Nie jesteś zalogowany na forum.
Ull ponownie zaklął kamień i ruszył przodem. Addie tym razem trzymała się bliżej Clinta i Robin. Wydawało się jej, że ona również wypadła z łask przewodnika.
Ponownie uśmiechnęła się lekko do rudej.
- Nie chcę, żebyś myślała, że się na ciebie obraziłam, czy coś.. zmieszczę się z wami? - zapytała z niezręcznym uśmiechem. - Byłam po prostu zmęczona.. - w sumie nie widziała sensu, żeby się tłumaczyć, ale nie chciała wprowadzać podziałów w grupie jeśli nie były do końca prawdziwe. Domyślała się czemu Ull tak się wściekł i chciała czy nie musiała przyznać mu wiecej racji. Robin nawet w złym humorze i podpita nie powinna tak się zachowywać w stosunku do obcych mężczyzn. To była nieco inna sytuacja niż wtedy kiedy zdobywali mapę. Tym bardziej, że plan był inny, a ruda postanowiła zmodyfikować go od widzi mi się.
Miała nadzieję, że Ull i Robin szybko spowrotem sie dogadaja. Chociaż kiedy w grę wchodziły tak silne emocje trudno było się odwoływać do zdrowego rozsądku.
- Wydaje się, że całkiem niezła tu akustyka.. Cytryny robią lemoniadę, kwiaty rosną w deszczu, Dorastanie jest bólem. I jest tym, czym jest. Porządku! To nie koniec świata. Tam, gdzie się pali, zawsze jest światło. Po prostu zapamiętaj słowa. A wygląda to tak:
Jest tym, czym jest, czym jest, czym jest, czym jest… tu tutut tu tu - zaśpiewała - Tylko mi nie mówcie, że tego nie znacie - spojrzała z uśmiechem na Robin i Clinta
Ull czuł napływające fale energii. Były niewielkie, czasem ledwo je poznawał, ale to mogło znaczyć, że powoli zbliżają się do celu. Jeszcze nie widział, żadnych wskazówek, ale wyczuwanie magii to dobry znak. Może godzina, dwie i będą na miejscu.
Offline
Robin drgnęła lekko, kiedy Addie zrównała z nimi krok uśmiechnęła się do niej blado, po czym przesunęła się nieco w bok, aby zrobić jej miejsce pomiędzy sobą a Clintem
-Chyba wszyscy byliśmy zmęczeni. Nie przywykłam do picia w takim tempie
-Zacznijmy od tego, że w ogóle nie powinnaś pić- Rzucił w jej stronę Clint a Robin jedynie wypchała w jego stronę język
-Ty byś najchętniej ubrał mnie w habit, aby nawet kostki nie było mi widać- Powiedziała z lekkim uśmiechem
-Może nie w habit, ale brzuch mogłabyś schować...i lędźwie przewieje ci nerki i dopiero będzie- Rzucił typowo starczym tekstem co sprawiło, że dziewczyna po prostu zaśmiała się wesoło. Addie w końcu zaczęła coś nucić, na co Robin spojrzała na nią z dość dziwną miną, z resztą tak samo jak Clint. Obydwoje nie przywykli do tego, że kiedy byli w terenie ktoś po prostu zaczynał śpiewać.
-Brzmi trochę jak losowe słowa
-I tu wyjątkowo muszę się zgodzić- Poprał Robin.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie cmoknęła cicho kiedy zobaczyła dość zdziowne miny przyjaciół.
- Mamy być smutasami do końca podróży? Wrzućcie na luz.. - wzruszyła ramionami.
Śpiewanki podczas podróży były czymś naturalnym. Wyjątkiem były polowania. W innych wypadkach wszyscy uczestnicy wypraw wykrzykiwali znane pieśni. Asgardczycy podchodzili do “ wyjścia w teren” bardziej na luzie.
- Jeśli coś ma się zdarzyć to się zdarzy i tyle - znów poszerzyła uśmiech. Chodź atmosfera była dość napięta, ona chciała spróbować rozweselić towarzystwo.
- A co do alkoholu i ubioru. Trunki u nas mocne, trzeba uważać. Daj się dziewczynie ubierać jak ma ochotę. -zwróciła się do Clinta. Rozumiała jego opiekuńczość, ale są rzeczy na które totalnie nie ma wpływu i nie powinien mieć.
Offline
-Ja już na luz chyba trochę za bardzo wrzuciłam- Powiedziała i uśmiechnęła się niemrawo. Nie wiedziała co zrobić, aby jakoś z Ullem pogadać. Bała się tego co jej powie, jak na to zareaguje. Z drugiej strony w ogóle się mu nie dziwiła i na jego miejscu pewnie nigdy by się już do takiej osoby nie odezwała. Spuściła lekko głowę, aby przy pomocy włosów ukryć łzy, które zakręciły się jej w oczach. Clint musiał to zauważyć, bo odchrząknął
-Ty lubiłaś śpiewać kiedyś- Odezwał się do Robin, aby oderwać jej myśli. Dziewczyna uniósł nieznacznie głowę, aby na niego spojrzeć.
-Dawno i nieprawda...z resztą i tak mi to nie wychodziło- Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak naprawdę śpiewała, bez wygłupów. Faktycznie dawniej robiła to często, poprawiało jej to nastrój, ale od czasu tych wszystkich zawirowań w jej życiu przestała nie mogąc w sobie znaleźć potrzebnej do tego siły
-Czy taka nieprawda. Starka uważał, że jak nie wyjdzie ci superbohaterstwo to zawsze masz sznse na sukces na scenie- Powiedziała, a Robin westchnęła cicho I wzruszyła ramionami.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zauważyła nagłe pogorszenie stanu Robin . Widziała, że żałowała swojego zachowania. Już myślała nad mową pocieszenia, kiedy Clint wrócił do tematu śpiewania.
Addie znów się rozpromieniła.
- Naprawdę? - Spojrzała na Robin.
Addie zawsze czuła się pewnie na scenie, czy to taniec czy śpiew. Od dziecka kochała muzykę i robiła ile było w jej mocy by mieć z nią jak najwięcej wspólnego. Brała udział we wszystkich konkursach szkolnych, występowała w przedstawieniach teatralnych, a w drugiej klasie liceum dostała się drużyny cheerleaderek,
- Zaśpiewaj coś ze mną - poprosiła i już chwilę później zaczęła przeszukiwać pamięć w celu znalezienia dobrego utworu, który Robin będzie znała i poprawi jej humor. A nic, totalnie nic nie poprawia humoru tak jak piosenki z filmów Barbie.
- Kiedyś on… spotkał ją. Lubię ciebie czy ty też.. mówiąc mi także to, na pewno tego chcesz - zaczęła głośno.
Offline
-To nic, stare dzieje naprawdę- Odpowiedziała jej widząc jej entuzjazm. Zmierzyła złowrogim spojrzeniem Clinta, który najwyraźniej postanowił odkopać jej dawno zapomniany przez świat jak i nią samą talent. Nie musiała czekać długo, na to aż blondynka uznała, że świetnym pomysłem będzie stworzenie duetu. Wysłuchała jej zwrotki i zawahała się przez chwilę spuszczając ponownie nieco głowę. Łucznik spojrzał na nią
-Nie bój się- Powiedział, chcąc dodać jej nieco otuchy. Przymknęła na chwilę oczy, tak dawno tego nie robiła, że nawet nie była pewna czy pamięta jak leciała ta melodia. Najchętniej by teraz zapadła się pod ziemię, ale wiedziała, że skoro Addie już się dowiedziała o jej małym sekrecie, to wcześniej czy później wykorzysta inną okazję, aby nakłonić ją do pochwalenia się swoimi zdolnościami.
-Miłość swą składasz mi, Że w prawdziwą wierzyć chcę...
Chciałbym też wierzyć w to, Że kochasz tylko mnie- Zaśpiewała nieco ściszonym głosem, któremu bez sprzecznie zabrakło odwagi i uwiązł gdzieś w połowie gardła, nie pozwalając pełnym dźwiękom wyjść na zewnątrz.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z uśmiechem słuchała jak Robin podejmuje próbę zaśpiewania z nią piosenki. Niestety była w tym tak nieśmiała, że blondynka postanowiła interweniować. Oddała Clintowi topór rzucając szybkie
- Trzymaj.
Złapała Robin za ręce.
- Rozluźnij się. Dawaj dalej - powiedziała z uśmiechem. Puściła jej dłonie i idąc tyłem zaczęła gestykulować mocniej wczuwając się w piosenkę. Lubiła się wygłupiać i śmiać z siebie. To bardzo ją rozluźniało.
- Czy to mnie od dawna szukasz.. marzysz o mnie cały czas. Czy twe serce dla mnie stuka? Masz dla mnie w oczach blask..
Offline
Robin czuła jak jej policzki palą się żywym ogniem. Nie przywykła do takiego publicznego śpiewania, a przynajmniej nie na trzeźwo. Kiedy trochę wypiła wszystkie blokady opadały, wstyd znikał. Clint odebrał od Addie topór, a Robin spojrzała na nią wyraźnie zdziwiona, kiedy chwyciła jej dłonie. Nie zamierzała tak łatwo odpuścić, z resztą mogła się tego domyśleć. Wzięła głębszy wdech i spojrzała gdzieś ponad jej ramieniem na Ulla, który szedł przodem. Uchyliła usta z których wyrwało się jedynie nerwowe wypuszczenie powietrza.
-Duszą patrz maksyma stara,
Prawda głębiej kryje się...
A z nadzieją Kwitnie wiara,
Że serce wszystko wie- Dośpiewała resztę już nieco bardziej odważnie, a jej głos odbił się echem od ścian. Kiedy śpiewała jej głos zdawał się być zupełnie inny, subtelny i delikatny, a jednocześnie utrzymanie czystej tonacji przychodziło jej z taką samą łatwością jak oddychanie. Poczuła jak po jej ciele przeszły przyjemne dreszcze, a serce zabiło jej nieco szybciej. Już zapomniała o tym jak przyjemne było to uczucie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z uśmiechem znów zbliżyła się do Robin i znów złapała ją za rękę
- Będę twój, gdy powiesz, że masz mojej duszy cześć. Że za to kochasz mnie - dośpiewała kręcąc z rudą piruet.
Ich głosy zgrywały się. Kiedy Robin się odważyła, obie zaczynały czerpać radość z tej chwili zapomnienia jaką było wykonanie utworu z bajki dla dzieci. Następna partia rozchodziła się dla jednej postaci jednym tekstem a dla drugiej innym. Addie zaczęła wybierając nieco niższa tonacje. Ściany tunelu odbijały ich głosy, jakby piosenkę śpiewał cały chór. Czyste dźwięki wydobywające sie spomiędzy ich ust były prawdziwą przyjemnością.
- Nie ma chyba piosenki z tej bajki, której bym nie lubiła. Nawet piosenka czarnego charakteru jest dobra - powiedziała kiedy tylko skończyły. - Jeszcze jedną? Prooosze..
Offline
Robin nieco przełamała swój wstyd, i z każdym kolejnym dźwiękiem brzmiała coraz lepiej, chociaż nadal brakowało w tym nieco pewności, ale było widać, że humor się jej nieco poprawił. Przynajmniej jak na razie przestała się martwić tym jak przebiegnie jej rozmowa z Ullem. Może nie powinna tworzyć nie wiadomo jakich tragicznych scenariuszy. Jakoś w końcu wszystko się ułoży bo innego rozwiązania nie widziała. Clint uśmiechnął się lekko, kiedy dziewczyny skończyły swoje popisy. Też cieszył się, że Robin odzyskała w końcu błysk w oku, i znowu przypominała tego rudzielca, którego wszędzie było pełno, a za którym trzeba było latać z przygotowana apteczką. Robin ukłoniła się teatralnie, chociaż wyszło jej to dość pokracznie. Dziewczyna nie miała sumienia, aby odmawiać Addie, z resztą nawet spodobało się jej to śpiewanie. Wszystko było lepsze niż ciężka cisza, która zdawała się jedynie zwiększać jej poczucie winy
-Hmmmm...dobra czekaj jak to szło...- Mruknęła zastanawiając się wyraźnie nad tekstami, po czym sama zaczęła sobie nucić melodię, aby przypomnieć sobie jej brzmienie.
-Tyle czasu kark zginałem
I kłamałem tak jak pies
I spłacając długi zamęczałem się
Ale dzisiaj powiedziałem: gdy mam złoto - męki kres
Tu czekało, więc je wziąłem - czemu nie?
Wracam dumny jak bohater, który odkrył wielki skarb
Chyba jasne, że księżniczka też mnie chce
Taki związek dla królestwa będzie niczym losu dar Mogę też koronę nosić - czemu nie?- Zanuciła przy czym zaczęła odtańcowywać jakiś przedziwny układ, który pewnie miał być chociaż trochę podobny do oryginału.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie przystanęła na środku korytarza. Uśmiechnęła się cwaniacko i pociągnęła dalej
- Wokół mnie rozlegnie się wrzask Dobrze, że wziął pod swoje rządy nas Chce naród mieć idola Niech wie, że ma mnie … - uniosła ręce parodiujący oryginalny układ razem z Robin -A z księżniczką ślub załatwi, że się ciałem stanie sen Złota blask przez cały czas dokoła mnie Nawet jeśli będzie chłodna mnie nie zrazi fortel ten Przecież w głębi serca myśli "czemu nie?" -uśmiechnęła się rozmarzona. Spojrzała na Robin zachęcając ją do dalszej gry. Bawiła się przednio. Niestety w domu nie miała nikogo z kim mogłaby się znów poczuć jak nastolatka i pośpiewać głupie piosenki. Loki? Jest przeciwieństwem dziecinności. Zawsze poważny, w poczuciu obowiązku. Val tez nie w głowie wygłupy, a reszta po prostu nie rozumiała o co jej chodzi. Jedyne co jej pozostało to wygłupy z dziećmi.
Offline
Robin chętnie dała się wciągnąć do wspólnych wygłupów. Może właśnie tego jej było trzeba. Chociaż przez chwilę poczuć się znowu jak dziecko, którego jedynym problemem było to jaką zabawką się pobawić następnego dnia. Jej życie nie dało wielu możliwości do tak swobodnego zachowania. Szybko musiała dorosnąć i stać się nieco bardziej odpowiedzialna, chociaż z tą odpowiedzialnością stała trochę na bakier.
Kiedy skończył się tekst śpiewany, a zaczął się fragment dialogu, Robin bardzo chętnie zaczęła zmieniać głos tak, aby brzmiał na nieco bardziej przygłupi tak jak w bajce.
-To chwilowa zmiana planów
Co nie może długo trwać
Ale ego me nie cierpi wcale tu
Lecz niedługo, proszę panów
Kto tu rządzi dam wam znać
A gdy rządzi ktoś nie przeszkadzajcie mu
Jak dziewczyna ta zaginie, to król powie "au revoir!"
Ja w pałacu z nią za chwilę stawię się
A królowa będzie wdzięczna i za żonę mi ją da
A ja skromnie powiem dobrze!, czemu nie?
Gdy się skończy ceremonia to spokojnie przejmę tron
A księżniczka buty ucałuje me
Bo królestwo oraz zamek będą już własnością mą
Że korona na mej głowie, czemu nie?
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie odrazu weszła w role złoczyńcy i odpowiadała znanymi frazami udając prawdziwe oburzenie. Kiedy Robin zaczęła kolejna zwrotkę, Addie już zaczęła się szykować do swojego wejścia. Wiedziała, w którym momencie ono nastąpi. Kiedy nadeszła odpowiednia chwila złapała Robin pod ramię.
- Więc szykujcie piękne róże Niech się studzi szampan już - dołączyła drugim głosem. Zaczęła wyrzucać w przód raz jedną, raz drugą nogę - Plan jest dobry Być nie może zatem źle Jeszcze chwila i na górze król kierowy znajdzie się Czy chcę podjąć taką próbę, czemu nie? Czemu, czemu nie? - próbowała dociągnąć końcówkę jak najdłużej. Urwała kiedy usłyszała, że zaczyna jej brakować tchu. Uśmiechnęła się do Robin. Czuła jak na jej policzkach wykwitły rumieńce. Przekleństwo blondynek. Wystarczy chwila wysiłku, a już cała twarz czerwona jak burak. Przyłożyła dłonie do policzków próbując je ochłodzić, ale ręce również miała rozgrzane. Uśmiechnęła się do rudej szeroko. Zobaczyła w jej lazurowych oczach iskierkę, której dawno nie widziała. Cieszyła się że udało się jej rozweselić Robin. Czekała ją jeszcze poważna rozmowa, ale teraz był czas na odrobine szaleństwa.
- To jeden z moich ulubionych filmów - zagadała. - Oczywiście, nie trudno kto jest moją ulubioną postacią - znów się uśmiechnęła
Offline
Robin chętnie dołączyła się do wspólnej partii i razem z Addie stawiała dość pokraczne kroki, na co Clint zareagował wyraźnym śmiechem. Kiedy skończyły obydwie były wyraźne zdyszane, ale za to zadowolone.
-Wy dwie nie minęłyście się gdzieś po drodze z powołaniem. Myślę, że aktorki byłyby z was niezłe...może głównie komediowe, ale niezłe- Rzucił w ich stronę i oddał topór Addie. Typowy Clint, nawet kiedy próbował powiedzieć komplement musiał być podszyty drobną złośliwością.
-Kiedy może wrócisz do Nowego Jorku, a ty może jakimś cudem wpadniesz do naszej rzeczywistości, to idźcie do jednego z teatrów, zrobili musical z przygód Avengersów...okropny, ale może uda się wam go naprawić- Powiedział i poklepał Robin po ramieniu dając tym samym jej znać, że najwyraźniej jest dumny, że pozwoliła sobie odpuścić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- U was też? - zapytała zdziwiona Addie. - Jeśli jest tak paskudne jak to od nas.. - wzdrygnęła się na samo wspomnienie. - Dostaliśmy zaproszenie na premierę , ale nie mogliśmy się pojawić. Loki zaczynał wtedy narady z sprawie autonomii. Nie było mowy o ruszeniu się z domu. Oglądałam transmisje internetową. Loki odpadł po pięciu minutach. Powiedział, że to żałosna farsa nie warta nawet tego by oddychać w pobliżu teatru, w którym była wystawiana sztuka. - opowiadał z uśmiechem na ustach. - Pare.. naście rzeczy bym zmieniła - dodała śmiejąc się głośniej.
- Ale w sumie czemu nie -traciła Robin łokciem - Z twoim talentem i moim doświadczeniem cała droga nasza. Nikt nam nie podskoczy - sugestywnie poruszyła brwiami, po czym znów się zaśmiała.
- Kiedy już odważyłam się występować na scenie brałam wszystko jak leci. Konkursy śpiewu, tańca. Brałam udział w przedstawieniach w liceum i do tego dwa lata byłam cheerliderką. Muzyka jest ze mną od zawsze. Moja przybrana siostra bardzo mnie w tym wspierała. - opowiedziała z nutą nostalgii.
To właśnie współlokatora pierwsza zauważyła, że mała Addie ma pociąg do muzyki. Chodziła na jej wszystkie występy i wspierała, dobrym słowem lub straszeniem tych, którzy krytykowali i byli gotowi podciąć skrzydła nieśmiałej dziewczynce.
- Dzięki tym występom wypracowałam całkiem niezła pewność siebie.
Offline
Clint zdziwił się nie mniej jak Addie, kiedy ta wspomniała, że w jej rzeczywistości również to paskudztwo powstało. Nie mógł się, jednak powstrzymać, aby nie wypalić czegoś o Lokim
-Domyślam się, że Lokiemu ciężko byłoby oglądać nawet na scenie to jak dostaje od nas łomot...a raczej od Hulka. Bóg styrany po ziemi jak szmatka, żałuje, że tego nie widziałem na własne oczy- Powiedział i zaśmiał się cicho. Jego zdanie na temat Lokiego raczej nie ulegnie zmianie. Nie po tym co zrobił, ale zastanawiała go inna rzecz
-Tak w zasadzie co z wami jest nie tak- Wypalił nagle i spojrzał najpierw na Addie a potem na Robin
-Jesteście młode, ładne, inteligentne. Mogłyście poznać jakiegoś miłego spokojnego chłopaka, a zamiast tego wybrałyście kłamcę, brutala i pewnie znalazł bym jeszcze kilka epitetów na jego temat- Robin skierowała na niego spojrzenie. Właściwie było to naprawdę dobre pytanie nad którym ona sama wiele razy się zastanawiała. Dlaczego wszystko to potoczyło się w taki sposób, dlaczego wcześniej dla Lokiego a teraz dla Ulla zabiło szybciej jej serce. Ull nie był idealnym kandydatem, miał wiele wad, swoich demonów, a mimo to postanowiła rzucić dla niego wszystko.
-Naprawdę wierzycie w to, że kogoś takiego jak on można zmienić?
-Nie chodzi o zmianę- Odezwała się Robin -Każdy ma swoje wady, ale pośród nich potrafią znajdować się naprawdę piękne rzeczy.- Wyjaśniła, ale łucznik przewrócił jedynie oczami wyraźnie nieprzekonana
-To jest trochę jak z agatem, no wiecie tym minerałem. Z wierzchu wydaje się być zwykłą skałą, ale w środku kryje się prawdziwy skarb- Starała się to wytłumaczyć w jak najbardziej prosty sposób -A po za tym ze zwykłym chłopakiem byłoby nudno. Chodzenie za rączkę i randki w restauracji przy akompaniamencie włoskiej muzyki to nie dla mnie- Dodała już bardziej w swoim stylu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Uśmiech na twarzy Addie nieco zelżał. Dokładnie pamietała każde pytanie zadane na ten temat. Pierwsza była Nana, kiedy przyjechała niedługo po tym jak Addie wróciła po blipie. Kobieta była bardzo zaniepokojona tym, że jej podopieczna wybrała takiego łajdaka i jeszcze mówiła o miłości.
- Nie wiem jak dokładnie było z Robin… - Zaczęła - ale w twoich słowach - rzuciła krótkie spojrzenie rudej - Jest i moja prawda. Loki ma wiele wad. Jest upierdliwy, złośliwy, wybuchowy, czasem za bardzo poważny… ale ma tez drugą stronę. Tak bardzo się jej trzymam bo sama pomagałam mu ją odkryć. Moje małżeństwo było ustawką, układem.. przynajmniej na początku. Potem… rzucał absolutnie wszystko, kiedy miałam kłopoty i robił dosłownie wszystko by mi pomóc. Dbał o mnie nawet z daleka, w chwilach kiedy myślałam, że jestem sama, on trzymał się mojego cienia. Nasz więź była wszystkim co miałam, co trzymało mnie przy życiu. - dała się ponieść rozmyślaniom. Wtedy tęsknota znów zaatakowała. Wbiła ostry sztylet w delikatną strukturę serca. Addie szybko musiała zejść z tego tematu, ponieważ w jej oczach zaczęły zbierać się lżyć
- Poza tym.. czasami zwyczajni chłopcy nie są tacy wspaniali. - uśmiechnęła się niezręcznie wspominając swój pierwszy wziątek.
- I daj spokój z tą młodością. Już nie mam dwudziestu czterech lat. Chociaż nadal tak wyglądam. To trochę.. przerażajace. Mieć prawie dwa razy tyle lat na ile wyglądasz. Jeszcze jestem za młodą wyjadaczką i przejmuje się takimi sprawami - dodała zakładając ręce na piersi. - Matkom dzieci w wieku moich synów już pojawiają się pierwsze zmarszczki. Mnie to czeka za kilkaset lat - prychnęła wesoło.
Offline
Clint wysłuchał Addie, po czym skierował wzrok na Robin. Od razu to poczuła, wiedziała, że teraz jej kolej, aby coś powiedzieć, jednak nim uchyliła usta to Clint ją wyprzedził
-Addie to jeszcze zrozumiem, ale ty...znałaś go dość krótko...
-Ale z to poznałam lepiej niż wy przez cały ten czas, kiedy mieliście ku temu okazję- Wcięła mu się w zdanie.
-Daj spokój, kłóciliście się w kółko. W pierwszych dniach, trzeba było uważać, abyście nie byli w tym samym pokoju, bo byście się pozabijali- Wypomniał jej na co Robin się uśmiechnęła lekko. Faktycznie tak było. Wykorzystywali absolutnie każdą sytuację aby skoczyć sobie do oczu. Loki nie umiał trzymać gęby na kłódkę i zawsze musiał powiedzieć to co myśli, z resztą bardzo często trafnie co ją wkurzało. On pierwszy przebił się przez jej mur nie robiąc tak naprawdę nic wielkiego, strasznie ją to wkurzało.
-A kto przychodził, kiedy coś mi nie wychodziło, kto dawał mi wybór, kto tak naprawdę od samego początku mnie rozumiał. Dla ciebie Clint to może nie wiele znaczy, bo miałeś dom rodziców, odnalazłeś swoją drogę, potem założyłeś swoją rodzinę. Dla takich wyrzutków społeczeństwa jak ja nie pozostało wiele w życiu
-Daj spokój nie jesteś wyrzutkiem, trochę za mocnych słów używasz- Powiedział, ale Robin uśmiechnęła się tylko lekko
-Więc co się wydarzy jak wrócę na ziemię powiem ci. Jak najszybciej władują mnie do więzienia ze stylową obrożą na szyi, aby tylko trzymać mnie na uwięzi, bo jestem zagrożeniem. Na innych planetach...nawet jeżeli nie grozi mi więzienie czy w najgorszym śmierć, to i tak nikt nie spojrzy na mnie przychylnie. Za dużo namieszałam. Więc tak jestem wyrzutkiem i to jest jedyne pasujące na to słowo- Clint zamilkł, bo zabrakło mu argumentów. Nie chciał przyznawać jej racji, ale jednocześnie wiedział, że w tym co mówiła było sporo prawdy. Na ziemi ludzie bali się tego czego nie mogli kontrolować, rząd się bał i gdyby tylko odkryli jej możliwości najpewniej od razu zechcieliby je wykorzystać dla swoich korzyści.
-Z resztą teraz mam do wyboru to, albo powrót i stanie się pionkiem rządu jak to głosi protokół z Sokovii- Kiedy tylko strażnicy streścili jej to co się działo, kiedy była nieobecna, i kiedy usłyszała o tym protokole, była od początku przeciwna. Widziała za dużo możliwości dla podłych ludzi, którzy mogliby wykorzystywać zdolności innych dla własnych chorych celów.
-Rogers pewnie byłby z ciebie dumny- Powiedział wspominając Kapitana Amerykę
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Kto się czubi ten się lubi- skomentowała Addie kiedy Clint wspomniał, że Loki i Robin od początku za sobą nie przepadali. - Wiecie jak wyglądała moja pierwsza rozmowa z Lokim? Wpadłam na niego. Kawa którą trzymał w ręku wylądowała i na mnie i na nim. Jeśli dobrze pamiętam.. nazwał mnie.. - próbowała sobie przypomnieć, - było coś o kreturze, chyba niezdarnej albo żałosnej. Albo jedno i drugie - odpuściła machając ręką. -Już następnego dnia po weselu miałam ho serdecznie dość a to był dopiero początek. Nasze kłótnie były największą atrakcją na zamku. Raya to potwierdzi - rzuciła wspominając przyjaciółkę. Raya zawsze była blisko Addie, zawsze była dla niej wsparciem. Pocieszał kiedy było jej źle i nawet wtedy kiedy blondynka mówiła okropne rzeczy by ją zranić.
Plotki chodziły po palcu szybciej niż poczta elektroniczna. Zawsze wszyscy pracownicy zamku wiedzieli wszystko w ciągu najbliższej od zdarzenia godziny.
- Dlatego nie powinnaś wracać na ziemie. Na stałe - odezwała się ponownie. - Wiesz.. jak to sie u nas mówi Asgard to nie miejsce, tylko ludzie, tak wiem. Thor ma czasem przebłyski inteligencji. Kocham go, ale czasem najpierw robi, a potem myśli. Ta myśl mu nawet wyszła. Dom, swoje miejsce, czasem to nie miejsce na mapie, a ludzie którym ufamy bezgranicznie, przy których czujemy się bezpiecznie - zaczęła, jednak jej wypowiedz została przerwana przez głośne prychnięcia z początku pochodu.
Ull nie mógł już słuchać jak to dziewczyny wypowiadają się o swoich wersjach Lokiego. Miał wrażenie, że w ogóle go nie znały, jeśli oni nie odbiegają od innych wersji siebie.
- Pewnie… - prychnął - Chowasz sztylet, z którym spałeś pod poduszką do szafy, a osoba, której ufałaś bezgranicznie kończy twój żywot jednym celnym pchnięciem, i co wtedy? - uśmiecham się bez krzty wesołości.
- To lepiej nic nie czuć? Zostać zimnym jak głaz? - pociągnęła Addie.
- Na pewno rozsądniej - odpowiedział wypranym z emocji głosem.
- Z rozsądku się ożeniłeś? - zapytała z pełną świadomością, że wbija mu szpilę.
- Nie.. z miłości. Ale patrząc z perspektywy jak skończyła. Wnioski nasuwają się same - odpowiedział, po czym znów pochylił się jak kamieniem przewodnikiem.
- Burak - prychnęła Addie uśmiechając się do Robin by nie przejmowała się gadaniną Ulla.
Offline
Robin drgnęła, kiedy Ull w końcu się odezwał. Szedł przed nimi w kompletnym milczeniu, co nie było do niego podobne. Jeżeli mogła coś na jego temat powiedzieć to było zdecydowanie to, że kochał gadać, a jeszcze bardziej kochał, kiedy jego gadanina okazywała się prawdą.
-To nie jest rozsądek- Mruknęła niby do niego, a niby gdzieś w eter -To powolne samobójstwo i nic więcej- Nie zgadzała się z nim w tej kwestii do końca. Owszem dla niej rozsądniej było budować wokół siebie mury, rozsądniej było ukrywać wszystko co myślała i czuła, ale nie było to dobre. Sama sobie robiła cholerną krzywdę. Zabijała się w bardzo powolny sposób. Przez pewien czas była już niemal pewna, że nic dobrego jej już nie czekało, że straciła swoją szansę, ale los zdawał się do niej ponownie uśmiechnąć...a ona...znowu zawaliła. Uśmiechnęła się lekko, kiedy Addie skwitowała go jednym słowem.
-Tak czy inaczej uważam, że to niesprawiedliwe- Przerwał milczenie Clint -Loki rozwalał moją planetę...z resztą twoją rzeczywistość też Addie, a i tak na koniec dostał nagrodę, gdzie tu sprawiedliwość. Od kiedy ktoś zły, dostaje nagrodę
-Zło i dobro to dość niejednoznaczne określenie. Ludzie zapominają o tym ile jest pomiędzy tym. Świata nie jest czarno-biały, ludzi nie dasz rady podzielić na złych i dobrych, bo...- Urwała na chwilę zastanawiając się nad tym jak dalej to ubrać w słowa -Każdy z nas ma w sobie tyle samo dobra co zła, i to od nas zależy co z tym zrobimy, co chcemy pokazać światu
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Nagrodę? Nie to nie nagroda - dodała Addie. - To… wynik lekcji jakie dało mu życie. - Addie zgadzała się z słowami Robin. Mogłaby przypisać Lokiemu tysiące epitetów, ale nigdy nie pomyślała o nim jak o złej osobie.
- Długi czas był zagubiony, zaślepiony, nierozumiany. Pielęgnował w sobie te gorsze cechy opierając się na tym, że na nic dobrego nie zasługuje. Loki wybrał pokazanie swojej gorszej strony bo był świecie przekonany, że tak trzeba, że tak się ochroni. Posuwał się w tym do naprawdę strasznych czynów, nie dlatego że chciał, ale dlatego, że uważał że musi. Trochę to ciężko wytłumaczyć.. - zawstydziła się. Kiedy weszła do umysłu Lokiego przejrzała tyle ile mogła. Odkryła rzeczy, o których nie miała pojęcia.
- Mój mąż doszedł do wniosku, że nie che tak dłużej. Widzę to w jego oczach. Zupełnie inaczej wyglądają. Bez strachu. Raz widziałam w jego oczach czyste przerażenie. Kiedy rozpadałam się po wpadce z kamieniami. To bolało. Wiem, że ludzie mówili inaczej, ale ja czułam okropny ból. Ja się bałam, on tez. Potem.. długo miał wrażenie, że zniknęłam dlatego żeby go ukarać za to jaki był. Kiedy wróciłam… nie mogłam go poznać. Był sobą, ale w innym tego słowa znaczeniu. Nie widziałam już tych masek, za którymi się chował - wyjaśniła. Nie lubiła opowiadać historii Lokiego, bez niego, alex obrazę wiedziała, że odegrała w niej kluczowa role
Ull zatrzymał się w korytarzu.
- Ej filozofowie.. chodźcie to zobaczyć - pogonił towarzyszy.
Addie zmarszczyła brwi. Razem z towarzyszami podeszła do Ulla. Korytarz znów się nieco zwężał, ale teraz ściany wyglądały zupełnie inaczej. Pokryte błękitnymi znakami skały świeciły się dając delikatna poświatę.
- Jesteśmy już niedaleko - powiedział podekscytowany przewodnik, któremu powoli wracał humor.
- Świetnie.. padam z głodu - powiedziała Addie przyglądając się jednej ze ścian.
Offline
Clint westchnął ciężko. Miał wrażenie, że dziewczyny bez względu na to co powie i tak znajdą na to odpowiedź. Może miały w tym sporo racji, ale on podchodził do świata w dość prosty sposób. Jeżeli ktoś działał na szkodę innym był tym złym z którym Tarcza i Avengersi musieli walczyć, takie było ich zadanie. Nie było czasu na zastanawianie się nad tym co w kimś siedziała i co go popycha do takich a nie innych działań. Robin uśmiechnęła się lekko do Addie widząc, że poparła jej teorię. Gdyby ona uwierzyła w to, że ktoś zły jest naprawdę zły to trudno byłoby się dogadać się z wieloma ludźmi, a otaczanie się tylko tymi, którzy mają niemal archetypowe cechy bohaterów byłoby nudne i zbyt przesłodzone. Ostatecznie cieszyła się z tego, że świat wyglądał jak wyglądał, chociaż cholernie ciężko było się w nim pogubić.
W końcu Ull przerwał ich dywagacje na temat dobra i zła, zwracając uwagę na to, że tunel zaczął się zwężać, ale i wyraźnie zmieniać. Dziewczyna odetchnęła z wyraźną ulgą. Miała już dosyć tego miejsca, ciemności i wilgoci. Nie sądziła, że zatęskni za krasnoludzkim miastem, które chociaż pewnie nadal nie miało wiele światła, to dawało znacznie szersze pole do poruszania się
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Pierwszy minerał wetknięty w ziemie znaleźli po pół godzinym marszu. Ull był pewny, że już za chwile będą mogli wyjść z ciemnego tunelu. Specyfiką tego miejsca były rożnego koloru minerały, które świeciły własnym blaskiem oświetlając wszystko wokół. Minerał język się na zielono. Addie podeszła do minerału i ostrożne go dotknęła.
- Jaki ciepły- zdziwiła się. - I piękny - dodała doganiając resztę.
- Podobno całe miasto mieni się w barwach minerałów - powiedział Ull nie spuszczając wzroku z przewodnika. W pewnym momencie kamień upadł na ziemie tracąc swój blask. Szatyn schylił się po niego. Spojrzał prze siebie. Dojrzał szerokie rozgałęzienie w tunelu. Wreszcie doszli do celu. Wyszedł pierwszy. Rozejrzał się po ulicy i dopiero po chwili dał znać towarzyszom, że można wyjść.
Addie odrazu uśmiechnęła się szeroko. Domu wyglądały bardzo podobnie jak te w Nidavelir, kamienna groty zagospodarowane na domy. Tutaj skały miały lekko niebieski odcień. To za sprawą niebiestigo kryształu przytwierdzonego do kamiennego podłoża.
Addie rozejrzał się z uśmiechem. Nie przypuszczała, że pod ziemią może być tak kolorowo. Ruszyli powoli przed siebie. Ull rozglądał się za noclegiem, ale dopiero przy głównej ulicy znalazł odpowiedni zajadz. Wszedł do środka i odrazu poszedł do baru zapytać o nocleg.
Wrócił zadowolony.
- Mamy trzy pokoje. Dlatego proponuje, żeby dziewczyny zamieszkały razem - powiedział zerkając na obie panie.
- Zgadzacie się? - zapytał nie otrzymując żadnej odpowiedzi.
- Tak - powiedziała Addie.
Offline
Robin, kiedy wyszli z tych przeklętych tuneli przystanęła na chwilę wyraźnie zszokowana tym co zobaczyła. Samo miasto nie różniło się zbytnio ot tego, które zostawili za sobą, ale cała kopuła wyglądała już inaczej. Zdawało się, że jest tu znacznie jaśniej, co już na wstępie poprawiło jej nastrój. Miała dosyć mroków, brakowało jej światła słonecznego czy podmuchu wiatru. Tak naprawdę nie mogła się doczekać, kiedy naprawią ten topór i będą mogli w końcu stąd odejść w inne, może bardziej przyjazne miejsce. Wszyscy ruszyli przed siebie przemierzając ulice miasta. Plan był dość prosty, odszukać miejsce w którym mogliby się zatrzymać, odpocząć chwilę, coś zjeść, a potem musieli kombinować co zrobić z tym toporem, a raczej kogo odszukać, aby był w stanie im pomóc. Sądząc po wielkości tego miejsca poszukiwania mogą przypominać grzebanie w stogu siana za igłą, którą się niechcący do niego upuściło. Ull, kiedy dostrzegł jedną gospodę od razu do niej wszedł, co poczynili też inni. Mieli szczęście, że znalazło się kilka wolnych miejsc.
-Może być- Odpowiedziała zgadzając się na taki układ. W zasadzie zawsze było lepiej spać w dwójkę niż samotnie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Dobrze - powiedział przewodnik ruszając przez sale do schodów, które prowadziły na piętro. Addie szła tuż za nim. Zauważyła coś niepokojącego w jego postawie. Cały cza styl strasznie spięty. Ciężko było powiedzieć dlaczego. Jedno dłoń zaczęła drzeć. Blondynka zmarszczyła brwi. Kiedy Ull znalazł się na piętrze przyspieszył kroku i zamknął za sobą drzwi jednego z otwartych pokojów. To było bardzo dziwne. Addie miała wrażenie, że coś jest nie tak, ale nie robiła sobie nadziei myśląc, że Ull powie co się z nim dzieje.
- Chodź - rzuciła w stronę Robin. - Rozgościmy się - dodała z lekkim uśmiechem.
…………………………………
Kiedy zamknął za sobą drzwi mógł wreszcie przestać ukrywać ból. Zamroczyło go, dlatego tez nie był w stanie odnaleźć klucza w drzwiach. Iskry sie mu zachciało. Teraz będzie bolało. Zrzucił z siebie torby. Dopadł go mocny skurcz. Opadł na kolana, przed upadkiem na twarz uchroniły go wyciągnięte ramiona. Pot perlił mu się na czole. Zacisnął żeby najmocniej jak tylko mógł. Każda komórka w jego ciele zaczęła się zmieniać. Na skórze zaczęły pojawiać się pierwsze objawy. Uderzyła go fala gorąca. Zaczął ciężko dyszeć. Usłyszał pierwszy trzask kości. Przemiana będzie całkowita. Nie da rady jej powstrzymać. Kolejny skurcz sprawił że upadł na podłogę. Ciężko dyszał zwijając się na drewnianych deskach. Gdyby ktoś go teraz zobaczył. Przyrównałby jego ruchy do ruchów węża. Kości strzelały zmieniając kształt. Skóra falowała zmieniając kolor. Mięśnie pracowały na najwyższych obrotach. Przechodził prawdziwe katusze i noe mógł wydać z siebie żadnego dźwięku.
Offline