Nie jesteś zalogowany na forum.
Addie zrozumiała wreszcie zachowanie Robin. Było jej strasznie przykro z powodu tego co spotkało Robin. Wypierała swoje czarne myśli, bo wiedziała, że to nie jest czas na załamania nerwowe. W jakimś stopniu pogodziła się z tym co się stało, ale ból pozostał. Tak samo jak uczucie straty. Nadal zdążały się noce kiedy płakała tęskniąc za Ubbe, choć nigdy go nie widziała. Miała okazje, w wspomnieniach Lokiego, ale nie znalazła w sobie tyle siły. Teraz przyszło jej opłakiwać dwójkę. Nie miała pojęcia o swoim stanie, robiła wszystko, żeby przetrwać.
- Wiesz. Cieszę się, że nie muszę mieszkać sama. Najwiecej myli nadchodzi kiedy jest ciemno i cicho. W pewnym stopniu pogodziłam się z tym - wyznała smutno - Widocznie Tak musiało być. Muszę teraz poczekać do chwili kiedy zasiądę w salach Walhalli i znów się spotkamy. Mam nadzieje, że oni się tam znaleźli. - powiedziała hamując łzy. Wzięła głęboki oddech.
- Mój brat nigdy nie grzeszył taktem - zmieniła temat na Thora. - Thor od początku traktował mnie jak siostrę. Był przy mnie w ciężkich chwilach. Właśnie tez wtedy kiedy opłakiwałam Ubbego i uczyłam się mocy. - z lekkim uśmiechem wspominała przejęcie Thora. - Chodził ze mną na spacery. Chociaż ja się nie odzywałam, nie przeszkadzało mu to. Gadał za nas oboje. - znowu lekko się uśmiechnęła. - Thor ma złote serce, ale zdarza mu się najpierw coś powiedzieć, a potem myśleć .
Addie nie mogła uwierzyć, że Róbmy rzuciła się w wir tej przygody tylko ze względu na Thora. Sama musiała tego chcieć.
Offline
-Teraz prochu nie wynajdziemy. Musimy poczekać co się wydarzy, może doczekamy się cudu, chociaż wątpię- Nie przywiązywał się do myśli, że Ull po spacerze może przemyśli kilka kwestii, i sam dojdzie do nieco głębszych wniosków. Wolałby, aby tak było, bo chociaż nadal nie uważał go za idealnego partnera do życia, czy nawet do przelotnej znajomości, to chciał, aby Robin chociaż raz w życiu była spokojna. Niestety w ich sytuacji spokój, nie był łatwą rzeczą do osiągnięcia.
-Wiesz...przez chwilę sądziłem, że jemu chociaż trochę zaczęło zależeć. Widziałem kilka razy jak patrzył w jej stronę...widocznie sam dałem się wrobić- Powiedział ponuro.
......................................................................................
Robin drgnęła lekko. Sen w końcu odszedł, ale na jego miejsce pojawiło się przytłaczające uczucie ciężaru. Skuliła się lekko obejmując swoimi dłońmi ramiona. Niechętnie uchyliła ociężałe, czerwone i szczypiące od płaczu powieki. Nie miała ochoty na nic, o dziwo dobrze było jej tutaj, w łóżku pod kocem, łóżko dawało jej chociaż przez chwilę dziwne poczucie bezpieczeństwa, które mogłoby zniknąć, gdyby postawiła tylko stopy na ziemi, a nawet gdyby to zrobiła to i tak nie wiedziałaby co robić dalej. Zejść na dół i uśmiechnąć się, udać, że nic się nie wydarzyło, nie miała już na to siły, nie chciała dłużej udawać. Utkwiła puste spojrzenie w przeciw ległą ścianę, skupiając sie na jednym z sęków, który okazał się być tym co odrywało jej myśli od ponurych przemyśleń.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull wracał do gospody w nieco lepszym nastroju. Znalazł punkt zaczepienia. Udał się do jedynego miejsca, w którym mogł się dowiedzieć wiele w krótkim czasie. Burdele były skarbnica wiedzy o wszystkich i wszystkim co działo się w mieście. Posiedział trochę przy barze. Przysłuchiwał się burdel mamie, która wydawała polecenie dziewczynom. Namierzył, która z nich jest najbardziej rozgarnięta. Zajął pokój, wynajął dziewczynę która szybko powiedziała mu co chce wiedzieć. Nie znała nikogo o oszukiwanym nazwisku, ale w kronikach powinno być coś na ten temat. Wiec kolejnym punktem była biblioteka i spisy kronikarskie. Zapłacił dziewczynie i zmył się do gospody. Zanim złapał za klamkę przypomniał sobie o tym co miał zrobić. Kurwa. Chciał to załatwić inaczej. Gdyby Clint się nie wtrącił pogadał by z Robin i byłoby po kłopocie. Teraz znów nawiedziły go myśli, że był strasznie głupi myśląc, że może stworzyć coś bez zobowiązań. To już nie była zabawa. Naprawdę lubi spędzać z Robin czas, teraz znów miał zostać sam. Może tak będzie lepiej.
Wszedł do gospody. Kiwnął do Addie, która spojrzała na niego wyczekująco. Nie będzie dłużej zwlekał. Wszedł na piętro iż głośnym westchnieniem wyszedł do siebie. Musiał zmienić koszule, która pachniała duszącym słodkim zapachem perfum. Zbierało mu się na wymioty. Obmył twarz w zimnej wodzie i założył czystą koszule. Nie chciał tego robić, ale musiał. Dla dobra tej dziewczyny. Nie powinna mu ufać. On był pijany i dał się pociągnąć w ten romans, który nie powinien się zdarzyć.
Wyszedł z pokoju i stanął przed pokojem dziewczyn. Zapukał lekko. Serce waliło mu z ogromną prędkością.
………………….
- Wiesz…coś mi mówi, że on się wycofa. Tez widziałam jak na nią patrzył. Ale czasami to za mało… - powiedziała Addie urywając wypowiedz zaalarmowana, przez przybycie Ulla. Odprowadziła go wzrokiem.
- Teraz musimy czekać - powiedziała opierając się plecami o krzesło
Offline
Robin drgnęła lekko, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Przymknęła na chwilę oczy i policzyła w głowie od zera do dziesięciu. Powinna wstać i otworzyć, ale nie miała na to nawet siły, czuła jak przy najmniejszym ruchu jej ciało wydaje się promieniować bólem, który jedynie pogarszał jej samopoczucie co sprawiało, że kolejne porcje łez napływały do jej oczu. Postanowiła pozostać w bezruchu. Nie odezwała się ani słowem, wstrzymała nawet oddech. Zachowywała się jak zranione zwierzę, które robiło wszystko, aby tylko ustrzec się przed drapieżnikiem, które krążyło w okolicy i wyczekiwało jedynie na odpowiednią chwilę, aby zaatakować i dobić swoją ofiarę do końca.
-A może...- Pomyślała a serce zabiło jej szybciej, umysł, jednak szybko odrzucił tę myśl, że za drzwiami może stać Ull. Nie chciał z nią rozmawiać, nie chciał wysłuchać, więc co niby się zmieniło. Z resztą nie dziwiła mu się. Gdyby to ona była na jego miejscu, też by nie chciała prowadzić żadnych rozmów, bo czy w ogóle było o czym mówić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull westchnął. Zacisnął pięści. Najchętniej wróciłby teraz do pokoju i przeczekał cała tą sprawę, ale tez miał dość tego, że wszyscy ciagle dają mu świetne rady. Gdy skończysz się ich źródło, zostawia go w spokoju.
Usłyszał szmer dochodzący z pokoju. Na pewno już wstała. Usiadł opierając się o drzwi.
- Teraz będziesz się mścić? - zapytał krzyżując ręce na piersi. - W sumie to co się nie dziwie, ale musisz wiedzieć, że… nie mogłem wtedy otworzyć drzwi - zaczął w miarę spokojnie.
Offline
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, kiedy usłyszała zza drzwi znajomy głos. Serce na nowo załomotało, a ona wzięła głęboki wdech. Znowu się nie odezwała, chociaż na usta pchała się kaskada przeprosin, które jeszcze raz chciała wygłosić. Była gotowa na wszystko, aby tylko jej wybaczył. Zmuszając swoje obolałe ciało zwlekła się z łóżka i podeszła do drzwi. Chwyciła za zimną klamkę, ale zawahała się przez chwilę. Co ją spotka, jak je otworzy, czy chciała tego, czy on powinien oglądać ją w takim stanie. W końcu, jednak zebrała się na odwagę i nacisnęła klamkę otwierając drzwi, po czym szybko odwróciła się do nich plecami.
-Wiele mi można zarzucić, ale nie jestem mściwa- Wyszeptała zachrypniętym głosem, i ukradkiem dłonią wytarła łzę, która potoczyła się po jej policzku.
-Mogłeś powiedzieć...cokolwiek innego, ale nie dziwię się, na twoim miejscu zrobiłabym tak samo- Nie miała zamiaru robić mu wyrzutów, krzyczeć na niego, czy w jaki kolwiek sposób oceniać. Z reszta nigdy tego nie robiła. Akceptowała go takim jakim był.
-Jeszcze raz cię przepraszam- Dodała po chwili milczenia lekko łamiącym się głosem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ul zdążył zareagować, kiedy drzwi zaczęły się otwierać. Wstał na równe nogi i wszedł do pokoju. Teraz nie będzie odwrotu. Robin nawet na niego nie patrzyła. To nawet lepiej. Będzie mu łatwiej, chociaż słysząc jej głos domyślał się, że nie jest w najlepszym stanie. Zamknął za sobą drzwi. W pokoju panował półmrok. Namierzył grubą świece na stole i ruchem dłoni podpalił knot.
- Nie mnie powinnaś przepraszać, a samą siebie - zaczął przechadzając się po pokoju. - Już ci to kiedyś mówiłem.. dziewczynom bardzo łatwo zszargać dobre imię. I nie chodzi o jakąś tam zazdrość… - prychnął cicho. - Byłem zły. Nawet wściekły za to, że postawiłaś się tak nisko. Jestem mądra, masz swoją dumę. Nie mogłem pojąć dlaczego ją tak zdeptałaś. Jeśli to przez mój wpływ.. tak żartuje z sprośnych rzeczy, ale na żartach się kończy - starał się by jego głos był jak najbardziej neutralny. Stanął znów przy świecy i zaczął bawić się płomieniem między palcami.
Offline
Robin słuchała go w milczeniu. Miał rację i nie mogła mu tego odmówić, chociaż tak byłoby najłatwiej. Uprzeć się przy swoim, ale ile razy już to robiła. W końcu musiała stanąć przed przykra prawdą. Przymknęła delikatnie oczy
-To nie przez ciebie...- Powiedziała kiedy przypomniała sobie wtedy swoją złość. Była tak bardzo wściekła na siebie, na wszystko dookoła, że kompletnie zatraciła w tym samą siebie.
-To skomplikowane...cholera...- Mruknęła i prychnęła tłumionym śmiechem -To słowo prześladuje mnie na każdym kroku...- Tak bardzo chciała, aby chociaż raz w życiu coś okazało się łatwe i proste oraz oczywiste. Zamiast tego od samego początku musiała grzebać się w trudnych decyzjach, których wcale nie chciała podejmować, ale życie ja do tego zmuszało.
-Nie ważne jak to jest skomplikowane, to nie jest wyjaśnienie i nie chcę się usprawiedliwiać. Wiem, kiedy zjebałam- Przyznała się wprost. Słyszała jak przechadzał się po pokoju, ale jednocześnie wyczuwała ten wyraźny dystans między nimi, który w żaden sposób nie chciał się zmniejszyć.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull słuchał jej tłumaczeń w milczeniu. Normalnie rzuciły jakim żartem i uznał, że sprawa załatwiona, ale czekało go jeszcze jedno zadanie.
- Tak… - westchnął - Mi czasami umyka moment w którym powinno do mnie dojść, że coś zjebałem. Kiedy ta świadomość przychodzi.. to jest to jak mocny sierpowy. - potarł wolna dłonią policzek. - Tak jak teraz. - tylko tyle był w stanie z siebie wykrzesać. Nawet znalezienie słów stało się cholernie trudne.
- Ważne, żeby w końcu dostrzec swoje błędy i umieć je skutecznie naprawić - dodał znów zatapiając wzrok w ogniu. Oblizał usta koniuszkiem języka. Musiał się w końcu na to zdobyć. Inaczej nie zazna spokoju. Inaczej ona tez będzie stracona.
- Dlatego.. przyszedłem naprawić swój - powiedział głębokim głosem. - Miało być bez obietnic, zobowiązań ale to nie działa dobrze. Może nigdy nie miało się zdarzyć. Teraz tego nie odkręcę, ale zakończę zanim będzie za późno. Nie jestem… dobry. - zawahał się. Kurwa czemu wypowiadanie tych słów tak ciężko przechodzi mu przez gardło.
Offline
Kiedy padły słowa jakie usłyszała zamarła. Znowu to poczuła, znowu serce jej się zatrzymało, a mimo to nadal żyła. Nie padła na podłogę bez życia, czy było to w ogóle fizycznie możliwe. Odwróciła się w jego stronę, aby spojrzeć prosto w oczy. On mógł w końcu dostrzec jej bledszą niż zazwyczaj twarz. Na piegowatych policzkach nadal znajdowały się zaschnięte ślady jej łez, które wyznaczały trasę którą płynęły. Lazurowe tęczówki, które zazwyczaj wpatrywały się w niego z dziecinną wręcz radością, teraz przepełniał strach. Pierwsza reakcja jej organizmu była oczywista. Zaprzeczenie, nie powiedział tego, albo tylko się przesłyszała. Pokręciła przecząco głową kilka razy zupełnie tak jakby miała nadzieję, że ten gest sprawi, że Ull nagle się roześmieje i powie, że to tylko głupi żart, że zaraz do niej podejdzie i ją obejmie...ale nic takiego się nie wydarzyło. Zrobiła krok w jego stronę chcąc za wszelką cenę zburzyć ten mur, który na nowo próbował wybudować wokół siebie.
-Nie jesteś zły...tylko pogubiony, zgubić się to żadna zbrodnia, to nie definiuje ciebie- Powiedziała starając się zapanować nad drżącym głosem. Zrobiła jeszcze kilka kroków, chociaż czuła, że nogi zaczynają uginać się pod jej ciężarem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ul skrzywił się kiedy ona znów zaczęła go usprawiedliwiać. Clint w jeden rzeczy miał racje, co sama myślano przyznaniu mu racji wzbierała w nim agresje. To on zaczął wierzyć w słowa Robin, że może jednak nie jest tak zepsuty jak mu wszyscy do okola wmawiali. Niestety czar musiał w końcu prysnąć. Nie poruszył się, kiedy zaczęła się do niego zbliżać. Prychnął cicho
- Pogubiony? - powtórzył - Nie, to nie pogubienie. Nie da się zgubić w momencie kiedy nie wiesz dokąd zmierzasz i nie widzisz skąd przybyłeś. Błądzenie w mroku nie jest łatwe, ani przyjemne. Mój mrok jest ogromny. Pochłania każdą drobinę światła. - lawirował słowami starając się delikatnie przekazać to, co tak naprawdę mógł załatwić wypowiadając dwa krótkie zdania.
- Dlatego wreszcie posłuchaj i trzymaj się ode mnie z daleka. Nic dobrego cię ze mną nie spotka - powiedział wreszcie na nią patrząc. Jej wzrok tak przesiąknięty bólem sprawiał, że nienawidził siebie jeszcze bardziej. Ale ro było dla jej dobra.
Offline
Robin zadrżała. Nie chciała wierzyć w jego słowa. Każdy milimetr jej ciała zdawał się chcieć obronić przed tym co jej mówił. Pokręciła ponownie głową. Miała wrażenie, że serce rozpadło się jej na milion drobnych kawałków, a to oznaczało tylko jedno...nadal je miała, chociaż przez jakiś czas sądziła, że przecież nie da się złamać czegoś co od dawna nie było w jednym kawałku. Powinna podejść do niego, strzelić mu w twarz, wykrzyczeć, że co on sobie wyobraża, że jest jedynym, który tonie w mroku, że tylko on miał ciężko, że tylko jego świat zniszczył. Skoro wiedział jakie to uczucie, więc dlaczego teraz ją na to skazywał. Zebrane w jej lazurowych tęczówkach łzy w końcu potoczyły się po jej twarzy, tworząc kolejne smugi.
-Powiedziałeś, że na tyle cię stać, że możemy zmniejszyć ten krater samotności- Zacytowała jego słowa, które wypowiedział do niej w jaskini. Kłamał? powiedział to, aby jej jeszcze nie dobijać? a może po prostu faktycznie była dla niego tylko przyjemną odskocznią od ciążących mu myśli. Nie...nie mógł być taki, nie był taki
-Powiedziałam ci, że na ostrzeżenia już za późno- Wyszeptała i zbliżyła się jeszcze bardziej, na tyle, że stała teraz przed nim z lekko spuszczoną głową. Dopiero po chwili uniosła ją, aby spojrzeć mu w oczy
-Bo ja cię...- Zaczęła, ale głos jej uwiązł w gardle będąc pod wrażeniem jak mocne słowa chciały się przez nie przecisnąć -Polubiłam- Dokończyła przeklinając sama siebie w myślach, że znowu nie zdobyła się na to, a jej okazja mogła właśnie minąć.
-Nie planowałam tego. Znalazłam się tu, bo uganiałam się za cieniem, ale znalazłam ciebie- Nie wiedziała co miałaby mu powiedzieć, jakich słów użyć, aby on zrozumiał.
-Nie zostawiaj mnie...- Ciągnęła dalej a jej oddech się przyspieszył, kiedy umysł w końcu otworzył się na to co on chciał jej powiedzieć -Nie chcę przez to przechodzić jeszcze raz, błagam...
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy usłyszał to jedno ważne słowo, miał wrażenie, że grunt ucieka mu spod nóg. Ta rudowłosa, pełna życia dziewczyna powiedziała mu że go lubi. Nie.. nie lubiła jego, tylko iluzje, którą stworzył. Tak karykaturalna wersje dwóch mężczyzn. Ciało jednego, umysł drugiego. Nie wyobrażał sobie jak to by teraz miałoby to wyglądać. Cieszyłby się szczęściem dopóki nie trzeba będzie uciekać. Nie mógł jej zaoferować doslownie nic. Włóczęgostwo. Tyle.
Kiedy dostrzegł w jej oczach fale łez jedyna rzeczą jaka chodziła mu po głowie było starcie tych łez. Tak jak zawsze kiedy ją pocieszał.
Mimo to zebrał się w sobie na odwagę.
- Jak możesz tak mówić? - niemal szepnął - Lubisz mnie? Jak? Jak możesz mnie lubić nie wiedząc kim naprawdę jestem? - zaczął unosić głos. Kotłowało się w nim mnóstwo złości. Na siebie bo znowu do tego dopuścił, na nią bo dała się wkręcić. Na Clinta bo upierdliwość miał racje.
- Nie - powiedział zaciskając dłoń na płomieniu, który po chwili zgasł. Nie chciał dłużej na nià patrzeć, bo za chwile mury runą i wszystko znów stanie jednym wielkim chaosem.
- Nie chce.. - zatrzymał się walcząc z fala mdłości. Miał wrażenie, że usta paliły go żywym ogniem.
-Nie chce żebyś zostawała. Nie chce.. - westchnął czując jak traci nad sobą kontrole. Ruszył do wyjścia. Złapał za klamkę, ale zanim wyszedł. Powiedział jeszcze jedno
- Clint miał racje.. nie jestem dość dobry… - więcej nie dał rady. Inaczej załamie mu się głos. Dość powiedział wyszedł z pokoju. Zostawiajac roztrzęsiona dziewczynę samą. Zbiegł po schodach i wyszedł z gospody. Musiał odetchnąć, ale kurwa, jakim cudem pod ziemią ma zacząć dmuchać wiatr.
………………………….
Addie siedziała jak na szpilkach, nie mogła wytrzymać tej niepewności. Zamknęła oczy i rozpaliła w sobie swoją iskrę mocy. Skupiła się ja pietrze. Otworzyła oczy. Clint mógł zauważyć jak jej tęczówki zmieniły kolor na złoty. Oczy blondynki błyszczały jak dwie złote monety. Kiedy blondynka poczuła ciężar uczuć ich obojga odrazu poczuła turlającej się po policzkach łzy. Z transu wyrwało ją głuche dudnienie. Ull wypadł z gospody jak poparzony. Addie zerwała się z krzesła i popędziła na górę
Offline
Otworzyła szerzej oczy, kiedy Ull wypowiedział swoją kwestie. W jej głowie tłoczyło się milion myśli. Powiedział, że siedzą w tym razem, że skoro postanowiła zostać. Myślała, że gorzej już się nie poczuje, ale kiedy on zniknął za drzwiami poczuła dziwną pustkę. Od zawsze tam była, ale teraz zdawała się pożreć wszystko. Nie zostawiła absolutnie nic, nawet jednej pozytywnej myśli, pozytywnej emocji, której mogłaby się uchwycić jak koła ratunkowego, aby nie utonąć.
-To gdzie mam iść...- Wyszeptała w stronę zamkniętych drzwi i spuściła głowę. Łzy płynęły jej po policzkach, ale nie miała nawet siły na głośny szloch. Przez gardło nie chciał przedrzeć się żaden dźwięk, nawet krzyk rozpaczy, który mógłby go zawrócić, sprawić, że oprzytomnieje. Bezwiednie osunęła się na kolana, nie mogąc już dłużej walczyć z ciężarem własnego ciała i wpatrywała się pustym spojrzeniem w miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał.
................................................................................................
Clint podobnie jak Addie siedział niespokojnie. Przez cały ten czas milczeli, nie wiedząc co mieliby powiedzieć. Obgadali to, ale mimo wszystko żadne z nich nie było przygotowane na to co wydarzy się za chwile, bo czy można było się do tego jakoś przygotować. Ull zbiegł jako pierwszy. Łucznik przez moment nawet miał nadzieję, że ciągnał za sobą Robin, że dogadali się a on wpadł na jakiś szalony pomysł, aby poprawić jej humor, tak się jednak nie stało. Spojrzał na Addie, a jej załzawione oczy powiedziały mu niemal wszystko co musiał wiedzieć.
-Więc tak umiera nadzieja...w ciszy- Powiedział do siebie, kiedy blondynka pognała na górę.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Pokonując schody dwa razy potknęła się na stopniach. Co on najlepszego zrobił. Jak śmiał? Przewijało się jej w głowie. Kiedy wparowała do pokoju łzy zaczęły tunelach się po jej policzkach
- Robin… skarbie - westchnęła i odrazu opadła na kolana tuż obok niej. Objęła ją mocno przyciskając do piersi. Czuła jej rozpacz, czarna dziurę w która wpadała coraz głębiej. Addie zaczęła lekko się kołysać próbując zapanować nad własnym drżeniem ciała.
- Jestem tu - złożyła czuły pocałunek na jej głowie. Chciała zabrać od niej ten ból, ale wiedziała, że musi go przejść. To było najtrudniejsze w jej mocach. Wieszała jak zmieniać emocje, jak je wydobyć, zagłuszyć. Każda ingerencja zostawiała ślad w umyśle. Dlatego lepiej dać im wypłynąć. Głaskała ją po włosach, przyciskała do swojego ciała. Musiała poczekać aż pierwsza fala minie. Kiedy emocje zaczną opadać, położy ja do łóżka. Zostanie z nią, nawet wtedy kiedy Robin będzie chciała ją wygonić.
Offline
Do niej w pewnym momencie przestało dochodzić to co działo się dookoła. Nie ruszyła się nawet o milimetr, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły, bo nie pojawiła się nawet najmniejsza iskierka nadziei, że to może jednak Ull, że zwrócił, bo cegłówka spadła mu na głowę i coś zrozumiał. Poczuła jak ktoś ją obejmuje, co mówi, ale to również nie miało już teraz znaczenia. Czuła się opuszczona, okłamana, zdradzona a przede wszystkim cholernie samotna. Co tego, że ludzie ją otaczali, nigdy nie rozumieli i nie chcieli zrozumieć. On rozumiał, powiedział jej to, więc dlaczego teraz to zrobił. Wiedział jak to się skończy, a mimo to z pełną świadomością powiedział jej te wszystkie rzeczy, a ona...próbowała, ale jaki sens miały jej słowa, skoro nie miały żadnej siły. Kiedy Addie ją objęła była niemal jak szmaciana lalka, która została porzucona przez dziecko. Można było zrobić z nią wszystko, a ona nawet by się nie sprzeciwiła temu, bo świat i tak przecież nie weźmie pod uwagę jej zdania. Skusi ją urokami szczęśliwych chwil, tylko po to, aby za chwilę to wszystko ukryć i udowodnić, że to nie są rzeczy przeznaczone dla niej, nigdy nie były.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nie mogła znaleźć słów, więc tylko siedziała i przytulała Robin do siebie, tak mocno jakby bała się, że dziewczyna rozpadnie się gdy tylko wypuściłby ją z rąk. Ona również płakała w ciszy. Dobrze znała ból jaki ją teraz trawił i wiedziała, że będzie cholernie ciężko się go pozbyć. Tym razem to jej rolą było trwać, cokolwiek by się nie działo. Jak Robin będzie chciała sobie z tym poradzić. Addie zastanawiała się nad tym co powinna teraz zrobić. Z pomocą przyszła wspomnienie przyjaciółki, Raya zawsze wiedziała co robić, nawet jeśli Addie nie miała sił by się nad tym zastanawiać. Brązowo włosa dwórka zawsze starała się wprowadzić Addie jakąś rutynę. Siłą wypychała do kąpieli, wyciągała na spacery, proponowała jakieś zajęcie by tylko księżna ruszyła się z łóżka do którego zdawała się przykuwać.
- Nie zostawię cię - szepnęła gładząc ją po włosach.
Nie była w stanie wymyślić żadnych sensownych słów.
Offline
Robin, słysząc słowa Addie przymknęła powoli powieki. Powinna być wściekła, ale nawet na wściekłość nie było stać jej umysłu. Już na nic nie miał siły.
-Nie chcę tego więcej słyszeć- Wyszeptała, w końcu a ton jej głosu był tak obojętny i pozbawiony wszelkich emocji.
-Zostawisz- Powiedziała po chwili milczenia -Jak wszyscy...na końcu zawsze zostaję sama- Dodała i uwolniła się z jej objęć, które nie miały w sobie tej siły, aby ją pocieszyć, aby przywołać, chociaż cień nadziei na to, że kiedy następnego dnia się obudzi, to wszystko okaże się jedynie koszmarem. Powinna była się do tego przyzwyczaić, przecież znała już zasady tej gry, nauczyła się ich niemal na pamięć, więc dlaczego nadal tak cholernie to bolało. Może dlatego, że to ona znowu przegrywała. Była już tym zmęczona. Wstała z ziemi i podeszła do łóżka, na którym się położyła. Naciągnęła na siebie koc i lekko się kuląc odwróciła się plecami w stronę Addie. Wpatrywała się w drzwi, za którymi zniknął Ull zabierając ze sobą absolutnie wszystko, co miało dla niej jakieś znaczenie, co sprawiało, że wstawała rano i uśmiechała się, że chciała walczyć o swoje szczęście, o siebie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Blodynak nie oponowała kiedy Robin sie od niej odsunęła. Rozumiała, że była w totalnej rozsypce. Tak bardzo ją to bolało. Ta bezsilność. Chciała jej powiedzieć o swoim pomyśle, ale teraz to nie był dobry moment. Porozmawia z nią kiedy emocje trochę odpuszczą. Blondynka wstała z podłogi i podeszła do łóżka Robin. Usiadła na podłodze, oparła się o ramę łóżka i odchyliła lekko głowę.
- Będę tu siedzieć. gdybyś mnie potrzebowała - powiedziała pewnym głosem. Chciała, żeby Robin wiedziała, że może na nią liczyć. Nawet będzie spała na podłodze, byle tylko być blisko.
Rozmowa musiała poczekać i wreszcie nadejdzie jej czas, będzie cholernie trudna.
Robin sie juz do niej nie odzywała. Addie jednak nie odpuszczała. Jej ciało wołało o miękkie łóżko, ale ona była uparta. Nie wiedziała kiedy dokładnie usnęła, ale chłód podłogi sprawił, że podciągnęła kolana pod brodę i objęła ramionami by wygenerować choć trochę ciepła.
Offline
Dni mijały, ale dla Robin nie miało to żadnego znaczenia. Wszystkie zlewały się niemal w jeden ciągnący się w nieskończoność moment. Nie wychodziła za pokoju, nie miała na to siły. Najwyżej mobilizowała się od czasu do czasu, aby usiąść na krześle. Jedynymi momentami, w których widziała coś innego, niż puste ściany pokoju były chwile, kiedy wychodziła do łazienki, ale i wtedy przemieszczała się niczym cień, aby szybko wrócić do jedynego bezpiecznego miejsca. Clint czasami do niej zaglądał, ale widząc jej stan, nie był w stanie nawet zdobyć się, na jaką kolwiek rozmowę, czy próbę przekonania jej do tego, że to nie koniec świata. Parę razy tylko próbował, ale Robin ostatecznie zbywała go albo milczeniem, albo wzruszeniem ramionami. Było jej objęte co będzie dalej, co się z nią stanie, czy ktoś miał na nią jakiś pomysł czy też nie, nie dbała o to czy zostanie tutaj, czy znajdzie się gdzieś indziej. Jej zainteresowanie toporem spadło niemal do zera. Można powiedzieć, że w końcu stała się prawdziwą egoistką, tak jak świat próbował jej wmówić.
-Musisz coś jeść- Powiedział Łucznik, kiedy wszedł do jej pokoju z talerzem pełnym jedzenia, ale odkrył, że poprzedni, który przyniósł, nie został nawet ruszony, nie zmienił nawet swojego miejsca spoczynku. Dziewczyna siedziała po turecku na jednym z krzeseł, a na jej kolanie siedział ognisty orzeł, który wpatrywał się w nią swoimi ślepiami. Od jakiegoś czasu tylko z nim siedziała. Nie odpowiedziała mu nawet. Nie musiała jeść, pić...czuła, że już nic nie musiała. Czy to była ta wolność, o której tak wszyscy mówili, jeżeli tak to nie chce być już nigdy więcej wolna. Clint westchnął ciężko i podszedł do stolika, na którym położył nowy talerz, a stary zabrał. Wcześniej w głowie miał mnóstwo mądrych rzeczy, dobrych rozwiązań, ale teraz nie był już pewien tego czy to było dobre. Może przesadził, może nie powinien wchodzić między nich i po prostu zaakceptować to, że Robin przywiązała się do kogoś, do kogo on nigdy by się nie przywiązał. Wyszedł cicho bez słowa z pokoju i zszedł do gospody, po czym spojrzał na Addie.
-To trwa za długo- Powiedział wyraźnie zmartwiony i odłożył na stół pełen talerz -Odpuściła...poddała się- Mruknał i opadł na pobliskie krzesło.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Dziwisz się? - jęknęła rzucając kawałkiem bułki na stół. - Świat się jej zawalił. Wszystko straciło dla niej sens. Wiem jak to jest. To nie jest łatwe. Wydaje ci się, że już nie musisz, wszystko co cię otacza staje się bez sensu. - powiedziała widząc przed oczami kiedy ona cierpiała z powodu straty.
- Trzeba będzie ją wyciągnąć z tego doła - dodała wczepiając palce we włosy. - Ull wchodzi i znowu wychodzi. Ona siedzi w pokoju. - dodała. Nie miała pojęcia co robić. Ani jedno ani drugie nie chciało rozmawiać. Nie miała pojęcia co robi Ull kiedy wychodzi. Czy jako jedyny zajmuje się problemem, z którym tu przybyli.?
Znów było mnóstwo pytań i żadnych odpowiedzi. Addie nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Pójdę do niej - powiedziała wstając od stołu.
Żadne słowa nie wydawały się odpowiednie. Może czas zacząć potrząsanie?
Blondynka weszła do pokoju i głośnym trzaśnięciem zamknęła drzwi. Stanęła przed Robin zakładając dłonie na biodrach,
- Po dobroci nie idzie.. okey. Słuchaj Robin. Wiem, że wydaje ci się teraz, że nic nie ma sensu, że to koniec. Ale to nieprawda. Ten samolubny kretyn nie zasługuje na kogoś takiego jak ty, nie odwrotnie. - podeszła do niej.
- Wiem, że teraz ciężko ci to pojąć, ale nie możesz cały czas wegetować. Martwię się o ciebie. Nie jesz, nie pijesz. Chcesz umrzeć? Nie pozwolę ci na to- powiedziała donośnym głosem. Nie chciała żeby Robin zrobiła sobie krzywdę. Dobrze znała ciężar jej uczuć.
Offline
Dziewczyna przymknęła oczy, kiedy usłyszała trzask zamykanych drzwi. Wiedziała. Co za chwilę się stanie. Kolejna porcja dobrych rad, pocieszycielskich gadek, że nie ma co płakać, bo przecież gorzej już nie będzie. Najgorsze było to, że już nawet nie płakała. Nie przynosiło to żadnego ukojenia, jedynie wytracała wodę z organizmu bez żadnego celu.
-Masz rację- Odezwała się w końcu, a w jej gardle pojawił się skurcz. Dawno już się nie odzywała, na tyle, że niemal zapomniała o tym jak brzmi jej własny głos -Zasługuje na kogoś lepszego- Dodała i wyciągnęła dłoń w stronę orła i pogładziła jego płomienie. Ptak zatrzepotał skrzydłami, i chwycił dziobem jej palce, skubiąc je delikatnie.
-Jeżeli śmierć skończy to wszystko, to zgadzam się, wszystko mi już jedno. Po co mam się starać, skoro wszystko kończy się tak samo. Znam już zakończenie...znałam je od samego początku- Mogła się tego domyśleć, ale zamiast tego wolała uwierzyć w piękne kłamstwo, że tym razem się uda, że chociaż raz złoży całą układankę. Jak łatwo było to zniszczyć, nie musiał nawet przykładać do tego dużej siły, nawet nie krzyknął...ani razu.
-Jeżeli chcesz mi pomóc, to zabierz to ode mnie, zabierz wszystko, bo i tak nie wynika z tego nic dobrego- Już raz ją o to poprosiła, ale spotkała się z odmową. Spróbowała więc ponownie. W końcu Addie musiała zrozumieć, że albo ona jej pomoże, albo Robin znajdzie jakiś inny sposób, aby wyrzucić z siebie wszystkie emocje, które chociaż nadal w niej tkwiły to z każdym kolejnym dniem traciły na swojej sile.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Słowa Robin zabolały, ta jej obojętność zaczynała coraz mocnej niepokoić Addie. Bała się, że nie zdoła ulżyć jej w bólu. Wiedziała jedno, zamknięcie uczuć nie było dobrym wyjściem. Też kiedyś o tym myślała, ale kiedy to się stało było tak nienaturalne. W pierwszej chwili działało, ale potem ta wszechogarniająca pustka była przerażająca.
Blondynka kucnęła przy dziewczynie, uważając na ognistego orła, by ten jej nie poparzył.
- To ucieczka Robin i do tego paskudna w skutkach. Nie zrobię ci tego. Nie wiesz jak to jest nie czuć nic. Dopiero wtedy… widzisz jak potrzebne jest to co czujesz. Nawet negatywne emocje. To nie jest rozwiązanie.. - przerwała. Chciała powiedzieć, że prawdziwy wojownik nie ucieka z pola bitwy, ale raczej takie metafory nie trafią do rudej.
Addie zagryzła dolną wargę. Dawno pogodziła się, że zgubiła gdzieś po drodze swój ludzki pierwiastek, tą słabość, którą Loki tak bardzo kiedyś gardził. Ona za nią tęskniła. Zmieniła się bardziej niż mogła przypuszczać, to miało swoje blaski i cienie. Właśnie teraz wychodził na wierzch cień. Nie wiedziała jak już ma rozmawiać z Robin. Wykorzystała już wszystkie znane sobie argumenty. Czekanie było jeszcze gorsze.
- Wiem, że nie jest ci wszystko jedno. Ukrywasz to głęboko, ale odrzucasz od siebie, ale wiem, że nie jesteś obojętna, nie umiesz taka być i to naprawdę godna podziwu cecha. - w jej oczach zaszkliły się łzy. - Zrobię wszystko.. tylko nie to. Nie po to ci je oddałam by teraz odebrać. Znajdziemy inny sposób - wzięła głęboki oddech. Czuła się totalnie bezsilna i to ją dobijało.
Offline
-Moie uczucia nie mają żadnego znacznie, jak się okazuje- Odpowiedziała, ale nawet na nią nie spojrzała. Odwróciła głowę w bok i utkwiła wzrok w jednej z zacienionych ścian.
-Nie mają siły przebicia, więc po co je trzymać, aby ponownie przekonać się o tym, że nie wystarczy chcieć- Do pewnego czasu wydawało się jej, że wystarczy, że będzie przy nim, że nie będzie oceniać, zrozumie. Była pewna, że tyle wystarczy, aby przegnać jego mroki. Może i by wystarczyło, ale ona była widocznie za słaba, aby to zrobić.
-Przez całe robiłam rzeczy, których nie chcę, a teraz kiedy chcę zrobić coś, na co mam ochotę ,to mi nie wolno?- Rzuciła w jej stronę. Nawet teraz nie mogła podejmować swojej decyzji, bo nagle znalazła się osoba, której to nie odpowiadało.
-Tak bardzo chciałam mu pomóc, a jedynie pogorszyłam sprawę. Zresztą teraz to już nie ma znacznie. Nie zamierzam się już w to więcej mieszać, bo wtedy zaczyna człowiekowi zależeć, a im bardziej mu zależy, tym więcej traci. Więc lepiej jest dać sobie spokój- Powiedziała chyba jedyną rzecz, nad którą ostatnio była w stanie myśleć.
-Addie, jeżeli nie jesteś w stanie mi pomóc, to chociaż nie przeszkadzaj. Tylko o tyle cię proszę
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie opuściła ramiona. Westchnęła głęboko słuchając słów Robin. Była tak bardzo zraniona. Nie chciała się poddawać, ale nie widziała też rozwiązania.
- Nie pogorszyłaś sprawy. Przywiązałaś się, to nie jest nic złego. To zupełnie normalne. Emocje przejęły władze, jak za każdym razem kiedy zaczyna ci na kimś zależeć To, że on odpuścił nie jest twoją winą.
Nie pomoge ci w sposób w jaki chcesz - dodała podnosząc się na równe nogi. - Chciałam z tym poczekać, ale… Chcę, żebyś ze mną poszła. Kiedy już naprawimy topór. Zawsze będzie dla ciebie miejsce przy moim boku. Nie musisz odpowiadać teraz. Zastanów się. Masz jeszcze bliskich, którym na tobie zależy. - powiedziała powoli wycofując się z pokoju. Musiała pomyśleć. Nabrać dystansu. Nic nie robiła od kilku dni tylko próbowała dotrzeć do Robin. Żadne z jej słów nie przynosiły rezultatu i to ją dobijało.
Offline