Nie jesteś zalogowany na forum.
Robin również zauważyła nagłą zmianę zachowania Ulla. Przyjrzała mu się, ale nie znalazła w sobie odwagi, aby się zapytać, o co chodzi. Zresztą nie dostała nawet na to zbytnio szansy, bo kiedy wszyscy zaakceptowali przydziały, to Ull jako pierwszy pognał na górę, ukrywając się w jednym z pokoi. Dziewczyna wpatrywała się w miejsce, w którym zniknął jej z pola widzenia mężczyzna. Dopiero Addie, wyrwałą ją z bliżej nieokreślonej zadumy. Kiwnęła tylko niemo głową i ruszyła za nią po schodach.
Pokój był przytulny, chociaż nie wyróżniał się niczym specjalnym. Dwa wąskie łóżka stały obok siebie, a przestrzeń między nimi została podzielona przez niewielki drewniany stolik, który stał przy ścianie. Można by powiedzieć, że pokój nie różnił się zbytnio od ich pokoi we wcześniejszej gospodzie. Robin od razu rzuciła się na łóżko, przeciągając się leniwie.
-Zaklepuje- Powiedziała z lekkim uśmiechem. Jej myśli, jednak w końcu pobiegły w inną stronę. Znowu przypomniały o tym, że czekała ją jeszcze cholernie trudna rozmowa, za którą nie miała pojęcia, jak miałby się zabrać. Miała próbować znaleźć usprawiedliwienie dla czegoś tak cholernie głupiego. Wyciągnąć jakaś rzewną historyjkę z życia, aby wzbudzić współczucie. Bez sprzecznie to ułatwiłoby wszystko, ale w tej chwili musiała, chciała czy nie, otwarcie przyznać się do własnego błędu. Bez ckliwych historyjek, bez szukania żadnych wyjaśnień, po prostu szczera prawda...nawet jeżeli miała być bolesna.
-Wiesz...- Zaczęła po chwili milczenia -Pójdę pogadam z Ullem. Im bardziej będę to odkładać w czasie, tym potem będzie ciężej- Zebrała się w końcu w sobie, chociaż nie było to tak proste jak mogło się wydawać. Serce biło jej szybko, a ciało lekko drżało. Bała się, bała się tego co usłyszy. Może uzna, że mylił się co do niej i nie chce mieć już z nią nic do czynienia, może w ogóle się do niej nie odezwie, albo wydarzy się cała masa innych rzeczy, których jeszcze nie brała pod uwagę. Wyszła z pokoju i stanęła przed drzwiami pokoju, w którym siedział Ull. Wahała się przez chwilę, nie było jeszcze za późno, aby się wycofać, ale ona nie chciała ryzykować. Nie chciała kłaść na szali wszystkiego tego co między nią a Ullem się działo. Uniosła powoli dłoń i zastukała knykciami cicho w drewnianą płytę.
-Ull- Powiedziała, zbliżając twarz do drzwi -Mogę wejść?- Zapytała się, kiedy odpowiedziała jej cisza. Zmarszczyła lekko brwi. Przecież wchodził do pokoju, a teraz udawał, że go nie ma
-Wchodzę- Dodałą po chwili milczenia, i drżącą dłonią nacisnęła kalmkę, po czym wsunęła się do pokoju.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie weszła do pokoju chwile po Robin. Kiedy ruda wybrałaś łóżko, jej nie pozostało nic innego jak dostać się do drugiego. Kiedy Robin opowiedziała Addie o swoim pomyśle rozmowy z Ullem nie była przekonana czy to dobry pomysł. Ull ewidentnie złe się czuł. To nie był dobry pomysł.
- Może poczekaj jeszcze trochę… - rzuciła, ale Robin zdawała się całkowicie zignorować jej słowa. Blondynce zostało jedynie czekać na rozwój sytuacji. Zaczęła wygrzebywać swoje rzeczy i po kolej ustawiać je na półce.
……………………………………..
Jedyna na czym mógł się skupić to oddech. Starał się go wyrównać, chodź ciało nadal doznawało bolesnej przemiany. Czuł że już zbliża się do końca. Gdy skupiał wzrok ja dłoniach widział małe blade blizny. Zacisnął pieści. Spróbował się podnieść, ale po chwili znów legł na podłodze. Wtedy usłyszał puknie do drzwi. Zacisnął usta starając się nie robić hałasu. Kiedy poznał głos Robin zamarł. Nie mogła go zobaczyć. Teraz jej się zebrało na rozmowy. Zaraz odpuści. Powie, ze usnął i nie słyszał pukania. Jednak ruda zdawała się nie odpuszczać. Kiedy naciśnięta klamka puściła zamek oblał go zimny pot. Nie zamknął drzwi. Zaczął się czołgać do drewnianej płyty opadł na nią ciężarem całego ciała. Oczy znów go zawiodły. Uczucie świądu sprawiło, że musiał zamknąć oczy. Po omacku namierzył klucz i przekręcił w drzwiach.
- Odejdź - warknął próbując opanować drżenie głosu, który był nasiąknięty bólem. - Zostaw mnie w spokoju - dodał po czym wydaj z siebie głośne stęknięcia znów opadając na podłogę. Bolał go każdy centymetr ciała. Czuł jak odpływa w ciemności nieświadomości.
Offline
Robin zaniepokoiła się, kiedy drzwi, które otwierała nagle, z impetem się zamknęły, a zaraz potem usłyszała szczęk zamka. Nie było to normalne. Czy naprawdę był na nią aż tak zły, że nie chciał nawet porozmawiać.
-Ull...wszystko dobrze- Nie miała zamiaru tak łatwo odpuścić. Zależało jej na nim i musiała w końcu się do tego sama przed sobą przyznać. To wszystko powoli przestawało być już tylko niewinnym flirtem, zabawą, która miała przerwać nudę. Weszła w to za głęboko i nie widziała już szansy na powrót.
-Ull wiem, że jesteś zły, ale...przepraszam, to co zrobiłam, było totalnie głupie, zachowałam się jak skończona idiotka. Nie wyjaśnię ci dlaczego, bo na to nie mam wyjaśnienia, z resztą nie chcę szukać wyjaśnień na siłę w chwili, gdzie jedynym winowajcą jestem tak naprawdę ja- Starała się mówić dośc spokojnie opierając czoło o przyjemnie chłodne drewno. Cisza, jaka jej odpowiadała, nie napawała w ogóle optymizmem. Dziewczyna spuściła lekko głowę, a w jej lazurowych tęczówkach zaczęły zbierać się łzy.
-Ull...proszę- Powiedziała, dociskając swoje ciało, nieco bardziej do drzwi zupełnie tak jakby miała nadzieję, że nagle jej ciało będzie w stanie przedrzeć się przez nie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Głos Robin wyrwał go z ciemności. Zaczął ciężko dyszeć. Po bólu, zostało już jedynie denerwujące mrowienie. Przeszło mu prze myśl, że dziewczyna nie mogła wybrać gorszego momentu na przeprosiny. Tak napad był na nią zły. Nie rozumiał jej zachowania, postąpiła totalnie bezmyślnie. Gdyby chodziło o każda inna dziewczynę już dawno by odszedł. Nie znosił takiego zachowania, uważał że kobieta nie powinna zachowywać się w taki sposób, bo to prowadzi tylko do jednego wniosku. Nie ważne czy olbrzymki, wanki czy Asówki. Kobiety oczywiście używały swoich walorów, ale nie robiły tego w tak wulgarny sposób. Poznał w swoim życiu wiele kobiet. Kobiet, nie dziewczyn, podlotków, które uważają, że jak pozwolą facetowi na więcej to będą pożądane, w rzeczywistości wychodziły na puszczalskie.
Wysłuchał przeprosin Robin. Chciał jej wytłumaczyć swoje racje. Wiedział, że nie była złą dziewczyną. Może to bez brak doświadczenia z mężczyznami. Wulgarności nie powinno wykorzystywać się od tak. Nie chciał żeby ktokolwiek o niej myślał, że nie jest warta więcej od prostytutki. Była warta o wiele, wiele więcej, ale wybrała najgorszy moment z możliwych na przeprowadzenie rozmowy.
Nie widział innego sposobu. Musiał ją zranić, żeby odpuściła. Jeśli zobaczyłaby jego prawdziwa twarz. Wszystko nad czym pracował przepadnie. Nie zostanie tu, pod ziemią, nie może wyjść na powierzchnie bo Odyn go złapie. Jedyna szansą na w miarę spokojne życiem jest kłamstwo, które jest już na granicy wydania.
- Powiedziałem, odejdź - warknął starając się zmienić głos na tyle, żeby dziewczyna go nie rozpoznała. Musiał to zrobić, choć słowa nie chciały mu przejść przez usta. Serce znów zaczęło przyspieszać, zaczęło go mdlić. Po jego ciele zaczęły rozchodzić się kolejne dreszcze.
Offline
Robin stała przy drzwiach z łomoczącym sercem, które wydawało się, że robi wszystko, aby tylko wydostać się z jej klatki piersiowej. Każda kolejna chwila ciszy dłużyła się w nieskończoność, jednak kiedy została przerwana, to i jej serce w końcu zamarło. Poczuła, jak przez jej ciało drętwieje, a ciało oblało się zimnym potem. Czas się na chwilę zatrzymał, gospoda zniknęła, wszystko zniknęło. Została tylko ona stojąca przy drzwiach, a w jej głowie echem odbijały się jego słowa. Przez moment jej umysł próbował wyprzeć to co usłyszał. Nie mógł tak powiedzieć, to nie był Ull, którego ona poznała. Przecież on też umiał wybaczać, był wyrozumiały i czuły. Głos, jaki usłyszała zza drzwiami, zimny, pozbawiony emocji... Spuściła głowę i przystawiając czoło do drewnianej płyty. Po policzkach kaskadą potoczyły się łzy. Nie miała siły ich powstrzymywać. Czuła się tak jakby ktoś po raz kolejny wyrwał z niej jakąś ważną część, i w ostatecznym rozrachunku nie zostało już nic. Dłonie jej zadrżały, a ona poczuła, jak wręcz rozpada się od środka.
-Przepraszam...- Wydusiła z siebie łamiącym się głosem, po czym odsunęła się powoli od drzwi i dopiero jako ostatnie opuściły je jej opuszki palców, zupełnie tak jakby ciało miało nadzieję, że drzwi w pewnym momencie się otworzą, że będzie mogła do niego się przytulić. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Na korytarzu rozległ się cichy szloch, a ona, ukrywając twarz w dłoniach, po prostu pobiegła do pokoju. Clint w tym momencie wychodził ze swojego pokoju, a kiedy dostrzegł Robin, bardzo szybko zrozumiał, co się stało. Naprawdę Ull był tak podły. Czy w ogóle mu nie zależało. Może faktycznie to, co mówił, że seks jest tylko, seksem było prawdą, i nawet on bezmyślnie uwierzył w to, że Robin go poznała na tyle, aby zaufać.
Dziewczyna wpadła do pokoju i rzuciła się od razu na łóżko. Ciężko było złapać jej oddech, bo co chwila jej gardło atakował bolesny ucisk, przez który jedyne co miało siłę przebicia to płacz. Drżała wyraźnie roztrzęsiona. Bała się tego, brała to pod uwagę, ale mimo to łudziła się, że wszystko będzie dobrze.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie przestraszyła się kiedy drzwi od pokoju otworzyły się z hukiem. Robin rzuciła się na łóżko z płaczem. Czyli rozmowa nie przebiegła tak jak sobie wyobrażała. Addie czuła jej rozpacz. W jej oczach zeszkliły się łzy.
- Przodkowie drodzy.. Robin -westchnęła. Pokonała dzieląca je odległość w kilku susach i natychmiast pochyliła się nad rudą głaszcząc ją po głowie.
- Co się stało? - zapytała zmartwiona. Czyżby Ull był bardziej zły niż się wydawało. Blondynka klęknęła przy łóżku i otuliła rudą ramieniem próbując dodać wsparcia. Była wściekła na Ulla. Dziewczyna na prawdę żałowała, a on znów ją zranił. Może jednak nie pasowali do siebie tak bardzo jak na początku się Addie wydawało.
…………………………………
Słyszał każdy dźwięk jak z siebie wydała. Załamujący się głos, ale nie mógł inaczej. Nie mogła teraz się z nim widzieć. Walnął pięścią w podłogę. Musiał się podnieść, zaraz przyjdzie ktoś żeby go pouczać więc musi od nowa się przemienić. Doczłapał się na czworakach do torby. Ostatnia fiolka z czerwonym płynem. Postawi go na nogi. Odkorkował ją i wlał do ust całą zawartość. Mikstura wracająca siły. Był totalnie wyczerpany i jeśli sam musiałby się regenerować zajęło by to kilka godzin. I kolejna godzina na budowę ciała od nowa. Musiał się skupić na widocznych cechach. Twarz, włosy, dłonie, głos. Jego własny głos brzmiał dla niego obco. Był niższy od tego, którym mówił Ull. Przyzwyczaił się do tamtego. Dłonie też musi uformować. Resztą zajmie się później.
Offline
Clint stał na korytarzu, był wściekły. Nie chodziło o to, że Robin nie zrobiła niczego złego, ale sam wiedział, ile poświęcenia wymaga, aby się przełamać i przyznać do błędu. Już samo to zasługiwało, chociaż na zrozumienie, chwilę rozmowy, a Ull zachował się jak kompletny nieczuły idiota, który potraktował ją wręcz przedmiotów. Kiedy było, dobrze to był, ale kiedy coś zaczęło się psuć, od razu rezygnował. Miał teraz ochotę z kopa wywalić drzwi z zawiasów, wziąć go za szmaty i nafaszerować tyloma strzałami ile tylko miał w swoim arsenale. Wykorzystać absolutnie wszystkie gadżety, które mogły zrobić mu, jaką kolwiek krzywdę, ale odpuścił. Może zrobi to przy innej okazji, nie teraz kiedy Robin była w rozsypce. Popatrzył na drzwi pokoju dziewczyn i oparł się plecami o ścianę. Chciał poczekać. Addie może znajdzie jakieś rozwiązanie, pomoże Robin uspokoić emocje, a wtedy dowie się wszystkiego, co się wydarzyło i podejmie decyzje co zrobić z Ullem
Robin wpadła w prawdziwą histerię, która uniemożliwiała jej wypowiedzenie, chociażby jednego słowa. Nie chciała tego powtarzać, nie chciała wypowiadać tego wszystkiego na głos, bo wtedy nie mogłaby się okłamywać, że tylko się przesłyszała, albo, że to nie miało w ogóle miejsca.
-P...- Wydała z siebie pojedynczy dźwięk, który został zagłuszony kolejnym napadem płaczu. Jej policzki były już całe mokre, rude pasma włosów zaczynały przyklejać się do świeżych łez, które uparcie spływały z jej oczu, które miała mocno zaciśniętę. Skuliła się na łóżku, obejmując się ramionami. Miała wrażenie, że całe ciało ją boli, zupełnie tak jakby ktoś ją właśnie skopał i na odchodne przebił ją jakaś włócznią.
-Próbowałam...- Wydusiła wreszcie z siebie pomiędzy płaczem -Ale on zatrzasnął mi drzwi przed nosem, powiedział, abym go zostawiła, kazał odejść...był taki zimny...on mnie teraz nienawidzi- Wydyszała starając się łapać płytkie oddechy.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z ciężkim sercem słuchała urywanych wypowiedzi Robin. Była wściekła na Ulla nawet nie pozwoli się jej wypowiedzieć. Wiedziała, że ruda potrzebuje teraz wsparcia. Głaskała ją po włosach odgarniając mokre kosmyki z twarzy. Delikatnie usiadła obok jej głowy i pochyliła się nad nią. Nie wiedział co mogłaby powiedzieć w takiej chwili. Nie raz sama to przechodziła. Raz nawet dostało się jej wazonem, którego odłamki odbiły się od ściany i skaleczyły jej ramię. Nie miała wtedy nikogo. Musiała sama przez to przejść i teraz trudno było jej znaleść słowa pocieszenia.
- Spokojnie. Ull jest pospolitym kretynem, a takim myślenie zajmuje więcej czasu -zaczęła cicho. Popierała lekko jej ramie próbując dodać otuchy.
- Na pewno cię nie nienawidzi. - dodała. - Znam się na uczuciach. Nie martw się, wszystko będzie dobrze - jej głos był spokojny, starała się uspokoić wstrząśniętą dziewczynę choć sama ledwo trzymała nerwy na wodzy. Ten brązowo włosy baran przesadził i odpowie za to, ale teraz miała ważniejsze zadanie do wykonania. Pocieszyć zranioną przyjaciółkę.
Offline
Na słowa Addie Robin pokręciła jedynie mocno głową. Jej słowa bez względu na to jak rozsądne nie były w stanie przebić się przez istne tsunami rozpaczy, jakie zalewało jej ciało.
-Nie słyszałaś go. Przechodziłam przez to, słyszałam już takie wypowiedzi, wiem, jak to brzmi...umiem to poznać- Wydusiła i po prostu wpadła w ramiona blondynki, wtulając się do niej mocno niczym małe dziecko. Miała wrażenie, jakby cały świat się jej nagle rozbił na kawałeczki, a ledwo co zaczęła go składać na nowo. Czy już zawsze to miało tak wyglądać. Czy to miało być tym jej sławetnym przeznaczeniem. Po raz kolejny zaznać, chociaż odrobiny szczęścia i spokoju, aby wszystko na nowo poszło się jebać. Co z nią było nie tak, czy nad jej głową wisiało jakieś fatum, którego w żaden sposób nie mogła przegnać, czy naprawdę to jest jej właśnie pisane...życie w samotności, kręcenie się w kółko bez żadnego celu.
-Addie, ja wszystko niszczę...tak już ze mną jest. Zawsze, kiedy próbuję coś stworzyć, coś innego może lepszego to ostatecznie i tak...- Urwała, bo jej gardło ponownie się zacisnęło mocno, nie pozwalając kolejnym słowom wypłynąć. Zacisnęła mocno dłonie na jej plecach -Byłoby lepiej gdyby mnie nie było...każdy by na tym skorzystał, ale nawet umrzeć dobrze nie potrafię
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie mocno objęła Robin czekając aż pierwsza fala płaczu minie. Była zraniona, zawiedziona. Addie wiedziała, że tak się to skończy. Robin zaczęło zależeć na Ullu. Nigdy nie chodziło tylko o seks. Nawet jeśli na początku tak to wyglada. Ruda otworzyła się przed Ullem i ufała. On się na niej zawiódł, a teraz nawet nie próbował wysłuchać jej tłumaczeń. Nawet jeśli sobie odpuścił, powinien z nią porozmawiać.
- Sama dobrze wiesz, że w nerwach ludzie mówią różne rzeczy. Może po prostu emocje jeszcze w nim nie opadły, ale to nie znaczy, że cię nienawidzi. Może nie był gotowy, a jedynym sposobem jaki znał było odrzucenie - zamyśliła sie.
Loki tak robił. Za każdym razem, kiedy chciał być sam nie widział innego wyjścia jak zranić ją tak by dała mu spokój. Kiedy poszła do niego do więzienia nakrzyczał na nią i kazał sie wynosić. Złamał jej serce. Dopiero później dowiedziała sie, że nie widział innego wyjścia, żeby ją zniechęcić do niebezpiecznych wycieczek. Gdyby została złapana, sama zostałaby zamknięta w lochu, albo wygnana.
- To nie prawda, że wszystko niszczysz.. relacje są bardzo trudne i zawiłe. Nie możesz wiedzieć co myśli i czuje druga osoba. Popełniłaś błąd. Przeprosiłaś go, nic więcej nie możesz zrobić. Teraz on musi wykonać krok. To nie znaczy, że jesteś zbędna. Oczywiście, że nie jesteś. Wiesz, co uwielbiam patrzeć jak się śmiejesz. Serio. To taka czysta radość. Odrazu zarażasz nią wszystkich dookoła. - próbowała innej taktyki. Addie nie wiedziała czy zwykle negowanie tutaj pomoże.
- Myślisz, że Clint ruszył za tobą z litości, czy poczucia obowiązku? Odpowiem ci, nie. Myślisz, że martwiłabym się o ciebie gdybym nie była pewna, że jesteś wartościowa, nie. Ull chyba zapomniał o kilku ważnych rzeczach, mam nadzieje, że sobie to uświadomi. Jeśli nie, pomogę mu w tym - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Wiem jak się czujesz, też to przechodziłam. Kiedy dzieją się takie rzeczy trzeba poczekać aż emocje opadną. I dopiero wtedy to przegadać. - powiedziała tułać ją mocno do siebie. - Będę z tobą. Wiesz? Będę tyle ile będzie trzeba. Wszystko się ułoży.
Addie uświadomiła sobie, że będzie musiała porozmawiać z Robin jak kobieta z kobietą. Ruda miała wręcz zerowe doświadczenie jeśli chodzi o facetów i relacje jakie się tworzą. Ale na to będzie jeszcze czas. Nie chciała jej teraz dokładać, kiedy jest w totalnej rozsypce.
Offline
Dziewczyna wysłuchała Addie, w normalnych okolicznościach, pewnie by znalazła jakiś argument na to co mówiła, doszukałaby się czegoś, co zaprzeczało jej tezie, ale teraz zwyczajnie nie miała na to siły. Władowała się w bagno, chociaż Clint wyraźnie ją ostrzegał, aby tego nie robiła, że to głupota. Miał rację, jak zawsze, a ona jak zawsze, zamiast go posłuchać, musiała zrobić po swojemu, i to znowu ona na tym cierpiała. Głowa na nowo ją rozbolała, nie wiedziała ile czasu, minęło jej na szlochu, który znikał gdzieś w ciele Addie, kiedy się do niej przytulała. Po jakimś czasie poczuła w końcu wyraźne zmęczenie. Ciało miało dość rozpaczy i doszło do swojej granicy, wymuszając na rudej to, aby odsunęła się od blondynki i ułożyła głowę na poduszce. Widocznie wyczerpała swój limit łez, a może po prostu jej organizm będąc w takim szoku, ile wytraciła wody, w obawie przed odwodnieniem postanowił po prostu, chociaż na chwilę zakręcić kurek. Miała zaczerwienione białka oczu, i spuchnięte oczy od soli, oraz ilości pocierania oczu dłonią, aby móc chociaż trochę widzieć. Przymknęła tylko na chwilę oczy, a sen spadł na nią niemal natychmiastowo, chociaż nie był tym spokojnym, który dawał ukojenie. Był raczej jedynym środkiem przeżycia tej chwili.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie została z Robin dopóki nie usnęła. Wiedziała, że to nie będzie zbyt spokojny sen, ale potrzebowała tego. Kiedy blondynka upewniła się, że dziewczyna usnęła powoli wstała z jej łóżka. Zgarnęła koc ze swojego łóżka i szczelnie nakryła nim dziewczynę. Zrobiło się jej szkoda ognistej dziewczyny. Na pierwszy rzut oka było widać, że zależy jej na Ullu. Addie wydawało się, że jemu też. Chciał wierzyć swoim słowom, że da się to jeszcze odkręcić.
Blondynka wyszła na korytarz i po cichu zamknęła drzwi. Poczuła mocny skurcz w żołądku. Musiała coś zjeść. Zeszła do głównej sali i usiadła przy stole najbliżej kominka. Zamówiła jedzenie, ale kiedy dotarło na blat nie mogła się zebrać by je tknąć. Bardziej zainteresowała się kuflem z piwem. Nie wiedziała co mogłaby jeszcze zrobić. W sumie niewiele. Przeczesała palcami włosy i zdecydował się poskubać pieczeń którą dostała.
…………………..
Znów stał się Ullem. Był zmęczony i głodny, a przed nim jeszcze sporo pracy. Postanowił zacząć od rozeznania. Musi spróbować dotrzeć do członków klanu, ale nie miał pojęcia skąd zaczerpnąć wiedzy. Pytanie przechodniów raczej nie wchodziło w grę. Trzeba znaleść miejsce gdzie dowie się dużo i w dość krótkim czasie. Miał już serdecznie dość podziemi. Wyszedł z pokoju podwijając rękawy koszuli.
Offline
Clint w pewnym momencie miał już dość sterczenia pod ścianą, nie wiedział, co działo się w pokoju, ale biorąc pod uwagę, ile czasu to trwało, Robin musiała wpaść w prawdziwą histerię, tym bardziej że od czasu do czasu dochodziły do niego dźwięki szlochu, które wydostawały się przez drzwi. Zacisnął usta w wąską linię. Mógł wtrącić się dużo wcześniej, jakoś przerwać to wszystko. Wiedział, że Ull nie był odpowiednią osobą na ulokowanie swoich uczuć, z resztą tak samo jak Loki. Koniec końców Robin i tak by się zawiodła. Rozumiał ją, chciała dostać chociaż trochę szczęścia, poczucia bezpieczeństwa i tego, że może w końcu do kogoś należeć, ale nie w sposób przedmiotowy. Szukała tego, jednak w absolutnie fatalnych miejscach. Odepchnął się od ściany i ruszył w stronę schodów, zwalczając w sobie chęć mordu. Usiadł przy jednym z wolnych stolików. Chciał jakoś to przemyśleć, ale po chwili dostrzegł Addie, która zeszła po schodach. Po jej minie wywnioskował, że to, co działo się w pokoju, w żaden sposób nie było łatwe.
-Jest źle prawda?- Zapytał się, ale ta nawet nie musiała mu odpowiadać, aby domyślił się, że stan Robin do najlepszych nie należał.
-Mówiłem, aby w to się nie pakowała, czemu ona nigdy nie słucha- Powiedział z cichym westchnięciem.
-Zatłukę gnoja...zrobię z niego jeża, a potem wsadzę mu do gardła granat
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Jest jej ciężko - powiedziała Addie. Wytarła ręce w serwetkę i oparła się o krzesło. Założyła ręce na piersi wzrokiem błądząc po ścianach gospody.
- Wiesz dobrze, że uczucia mają mało wspólnego z rozumem. Gdybym miała więcej oleju w głowie przy pierwszej okazji wróciłabym na ziemie i rzuciła wszystkie magiczne światy. Długo cierpiałam, bo postawiłam na serce. Teraz wiem, że niczego bym nie zmieniła, ale to trudne. Ona tez musi się sparzyć. To brutalne i tez chciałbym żeby tego nie przechodziła, ale będzie silniejsza. Niektórzy uczą się dopiero wtedy kiedy wejdą w szambo sami. Tak jest z Robin. Pierwszy raz ma złamane serce. Przywiązała się do niego nie wiedząc w co się pakuje. Może powinnam ją ostrzec wcześniej? Kiedy zaczynasz grać uczuciami. Gra staje się diabelnie trudna i krzywdząca - wyjaśniła posępnie Addie.
Może mogła ją jakoś do tego przygotować? W sumie na coś takiego nie można być gotowym.
- Jednak… - zamilkła na chwile - Nie dzieliłabym jeszcze skory na niedźwiedziu - dodała zauważając Ulla schodzącego ze schodów. Faktycznie był jakiś inny. Był sztywny, zniknęła cała jego beztroska i nonszalancja. Na twarzy ewidentnie malowało się zmęczenie. Szatyn jedynie zerknął na Addie i ruszył w stronę wyjścia. Nie miał ochoty teraz poruszać tego tematu. Jednak plany, jak to plany, lubią nie dochodzić do skutku.
Offline
-Pierwszy raz?- Rzucił w jej stronę -Nie Addie to nie pierwszy raz, może pierwszy w takiej formie, ale w innej miała serce łamane milion razy- Zaryzykowała, chociaż na początku przyjęła przecież zupełnie inną taktykę, którą on rozumiał.
-Dlaczego nie chciała z tobą kontynuować tej drogi, dlaczego za wszelką cenę starała się odsunąć od siebie innych tak, aby ci uznali, że nie warto do niej się zbliżać- Bała się podobnego zakończenia, nie chciała, aby znowu sytuacja się powtarzała, a mimo to zaryzykowała i uwierzyła na nowo, że może tym razem będzie inaczej, i ponownie ktoś to zburzył.
-Kurwa...-Wyrwało się z jego ust-Czemu los się na nią tak uwziął, dostatecznie dużo już przeszła, ile razy jeszcze ma się podnosić. Każdemu w końcu zabraknie na to siły i chęci- On też swego czasu nie miał już siły i po prostu rzucił wszystko w cholerę, bo było mu już wszystko jedno. Wszystkie wartości, w jakie wierzył w jednej chwili, straciły swoją głąb i jaki kolwiek sens. W pewnym momencie dostrzegł jak Addie patrzy na coś ponad jego ramieniem. Odruchowo się odwrócił, a kiedy zobaczył Ulla, który zmierzał w stronę wyjścia, coś w nim się zagotowało. Poderwał się z miejsca tak gwałtownie, że krzesło, na którym siedział, upadło z łoskotem na ziemię. Dopadł do Ulla i przycisnął go do pobliskiej ściany. Miał ochotę rozkwasić mu twarz, albo zrobić dużo gorsze rzeczy.
-Jeżeli chcesz udawać, że masz jakieś uczucia to chociaż kłam wiarygodnie- Warknął wściekły w jego stronę -Kurwa...stała pod twoimi drzwiami, prosiła cię...słyszysz- Ciągnął dalej, nie panując już nad swoimi emocjami.
-PROSIŁA- Powtórzył, kładąc nacisk na to jedno konkretne słowo.
-A ty teraz po prostu wychodzisz...nic się nie stało prawda...znajdziesz sobie inną naiwną, jej wina, że zaufała złej osobie...
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull usłyszał jak krzesło opada z łoskotem na podłogę. Odpoczął w głowie trzy, dwa, jeden. Kiedy Clint przygwoździło go do ściany nic nie zrobił. Rozłożył ręce przyciskając je do ściany by mieć pewność że w razie czego będzie mógł ich użyć. Szatyn zobaczył że Addie zmierza w ich kierunku. Poruszył ręką żeby dać jejdo zrozumienia, żeby się nie wtrącała.
- Tak, wiem. Mam uszy - odpowiedział dość spokojnie. - Puść mnie - syknął wyrywając się z uścisku łucznika. Prześlizgnął się pod jego ramieniem i przeszedł na środek sali.
- No pewnie najlepiej mnie o wszystko obwinić bo tak jest najłatwiej co? Przypominam, że to nie ja zacząłem. To po pierwsze. Po drugie, powiedziałem, żeby odeszła bo zebrało się jej na zwierzenia w najgorszym możliwym momencie - dodał choć teraz pewnie pojawi się lawina niewygodnych pytań. Miał to w w głębokim poważaniu. Nie musiał się nikomu z niczego tłumaczyć. Nawet Robin. Uniósł wysoko głowę. Nawet nie był w nastroju żeby uśmiechnąć się złośliwie. Przemiana bardzo go wyczerpała, a dosłownie kilka minut później musiał znów tuszować swoją tożsamość.
Addie stanęła między mężczyznami. Nie chciała by rozpętała się prawdziwa awantura już pierwszego dnia pobytu.
Offline
Clint nie wierzył w to co słyszał. Nie miał żadnej refleksji na ten temat, nic mu w głowie nawet nie zaświtało. Puścił go, bo nagle chęć przywalenia mu totalnie minęła. Nie zasługiwał nawet na to, na chwile jego czasu czy odrobinę nerwów.
-Nie ty zacząłeś, ale chętnie to ciągnąłeś dalej- Wyrzucił mu. Nie zrobił nic, kiedy widział, że ta relacja zaczyna iść w złą stronę, a musiał to zauważyć. Clint nie uwierzyłby w to, że nic nie widział, musiałby okazać się skończonym idiotą, a nawet on o Ullu nie miał tak niskiego mniemania.
-Aż jestem ciekaw, co było tak ważne...siedziałeś w pokoju, a ona do ostatniej chwili stała, wierząc, że chociaż ją wysłuchasz...nawet na to ciebie nie stać- Wyrzucił niemal na jednym wdechu. Czuł, jak jego mięśnie mu drżą, chcąc przystąpić do ataku, ale on jeszcze się powstrzymywał, łudząc się, że Ull chociaż raz przyzna się do błędu, że raz zdejmie tę maskę pewności siebie i obojętności, ale czuł, że może się przeliczyć.
-Wiesz...ta twoja teoria o chowaniu sztyletu pod poduszkę i inne bzdety...mnie nie przekonałeś, ale jedną osobę tak i to kogoś, kto nigdy nie powinien zostać do tego przekonany- Powiedział i spojrzał przez chwilę w górę na sufit.
-Jeżeli to był twój cel, to gratuluje, udało ci się...możesz być z siebie dumny - Dodał i wyminął go, po czym podszedł do krzesła i postawił jej ponownie na nogach.
-Wiesz...miałem ochotę nawet cię zabić, ale chyba tacy jak ty nie zasługują na to. Powinieneś z tym żyć...chociaż o ile znam takie osoby jak ty, to co ciebie to obchodzi. Idź, rób co chcesz- Dodał i usiadł ponwnie na krześle. Rozmowa z Ullem była jak grochem o ścianę. Nie ważne co sie do niego mówiło, on i tak tego nie przyjmował do siebie, więc nie było sensu nawet się starać.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- To tylko moja sprawa co działo się w pokoju i nikomu nic do tego - założył ręce na piersi.
Kolejne słowa obudziły w nim ogromna złość. Ile razy słyszał ten tekst „Nie zasługujesz nawet na śmierć”. Ostrzegał Robin, że nie nadaje się do jakichkolwiek związków. Nawet czysto teoretycznych. Zawsze wychodziło na to, że to on jest wszystkiemu winien, nawet jeśli wina nie leżała po jego stronie. Kiedy Clint wspomniał o sztylecie przygryzł wnętrze policzka żeby się nie roześmiać. To akurat była prawda. Od podlotka spał z bronią pod poduszką.
-Nie znasz mnie. Wiec nie wkładaj swoich teorii jaki prawdę. Nie wiesz gdzie ona leży. Ten przywilej posiadam tylko ja - obliczał usta. - Fakt mało mnie obchodzi twoje zdanie. Chociaż w jednym możesz mieć racje. Nie zacząłem, ale ja skończę. - okręcił się gotowy by wrócić na górę. Miał już dość świetnych rad, mórz łez. Ostrzegał że złe się to skończy.
- Ona śpi - odezwała się Addie.
Ull zatrzymał się z pół kroku.
- Dobra.. pogadamy jak wrócę, bo ja w tej ekipie coś robię, żeby się stad wydostać. - dodał na odchodne i wyszedł z gospody nawet się nie oglądając.
Offline
Clint w zasadzie już go nawet nie słuchał. Nie miał zamiaru więcej usłyszeć od niego, chociażby jednego słowa, nie w chwili, kiedy nawet raz nie był w stanie przyznać się do błędu i pokazać, że jest mu, chociaż minimalnie przykro. Odetchnął ciężko, kiedy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi.
-Będziemy musieli przy niej być, kiedy to skończy- Powiedział po chwili milczenia Clint. Dla niego było to jedyne rozsądne rozwiązanie tej sytuacji, ale nie zmieniało to faktu, że nie był tego pewien. Domyślał się jak Robin na to zareaguje, i obawiał się, że będzie chciała zrobić jakąś absolutną głupotę i to taką, która co najgorsze nie będzie nieprzemyślana. Zrobi ją właśnie dlatego, że ją przemyśli.
-Nie wiem, o co ciebie po prosi, ale nie zgadzaj się na to. Nawet jeżeli podświadomie będziesz czuła, że to może pomóc- Dodał i przymknął na chwilę oczy, po czym pochylił się nieco do przodu i ukrył twarz w dłoniach.
-W coś ty się wpakowała- Powiedział cicho bardziej do siebie niż do Addie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie była załamana. Nie sądziła, że Ull podejmie taką decyzje. Wycofywał się ze wszystkiego byle tylko mieć spokój i żeby nikt mu nie truł nad uchem. Blondynka nie mogła uwierzyć, że tak łatwo odpuszczał. Chyba, że faktycznie Robin była dla niego tylko przygodą. Addie wiedziała, że dla Robin to nie była tylko przygoda, nowe doświadczenie. Gdyby to chodziło o nią i Lokiego, tupnęła by nogą, może go uderzyła rzuciła czymś w niego i wygarnęła wszystko co jej leżało na sercu zmuszając go by tez to zrobił. W większości przypadków to właśnie krzyk pozwalał mu się wygadać. Teraz nie wiedziała co zrobić. Jasne, będzie siedziała z Robin i ją pocieszała. Ale jeśli poprosi by użyła swoich mocy, nie zgodzi się. Poznała co to znaczy pozbyć się emocji. Nie chciała tego dla Robin. Pomoże jej przejść przez smutek i żal, ale naturalnie. Będąc obok.
- Nic co potrafię jej nie pomoże. Moja moc jest tu bezradna. Totalnie… bezużyteczna - westchnęła głośno łapiąc w dłonie kufel z piwem.
Uważała, że Clint nie potrzebnie się wtrącił. Wierzyła, że daliby radę się dogadać, ale teraz czy była na to szansa. Trzeba było teraz poczekać. Nic więcej nie mogli zrobić.
Offline
Clint nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, ale jeżeli ktoś nie umiał podjąć decyzji i się określić to ktoś inny musiał to zrobić.
-Muszę ją jakoś namówić do powrotu. Nie może tu zostać sama, nigdzie nie może. Coś wymyślę, aby nie zwracała na siebie zbędnej uwagi, i nie narobiła sobie kłopotów. Może rząd nie dowie się o tym, że wróciła- Clint myślał w zasadzie o powrocie do pierwotnego planu. Robin na ziemi był już zbyt rozpoznawalna, jeżeli wróci właduje się w jakieś kłopoty to od razu odpowiednie służby się za nią wezmą. Nawet tarcza jej nie pomoże wtedy, bo ta organizacja przecież oficjalnie już od dawna nie istniała
-Może odnowię kilka znajomości, zatrzemy po niej ślad. Spróbuję przekonać naszego czarodzieja, aby odpuścił jej, może zabierze się na poważnie za jej szkolenie...cholera....Nie wiem- Snuł jakieś plany, bo wolał już to niż siedzieć i czekać na to co przyniesie los. Wolał być przygotowany na kilka możliwości, aby potem nie pogarszać sytuacji. Może Robin zniesie to lepiej i zrozumie, że jej pomysł od samego początku był szalony i nie ma sensu dalej w to tak brnąć.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Zaproponuje jej, żeby poszła ze mną - powiedziała Addie. - Może to jeszcze bardziej szalone, ale… chciałabym żeby się zgodziła. - powiedziała patrząc Clintowi w oczy.
- To nie jest idealne rozwiazanie, ale nie wiem czy powinna wracać do waszego świata. Spotkało ją tam więcej złego niż gdziekolwiek indziej. Myśleć, że w Nowym Asgardzie odnalazła by spokój. - wyjaśniła. Wiedziała, że pewnie Robin będzie się upierać, ale nie wierzyła że Strange zmieni zdanie. Jeśli już, mogłaby poszukać pomocy u innej wersji jego samego. Poza tym, Loki też moglby jej pomóc. Znał się na magii jak mało kto. Uczył już synów, dlaczego nie Robin niemu mogła by dołączyć.
- Ale to musi być jej decyzja. Zaryzykowała wszystko. Chciała odnaleźć Lokiego. To był jej cel. Po drodze spotkała kogoś dla kogo mocniej zabiło jej serce, teraz to się kończy. Mam nadzieje, że ten bencwał wróci z rozumem, bo ona się załamie. Chciała wszystko dla niego rzucić. Będzie się czuła oszukana, zdradzona. Jej relacja z Lokim nie była aż tak rozwinięta. Dlatego pogodziła się z jego odejściem. Sama ją do tego pchnęłam.. - posmutniała. Na sama myśl o ciężarze emocji jakie przyniosą następne godziny robiło się jej niedobrze. Będzie musiała to przejść. Razem z Robin.
Offline
Clint popatrzył na Addie, kiedy ta sama wyszła z pomysłem. W normalnych okolicznościach uznałby to za nawet niezły pomysł, ale od razu nasunęła mu się jedna myśl i był niemal pewien, że Robin dokładnie to samo pomyśli
-Addie to miłe, ale chcesz, aby widywała ciebie i Lokiego jako szczęśliwe małżeństwo, aby twoje dzieci się z nią bawiły. Z boku będzie obserwować coś czego nigdy nie będzie w stanie mieć, będzie jej to przypominać o tym co sama nazywa porażką. To ją jeszcze bardziej dobije- Było to słuszne spostrzeżenie.
-Wiem, że pewnie powiesz, że to nie prawda bo jesteś niepoprawną optymistką, ale niestety to prawda. Nigdy nie stworzy takiej rodziny jaką masz ty czy ja. Hydra już o to się postarała. Te organizacje tak działają, Natasha też przez to przeszła, ułatwia to sprawę. Zwiększa skuteczność, i pewność, że nic nigdy nie będzie ważniejsze- Może nie powinien zdradzać tajemnic Robin, ale chciał aby Addie zrozumiała, że jej pomysł był naprawdę nie najlepszy
-Od samego początku wiedziałem, że ten pomysł z odszukaniem Lokiego to poroniony pomysł. Rzuca się na coś czego nawet nie wie czy da się zrobić. Jak sprowadzić kogoś kto nie żyje, kogo ciało najpewniej już dawno rozpadło się gdzieś w przestrzeni kosmicznej- Nie widział tu wielu opcji manewru, czy chociaż minimalnych szans na sukces tej misji. Robin w akcie desperacji, pewnie też poczucia wielkiej samotności, poczucia winy rzuciła się w wir nie myśląc o wielu konsekwencjach.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie pobladla słuchając słów Clinta. Nagle poczuła, że zaczyna drzeć.
- Jak można być takim potworem? - szepnęła zaciskając palce na drewnianym kuflu.
- Nie… nie pomyślałam, że to może być dla niej tak trudne. Każę wybudować jej dom na szczycie klifu.. jeśli będzie miała takie życzenie. - westchnęła. - Za moimi synami nie da się nadążyć, wiec nie oczekiwałabym od niej niczego w zamian. Chce żeby odzyskała spokój, ale nie wiem jak to osiągnąć - zmartwiła się. Jej pomysł opierał się na tym, że Robin będzie mogła spać spokojnie, bez oczu patrzących na nią czy nic nie odwali. W mieście na okrągło się coś działo. Gościli naprawdę sporo statków handlowych z galaktyk i niektórzy decydowali się osiedlać właśnie tu. W mieście mieszkało kilkoro czarodziejów. Może któryś z nich by był w stanie pomoc Robin.
- Gdybym była na jej miejscu. Pewnie zrobiłabym to samo. Wiesz, za dużo rzeczy widziałam i co ciekawe, okazuje się, że lista rzeczy niemożliwych do zrobienia skurczyła się jak sweter w praniu. - upiła łyk piwa.
-Czasem nadzieja jest wszystkim co nam pozostaje - uśmiechnęła się smutno.
Offline
-Dlatego tak się przejęła, kiedy...- Urwał na chwilę i spojrzał na nią sugestywnie -No wiesz- Nie chciał przywoływać bolesnych wspomnień, tym bardziej, że Addie wydawała się stanąć już na nogi, chociaż pewnie w głębi duszy nadal cierpiała.
-Natashy zajęło mnóstwo czasu, aby przekonać ją, że nie jest w żaden sposób wybrakowana, ale wątpię, że jej się to udało, skoro sama tak się czuła- Pewne rzeczy się zadziały i ich już się nie cofnie. Był mężczyzną i trudno było mu się postawić na miejscu kobiety, która dowiadywała się, że nigdy nie będzie w stanie stworzyć nowego życia.
-Najgorsze w tym jest to, że ona nie robi tego dla siebie. Gdyby tak było, to jeszcze bym to zaakceptował, ale chce oddać Thorowi brata, bo ten nagadał jej głupot, że to jej wina, że Loki się poddał, że chociaż ją prosił to i tak zrobiła swoje, że jest egoistką i wiele innych rzeczy. Znalazł sobie kretyn najgorszy moment na wywalanie swojej złości i frustracji- Skomentował to czego udało się mu dowiedzieć od Robin. Nigdy nie robiła niczego dla siebie, chociaż świat uparcie próbował jej wmawiać, że jest zapatrzona tylko w siebie, a to kładło na jej barki jeszcze większy ciężar, zmuszając do jeszcze większych poświęceń, aby udowodnić, że świat się myli i tak wpadła w błędne koło, z którego nie umiała wyjść.
-Fakt, nadzieja daje dużo, ale kiedy ona umiera nie zostaje już nic- Skomentował jej wypowiedź w dość ponury sposób.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline