łucznika.
-Nie wiemy, kim oni są, co potrafią- Robin nie wierzyła w to co słyszała. Znowu była traktowana jak dziecko, które nie da sobie rady.
-Wyszkoliłeś mnie, umiem sobie poradzić- Odpowiedziała mu, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Nie miała zamiaru stać bezczynnie z boku i patrzeć na to jak oni sobie radzą.
-Uczyłem cię walki z ludźmi, z przeciwnikami, których znam. Tu sytuacja jest inna. Ja jestem dystansowcem, co ułatwia sprawę, ty musisz iść na bezpośrednie starcie. Może i Ull dowodzi, ale czy tobie się to podoba, czy nie ja jestem twoim nauczycielem. Żadnego bohaterstwa i poświęceń, bezpieczne akcje. Jak zrobi się gorąco i karzę ci uciekać, zrobisz to...słyszysz- Martwił się o Robin, nie chciał, aby stała się jej jakaś krzywda. Nie było to kierowane brakiem wiary w jej możliwości, a raczej w to, że mogą po prostu nie wystarczyć.
-Wiesz, że nie...
-Obiecaj- Ponaglił, ją patrząc w jej oczy, a ona zawahała się przez chwilę.
-Eh...obiecuje- Wydusiła z siebie po chwili milczenia. Doskonale wiedziała, że była to obietnica bez pokrycia, ale musiała to zrobić dla spokoju przynajmniej dla jego spokoju. Sytuacja pokaże, co będzie musiała zrobić. Łucznik pokiwał lekko głową w jej stronę, po czym wyszli ze stodoły dołączając do Ulla i ruszyli w dalszą drogę. Robin miała nadzieję, że łowcy będą chcieli im chociaż trochę pomóc. Już samo zaoferowanie transportu mogło im ułatwić cały pościg, sprawić, że nadgonią stracony czas.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull starał się by częstotliwość postojów pozwoliła im jak najszybciej się poruszać. Słońce przebyło już trz czwarte swojej wędrówki po niebie, kiedy dostrzegł migoczące w oddali budynki
- Jest - westchnął zatrzymując się na chwile. Czas obmyślić w jaki sposób przekona przywódcę do tego, że powinni ruszyć za Tanganem.
Kiedy weszli między budynki, od razu zaczął szukać odpowiedniego budynku. Tylko przy jednym stała cała masa koni, a nawet niewielki wóz.
- Chyba tu - zwrócił się do Cinta i Robin. Wszedł do zajazdu i od razu obrzucił wszystkich przenikliwym wzrokiem. Wokół paleniska siedziała sześcioosobowa grupa elfów. Wszyscy mieli na sobie ciemne ubrania, czarne skórzane napierśniki i inne ochraniacze na przedramionach, łydkach. Jeden z nich siedział z łukiem przewieszonym na plecach.
Ull wziął głęboki wdech i podszedł do grupy, która w spokoju jadła posiłek.
- Który z was tu dowodzi? - zapytał sucho.
Tylko jeden elf spojrzał na niego podejrzliwym wzrokiem. Oblizał palce z tłuszczu mięsiwa.
- A kto pyta? - odbił z kamiennym wyrazem twarzy. Ullowi od razu rzuciła się w oczy jego pozioma blizna biegnąca na wysokości nosa, rozciągająca się na oba policzki. Błękitne oczy wpatrywały się w przybyszów.
- Mam… interes - zaczął Ull. Jego słowa wywołały uśmiechy na twarzach elfów. Oprócz jednego. Czarnowłosy ponurak siedział w tej samej pozycji, trzymając kufel. Znalazł przywódcę.
- Ale o tym będę rozmawiał z Przywódcą - naciskał Ull nie spuszczając wzroku z czarnowłosego elfa.
Tym razem na twarzy przywódcy zauważył reakcje. Elf kiwnął głową do blondyna z blizną.
- Co takiego chcesz powiedzieć? - zapytał.
- Ścigacie handlarzy niewolników. Mam informacje o jednym z nich. Borm Tangan.
Czarnowłosy łypnął wzrokiem szmaragdowych oczu na Ulla. Zainteresował się.
- No i co z tym Tanganem? - dopytywał elf.
- Złapał jedną z nas. Chcemy ją odzyskać - powiedział rzeczowo.
- Chcecie nas wynająć?- elf uniósł gładkie brwi.
- Skąd Chcemy zaproponować pomoc w schwytaniu. W zamian za pomoc w odzyskaniu.. mojej siostry - postanowił znów zagrać tą kartą.
Na twarzach elfów znów zagościły tłumione uśmiechy.
- To marny z ciebie brat skoro nie dopilnowałam podopiecznej - odezwał się blondyn z blizną.
Przywódca zgromił kompana wzrokiem. Przeniósł wzrok na towarzyszy Ulla.
- A oni co? Niemowy?
- Nie mówią w tym języku. To midgradczycy - wyjaśnił.
- To może przenieśmy rozmowę, na ten język byśmy wszyscy się zrozumieli - zaproponował elf przechodząc na angielski.
- Nie przyjmę balastu do drużyny. Każdy coś ma wnosić do pracy grupy. Ty może jeszcze byś się nadał - zwrócił się do Ulla - Jesteś silny, ale po co mi dwójka midgardczyków? Tangan jest sprytny, jak lis. Nie będzie łatwo go dopaść. - zaczął wyjaśniać.
- Jaka będzie płynęła z was korzyść? - zapytał całą trójkę.
Offline
Szli raczej w milczeniu, każdy skupiał się na tym co mieli zrobić. Od czasu do czasu tylko ktoś się odezwał zadając jakieś pytanie, albo aby podzielić się swoimi przemyśleniami, jakie do niego napłynęły. Krótkie postoje nie były na tyle wystarczające, aby uzupełnić siły, które zaczynały ich opuszczać, jednak adrenalina, która ich trzymała, robiła swoje, co skutkowało tym, że byli w stanie przejść znacznie więcej niż mogłoby się wydawać. W końcu z oddali zaczęła majaczyć wioska, a Ull wyraźnie triumfalnie oznajmił, że udało się im dotrzeć na miejsce. Wszyscy przyspieszyli znacząco kroku, aby odszukać wreszcie łowców, a kiedy to zrobili Robin, zmarszczyła lekko brwi, kiedy dostrzegła grupę elfów. Nie miała z nimi zbytnio do czynienia, ale widziała, że bez względu na status społeczny lubili się wywyższać, co mogło generować kolejne problemy w postaci tego, że nie zechcą im pomóc. To Ull zajął się rozmową zreszta jak zwykle. Ona i Clint stali spokojnie za nim próbując wyłapać z nieznanego im języka, chociażby jedno słowo, które mogłoby im pomóc zrozumieć, w jaką stronę zmierza rozmowa. W pewnym jednak momencie ich starania zostały przerwane, bo Elf zwrócił się w ich stronę bardziej zrozumiałym językiem, chociaż akcent wyraźnie odbijał się w jego głosie. Robin mogła się tego spodziewać. Jeżeli mieli już pomóc, to musieli się upewnić, że nie będą dla nich kulą u nogi. Ull faktycznie wyglądał na takiego, który mógłby się przydać. Oni...byli tylko przypadkowymi ludźmi z ziemi, a jak Robin zdążyła się zorientować, chociażby po podejściu Lokiego do ziemian, to mogła podejrzewać, że i inne rasy nie miały dla nich zbyt dużego szacunku. Dziewczyna westchnęła ciężko i wyszła nieco na przód stając obok Ulla. Utkwiła swoje spojrzenie w palącym się ognisku, a ogień w pewnym momencie wystrzelił z impetem, w górę zwiększając znacznie swoja objętość, jednak był on na tyle kontrolowany przez nią, że nie spalił niczego. Zamrugała kilka razy, a płomień wrócił do swoich pierwotnych kształtów.
-To tylko namiastka, coś niecoś potrafię- Rzuciła w stronę elfa. Clint ściągnął ze swoich pleców łuk i nałożył na cięciwę jedną ze strzał. Ruda odwróciła się w jego stronę, a kiedy dostrzegła charakterystyczne, żłobienia na grocie uśmiechnęła się lekko. Strzały Clinta potrafiły robić wrażenie oraz uratować naprawdę ciężką sytuację. Mężczyzna wycelował w pobliskie krzesło, na którym siedział jeden z elfów i wycelował w nogę krzesła. Strzała pomknęła z cichym światem, przecinając powietrze i utkwiła w drewnianej nodze. Trzasnęło coś głośno, rozbłysło białe światło, a krzesło skurczyło się do minimalnych rozmiarów. Teraz mogłoby spokojnie robić za mebel dla jakiejś lalki, którymi bawiły się dzieci.
-W walce nie idzie mi wcale gorzej- Dodał. Liczył na to, że te drobne prezentacje przekonają tę grupę, że nie są przypadkowi i w razie czego potrafią sobie dać radę. Nie potrzebowali ochrony, tylko dodatkowych par rąk do pomocy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Grupa elfów odsunęła się od ognia. Wszyscy próbowali ukryć swoje zainteresowanie, jednak tylko twarz przywódcy pozostała kamienna i nawet po drugim pokazie nic po sobie nie pokazał.
- Każde z nas coś wniesie, pytanie czy ty jesteś w stanie nam pomóc? - zapytał Ull.
Elf zmierzył go zimnym spojrzeniem. Westchnął głośno.
- To się okaże. Prawda panowie? - zapytał swoją ekipę, na co oni zareagowali wesołymi okrzykami. Przywódca wstał z krzesła. Stanął na przeciwko Ulla.
- Za Tangana jest wysoka nagroda. Nawet nie powąchasz tej forsy - powiedział ostrym głosem
- Chce tylko dziewczynę - odpowiedział tym samym tonem.
Mężczyźni wymienili uścisk dłoni.
- Umowa stoi - Powiedział Czarnowłosy. - Jestem Dorlen. A to moja kompania - powiedział sucho wymieniając imiona elfów.
- Jokte - wskazał na blondyna - Moja prawa ręka. Dalej Mandas. Medyk. Bracia Fannan, Lolir. Łowczy. Vell para się magią,
- Ull. A to Robin i Clint - przedstawił swoją ekipę Ull.
- Więc… opowiedzcie od początku, jak zaginęła twoja siostra - powiedział Dorlen zapraszając nowych kompanów do paleniska. Ull zaczął opowiadać w dużym skrócie co się wydarzyło i jakie podjęli do tej pory kroki. Dorlen słuchał uważnie kiwając głową co jakiś czas kiedy. Ull wyciągnął mapę i zaczął ją analizować razem z elfem. Jokte przeszedł przez palenisko podając Robin i Clintowi miski z gulaszem.
Kiedy Ull i przywódca bandy skończyli dyskutować czas było opracować plan..
- Pojedziemy prosto do Eloy - odezwał się Dorlen. - Tam na pewno się zatrzymają, chociażby żeby uzupełnić zapasy. Z Tanganem jest taki problem, ze za każdym razem posługuje się innym nazwiskiem, dlatego trudno go namierzyć z nazwiska. Jeśli ktoś wie jak on wygląda to na plus. Szlak widzę macie wytyczony. Kiedy dojdziemy do miasta zobaczymy co zastaniemy. Być może sprzeda dziewczynę już w pierwszym mieście…
- Wątpię.. - wtrącił się Ull - Jest harda, nie da się sprzedać.
- Lepiej dla niej żeby go nie wkurzała. Jeśli Tangan zobaczy, że nie ma z niej pożytku, że nie zarobi. Albo ją zabije albo zawiezie do Lubang maut.. a tam czeka los gorszy od śmierci - wyjaśnił elf.
- Co to za miejsce? - zaciekawił się Ull.
- Lubang maut. Nora śmierci. Miejsce gdzie handlarze zabierają tych których nie udało im się sprzedać, albo tych którzy po prostu ich wkurzą. Tortury, gwałt, egzekucje dla zabawy. Świnie idąc na rzeź lepiej się traktuje - wyjaśnił nadal wypranym z emocji głosem Drolen
Ull zacisnął palce w pięści.
- Wyruszamy za godzinę - zarządził Dorlen po czym rzucił Joktemu sakiewkę ze złotem. - Kup dwa konie - polecił elfowi z blizną. Ten kiwnął głowa i ruszył do wyjścia.
- Będziemy jechać nocą? - zapytał Ull.
-Gościńcem nie ma co do tego przeciwwskazań- wyjaśnił Dorlen odgarniając włosy z twarzy.
Offline
Robin odetchnęła z wyraźną ulga, kiedy przywódca łowców najwyraźniej zdecydował się im pomóc. Pieniądze dla niej w tej chwili nie miały żadnego znaczenia. Chcieli tylko odbić Addie, a potem przenieść się w inne może już bardziej docelowe miejsce. Ruda spojrzała jak Ull odchodzi z elfem na bok, aby ustalić plan działania. Oderwała, jednak od nich wzrok, kiedy w jej dłonie została wepchnieta miska z jedzeniem. Spojrzała zdziwiona na elfa, ale po chwili kornela w jego stronę głową i uśmiechnęła się delikatnie. Razem z Clintem usiedliśmy przy palenisku i zaczęli jeść. Ruda zdążyła już dość konkretnie zgodnie, chociaż przez cały czas podróży nawet tego nie zauważyła. W końcu Ull I elf do nich wrócili, jednak informacje jakie otrzymali nie napawały optymizmem. Musieli się spieszyć, bo jeżeli stracą za dużo czasu mogli już więcej Addoe nie zobaczyć, a to byłaby prawdziwa katastrofa. Kiedy elf zaczal wymieniać co może spotkać Addie, Robin od razu dostrzegła jak zaciska dłonie w pieści. Zaczynała się o niego martwić. Był rozżalony w dodatku wściekły. Nie chciała, aby zrobił coś głupiego, coś co mogłoby nu zagrozić. Nie chciała go stracić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Dorlen dał znać by wyruszać. Droga nocą przez gościniec mogła pomóc im nadrobić nieco czasu. Wóz z niewolnikami, raczej nie będzie poruszał się nocą.
Ull wyszedł razem z elfami by przygotować konie do drogi. Okazało się, że zakup dwóch wierzchowców wystarczył by każdy miał zwierzę na którym mógłby się poruszać. Sprawdził wszystkie paski i uprzęże przy siodle konia, na którym miała jechać Robin. Kiedy dostrzegł jej ruda czuprynę uśmiechnął się słabo.
- Gotowa? - zapytał spoglądając w jej stronę. Stanął przy siodle, gotowy pomóc dziewczynie wdrapać się na grzbiet konia.
………………………………………………………………………………………………..
Addie została zamknięta w wozie zaraz po tym jak przywódca handlarzy zakazał dawania jej wody i jedzenia, dopóki nie dojadą do miasta. Nie miała pojęcia ile czasu to zajmie, żołądek domagał się pożywienia, skurcze były coraz bardziej bolesne. Wysuszone gardło drapało i piekło. Kiedy pozostałe niewolnice wróciły do wozu ruszyli w dalszą drogę.
- Nie walcz - odezwała się jedna z nich. - Nie uciekniesz im. Nie walcz bo cię zabiją - próbowała ja ostrzec.
Addie nie zamierzała się poddać. Handlarz chciał ją wziąć głodem. Myślał, ze tak zmusi ją do posłuszeństwa, ale ona miała serce walkirii i nie zamierzała się poddać. Ucieknie, albo zginie próbując. Nie będzie niewolnicą. Jest żoną boga psot i podstępu. Coś wymyśli.
Offline
Robin i Clint mało rozmawiali, chociaż ich towarzysze posiłku zdawali się prowadzić żywą rozmowę w znanym sobie języku. Dziewczyna znowu poczuła się dziwnie obco. Po raz kolejny do głosu przyszedł rozsądek. Rzucała wszystko co znała i nagle miała zamieszkać w świecie o którym nie wiedziałam absolutnie nic. Owszem z Ullem będzie łatwiej, ale czy kiedykolwiek uda się jej pozbyć świadomości, że jest tu obca. Westchnęła ciężko, ale nie miała czasu na rozmyślanie o takich sprawach. Musieli ruszać im szybciej tym lepiej. Dziewczyna dojadła to co zostało w jej misce i wstała z miejsca ruszając za pozostałymi. Wszyscy zdawali się być gotowi do drogi, a Ull stanął przy jednym z koni i spojrzał na nią. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego blado. Znowu konie, nie był to zdecydowanie jej ulubiony środek transportu, ale nie był to czas na marudzenie. Podeszła do niego i przez chwilę spojrzała w oczy. Zareagowała instynktownie. Wspięła się na palce i objęła go delikatnie
-Znajdziemy ją...Nie martw sie- Wyszeptała mu do ucha po czym odsunęła się i korzystając z jego drobnej pomocy wdrapała się na grzbiet konia, którego od razu lekko poklepała po masywnej szyi. Koń zaczął niespokojnie I zastukał kilka razy kopytami o ziemię. Robin miała nadzieję, że jej nie zrzuci. Nie chciała robić z siebie pośmiewisko przed elfami, jeszcze tego jej brakowało
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull również ją objął. Jej dotyk działał na niego jak najlepsze lekarstwo.
- Zaraz przyjdę - powiedział wpadając na pewien pomysł. Do siodła konia, na którym miał początkowo jechać przywiązał torby i za uzdę poprowadził do konia Robin.
- Zwolnij strzemię - polecił jej i po chwili siedział za nią na grzbiecie wierzchowca.
- Nie jesteś dobrym jeźdźcem. Więc nauczę cię paru sztuczek podczas jazdy - powiedział sięgając po lejce. Jej plecy ściśle przylegały do jego torsu. Kiedy rozejrzał się pogonił lekko konia i zaczął wykręcać. Kiedy tylko wyjechali z miasta zaczęli kłusem przemierzać piaszczystą drogę. Do zachodu słońca było jeszcze trochę czasu. Kiedy całkowicie się ściemniło drużyna musiała zwolnić,. Ull kołysał się lekko wraz z zwierzęciem. Rozglądał się dookoła wypatrując zagrożenia. Co jakiś czas opierał brodę o czubek głowy rudej, lekko garbiąc plecy.
- Przy rzece pierwszy postój - rzucił Dorlen, który jechał przodem. Ull lekko pokiwał głową, choć nikt oprócz Robin nie mógł tego zauważyć. Jedną rękę oparł na jej boku i lekko zacisnął palce. Jego pesymizm ponownie zaczął dochodzić do głosu. Wkurzało go to, że nie umie myśleć nieco bardziej pozytywnie. Po raz kolejny nawiedziły go myśli, że nie powinien się tak przywiązywać, ani do Robin, ani do Addie. To było od niego silniejsze i zupełnie nie mógł tego pojąć. Tak długo odtrącał od siebie wszystkich, że był pewny, że nic się tym razem nie wydarzy. Robin była do niego podobna, Addie umiała go rozszyfrować jednym spojrzeniem. Nie mógł się doczekać kiedy znów ich drużyna, choć tak bardzo dziwna, będzie z powrotem w komplecie.
Offline
Robin zmarszczyła lekko brwi, kiedy ten doszedł do swojego konia i zaczął zbierać swoje rzeczy, a zaraz potem wrócił do niej. Zdjęła nogę ze strzemienia dając mu tym samym przestrzeń do tego, aby usiadł za jej plecami. Przymknęła delikatnie oczy, kiedy poczuła go tak blisko siebie.
-Już do końca życia będziesz mi wypominać ten upadek?- Powiedziała i odwróciła lekko głowę w jego stronę. Kiedy się poznali i wyruszyli z wiski jej koń postanowił nagle bez żadnego ostrzeżenia pokazać jej kto tu rządzi. Robin zaliczyła wtedy dość twarde lądowanie, a opanowanie rozbrykanego zwierza nie było wcale takie łatwe. Uśmiechnęła się lekko do siebie na wspomnienie tamtych chwil. Gdyby wtedy ktoś jej powiedział, że zaprzyjaźni się z Addie wyśmiałaby go prosto w twarz, a gdyby jeszcze dodał, że zacznie jej cholernie zależeć na pewnym mężczyźnie, który nie wiadomo kiedy wdarł się do jej umysłu i serca...umarłaby ze śmiechu. Przybywając tutaj wszystko miała niemal zaplanowane od początku do końca, wiedziała czego chce, dokąd zmierza i co wydarzy się potem. Los szybko, jednak jej pokazał, że bez względu na to gdzie się uda to nie ona ma władzę.
-Wiesz...- Odezwała się po chwili milczenia -Kiedy spotkałyśmy się z Addie, natrafiłyśmy też w lesie na pewien dom. Okazało się, że mieszkała tam...jak ona się nazywała- Mruknęła próbując sobie przypomnieć wszystkie szczegóły z tamtego spotkania
-Wolwa...chyba tak...powiedziała, że śmierć to dla mnie dopiero początek- Nie wiedziała dlaczego teraz mu o tym mówiła. Może dlatego, że nadal nie rozumiała tych słów, które jej wypowiedziała. Czy miała na myśli fizyczną śmierć, czy może duchową. Czując dłoń Ulla na swoim biodrze sięgnęła do niej swoją i zacisnęła delikatnie
-Potem ten wiedząc w wiosce w której się spotkaliśmy. On akurat miał sporo racji, chociaż wtedy byłam gotowa się z nim kłócić, że nie. Uparcie twierdziłam, że o wszystkim zdecyduje sama...nie planowałam tego wszystkiego, to zadziało się samo, a ja nawet nie wiem kiedy- Wyszeptała i zacisnęła nieco mocniej dłoń Ulla. Próbowała przypomnieć sobie, kiedy jej serce zabiło szybciej na jego widok. Przez przez tyle czasu trzymała go na dystans, jak ich wszystkich. Aż w końcu w środku dnia trafił ją piorun, a ona nie miała już dłużej siły, aby się bronić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull słuchał opowieści Robin w milczeniu. Spotkanie dwoje mędrców, którzy potrafili wejrzeć w życie posiłkując się sieciami plecionym przez norny, może był mylące. Zazwyczaj nie dają oczywistej odpowiedzi na pytania. Zmuszają zainteresowanego do myślenia.
- Kiedyś słyszałem teorie, że widzący, czy wolwy nie widzą dokładnie i dlatego mówią tak zawile. Wiesz, na zasadzie.. zobaczy jakiś fragment, coś dopowie sam.. i tak dalej.. - odezwał się w końcu. - W sumie łatwo obalić tą teorie. Jednak coś tam widzą.. - mruknął wspominając swoją jedyną rozmowę z widzącym.
- Czyli jednak, zaczęłaś wierzyć w los, przeznaczenie? - uśmiechnął się. Widział, że Robin była osobą, która bierze swoje życie we właśnie ręce i nie koniecznie jest zadowolona, że ktoś wyznaczył dla niej cel.
- Los ma dla każdego mnóstwo niespodzianek. Akurat nie jestem osobą, która powinna się na ten temat wypowiadać. Zawsze robiłem na przekór przeznaczeniu, a przynajmniej wydawało mi się, że to robie. Miałem wrażenie, że omijam przeznaczenie szerokim łukiem. Teraz nie jestem pewny.
Zacisnął palce Robin ze swoimi. Chcąc czy nie dodawało mu to otuchy. Przyjemne ciepło rozlewało się po jego ciele kiedy trzymała jego dłoń.
- Śmierć będzie początkiem.. - zamyślił się nad słowami dziewczyny. - Trochę upiorne, trochę dziwne i bardzo pokręcone. - uśmiechnął się próbując rozluźnić atmosferę. - Myśle, że mogło chodzić śmierć w przenośni. - nachylił się do jej ucha. - Pamiętasz. Stanęło ci serce. Na chwile, ale jednako się stało. - wyszeptał po czym znów się wyprostował. - Poniekąd to był początek. Twoja głowa od tamtej pory jest wolna. Moze chodziło o to, może o coś innego. Nawet jeśli to dopiero nadejdzie.. przejdziemy przez to - powiedział opierając brodę o czubek jej głowy.
Offline
-Nie wiem...może- Odpowiedziała mu na pytanie, czy nagle uwierzyła w to, że jest nad nimi jakaś wyższa siła, której nie mogli się sprzeciwić, chociaż bardzo chcieli
-Z jednej strony jest to nawet przyjemna wizja. Zrzucasz odpowiedzialność na coś innego, możesz zabić kilka osób i powiedzieć, że tak przecież miało być, że to przeznaczenie- Gdyby miała przyjąć koncept przeznaczenia, wiele jej problemów i cieni życiowych się rozwiało. Mogłaby uznać, że nie zrobiła niczego złego, była tylko posłuszna wyrokowi losu.
-Z drugiej jednak strony, jaki byłby sens starania się wtedy o co kolwiek. Po co próbować być lepszym czy gorszym, po co trenować, po co w ogóle robić co kolwiek jeżeli wszystko i tak jest już zapisane. Niezbyt mi odpowiada taka wizja, jest dość ponura- Nie była typem człowieka, który łamał się kiedy zawiał mocniejszy wiatr.
-Więc chyba posłużę się filozofią, która bardziej do mnie trafia- Powiedziała po chwili milczenia
-Idź na kompromis gdy możesz, chyba, że się nie da. Choćby wszyscy ci tłumaczyli, że zło to dobro. Nawet gdy cały świat ci mówi, że masz się ruszyć. Wtedy zaryj się nogami w ziemi, spójrz mu w oczy i odpowiedzieć "sam się rusz"- Clint, który jechał przed nimi dosłyszał fragment, który powiedziała Robin. Nie odwrócił się do nich, ale na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Rogers zawsze wiedział co powiedzieć, co zrobić, aby wzmocnić morale drużyny. Przydałby się im teraz i to cholernie. Wszyscy by się przydali. Chociaż teraz poczuł się bliżej przyjaciół niż kiedykolwiek. Robin cały czas pamiętała ich jak to ona lubiła określać "starcze gadanie" więc nadal w niej żyli, tak samo jak w nim.
-Nie wiem Ull czy o to chodziło...wiesz- Ciągnęła dalej -Wtedy w Nowym Jorku...naprawdę chciałam umrzeć, miała dosyć wszystkiego, wszystkich. Uznałam, że to jedyny sposób, aby odzyskać prawdziwą wolność, czym kolwiek ona jest...- Urwała i spuściła lekko głowe i odchyliła się nieco do tyłu dociskając swoje plecy do jego torsu. Przesunęła jego dłoń po swoim brzuchu tak, aby mógł ją objąć w pasie.
-Teraz ja zaczynam gadać jak potłuczona- Mruknęła i uśmiechnęła się lekko. Nie był to dobry moment na to, aby zwierzać się z takich rzeczy, tym bardziej, że Ull tego nie potrzebował. Miał dość zmartwień i nie chciała mu go dokładać
-Najważniejsze, że już nigdzie się nie wybieram...nie bez ciebie- Wyszeptała i przymknęła na chwilę oczy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Nie mógł powstrzymać uśmiechu kiedy mówiła o przeznaczeniu. Nie tak to działało.
- Wiesz.. nie koniecznie tak to działa - wtrącił się kiedy sprowadziła role przeznaczenia do wszechpotężnej siły, która robi wszystko za ludzi.
- Przeznaczenie jest określonym z góry celem życia danej osoby, nie podejmuje za niego decyzji, nie usprawiedliwia błędów. Niektórzy znają swoją ścieżkę i śmiało nią kroczą. Inni szukają jej nawet latami. Przeznaczenie nie podsyła ci gotowych rozwiązań, podpowiada zsyłając znaki, w postaci osób, wydarzeń, ekstremalne cię spotykają. Niektórzy mówią, że czuje się to sercem. Jeśli stajesz przed wyborem i nie jesteś pewien którędy masz iść, musisz się wsłuchać w siebie, a przeznaczenie ześle ci kolejną wskazówkę. - starał się wyjaśnić to jak najlepiej potrafił. Zawsze odrzucał te metafizyczne brednie twierdząc, że przeznaczenie kózka zmienić.
- Może nie wyraziłem się dość jasno - uśmiechnął się. - Nie mam takiej wprawy w wyjaśnianiu sensu życia.
Słuchał jej kolejnych przemyśleń w skupieniu. Widocznie jeszcze wiele przed nimi do przegadania, ale to nie była odpowiednia pora. Przeszedł go dreszcz kiedy przesunęła jego rękę po swoim brzuchu. Objął ja mocno dociskając do siebie.
- Jeśli chcesz możesz mówić. Nawet potłuczonego bełkotu mogę słuchać - dodał kładąc brodę na jej ramieniu. Wsunął nos w jej włosy lekko dotykając szyje.
Nie odpowiedział kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie. Jego serce zabiło mocniej, ale po chwili przyszła wizja. Że to kiedyś się skończy. Kiedyś prawda wyjdzie na jaw i był pewien zakończenia tej historii.
Zamiast odpowiedzieć wtulił się mocniej w jej ciało.
Zarządzono postój gdy tylko szum wody w rzece stał się wyraźny. Konie odrazu podreptały by zaniżyć pyski w zimnym nurcie. Ull zsunął się z konia i lekko poklepał go po zadku. Obszedł zwierze i wyciągnął ręce by pomóc zsiąść Robin.
Offline
Robin westchnęła ciężko
-Może kiedyś o tym pogadamy. To dość trudne tematy z którymi chyba jeszcze sama nie doszłam do ładu- Pierwszy raz powiedziała na głos o tym co tak naprawdę nią tamtego dnia kierowało. Clint był przekonany, że chodziło tu o ratowanie ludzi, a to było jedynym najrozsądniejszym rozwiązaniem. Fakt uciekła, a przynajmniej chciała uciec zostawiając za sobą wszystko i wszystkich. Może Thor naprawdę miał rację obwiniając ja za wszystko.
W końcu konie się zatrzymały, a Robin dostrzegła płynąca rzeczkę nieopodal. Powinni trochę odpocząć, zebrać nieco sił. Gdyby to od niej zależało pewnie by wędrowała nawet i w nocy, aby tylko nadrobić czas, ale byłoby to głupie. Ull zszedł jako pierwszy i nim zdążyła się zorientował stał już obok wyciągając w jej stronę dłonie, aby pomóc i jej zejść. Uśmiechnęła się lekko do niego i chwyciła go za ramiona po czym przełożyła nogę przez siodło i miękko wylądowała na ziemi. Od razu poczuła to jak bardzo nogi jej zdrętwiały. Z końmi nie miała wiele do czynienia, tak naprawdę kompletnie nic.
-Mówiłem, abyś kiedyś do mnie przyjechała to pojeździmy razem, to teraz cierp- Rzucił Clint kiedy dostrzegł jak Robin zaczyna sobie rozcierać wewnętrzną stronę ud.
-Przymknij się...- Rzuciła w jego stronę, ale uśmiechnęła się lekko -Oszalałby jakby mi nie dowalił, z resztą ja chyba nie lepsza- Ona i Clint lubili się przekomarzać i wyzłośliwiać w najróżniejsze możliwe sposoby, czego Ull z resztą był już świadkiem nie raz i nie dwa.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull prychnął wesoło słuchając przekomarzania. Chwile później znów usłyszeli głos przywódcy łowców.
- Nie rozpalajcie ognia. Strata czasu. Zejdźcie coś. Za dwadzieścia minut ruszamy dalej - powiedział czarnowłosy elf. Ull miał dość siedzenia, ale tez musiał odpocząć. Rozłożył się na trawie wkładając ręce pod głowę. Patrzył jak niebo zasnuły się białymi malutkimi punkcikami gwiazd. Księżyc również im towarzyszył.
- Kiedy dojedziemy na miejsce? - zapytał przewodnik, gdy Dorlen mijał go zmierzając w stronę rzeki. Jeśli nie staniemy w dzień na długi postój.. może do wieczora dojedziemy - wzruszył lekko ramionami.
Ull odprowadził elfa wzrokiem. Był dziwny, taki opanowany, nic nigdy nie dawał po sobie poznać, w jakim jest nastroju, co myśli. Jego głos był niski, szorstki. Przystojna twarz, połączona z zimnym sercem. Przepis na głównego bohatera ballady miłosnej.
Ull dźwignął się do siadu.
- I co myślicie? Damy radę pociągnąć bez snu? Jeśli tak, powiem Dorlenowi, że nie zwalniamy tempa. - zwrócił sie do swoich kompanów.
Offline
Elf szybko rozwiał jej wątpliwości o tym, że może chociaż się prześpią. Wizja jechania całą noc przytłoczyła ją nieco bardziej niż się spodziewała. Mimo wszystko dla wyższych celów należało się poświęcić, a i zbyt długie postoje oddalały ich z każdą sekundą od Addie. Nienawidziła presji czasu, to było coś pod wpływem czego nie umiała radzić sobie najlepiej. Owszem często podejmowała szybkie i nieprzemyślane decyzje, ale to było coś innego i głównie to ona ryzykowała. Spojrzała na Ulla, który postanowił skorzystać z okazji i chociaż na chwilę się położyć.
-Chyba nie ma wyboru...- Mruknęła i spojrzała gdzieś przed siebie w stronę drogi, którą zmierzali -Ja sobie poradzę, ale nie wiem jak nasz staruszek. Wiesz starsi ludzie muszą spać więcej- Odgryzła się dość szybo Clintowi za jego docinki na co łucznik spojrzał na nią spodełba
-Zarywałem więcej nocy niż ty dzieciaku. Kiedy ty sobie smacznie spałaś ja musiałem ratować planetę, aby nie spłonęła- Adrenalina robiła swoje i odganiała zmęczenie. Przynajmniej tak będzie do momentu, aż senność nie stanie się na tyle silna, aż zaczną zasypiać w siodłach, ale miał nadzieję, że do tego nie dojdzie. Może szczęście się do nich uśmiechnie i przy wjeździe do pierwszego miejsca od razu znajdą Addie. To byłby wręcz idealny obrót spraw, jednak on przez swoje doświadczenie wiedział, że plany lubią się komplikować i rzadko kiedy dzieje się tak jak człowiek by tego sobie życzył.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull przytaknął kiedy zgodzili się zaryzykować i poświecić sen by dotrzeć do miasta, w którym może być Addie.
- Biedziem mogą zrzekając się w siodle -zwrócił się do Robin - Usiądziesz tyłem do kierunku jazdy kiedy się zmęczysz, a ja cię będę trzymał- zaproponował.
Szatyn podniósł się z trawy i wyciągną z plecaka trochę jedzenia. Podał Robin torbę z jedzeniem. Po skromnym posiłku czas było ruszyć dalej. Wszyscy ponownie wsiedli na konie i ruszyli w ciemną noc.
……………………………………………
Addie starała się spać jak najwiecej. Przynajmniej nie myślała o głodzie. W nocy znów zamknięto je w wozie. Blondynka leżała w pozycji embrionalnej kuląc się w łańcuchach. O świcie, zanim zdążyła opaść poranna mgła wóz ruszył mocnym szarpnięciem. Jej ciało kołysało się na wybojach polnej drogi. Ciężko jej było nie myśleć. Zmęczony umysł domagał sie odpoczynku, ciało również. Pragnienie i głód jaki czuła coraz bardziej dokuczał. Kiedy odzyskiwała świadomość spoglądała przez szpary między deskami. Nie była pewna ile czasu minęło, ale w końcu rozróżniał harmider miasta. Czas na pierwszy postój. Podniosła się nieco na łokciach by popatrzeć na mieszkańców. W końcu zatrzymali się. Charakterystyczny zgrzyt zamka, otwarcie drzwi. Skuliła się kiedy promienie słońca atakowały jej oczy.
Niewolnice zostały wyprowadzone na zewnątrz. Addie była ostatnia, jak zwykle. Kiedy przyszło jej skoczyć z wozu zachwiała die i upadł prosto w błotną kałużę. Wokół niej podniósł się wesoło śmiech, a ona nie miała siły na nic poza płakaniem. Zacisnęła żeby i podniosła się na równe nogi. Została odprowadzona do sporych rozmiarów klatek z drewna i stali. Szarpnięcie do przodu znów sie przewróciła. Tym razem pomogła jej jedna z kobiet, z którymi jechała. Blondynka przeszła chwiejnym krokiem ścianki klatki i opierając się o nie plecami. Objęła się ramionami. Spokojnie, wymyśli coś.
Offline
-Dam radę- Powiedziała i uśmiechnęła się w jego stronę. Wsiedli ponownie na konie, jednak Robin dość szybko zrozumiała, że wysiedzieć tyle czasu w siodle to nie takie proste. Minęło może z kilka godzin, a ona co jakiś czas zerkała na księżyc, który leniwie sunął po niebie. Miała wrażenie, że stał niemal w miejscu, a może to po prostu obraz przed oczami zaczął się jej już rozmazywać. Kołysanie w jakie koń wprawiał jej ciało w pewnym momencie stało się nawet przyjemne. Świeże powietrze, dźwięk świerszczy, które przygrywały im do jazdy to wszystko złączyło się w naprawdę przyjemne doświadczenie. Już jakiś czas temu czuła piasek pod oczami, ale była w stanie z tym walczyć. Próbowała rozmowy z Ullem, ale w pewnym momencie łączenie słów w zdania, które miałyby jakiś sens było coraz trudniejsze. Pierwszy kryzys przyszedł dość znienacka. Przymknęła oczy tylko na chwilę, aby odkryć, że nie miała już siły ich otworzyć. Jej głowa lekko opadła do przodu a broda oparła się o mostek. Głosy zaczynały się od niej oddalać, wszystko cichło powoli, a ona zaczynała zapadać w sen.
-Robin...- Usłyszała swoje imię i zacisnęła mocniej powieki -Nie śpij- Delikatne szturchnięcie w nogę nieco ją oprzytomniło. Otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Nadal była noc a oni nadal jechali
-Nie śpię...- Mruknęła i przetarła dłonią oczy, aby chociaż trochę pozbyć się ciężaru powiek. Clint spojrzał na nią i westchnął ciężko. Wszyscy musieli być już zmęczeni, ale oni mieli łatwiej, aby zachować trzeźwy umysł. On jak i Ull byli odpowiedzialni za to, aby konie szły razem z łowcami, więc mieli zadanie na którym mogli się skupić. Robin po prostu siedziała i wgapiała się przed siebie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Tobin pobrać kolejny całkowicie opadła z sił Ull cmoknął cicho po czym zatrzymał konia. Zeskoczył z siodła i z grzbietu drugiego konia zgarnął pled.
- Siądziesz tyłem. - powiedział podjąć jej pled. Wdrapał się ponownie na wierzchowca. Ułożył nogi Robin na swoich udach i przyciągnął ją mocno do siebie. I przycisnął ramionami- Teraz możesz spać. I nie spadniemy. Złap mnie jak najmocniej możesz - powiedział lekko zmęczonym głosem. Sam był już zmęczony, ale przecież powiedział, że dadzą radę. Do świtu zostało już zaledwie dwie godziny. Wtedy zatrzymają się na kolejny przystanek. Może uda się mu wygospodarować kilka minut na sen. Miał nadzieje, że zdążą dotrzeć do miasta zanim handlarze wywiozą Addie dalej.
- Obudzę cię na postój - dodał po czym lekko pocałował ją w czoło. Robin mogła poczuć jak jego mięśnie się napinają otulając ją mocnym uściskiem. Była unieruchomiona, ale i bezpieczna. Ull nie miał zamiaru jej puścić. Chyba, że prędzej sam by usnął z zmęczenia, ale miał nadzieje, że do tego nie dojdzie.
Tak jak zakładał Ull kolejny postój zrobili o świcie. Niektórzy odrazu legli w wilgotnej trawie aby zapaść w krótką drzemkę. Kiedy tylko Ull zatrzymał konia opuściły go wszystkie siły. On tez musiał się zdrzemnąć, chociaż dziesięć minut. Pogładził Robin po włosach powoli ją wybudzając.
- Postój, mała. Wstawaj - próbował ją obudzić. Wszystko go bolało. Z początku wygodna pozycja dawała już mu we znaki i koniecznie musiał zmienić miejsce siedzenia, a raczej marzył żebyś się chwile położyć.
Offline
Dziewczyna nieco się rozbudziła, kiedy Ull zatrzymał konia a zaraz potem z niego zeskoczył. Chciała już zacząć protestować, że da radę, ale ostatecznie uniemożliwiło jej to ziewnięcie, które od razu skryła za swoją dłonią. Przekręciła się na grzbiecie konia przodem do Ula i przysunęła się do niego obejmując mocno dłońmi. Nie była to nadal wymarzona pozycja, ale lepsze to niż nic. Oparła głowę o jego klatkę piersiową. Przyjemne ciepło jego ciała od razu ją otuliło
-Tylko chwilę...- Wyszeptała przymykając oczy. Odpłynęła dość szybko, jednak nie można było mówić tu o snie. Raczej wpadała w coś na wzór czuwania. Nie dużo potrzeba było, aby na chwilę ponownie się wybudzała. Wystarczył jakiś głośniejszy odgłos, czy chociażby rżenie konia, aby sen od niej odpływał tylko po to, aby po upewnieniu się, że nic złego się nie dzieje przysypiała ponownie wtulona w jego ciało.
Po jakimś czasie obudził ją głos Ulla, a zaraz potem gładzenie po włosach. Mruknęła cicho i otworzyła ociężałe oczy. Szybko poczuła, że pozycja w której drzemała nie należała do wygodnych, bo ból mięsnie dał o sobie znać. Odsunęła się trochę od niego i popatrzyła na jego twarz. Widziała, że też już padał ze zmęczenia i kto wie czy nie był na granicy wytrzymałości. Ona z resztą też nie wyglądała lepiej. Była bledsza niż zwykle, a pod oczami można było dostrzec wyraźne zasinienia. Czuła się nieco lepiej, ale nie na tyle, aby móc powiedzieć, że dałaby radę przejechać tak jeszcze trochę i odzyskać w pełni władze umysłowe.
-Musisz się przespać...- Rzuciła w jego stronę kiedy zszedł z konia, a potem ona to zrobiła. Kiedy jej nogi dotknęły ziemi zachwiała się lekko. Miała wrażenie, że cały czas nią kołysało, zupełnie tak jakby dopiero co zeszła z jakiegoś statku, który wypłynął w dość niespokojne morze. Spojrzała kątem oka na Clinta, który tak naprawdę zaraz po zejściu z konia sam legł na ziemi i przysłonił reką oczy. Uśmiechnęła się lekko na ten widok, po czym przeniosła zmęczone spojrzenie na Ulla
-Chodź...- Wyszeptała i chwyciła go za rękę, po czym powiodła go w stronę bardziej trawiastego terenu. Położyła się na plecach na trawie czując niebywałą ulgę, kiedy mogła w końcu rozluźnić mięsnie bez obawy, że kiedy to zrobi będąc na koniu to zleci z niego. Wpatrywała się w chmury, które płynęły nad ich głowami. Noc powoli ustępowała miejsca dniu, chociaż słońca nadal nie było widać, to już na horyzoncie pojawiały się pierwsze oznaki nadchodzącego światu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull nawet nie miał siły protestować. Dał się pociągnąć na trawę. Kiedy Robin położyła się na plecach. Niemal odrazu do niej dołączył. Wszyscy byli wyczerpani. Gdy tylko głowa Ulla dotknęła miękkiej trawy zaczął odpływać. Ktoś coś mówił, ale on słyszał jedynie dudnienie w uszach. Przekręcił się na bok. Twarzą do rudej. Przytknął czoło do jej ramienia. Już więcej nic nie pamiętał.
…………………………………………………….
Do klatki przyniesiono jedzenie. Osadzone rzuciły się na wpół czerstwy chleb. Brązowo włosa wanka podała kawek chleba Addie, ale ta odmówiła. Nie chciała brać niczego od tych barbarzyńców. Szatynka położyła chleb za ziemi obok skulonej Addie. Blondynka starał się nie patrzeć na jedzenie. Inaczej rzuciłaby się na nie bez wachania. Nie, nie podda się im. Jej uparta postawa została zauważona. Dwóch elfów złapało ją za ramiona i zawlókł przed oblicze przywódcy, który jadł obfite śniadanie na ławie przed gospodą. Kiedy zobaczył wycieńczoną blondynkę wytarł palce o niewielką chusteczkę. Addie nie miała siły iść. Odrazu kiedy uścisk na ramionach odpuścił upadła na kolana. Zakręciło się jej w głowie.
- Dawno nie miałem takiej zdobyczy - zaczął. - Nerwowa z ciebie dziewucha. Nie odmowie ci tego, że rozbawiłaś mnie dając lanie moich chłopcom. Czasem trzeba im przypomnieć o pokorze.
Spomiędzy rozwalonych warkoczu na głowę zwisały swobodnie pasma włosów. To wlanie dzięki nim udało sie jej ukryć uśmiech. Klasyczne zagranie. Teraz będzie próbował się wybielić by więcej nie chciała uciekać. Nie miała swoich mocy, ale nadal miała wiedzę.
- Jak się nazywasz? Skąd jesteś? - zapytał sięgając po chleb.
Addie chwile myślała, czy odpowiedzieć. Nie mogła podać prawdziwego nazwiska pewne. Podniosła wzrok na swojego oprawcę.
- Marion Robertdottir - powiedziała, a raczej wychrypiała. Bez żadnej kontroli nad swoim ciałem oblizała usta, kiedy elf złapał kufel w dłoń.
Offline
Robin uśmiechnęła się lekko, kiedy Ull niemal w ekspresowym tempie zasnął. Odwróciła się powoli w jego stronę i przez moment przyglądała się jego spokojnej twarzy. Jeden z nielicznych momentów, kiedy miała wrażenie, że o nic się nie martwił, nic go nie ścigało. Chwyciła delikatnie jego dłoń zaciskając na niej swoje palce wtuliła w swoją klatkę piersiową. Przysunęła głowę nieco bliżej jego opierając się czołem o jego czoło i przymknęła oczy. Nim odpłynęła zastanawiała się nad tym ile jeszcze mieli czasu, czy przypadkiem nie spóźnią się. Nie, na pewno nie. Przecież zawsze udawało się im wychodzić ze wszystkich opresji w jednym kawałku. Nie tylko ona spadała na cztery łapy, wszyscy w tej drużynie mieli do tego niebywały talent. W końcu zmęczenie i ją dopadło po raz kolejny. Myśli zostały szybko ucięte, aby ciało mogło się jeszcze bardziej rozluźnić, a ona chociaż przez moment mogła doznać bardziej normalnego snu, niż to czego doświadczyła na koniu. Skuliła się odrobinę czując resztkami zmysłów, jak słońce, które wreszcie wyłoniło się zza horyzontu, opadło na jej ciało ogrzewając.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Borm kiwnął głową do podwładnego a ten ulotnił się w szybkim tempie.
- Jesteś asgardką - bardziej stwierdził niż zapytał.
Addie uniosła dumnie głowę i spojrzała w czarne jak noc oczy swojego oprawcy. Ten uśmiechnął się paskudnie.
-Mogłem się tego spodziewać. Twarde sztuki. Dumne, ale znam sposoby na takie jak ty. Złamiesz się.
Addie musiała przegryźć dolna wargę, żeby się nie roześmiać. Przetrwała tortury bogini śmierci. Uważała, że nic gorszego nie może jej spotkać.
- Dobra.. powiem ci prawdę - powiedział elf. - Nie wiem jak cię sklasyfikować. Buzia jest czyta, wszystkie żeby masz. Tak widziałem ugryzienie jakim obdarzyłeś jednego z moich ludzi. Tylko te plecy. To poważny dla mnie problem - podrapał się po brodzie.
- W takim razie mnie wypuść - zaczęła wzruszając ramionami. - Skoro masz być stratny..
- Ależ skąd - zaśmiał się. - Może nie dostanę za ciebie tyle ile bym chciał, ale znajdę ci odpowiednie miejsce -uśmiechnął się przebiegle.
Wyciągnął do niej rękę. Kiedy jego palce już miały dotknąć bladego policzka kłapnęła zębami odganiając jego dłoń.
Borm znów się zaśmiał. Kazał mnie odprowadzić, dać jeść. Reszty nie słyszała, ponieważ typki spod ciemnej gwiazdy poruszali się naprawdę szybko.
Kiedy wepchnęli ją do klatki wcisnęli w dłonie kawałek chleba. Blondynka znów upadła. Tuliła do piersi chleb, a łzy zaczęły przesłaniać jej wzrok.
…………………………
Ull obudził się kiedy krzątanie po prowizorycznym obozie stało się dobrze słyszalne. Czas ruszać w drogę. Kiedy chciał się podnieść poczuł lekki ciężar na swojej piersi. Robin spała wtulona w jego pierś, ściskająca jego dłoń.
-Koniec drzemki, min azure - powiedział łaskocząc ją w nos.
Czuł się znacznie lepiej. Drzemka pozwoliła mu na trochę rozluźnić mięśnie i odpocząć. Nie był pewny ile spał, ale spoglądając na szykujących się do drogi łowców wiedział, że na nich pora.
Kiedy podniósł się z trawy odszukał wzrokiem Dorlena.
- Ile jeszcze? - zapytał.
- Jeśli zjedziemy z gościńca.. jakieś trzy godziny i będziemy na miejscu - odpowiedział poprawiając popręg.
Ull kiwnął głową. Czekał ich teraz najtrudniejszy i najbardzej stresowy odcinek drogi. Czy zdąrzą na czas, by złapać handlarzy. Tak cholernie chciał patrzeć na to bardziej optymistycznie.
Offline
Robin dość szybko otworzyła oczy, kiedy usłyszała głos. Znowu cholerne czuwanie, które nie pozwalało jej zapaść w głęboki sen. Popatrzyła na Ulla i uśmiechnęła się lekko w jego stronę. Faktycznie wyglądał lepiej, odzyskał błysk w oku. Szybko przeniosła się do pozycji siedzącej, może nawet trochę zbyt szybko, bo nieco się jej zakręciło w głowie. Mimo to starając się to zignorować, zebrała się z ziemi otrzepując się z potencjalnego brudu, jaki musiała zgarnąć ze sobą
-Wiesz co...- Rzuciła w stronę Ulla -Kiedy to wszystko się skończy, przenieś nas w jakieś miłe miejsce...najlepiej z wanną, ciepłą wodą i wygodnym łóżkiem- Powiedziała z lekkim uśmiechem. Humor jej wrócił, a myśli wreszcie płynęły nieco swobodnej składając się na sensowne wypowiedzi.
-Tobie też by się przydała kąpiel- Dodała po chwili i mrugnęła delikatnie, po czym ruszyła w stronę konia na którym do tej pory jechali. Stanęła przed jego pyskiem i pogładziła delikatnie. Może nawet polubi jazdę konną, chociaż była niemal pewna, że nie będzie z tym przesadzać. Podczas tej drogi wyjeździ się za wszystkie czasy. Odbije sobie te wszystkie momenty w których jako dziecko mogłaby być zabierana przez rodziców do wesołego miasteczka, aby pojeździć na grzbiecie kucyka. Niestety i to ją ominęło, ale jak to się mówiło nic nie było stracone. Po chwili wszyscy ponownie wgramolili się na swoje konie i ruszyli w dalszą drogę.
-A narzekałem na odrzutowiec...- Odezwał się w końcu Clint a Robin uśmiechnęła się lekko
-Czasami doceniamy coś dopiero jak to stracimy. To był ładny odrzutowiec
-Hmmm był...zanim żeś nie wryła się nim w ziemię
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Dobry pomysł - odpowiedział Ull przeciągając się. Wizja wygodnego łóżka, gorącej kąpieli była niesamowicie atrakcyjna. Nie miały nic przeciwko, ale teraz musiało to poczekać do chwili kiedy znów będą w komplecie.
Grupa zebrała się dość sprawnie. Opuścili drogę gościńca i zaczęli przedzierać się przez pola.
- Odrzutowiec - powiedział powoli. Nie był pewny czy dobrze powtórzył to słowo, którego znaczenia nie znał.
Teraz mógł się poczuć tak jak Robin, gdy on załatwiał jakieś sprawy posługując się słowami, których ona nie rozumiała. Midgard był dla niego zagadką, nigdy tam nie był, ale słyszał wiele opowieści od tych, którzy z braku lepszych zajęć wybierali się tam w przebraniu i zakłócali spokój życia ludzi.
Tak jak powiedział Dorlen za niecałe trzy godziny, zobaczyli niewielkie miasto. Przywódca skinął głową na elfich braci, a ci popędzili konie do galopu.
- A oni gdzie? - zapytał Ull wyglądając ponad ramieniem Robin.
- Zwiad- odpowiedział krótko elf.
Ullowi przeszło przez myśl, że gdyby jechał sam na koniu popędziłby razem z elfami. Ścisnął mocniej wodzę. Znów przyspieszyli.
………………………………………………………………………………………………
Addie siedziała skulona w kącie klatki. Nie miała na nic siły. Głowę opierała o jedną z desek. Na piaszczystym placu tańczyła mała dziewczynka. Nuciła wesołą piosenkę kręcąc się wokół własnej osi. Blondynka uśmiechnęła się lekko. Bordowo włosa mała elfka przypominała jej Asę. Kiedy dziewczyna skończyła się kręcić ukłoniła się udając że krzaki przy drodze są publicznością. Addie wyciągnęła ręce i również zaklaskała. Kiedy dziewczyna zwróciła na nią uwagę Addie wykorzystała wszystkie siły by uśmiechnąć się serdecznie. Wpadł jej do głowy pewien pomysł.
- Pięknie tańczysz. Wyrośnie z ciebie prawdziwa artystka - skomplementowała dziewczynkę.
Gdy ta zaczęła się do niej zbliżać, Addie widziała, że musi działać szybko
Offline