Nie jesteś zalogowany na forum.
Clint siedział z ponurą miną przy stole. Próbował znaleźć jakieś rozwiązanie tej patowej sytuacji. Jeżeli czegoś nie zrobią, to Robin w końcu się wykończy fizycznie i psychicznie. Próbował przypomnieć sobie wszystkie szkolenia, jakie przechodził, ale one nie uwzględniały takich sytuacji. Zawsze walczyli z fizycznym przeciwnikiem, jak mieli pokonać coś, czego nie było widać, co było wręcz nieuchwytne. Skierował wzrok na Addie, kiedy ta zaczęła schodzić po schodach. Widział, jednak po jej minie, że i jej próby spełzły na niczym.
-Nie powinienem tak na nią naciskać, pouczać...cholera...- Mógł jej zaufać, pozwolić na działanie jeżeli wiedziała, że było to dla niej dobre. Nagle musiał stanąć przed bolesnym faktem, że chociaż był dobrym agentem, to o relacjach między ludzkich nie wiedział za dużo. Jego życie było prostsze, z resztą Robin nie raz mu to wytykała i musiał jej przyznać rację. Było proste, czarno-białe bez miejsca, na jakie kolwiek inne odcienie szarości. Zły był zły i należało z nim walczyć.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie usiadła naprzeciw Clinta. Westchnęła ciężko rozsiadając się na krześle.
- Chciałeś dobrze - odpowiedziała mu, kiedy łucznik zaczął się obwiniać za obecny stan podopiecznej. Addie czuła jak ciężar atmosfery zaczyna ciążyć na jej barkach.
- Jak grochem o ścianę - powiedziała trącając palcami złotą bransoletkę na nadgarstku. Przetarła zmęczone oczy dłońmi i westchnęła ciężko.
- Idę się przejść - powiedziała stukając delikatnie palcami o blat stołu. - Muszę pomyśleć, a może właśnie przestać myśleć - dodała ciszej.
- Zostaniesz z nia? - zapytała. Kiedy Clint potwierdził, kobieta ruszyła w stronę wyjścia.
Już samo wyjście z gospody sprawiło, że poczuła się lepiej. Svartheim był o wiele mniej ponurym miejscem od Nidavellir. Porozrzucane wszędzie świecące kryształy oświetlały podziemne ciemności przyjemnym światłem. Ogień można było odnaleźć w oknach domostw, gospod i zakładów rzemieślniczych. Blondynka przechadzała się ulicami starając się oczyścić głowę. Tyle problemów się na nich zwaliło. Blondynka założyła ręce na piersi. Musiała oczyścić głowę, przymknęła na chwile oczy. Nagle poczuła, że na kogoś wpada. Z przestrachem otworzyła oczy, ale kiedy zobaczyła na kogo wpadła od razu cały spokój runął.
Ull złapał ją za ramię, żeby nie straciła równowagi.
- Nowy sposób chodzenia? - zapytał z uniesionym brwiami.
- To ty? Co tu robisz? - zdziwiła się.
- To czego wy nie robicie. Pracuje - odparł cichym parsknięciem. Puścił blondynkę i ruszył w swoją stronę.
- Stój - zawołała za nim, ale on zupełnie ją olał. Nie zamierzała mu odpuścić. To wszystko przez jego humory.
Ruszyła za nim, szybkim krokiem. Nie było trudno za nim iść kiedy większa część mieszkańców była ponad głowę niższa od niego. Mężczyzna wszedł do dużego budynku o kamiennych ścianach. Addie weszła za nim. Podążała za nim do wnętrza biblioteki. Ull skrył się za regałami podchodząc do regału, na którym były oprawionych w skórę cienkie tomy. Złapał jedne z nich i szybko przekartkował. Miał już ruszyć dalej ale drogę zagrodziła mu Addie.
Zatrzymał się tuż przed nią. Wiedział po co za nim szła. Czekał go solidny opierdziel, ale jak na razie udawało mu się uciec przed wyrzutami Addie.
- Coś chcesz? - zapytał zamykając książkę. - Jestem zajęty - powiedział mijając ja. Ona złapała go za ramię.
- Pogadamy - syknęła.
-Nie mamy o czym - odpowiedział nawet na nią nie patrząc.
-Mamy… jak cholera mamy -warknęła i pociągnęła go na ulice.
Offline
Clint spojrzał na sufit. Nie przewidział, że to wszystko odciśnie na Robin, aż takie piętno. Może naprawdę go polubiła na tyle, aby teraz odczuwać niemal fizyczny ból. Nie wiele wiedziała o życiu...a przynajmniej nie wiele o jego blaskach, bo jak na razie rzucało jej jedynie kłody pod nogi. Czuł się kompletnie bezsilny. Często irytowała go jej natura, narwana, wszędzie było jej pełno, robiła głupoty, ale w ostatecznym rozrachunku uwielbiał to. Teraz miał wrażenie, jakby cała radość gdzieś zniknęła i nie wiadomomym było czy jeszcze wróci. Tylko czy można było rozwiązać ten problem w inny sposób.
Robin myślała o tym co powiedziała jej Addie. Wrócić z nią do jej rzeczywistości, i co miałaby tam robić. Zamieszkałaby w jakiejś kamiennej chatce z dala od ludzi. Mijałaby Lokiego na ulicy...nie wytrzymałaby tego. Wrócić na ziemię, tam również nic na nią nie czekało. Więc co miała zrobić, dokąd się udać. Ull nie chciał, aby tutaj została, więc nie miała zamiaru się narzucać, dość jasno wyraził swoją opinię.
-To chyba już koniec- Mruknęła w stronę orła, który zatrzepotał nerwowo skrzydłami, jakby chciał ją powstrzymać. Wyciągnęła dłoń w jego stronę, a on swoimi szponami wczepił się w skórę na jej ręce. Wstała z krzesła i podeszła do okna i krótkim machnięciem dłoni przepędziła ptaka, który wzbił się w powietrze i zaczął zataczać koła. Nic jej tu już nie trzymało, i tak będzie lepiej dla wszystkich. Nie będzie innym dokładać zmartwień, wszyscy z ich drużyny mieli ich dostatecznie dużo. Podeszła do swojego plecaka i zaczęła w nim grzebać. Wyciągnęła niewielki zeszyt i długopis. Kiedyś pisała pamiętnik, ale przestała stwierdzając, że i tak nie ma czego opisywać. Sprawnym ruchem dłoni wyrwała jedną kartkę, a z zeszytu zrobiła sobie podkładkę. Przystawiła końcówkę długopisu do kartki, ale ta zawisła jedynie milimetry nad nią. Zaczęła się zastanawiać nad tym co miałaby napisać. Może po prostu prawdę...chwilę jej to zajęło, zanim zebrała myśli, ale w końcu zaczęła skrobać po kartce papieru, aż ostatecznie postawiła ostatnią kropkę. Rzuciła zerzyt i długopis na łóżko, a kartkę papieru złożyła na kilka części. Wyszła cicho z pokoju i zbliżyła się do pokoju Ulla. Nie wiedziała, czy był w pokoju, czy nie, nie widziała go już od kilku dni, ale może to nawet lepiej. Nie zniosłaby teraz jego widoku. Złożoną kartkę wsunęła w drzwi, po czym wróciła do pokoju, który dzieliła z Addie. Zrobiła najstarszy numer świata. Podeszła do okna i uchyliła je, po czym zgrabnie wyskoczyła na zewnątrz. Miała już dosyć siedzenie w pustym pokoju. Musiała coś zrobić...nawet jeżeli innym to się nie spodoba.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie wyszła z Ullem na ulice. Nie miała zamiaru mu odpuszczać. Najpierw coś Robin naobiecywał, a potem zdeptał jak najgorszego śmiecia.
- Będę mówił, ale tylko wtedy kiedy będziemy załatwiać sprawy - powiedział stanowczo. Chciał się jak najszybciej stąd wydostać. Podziemia zaczynały go drażnić, zaczynał się wkurzać przez te ciemności, zatęchłe powietrze.
- Cóż za łaskawość - prychnęła Addie mijając grupę przechodniów którzy pchali się zwartą grupą niczym lodołamacz.
- Bo zmienię zdanie - zastrzegł.
- A to coś nowego? - zadrwiła.
Ull westchnął ciężko. Chciał jak najszybciej zakończyć ten temat i już do niego nie wracać.
- Po prostu powiedz co masz powiedzieć i to zakończmy - dodał osowiały.
Addie złapała go za ramie o odwróciła w swoją stronę.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłeś? - niemal krzyknęła.
- Co takiego? Tylko naprawiłem błąd, jak zwykle - mruknął i ruszył w dalszą drogę. Nie chciał się jej tłumaczyć, nie chciał przed nikim się tłumaczyć
W blondynce aż się zagotowało. Ruszyła za nim i palnęła go w tył głowy. Ull odwrócił się do niej. Złapał za ramię i cisnął na pobliską ścianę. Przygniatając ją ciężarem ciała. Addie była całkowicie unieruchomiona. Mimo to spojrzała wyzywająco w jego oczy.
- Nigdy więcej tego nie rób - warknął wściekle.
Jego ciało zaczęło drżeć. Całym sobą starał się nie reagować, Stał nad nią mierząc wściekłym spojrzeniem. Ona chciała mu pokazać, że się go nie boi. Nie ważne jak bardzo będzie chciał uzyskać ten efekt. Powoli rozluźnił uścisk. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Puścił blondynkę i skręcił w zaułek za budynkiem. Musiał się wyżyć. Addie udało się podpalić lont bomby. Teraz musiała wybuchnąć. Ull kopnął z całej siły stos drewnianych skrzyni. Złapała jedną z nich i roztrzaskał o podłoże.
Addie poszła za nim. Stanęła kilka kroków od niego z założonymi rękami. Czekała aż się wyżyje. Oparł się o ścianę dysząc ze zmęczenia i osunął się po niej siadając na kamiennym podłożu. Addie podeszła do niego i usiadła tuż obok. Czekała, aż zacznie.
- Kiedyś mi za to podziękuje, a raczej podziękowałaby …– wydusił pomiędzy chaotycznymi oddechami.
- Podziękuje? Za złamane serce? - zdziwiła się. Nie miała zamiaru na niego krzyczeć.
Ull wzruszył ramionami.
- Lepiej raz wyleczyć się ze złamanego serca, niż przechodzić to tysiąc razy - rzucił szukając jakiegoś interesującego punktu, na którym mógłby zawiesić wzrok.
Addie zacisnęła usta w cięnką linie. Założyła kosmyk włosów za ucho i oparła głowę o ścianę.
- Tysiąc i jeden raz.. - westchnęła wspominając jedną z rozmów z Lokim. Kiedy powiedział jej podobne słowa
Ull zerknął na nią pytającym wzrokiem.
- Wytrzymam tysiąc.. i nawet jeden raz więcej - powiedziała lekko się rumieniąc. Odchrząknęła cicho i odwzajemniła jego spojrzenie.
- O co tak naprawdę chodzi? - spytała łagodnie. - Bo nie wierzę, że ruszyło cie gadanie Clinta, dla którego czarne jest czarne, a białe, białe.
]Ull spuścił wzrok. Obiecał sobie nie wracać do tego tematu. Zamknął go, odciął wszystko drogi. Robin musiała go nienawidzić. Łagodny wzrok Addie krzyczał, że ona chce zrozumieć. Serce waliło mu coraz szybciej, ale energia zaczęła z niego uchodzić jakby ktoś spuścił powietrze z materaca.
- Nikt nie powinien iść za mną na dno piekła. - odpowiedział zaczynając bawić się palcami.
- Nikt czyli ona- dopowiedziała Addie. - Dlatego chcesz być sam? Dlatego odtrącasz każdą odrobinę światła?
- Posłuchaj - przetarł twarz dłońmi - Za dużo razy to przechodziłem. Jest dobrze, nawet bardzo dobrze, ale przychodzi taki moment, w którym coś sknocę. Potem wszyscy cierpią. Ja jestem skałą, fale się o mnie obijają i zmywają wszystko co zdążyło się mnie złapać. Ja dalej trwam. Uboższy, ale trwam. Tak to wygląda- powiedział krzyżując nogi.
- A z nią było dobrze, myślałam, że to było bez zobowiązań?
Ull prychnął cicho.
- Oboje wiemy, że nigdy nie jest bez zobowiązań, nawet jeśli ich nie wypowiadasz na głos. Ja nie mogę nic obiecać, nic dać. Bo nic nie mam - zacisnął pięści.
Addie przyznała mu rację. Nawet jeśli obie strony znają zasady gry, to zawsze kończy się na uczuciach.
- A prosiła o coś? O cokolwiek?
Ull pokręcił głową.
- Widzisz? Spieprzyłeś. Tak bardzo, bardzo spieprzyłeś. Wiesz, że nie wychodzi z pokoju? Nie je. Mało śpi. Rozsypała się. - w oczach blondynki zaszkliły się łzy. - Chciała, żebym wytłumiła jej emocje
Ull spojrzał na nią z przestrachem.
- Naprawdę jesteś kretynem - westchnęła - Oczywiście, że się nie zgodziłam.
Ull zamknął oczy i oparł tył łowy o ścianę.
- Powiedziała mi że mnie lubi - wyznał nie otwierając oczu.
- Tego nietrudno się domyśleć.
- Chyba… nie byłem na to gotowy - dodał przenosząc wzrok na blondynkę. Robin uwierzyła w kłamstwo, jedno z wielu, które wypowiedział, czy zrobił. Nie chciał bawić się jej uczuciami wiedząc, że w normalnych warunkach nawet by na niego nie spojrzała, a przynajmniej nie na niego, ale przez pryzmat twarzy którą zna.
- Nie byłeś gotowy na to wyznanie, czy na to, że powiedziała to tak szybko? Rzuciła dla ciebie wszystko. Podążała za cieniem, ale to się skończyło bo w jakiś sposób dotarłeś do niej i poczuła się bezpiecznie - próbowała mu wytłumaczyć. - Użyłam swoich mocy tamtego dnia. Czułam to co ona, ale też to co ty. Możesz mówić co chcesz. Mnie nie przekonasz - wzruszyła ramionami. - Wiem ile musiałeś włożyć wysiłku, żeby nie poddać się głosowi serca z kamienia. Nie tylko ty dotarłeś do niej, ale ona do ciebie też. - przerwała żeby otrzeć kilka łez, które sturlały się po jej policzkach.
Ull wiedział, że Addie powiedziała na głos to przed czym sam się bronił. Nie wiedział co ma dalej robić. Nagle ciężar jego decyzji stał się nie do wytrzymania. Za wszelką cenę chciał nie dopuścić by los znów z niego zadrwił.
- Powiem ci co myślę. - zaczęła powoli - Za wszelką cenę chciałeś się bronić przed tym, by to co zdarzyło się w przeszłości nie wróciło, gdy kolejny raz zaznasz szczęścia, ale sam napędzasz to koło, z którego wydaje ci się że schodzisz.
Offline
Robin przemierzała ulice obcego dla siebie miejsca. Nie wiedziała dokąd szła i czego tak naprawdę szukała z resztą nie była to dla niej żadna nowość. Ognisty orzeł zataczał koła nad jej głową, aż w końcu wylądował na jej ramieniu. Dziewczyna skierowała na niego swój wzrok i mimo wszystko uśmiechnęła się lekko
-Nie odpuścisz prawda...- Rzuciła w jego stronę, a ptak przystawił łepek do jej policzka -Jak za starych dobrych czasów tylko ja i moje przekleństwo- Chociaż ten płomienisty twór nie był w stanie jej odpowiedzieć w żaden sposób, to miała wrażenie, że ją rozumiało, zupełnie tak jakby żył własnym życiem i przybywał za każdym razem kiedy ona tego potrzebowała.
-No dobrze, zakończymy to tak jak zaczęliśmy, razem- Powiedziała i pogładziła zwierza po ognistych piórach. Nie przejmowała się tym, że zwracała na siebie uwagę nielicznych przechodniów. Nie dbała już o to tak samo jak o wiele innych rzeczy. Chciała znaleźć jakieś spokojne odludne miejsce, miejsce w którym nie będzie nikogo i nikogo przez przypadek nie skrzywdzi. Nie chciała ciągnąc za sobą innych tym bardziej, że nie wiedziała co się wydarzy. Chciała uwolnić całą moc tego czegoś co w niej siedziało. Może przebije się przez tę cholerną skorupę i zabierze ja gdzieś daleko...gdziekolwiek by to miało być. W końcu gdzieś dostrzegła niewielka szczelinę w skale. Bez chwili namysłu podeszła do niej i nie oglądając sie nawet za siebie po prostu wcisnęła się w nią. Przez jakiś szła niemal przyklejona do ścian, aż w końcu kamienne ściany zaczęły się poszerzać tworząc znacznie szerszy tunel. Widocznie krasnoludy jeszcze nie zdążyły tutaj się przekopać. Orzeł poderwał się z jej ramienia i poleciał przodem oświetlając jej drogę. W końcu doszła do Jaskini Nie była duża, ale na tyle przestronna, aby mogła tutaj spokojnie działać. Na różnych skalistych tworach znajdowały się kryształy, które mieniły się błękitnym blaskiem rozświetlając nieco mroki. Przysiadła na jednym z większych kamieni i rozejrzała się dookoła. Nie było już odwrotu, a nawet jeżeli to nie chciała zawracać, bo nie miała do czego, nic by tam nie znalazła.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull nadal siedział oparty o kamienną ścianę. Oblizał dolna wargę zastanawiając się nad słowami Addie. Nigdy nie był zbyt wylewny w uczuciach. Tak naprawdę mało kto znał go na tyle dobrze, żeby mógł z pełna stanowczością powiedzieć że wie co czuje. O czym myśli. Nie rozmawiał wiele z Addie na temat swoich uczuć. Tak naprawdę był to pierwszy raz. Zwykle zbywał ją żartami i ucinał temat. Teraz nie miał żadnego Asa w rękawie, a kobieta, która siedziała obok niego trafnie nazwała to co kłębiło się w nim od lat.
- Nie meczy cię to? - zapytał krzyżując ręce na piersi.
- Ale co? - zapytała przekręcając głowę w jego stronę.
- Przemądrzalstwo? - uśmiechnął się unosząc jedyne kącik ust.
Addie prychnęła śmiechem. Złapała za serdeczny palec prawej ręki. Znów głupi nawyk bawienia się pierścieniami.
- Jeśli jest słuszne i służy dobru… nie - odparła lekko zmieszana.
- Dobru? - westchnął.
- Dobru. Dobrym relacjom, dobremu samopoczuciu, dobrym ludziom. - wymieniła z lekkim uśmiechem. - Mogę się jedynie wypowiadać za siebie, ale powiem ci jeszcze coś. Z perspektywy kogoś kto wybrał miłość. - zaczęła niepewnie - Całe swoje życie podporządkowałam wierze w uczucie boga do śmiertelniczki. Nawet jeśli krzyczał na mnie, żebym przestała go kochać, bo tak będzie lepiej - znów w jej oczach pojawiły się łzy.
- Wiesz co jest ważne? Nie to co mówią inni. Ważne, żebyś ty czuł się dobrze ze swoimi decyzjami. Coś mi mówi, że z tej nie jesteś dumny- dodała próbując zapanować nad gulą która zagnieździła się w jej gardle i gniotła je od nadmiaru emocji.
Ull zacisnął pięści.
- Ale co teraz mam zrobić? Tak po prostu pójść i przeprosić? - te pytania przyznały Addie racje. Nie był dumny z tej decyzji. Wiedział, że się okłamywał. Cierpiał z samotności bo uważał, że na to zasłużył. Przez ciężar swoich poprzednich decyzji.
- Nie zaszkodzi spróbować - Addie położyła dłoń na jego zaciśniętej pięści. - Wolność, o której tyle mówiłeś czeka na ciebie, aż zerwiesz łańcuchy i pokażesz środkowy palec fortunie - dodała tracąc nad sobą kontrole.
Ull wysunął rękę z jej uścisku i objął ją ramieniem.
- Wiesz co? Twój mąż jest cholernym szczęściarzem. Jak mógł cię puścić razem z nami? - zażartował opierając policzek o jej głowę.
Addie uśmiechnęła się ścierając łzy z policzków.
- Dobra. Koniec przerwy- powiedział lekko się odsuwając. - Jeśli chcesz ze mną iść to ogarnij się bo ktoś jeszcze pomyśli, że płaczesz przeze mnie - dodał powoli pod pisząc się na równe nogi. Wyciągnął ręce do Addie i pomógł jej wstać.
- Oczywiście że to przez ciebie, baranie- odpowiedziała lekko prychając.
Offline
Clint zadudnił palcami o blat stołu. Miał dość już siedzenia w jednym miejscu. Postanowił spróbować jeszcze raz porozmawiać z Robin, może tym razem się uda. Wziął głęboki wdech i wstał z krzesła. Chciał w głowie ułożyć sobie jaką wielką motywującą przemowę, która pewnie w jego ustach zabrzmi jak gadanina starego człowieka, ale wiedział, że ona to od razu wyczuje. Była zbyt impulsywna, więc może jeżeli on spróbuje rzucić się na głęboką wodę, to uda mu się osiągnąć jakiś większy efekt. Wszedł powoli po schodach i skierował się w stronę pokoju dziewczyn. Zapukał delikatnie w drzwi, ale kiedy odpowiedziała mu cisza nawet się nie zdziwił
-Robin mogę wejść, musimy pogadać- Powiedział licząc na to, że dziewczyna się odezwie, ale nadal słyszał jedynie ciszę przerywana skrzypieniem starego drewna. Zmarszczył brwi, nie podobało mu się to. Intuicja pchnęła go do tego, aby nacisnąć na klamkę i wejść do pokoju. Chciał wierzyć w to, że znajdzie dziewczynę w łóżku, że może postanowiła się przestać, ale zamarł kiedy odkrył, że jej pokój był pusty, a okno uchylone. Spojrzał na łóżko, jakby miał nadzieję, że po prostu mu się przewidziało i nagle zobaczy rudą czuprynę wystającą spod kołdry. Zamiast tego dostrzegł rzucony niedbale zeszyt na łóżku. Podszedł od razu do niego i chwycił w dłonie. Kilka stron było zapisanych, znajdowało się tam pare rysunków, które musiała stworzyć reka dziecka. W środku znalazł poszarpane brzegi zupełnie tak jakby ktoś wyrwał jedną ze stron, a długopis leżący obok sprawił, że serce mu zamarło.
-Kurwa...- Wyrwało się z jego gardła i rzucając zeszyt na ziemię wybiegł z pokoju. Zbiegł po schodach przeskakując kilka stopni na raz i wyszedł przed gospodę rozglądając się dookoła. Liczył na to, że może Robin potrzebowała zażyć tylko trochę ruchu, że znajdzie ją gdzieś przed gospodą, ale po burzy rudych fal nie było nawet śladu. Odsunął się trochę, aby spojrzeć na dach. Lubiła przesiadywać w takich miejscach, kiedy potrzebowała zebrać myśli, ale i tam jej nie odszukał.
-Cholera jasna...- Rzucił po raz kolejny. Nie wiedział co miał teraz zrobić, pobiec przed siebie...Addie i Ull nie będą wiedzieć co się wydarzyło, a on jej tutaj nie znajdzie, nie sam...ale czy oni mu pomogą. Rozejrzał się po okolicy spanikowanym spojrzeniem licząc na to, że za chwile ujrzy tę dwójkę i podzieli się z nimi tym co odkrył.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie poszła z Ullem pod kolejny adres, który udało mu się odszukać. Po drodze mężczyzna objaśnił jej swój plan działania. Szukał w kronikach jakiś powiązań z rodem, którego szukali. Niestety trafiał albo na dalekich krewnych, albo pod adresem zadawał osoby, które przejęły domy po innych. Tym razem szczęście się do nich uśmiechnęło. Stara kobieta nie była spokrewniona, śle wiedziała gdzie mają szukać ostatniego z rodu Hahuków. Nie można było odmówić, że dzięki serdecznemu uśmiechowi Addie mieszczańska opowiedziała im wszystko co wiedziała. Wystarczyło pójść po topór. Zanieść w odpowiednie miejsce i dobić targu.
Wracali do gospody w całkiem dobrych humorach. Oboje czuli się oczyszczeni. Addie udało się oderwać myśli, a Ull cóż, chyba zmienił nieco definicje wolności. Addie miała racje. Założył sobie kajdany, teraz mógł je zdjąć.
Addie zauważyła przed gospodą Clinta, który nerwowo krążył po ulicy. Zniknął uśmiech z jej twarzy, kiedy spojrzała w oczy łucznika.
-Co się stało? - zapytała przejęta.
Offline
Clint poczuł ulgę, kiedy w końcu z oddali dostrzegł Addie i Ulla, którzy wracali razem. Mógł być to dobry znak, ale póki co nie miał kompletnie zamiaru się z tego cieszyć. Szybko podbiegł do nich, a Addie wyraźnie od razu odczytała z jego twarzy, że za chwilę spadnie na nich prawdziwa bomba
-Zniknęła...- Wyrzucił z siebie nie bardzo wiedząc co powiedzieć -Poszedłem sprawdzić co z nią, może spróbować pogadać, ale pokój jest pusty, okno uchylone, nie ma jej- Spróbował jak najprościej streścić to co wydarzyło się podczas ich nieobecności -Wszystkie jej rzeczy zostały...jakby...- Urwał bo to jedno słowo nie chciało przejść mu przez gardło, ale wiedział, że musiał się na to zdobyć, aby oddać całą powagę sytuacji
-Jakby nie zamierzała wracać- Dokończył niemal na jednym wydechu. Spojrzał najpierw na Addie a potem na Ulla. Cała złość jaką czuł w jego stronę w jednej chwili minęła. Musieli ją znaleźć zanim zrobi coś głupiego. Czuł, że tak będzie, że przemyśli coś i dojdzie do ostatecznych wniosków. Od początku czuł, że tak będzie.
-Trzeba było ją przywiązać do łóżka, krzesła...czego kolwiek- Powiedział wyraźnie spanikowany. Właśnie zgubili zrozpaczoną dziewczynę, która dysponowała potężną siłą w samym środku jakiegoś krasnoludzkiego miasta. Nie znajdowali się obecnie w najlepszej sytuacji.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
-Przodkowie - westchnęła Addie. Tego się obawiała. Wzięła głęboki wdech. Musiel działać, ale jak? Nie wiedza dokąd poszła.
- Może poszła się przejść? - zaproponował Ull. - Może zaraz wróci- dodał próbując wmówić sobie to kłamstwo. Tak naprawdę bal się konfrontacji i miś nadzieje, że będzie miał więcej czasu.
Addie zgromiła go wzrokiem. Nie była tak spokojna jak on, wiec chyba jednak Robin postanowiła sobie coś zrobić. I to przez niego.
- Zaraz wracam - powiedział po czym ruszył do gospody.
- Spokojnie. Znajdziemy ją- próbowała pocieszyć Clinta. Miała złe przeczucia. Martwiła się o przyjaciółkę. Ogromny głaz opadł w jej żołądku. Wypuściła powietrze z płuc cichym westchnieniem.
Ull wbiegł po schodach. Wszedł najpierw do pokoju dziewczyn i wyciągnął spod łóżka topór. Potem ruszył do siebie. Jeśli będzie musiał go użyć to przyda mu się wzmocnienie. Kiedy otworzył drzwi usłyszał ciche szuranie. Podążył za nim wzrokiem. Dostrzegł na podłodze złożoną kilka razy kartkę. Podniósł ją i ostrożnie otworzył, a kiedy przed nim ukazała się ściana tekstu zaniemówił.
Offline
Robin widocznie przygotowała się na każdą możliwą okoliczność, łącznie z przekazaniem ostatnich rzeczy jakie chciała mu powiedzieć, ale nie miała okazji zrobić tego osobiście, a może po prostu nie była w stanie już tego zrobić. Na kartce papieru mógł dostrzec zgrabne pochyłe pismo, chociaż niektóre litery zdawały się być nieco koślawe, więc musiała drżeć jej ręka, kiedy do pisała
............................................................
Kiedyś, ktoś mi powiedział, że miłość jest w stanie wyleczyć wszystkie rany, że może naprawić to co zostało popsute. Życie musiało to jednak zweryfikować i doszłam do pewnych wniosków. Miłość faktycznie może wiele, ale czasami nie wystarcza. Podobnie jest z wiarą, jest potężna, ale czasami jest tylko okłamywaniem samego siebie. Po tym co się wydarzyło, może trochę zbyt mocno uwierzyłam w to, że cuda mogą się wydarzyć, ale niestety nie było mi dane się z nimi spotkać. I tak pewnego dnia spotkały się dwie łodzie na zburzonym morzu. Każda z nich miała swój cel i swój ładunek...cholernie ciężki ładunek. Myślałam, że dam radę zabrać chociaż część twojego ciężaru, tak bardzo chciałam to zrobić, że zapomniałam o tym jak sama jestem słaba. Tak bardzo cieszyła mnie myśl o tym, że dasz mi chociaż w swoim życiu mały kawałek miejsca...nawet minimalny, ale okazało się, że nawet coś tak małego to już za wiele. Twój sen okazał się być dla mnie za mały.
Miałeś dużo racji...mrok pochłania każdą iskrę światła, a ja myślałam, że wystarczy być obok siebie w tej ciemności, aby ją przegonić. Nigdy nie chciałam ciebie skrzywdzić. Znam zasady tej gry, a mimo to wyłożyłam wszystkie swoje karty, i ostatecznie nie zostało mi już nic. Tak to już jest...prawda? wygrany bierze wszystko, a ten kto przegra musi w końcu odejść od stołu. Sama o tym doskonale wiem, a mimo to jest mi z tym tak cholernie źle. Ale to dobrze, że boli...utwierdza mnie w tym, że to było prawdziwe.
Clint może miał rację, nie jesteś dobry...ale dla mnie byłeś najlepszy. Nigdy się nie zmieniaj, bo chociaż bywasz irytujący, przemądrzały, i zawsze twoje musi być na wierzchu, to w środku kryjesz prawdziwy skarb. Cieszę się, że było mi dane go odkryć, a teraz może ktoś inny zaopiekuje się nim
................................................................
Clint stał przed gospodą w której zniknał Ull, nie wiedział co planuje, co chce zrobić, ale w pewnym momencie poczuł jak ziemia drży, a kilka drobnych kamieni z kamiennego sklepienia posypało się im na głowy. Spojrzał z wyraźnym przestrachem na Addie
-Powiedź, że tu zdarzają się trzęsienia ziemi- Powiedział, ale czuł, że to nie był oto.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie próbowała się uspokoić. Na pewno zaraz wszystko się wyjaśni. Nagle poczuła jak ziemia pod jej stopami zaczyna drzeć. Serce stanęło jej w przełyku. Nie powinno się nic takiego dziać.
-Nn… nie - powiedziała coraz bardziej zdenerwowana.
Ull zacisnął dłoń na kartce papieru. Co on najlepszego zrobił? To było pożegnanie. Klasyczne zagranie dla skrzywdzonych osób. Wylewają swoje myśli na papier próbując przekazać ostanie słowa. Wypuścili papier z ręki i ruszył biegiem na dół. Cały czas zasiadał dłoń na rękojeści topora. Wtedy wszystko zaczęło się trząść. Wypadł na ulice blady jak ściana.
- To ona. Idziemy - powiedział obierając kierunek. Czuj jej moc, jego ogień wyrywał się na zewnątrz czytać znajomą energię.
- Ull co jest? - zapytała zmartwiona Addie czuła, że w gospodzie coś się wydarzyło.
- Zostawiła mi list. Pożegnała się - powiedział przyspieszając. Dał upust emocjom. Warknął wściekłe i wypuścił płomień spod skory. Ogień przybrał formę niewielkiego węża, który za pomocą swoich czułych zmysłów kierować ich w odpowiednią stronę.
W oczach Addie pojawiły się łzy. List? Pożegnalny? Czyli jednak zawiodła, jako przyjaciółka. Nie powstrzymała jej. Podążała za Ullem krok w krok, a ognisty wąż wskazywał im drogę. Modliła się do wszystkich ucztujących w Walhalli aby zrobili cokolwiek, żeby im pomoc uratować tą rudą istotę, która naprawdę miała po co żyć.
Offline
Clint zamarł, kiedy usłyszał o liście. Mógł zajrzeć do niej wcześniej, przecież musiały go dzielić od tego zaledwie minuty. Dlaczego tak długo zwlekał
-Przecież ona nigdy nie próbowała...- Urwał bo zdał sobie sprawę z jednej rzeczy. Doszła do swojej granicy, ale zrobiła to w sposób, którego on się nie spodziewał. Najbardziej obawiał się tego, że któregoś dnia, będzie musiał stanąć naprzeciwko niej, ale nie wziął pod uwagę wielu innych możliwości. Wydawało mu się, że Robin jest na tyle silna, że ostatnie o czym pomyśli to o zniknięciu. Przyspieszył kroku gnając za Ullem, który zdawał się doskonale wiedzieć gdzie iść, a przynajmniej w tej chwili to właśnie on okazał się być ich ostatnią nadzieją.
Robin stała po środku jaskini dość już zwlekała z tym wszystkim. Przymknęła oczy i zacisnęła dłonie w pięści. Uwolniła wszystko co w niej do tej pory siedziało. Cały swój strach, złość, nienawiść...miłość wszystko co poczuła, czego doświadczyła przelała prosto w tajemniczą energię, która była jedyną jej siłą. Energia zaczęła wydobywać się z jej ciała, aby ostatecznie rozszaleć się na dobre po całej jaskini. Wszystkie skalne nacieki zaczęły nagle pękać i unosić się w powietrzu. Pęknięcia na jej twarzy zaczęły przechodzić na resztę ciała. Chciała uwolnić to wszystko czego do tej pory się bała, a co mogło zagwarantować jej prawdziwą wolność.
Kiedy Ull jak i reszta biegła mogli wyczuć kolejne wstrząsy, które zrzucały im na głowy kamienie. Clint spojrzał w górę i otworzył szerzej oczy, kiedy dostrzegł pęknięcie w skorupie
-Ona rozwali całe to miejsce- Rzucił bez chwili namysłu. Nie przewidziała tego, nie przewidziała swojej własnej siły. Czuł, że wraz z jej końcem nadejdzie koniec tego miejsca jak i ich samych. Węże niemal bezbłędnie doprowadziły ich do szczeliny, z której w pewnym momencie wystrzelił ognisty orzeł. Wzniósł się ponad ich głowami i zaczął zataczać koła, coraz mniejsze i mniejsze, aż w końcu mogli dostrzec, jak jego ogniste ciało zaczyna gasnąć i rozpływać się w nicości. Clint bez chwili namysłu wcisnął się w szczelinę i zaczął się przeciskać, próbując zrobić to jak najszybciej. Dostrzegał na końcu znajomy różnobarwny blask światła. To był więc jej plan. Poddać się...przestać walczyć ze swoją naturą i uwolnić to co do tej pory starała się trzymać na wodzy, aby nikomu nie stała się krzywda. Dlaczego wcześniej tego nie zauważył, dlaczego tak bardzo zwlekał. Korytarz zaczął się poszerzać, a kiedy wyszli w końcu do jaskini wir energii był tak olbrzymi, że nie mieli jak się przecisnąć. Robin stała po środku z zamkniętymi oczami, gotowa na to co miało nadejść.
-Robin...- Powiedział, ale kiedy zrobił chociażby jeden ruch, drogę zagrodziły mu miecze, które skrzyżowały się. Rozejrzał się na boki. W jaskini nie byli sami. Dostrzegł grupę wojowników opancerzonych i gotowych do walki.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie szła za Clintem, przecisnęła się przez szczelinę. Od razu buchnęła na nią fala energii. Było ciężko się nawet poruszać. Kiedy zobaczyła Robin w samym centrum oka cyklonu przeraziła się. Musiała uwolnić całą swoją moc. Chciała do niej podejść, ale gdy tylko zrobiła pierwszy krok. Okazało się, ze nie są sami. Oddział składający się z ośmiu wojowników okrążał Robin i nie pozwalali się do niej zbliżyć.
- Odejście, a zachowacie życie. - odezwał się przywódca celując w Addie mieczem. Addie starałą się przyjrzeć wojownikom. Mieli na sobie czarne skórzane stroje, a na nich wykonane z grubej skóry napierśniki. Do pasa mieli przypięte srebrne przypinki.
- Kim jesteście? Zostawcie naszą przyjaciółkę - powiedziała twardo.
Wojownik uśmiechnął się paskudnie.
- To łowcy. Służą Freyi - odezwał się Ull stając obok swojej drużyny.
- Freyi? - zdziwiła się Addie. Znała Freye w swoim świecie. Prawda była trochę zakręcona, lekkoduszna, rozpieszczona, ale miała dobre serce.
- Widocznie twoja różni się od naszej. Zimna suka, którą interesuje tylko własny skarbiec pełen klejnotów i wszystkiego co ma potężną moc. Ci tutaj spełniają jej zachcianki - wyjaśnił Ull
- Aaaa.. Thorson. Nie zdechłeś? - zakpił przywódca przenosząc wzrok na topór.
Ull zaśmiał się widząc jak wojownik przygląda się temu co trzyma w dłoniach.
- Ciekawa rzecz- powiedział Ull. Wtedy przyszedł mu do głowy pomysł. Zwrócił się do Addie i Clinta.
- Osłaniajcie mnie. Mam pomysł jak ich przegonić, ale potrzebuje chwili. -powiedział półszeptem.
Addie spojrzała na Clinta porozumiewawczo.
- Biorę prawą - powiedziała rozwijając bat z nadgarstka. - Daj znać jak będziesz potrzebował pomocy - uśmiechnęła się cwaniacko, po czym przyjęła pozycję startową
Offline
Clint zmarszczył brwi. Wychodziło na to, że raczej spokojna rozmowa nie wchodziła w grę. Sprawnym ruchem rozłożył swój łuk i nakładając strzałę na cięciwę spojrzał na Addie
-Pomocy...dziewczyno idę o zakład, że położę więcej niż ty- Szybko, jednak się okazało, że walka nie polegała tylko na pokonaniu przeciwników, a raczej na tym, aby nie dopuścić ich do Robin, bo szybko się okazało, że to ona musiała być ich głównym celem. Clint wystrzeliwał strzały niemal jedna po drugiej w każdej chwili, kiedy dostrzegał jak ktoś tylko próbuje przedostać się przez szalejącą energię. Robin uchyliła oczy słysząc znajome głosy i rozejrzała się po jaskini. Jej tęczówki przybrały złocistą barwę. Szybko dostrzegła Clinta i Addie. Co oni tu do cholery robili i kim byli ci ludzie, których nie znała. Energia zaczynała ustępować i wracać do jej właścicielki. Jeden z wojowników musiał to zauważyć, bo omijając Clinta, który skupił się na swoim kłopocie, pognał prosto w jej stronę. Robin nawet nie drgnęła, zacisnęła usta w wąską linię, a kiedy wojownik były już blisko niej, wyciągnęła po prostu dłoń przed siebie, a ten po prostu zastygł w miejscu. Pod jego skórą można było dostrzec przemieszczający się żar. W pewnym momencie po prostu eksplodował od środka, rozpadając się w pył. Clint zatrzymał się na chwilę, kiedy to dostrzegł. Podobny los spotykał innych, którzy próbowali tylko zbliżyć się do Robin. Była w tym tak szybka, ale jednocześnie tak pewna siebie, jakby miała niemal pewność, że nie mogą jej skrzywdzić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie wykorzystała element zaskoczenia i posyłając crack do pierwszego wojownika wytrącając mu miecz z ręki. Doskoczyła do niego, wykreciła rękę i powaliła na ziemę. Upewniając się, że uderzając głową o podłoże straci przytomność. Podniosła jego miecz. Stanęła naprzeciw kolejnego przeciwnika. Zaatakowała tnąć od góry. Kiedy przeciwnik zablokował cios przesunęła klingę po mieczu i zanurkowała pod ramieniem mężczyzny. Złapała go za szyję od tyłu i wbiła miecz w plecy. Kiedy uklęknął rozluźniła uścisk. Zobaczyła jak Robin poradziła sobie z atakującym.
- Rusz się - warknęła do Ulla. Kiedy zobaczyła co robi zmroziło ją. Tworzył iskrę, żeby aktywować topór. - Jesteś nienormalny, przecież jest popsuty, zabijesz się, a nie pomożesz! - wykrzyczała. Jednak nie mogła czekać na jego odpowiedź. Ponieważ natarł na nią kolejny przeciwnik.
Ull złapał topór w dłoń z utworzoną iskra.
-Bardzo możliwe, ze zwariowałem - odpowiedział zerkając na Robin. Poczuł jak jego ciało rozpiera energia. Topr zaczął drżeć. Złapał go w obie dłonie. Ruszył na przód. Zobaczył, że jeden z łowców biegnie do Robin, Zamachnął się toporem i rzucił prosto w wojownika. Kiedy głowa łowcy potoczyła się po ziemi Ull wyciągnął rękę po topór, który wrócił do jego dłoni. W jego błyszczących oczach, w których mienił się błękit i pomarańcz była widoczna tylko wściekłość. Stanął przed Robin broniąc jej własnym ciałem Rozejrzał się po łowcach, którzy pozostali.
- To cacko ma kopa, i bardzo chciałbym, sprawdzić co jeszcze potrafi - powiedział łapiąc topór w obie ręce. Stanął w lekkim rozkroku gotowy do następnego ataku
- Kto następny? - zapytał lekko przeciągając sylaby. Uśmiechnął się przeraźliwie i dodał - Mogę tak cały dzień.
Ull zrobił krok w stronę przeciwników. Trzech łowców, którzy zostali cofnęli się o krok.
Addie nie mogła oderwać od niego wzroku, Biła od niego siła i moc. Niebezpieczny wzrok łypał na łowców. Zadrżała. Facet umiał zrobić wrażenie.
Łowcy zaczęli się wycofywać. Ull zamachnął się toporem, z którego posypały się błękitne iskry. Łowcy ruszyli pędem do szczeliny.
Offline
Robin otworzyła szerzej oczy, kiedy dostrzegła przed sobą Ulla, który nie miał zamiaru dopuścić do niej nikogo z tu obecnych. Dostrzegła w jego dłoniach topór. Zadrżała niespokojnie, używając go w takim stanie było głupotą...używanie go w dobrym stanie z resztą też. Nie musiał też wcale robić dużo, aby przeciwnicy, którzy stanęli im na drodze zaczęli się w popłochu wycofywać ponownie do szczeliny. Dziewczyna zamrugała, kilka razy, jednak w pewnym momencie poczuła jak ktoś chwyta ją mocno za ramię i ciągnie do tyłu. Poczuła ukłucie, ból przeszył jej ciało, ale nie zdążyła nawet krzyknąć. Energia znowu wystrzeliła z jej ciała, ale jeden z łowców, który najwyraźniej skorzystał z zamieszania i zaszedł ich wszystkich od tyłu nie miał zamiaru się cofnąć
-ROBIN!- Krzyknął Clint i ruszył do przodu. Nie zważał nawet na szalejący chaos wokół nich, jednak kiedy tylko jego dłoń spotkała się z różnobarwną siła, dostrzegł jakby skóra zaczynała wręcz odchodzić mu od kości. Robin spojrzała w jego stronę z wyraźnym przerażeniem
-Jeżeli uwolnisz to wszystko zabijesz również ich- Usłyszała głos przy swoim uchu -A teraz bądź grzeczną dziewczynką...- Dodał mężczyzna i zza pasa wyciągnął pozłacaną szkatułę, na której górował czerwony rubin. Sprawnym ruchem ją otworzył
-Chcesz to skończyć nie krzywdząc nikogo...pomogę- Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści swojego sztyletu i pchnął nim mocniej w jej plecy, a Robin zacisnęła mocno powieki. Energia zaczęła się uspokajać, a Robin zaczęła kierować ja do szkatuły, która cały czas spoczywała w dłoni mężczyzny. Uchyliła na chwilę powieki, spojrzała na Adide, Clinta a na samym końcu na Ulla
-Tak będzie lepiej...- Rzuciła prawie szeptem w jego stronę. Nie chciała ich krzywdzić, nikogo nie chciała. Czuła, że słabła, z każdą utratą kolejnej porcji siły miała wrażenie, że rozpada się od środka, jakby ciało nie było w stanie już dalej funkcjonować. Nogi ugięły się pod ciężarem jej ciała i jedynie mocny chwyt mężczyzny, oraz sztylet w jej plecach uniemożliwiał jej upadek.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull drgnął kiedy usłyszał niepokojący odgłos. Dowódca łowców stał za Robin, jej mina mówiła że sprawia jej ból. Zacisnął palce na toporze. Musiał szybko coś wykombinować, ale widok słabnącej Robin całkowicie go rozpraszał.
Addie zaczęła okrążać pomieszczenie, przy samej ścianie. Miała nadzieję, że zdąży zajść od tyłu łowce, Robin zaczęła opadać z sił.
- Oślizgły gadzie - rzuciła wściekła, kiedy łowca ją dostrzegł.
Wtedy Ull dostał olśnienia. Zapomniał o wężu. Przywołał go w myślach. Wbijał mordercze spojrzenie w łowcę czekając na ognistego pupila. Widział jego oczami, wąż sunął bezszelestnie po skałach. Dotarł do łowcy i zaczął sunąć po jego stroju oplatając się wokół jego ciała. Wąż podzielił sie na dwoje i zanim mężczyzna zdążył się zorientować, że mocno zaciskały się na jego ramionach
-Drepe - warknął Ull przez zaciśnięte szczęki.
Węże zatopiły kły w skórze łowcy wpuszczajać pod skórę ogień. Łowca odskoczył od Robin krzycząc przeraźliwie. Addie puściła się biegiem w stronę łowcy. W dłoni ściskała miecz. Kiedy ten w panice próbował pozbyć się płomieni Blondynka podcięła go i zatopiła miecz w jego piersi.
Ull upuścił topór i złapał Robin, gdy ta bezwładnie opadała na ziemie. Złapał ją w ramiona klękając na kamiennym podłożu.
- Spójrz na mnie. - powiedział przedzierając głos przez ściśnięte gardło. - Nic nie będzie lepiej, słyszysz. Kłamałem, wszystko co ci powiedziałem to kłamstwo. Słyszysz min azur? Nie waż się odchodzić słyszysz - mówił próbując ją ocucić.
Offline
Clint dostrzegł jak szkatuła wylatuje z ręki łowcy. Ruszył pędem w jej stronę i ślizgiem poleciał po ziemi i chwycił ją w dłoń w ostatniej chwili nim ta spotkała się z ziemią. Dyszał ciężko patrząc w stronę pudełka. Jak coś tak małego mogło pomieścić w sobie taki ogrom siły. Nie był to, jednak czas na zastanawianie się nad takimi drobnostkami. Spojrzał w stronę Robin, która leżała bez ruchu w ramionach Ulla. Zacisnął zęby. Nie mogła tak odejść, nie teraz, nie w ten sposób.
Dziewczyna czuła, że znajduje się w ciepłych ramionach Ulla, które zdawały się łagodzić ból jaki przeszywał jej ciało. Uchyliła powoli powieki i spojrzała prosto w jego oczy.
-Przepraszam...- Wyszeptała w jego stronę i wyciągnęła drżącą dłoń i pogładziła nią jego policzek. Była wręcz lodowata, zupełnie inna niż to czego mógł doznawać on sam, kiedy obejmowała go, kiedy wszystko było dobrze -Gdybym była trochę bardziej silniejsza- Mimo wszystko cieszyła się, że nie była teraz sama. Uśmiechnęła się lekko w jego stronę. Jej dłoń straciła na sile nacisku i powoli zsunęła się z jego policzka, a ona przymknęła oczy.
-Nie...- Wydusił z siebie Clint i podniósł się z ziemi, aby na drżących nogach podejść do Robin. Cały czas trzymał w zaciśniętej dłoni szkatułę zupełnie tak jakby była to jedyna rzecz, która miała go trzymać przy zdrowych zmysłach. Opadł obok niej na jedno kolano i spuścił głowę w dół.
-Nie poddawaj się dziewczyno, za bardzo kochasz życie, aby odpuścić
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
On pochylił się mocniej nad nią stykając czoło z jej. Pokręcił głową kiedy go przeprosiła.
- Nie, nie to ja muszę… - zatrzymał się kiedy jej lodowata dłoń zaczęła się zsuwać z jego policzka. Od razu wyczuł, że traci siły. Zimna dłoń była obca. Zawsze kiedy go dotykała jej palce niemal parzyły jego skórę, teraz czuł się jakby dotykał go ktoś obcy.
- Dlaczego ona się nie leczy? - Addie padła na kolana tuż obok nich. - Ull! - krzyknęła kiedy wyczuła w powietrzu powiew śmierci.
Nie chciał odwracać wzroku, ale krzyk blondynki skutecznie go do tego zmusił. Już miał powiedzieć, że nie wie, ale wtedy jego wzrok powędrował do szkatułki, którą trzymał Clint.
- Daj mi to - zwrócił się do Clinta. Położył delikatnie Robin na ziemi. WStał na równe nogi i wezwał ciągle naładowany topór. Kiedy ten wylądował w jego dłoni zwrócił sie do Addie i Clinta.
- Odsuńcie się. Najlepiej schowajcie. Będzie tu gorąco - powiedział stawiająć szkatułke na ziemi zaledwie dwa kroki od Robin.
Addie pociągnęła Clinta do tyłu, niemal pod samą ścianę jaskini.
Ull spojrzał na Robin.
- Uważaj min azure. Pobudka - szepnął po czym zamachnął się toporem i z całej siły wbił ostrze w rubin na szkatułce. Wybuch energii sprawił, że został pchnięty na ścianę jaskini. Kiedy walnął plecami w skalę syknął z bólu. Zamroczyło go, zaczął szybko mrugać by nie stracić przytomności.
Offline
Clint bez słowa podał Ullowi szkatułę, ale nie zdążył się nawet o nic zapytać, bo zaraz został pociągnięty przez Addie w głąb jaskini. Wcisnęli się w ścianę, a kiedy tylko ostrze topora spotkało się z rubinem, Clint przysunął się bliżej blondynki kładąc dłoń obok jej głowy ochraniając ją. Drobne uszkodzenie wystarczało, aby szkatułę dosłownie rozsadziło na milion malutkich kawałeczków. Cała energia, która pozwalała Robin przeżyć rozszalała się po jaskini, widocznie sama była zagubiona i zdezorientowana tym co się działo. Silne podmuchy gorącego wręcz palącego powietrza uderzyły w ciało Clinta i zaczęły mu mierzwić włosy. Zacisnął mocno powieki starając się zignorować to uczucie, ale nie było to łatwe, bo miał wrażenie, że z każdą kolejną sekundą robiło się tu coraz goręcej. Po czole zaczęły spływać mu krople potu. Czuł się tak jakby wszedł właśnie do sauny, a ktoś podkręcił grzanie na pełną moc. Ta istota ewidentnie czegoś szukała, a raczej kogoś...kogoś do kogo tak bardzo się przywiązała i ochraniała, kiedy tylko mogła i jak mogła. W końcu, kiedy pierwsza dezorientacja minęła i zlokalizowała leżącego rudzielca, skumulowała się w sobie i po prostu pognała w stronę ciała dziewczyny, wnikając w każdą część jej skóry. Po jakimś czasie Ull mógł dostrzec jak na twarzy Robin pojawiają się znane szczeliny z których wydobywało się jasne światło. Clint odwrócił na chwilę głowę i mrużąc oczy spojrzał na dziewczynę
-No dawaj...- Wyrzucił przez zaciśnięte zęby. W pewnym momencie wszystko zaczęło się uspokajać. Cała siła wróciła do pierwotnej właścicielki, ale ta mimo wszystko nadal się nie ruszała. Clint nie mógł się powstrzymać i nie chciał czekać na werdykt. Odsunął się od Addie i podbiegł do Robin. Bezmyślnie sięgnął dłonią do jej nadgarstka, ale kiedy tylko jego skóra zetknęła się z jej, poczuł piekący ból i cofnął dłoń z cichym syknięciem. Mógł uznać to za dobry znak, ale musiał się upewnić. Przełamał się i starając się zignorować parzenie ponownie przystawił palce do jej nadgarstka, a kiedy wyczuł delikatny, ale za to rytmiczny puls odetchnął z ulgą. Zabrał szybko swoją dłoń obejmując ją drugą. Spojrzał na Ulla i kiwnął jedynie lekko głową w jego stronę
-Mamy ją- Wydusił w końcu z siebie po czym klepnął tyłkiem o kamienne podłoże i odetchnął już nieco spokojniej.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie przycisnęła policzek do skały. Poczuła jak Clint osłania jej głowę przed ognistymi falami energii. Wcisnęła się mocniej pod jego rękę kiedy poczuła jak energia zaczyna parzyć jej skórę. Zerknęła na swoje ramię, które zaczęło piec. Skórę przecinało niezbyt głębokie skaleczenie, przed którym nie zdążyła się uchylić walcząc z łowcą. Zerkała co jakiś czas sprawdzając rozwój sytuacji. Szalona energia zaczęła wchłaniać się w ciało Robin. Kiedy tylko się schowała Clint pobiegł do dziewczyny. Addie ruszyła za nim.
Ullowi zajęło chwile, nim odzyskał pełną świadomość. Kiedy usłyszał słowa Clinta podniósł się na równe nogi. Starał się ignorować zawroty głowy i praktycznie całkowity brak sił. Jeszcze kilka głupich pomysłów i padnie trupem.
Odłożył topór i przyklęknął obok Robin. Złapał ją delikatnie za twarz, i przysunął się nieco przekręcając jej twarz w swoją stronę. Na policzki ponownie wpłynęły rumieńce. Jej skóra była gorąca, ale nie robiła mu najmniejszej krzywdy. Oddychał szybko i nieregularnie, po czole perliły mu się krople potu.
Addie opadła na kolana. Patrzyła na Robin, a z jej oczu płynęły łzy. Kiedy adrenalina zaczęła opuszczać jej ciało w umyśle odtworzyła jedno z gorszych wspomnień. Cięcie Malekitha w udo blondynki. Próba Friggi odwrócenia uwagi potwora od bezbronnej Addie. Miecz wbity w plecy bogini.
Addie pomyślała, że o mały włos nie straciła kolejnej ważnej osoby i to w bardzo podobny sposób.
- Robin - powiedział Ull próbując obudzić rudą.
Offline
Dziewczyna oddychała spokojnie, a wszystko zdawało się powoli wracać do normy. Nawet jej drobne piegi na policzkach i nosie nabrały żywszego koloru. Clint wpatrywał się w nią niemal ponaglającym spojrzeniem. Wystarczyłoby mu co kolwiek...nawet najmniejsze poruszenie, krótkie spięcie mięśni, i po chwili to nastąpiło. Robin drgnęła niespokojnie i zacisnęła mocniej powieki. W pierwszej sekundzie zaatakował ją ból głowy, który zdawał się chcieć rozsadzić jej czaszkę na dwie części, a potem poczuła na swoich policzkach ciepłe dłonie. Nie musiała otwierać oczu, aby domyślić się kto to był. Znała je już aż za dobrze. Uniosła swoją dłoń i nakryła nią dłoń Ulla. Uchyliła delikatnie powieki i spojrzała prosto w twarz mężczyzny. Lazur tęczówek był taki jak zawsze. Głęboki, a w tych głębinach można było dopatrzeć się kilku tańczących iskierek. Bardzo powoli, walcząc z obolałymi mięśniami podparła się na łokciach i spróbowała się podnieść, ale w głowie się jej zakręciło co skutkowało tym, że znowu wylądowała na ziemi. To wszystko co zrobiła wymagało od niej sporego nakładu pracy, a przed chwilą prawie umarła. Przystawiła dłoń do swojego czoła i przymknęła oczy, próbując zwalczyć wirowanie świata.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull odetchnął z ulgą kiedy Robin zaczęła się poruszać, kiedy otworzyła oczy Spojrzał w ich lazur. Dziewczyna próbowała się podnieść , ale z marnym skutkiem.
- Nie szalej - powiedział delikatnie przesuwając się do jej twarzy. - Wystarczy ich na dziś - uśmiechnął się lekko, odgarniając z jej czoła splątane włosy.
Spojrzał w stronę szczeliny. Nie da rady jej wynieść. Musieli poczekać, aż Robin poczuje się na tyle lepiej by mogła wyjść z jaskini .
- Spokojnie. Poczekamy ile będzie trzeba.
W Addie wezbrał gniew. Na Robin, że próbowała sobie zrobić krzywdę, Ullowi, że z taką lekkością postanowił położyć na szali swoje życie używając popsutego topora. Podniosła się z ziemi. Podeszła do Ulla i walnęła go w ramie.
- Jeszcze raz spróbuj użyć topora dopóki nie będzie naprawiony. Zatłukę cię osobiście - warknęła na niego.
- Jej się dostanie później - skinęła na Robin
Ull uśmiechnął się do Addie zniewalająco.
- Tak jest szefowo - odpowiedział kończąc salutem. Wiedział, że miała racje, nie chciał się teraz kłócić.
Offline
-To nic takiego...- Odezwała się w końcu chociaż miała wrażenie, że jej gardło zostało pozbawione jakiej kolwiek wody. Żołądek się zacisnął z głodu. Clint patrzył na Robin, był wściekły, ale głównie na siebie, ale na nią w sumie również. Prawie umarła na ich oczach i mówi, że to nic takiego. Nie był to, jednak najlepszy czas na prawienie morałów, z resztą domyślał się, że Robin miała ich już dość bo nasłuchała się ich w ostatnim czasie za dużo.
-Grunt, że się udało- Powiedział nieco zmęczonym głosem, bo adrenalina zaczęła dość gwałtownie opadać. Dziewczyna po chwili podjęła druga próbę podniesienia się z twardej ziemi. W pewnym, jednak momencie musiała chwycić Ulla z rękę, aby chociaż trochę się podeprzeć. Nogi jej drżały, ale ostatecznie złapała równowagę i odgarnęła pasma czerwonych włosów z oczu.
-Już dobrze...- Zapewniła, gdy jeszcze raz się zatoczyła. Fizycznie nic jej już nie dolegało. Na jej plecach pozostała jedynie stróżka krwi, która wypływała z jej rany, ale teraz nie było po niej nawet śladu. Psychicznie za to czuła się absolutnie wymęczona, ale na to żadna siła nie mogła nic poradzić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline