Nie jesteś zalogowany na forum.
Addie przetarł oczy. Doskonale wiedziała o czym mówi. Ona była taka sama. Kiedy przeniosła się do Asgardu całkowicie zmieniła swój styl życia. Tempo z jakim toczyło się tam życie było zawrotne i czasami zdarzało się, że nie wyrabiała. Po zjedzeniu jabłka miała więcej sił i z czasem przywykła do nowego stylu życia.
- Już zapomniałam jak to jest… - zaczęła nieśmiało. Czuła się winna temu, ze nic nie zauważyła. Była tak pochłonięta swoimi rozterkami, że nie zwracała uwagi na to, że może to przerastać Robin.
- Byłam taka sama.. kiedy pojechałam do Asgardu. Dlatego… kurwa, że nic nie zauważyłam. - westchnęła ciężko. - Wstydziłam się, że czasami nie dawałam rady. Męczyły mnie migreny, czasem wydawało mi się, że jestem chora. Kiedy otrzymałam dar.. było lepiej. Weszłam w ten rytm i sama zaczęłam gonić za nowymi zadaniami.
Był taki czas kiedy pałac przestał wystarczać, dusiła się w obsypanych złotem mury,, zaczęła treningi, znalazła grupę dziewczyn, którym przekazywała swoją wiedzę. Wstawałą o swicie, kładła się spać w srodku , ale była szczęśliwa.
- Tyle, że mój problem rozwiązał się sam. Ull jet narwany. Ma w sobie mnóstwo energii. Dojdzie do tego, że musi zwolnić. Tylko musi ochłonąć - uśmiechnęła się słabo.
- Zajrzę do Robin. Może pomogę jej zasnąć? - zastanowiła się na głos.
Offline
Clint pokiwał lekko głową, kiedy Addie okazała się zrozumieć co się właśnie działo. Przesadzili i to zdecydowanie. Robin pewnie sama też chciała wyrwać się z tego miejsca, w dodatku wiedząc, że i innym na tym zależy, postanowiła, odstawić siebie na tor boczny, z resztą jak zwykle miała w zwyczaju.
-Wiesz, że ona nie ma problemu z poświęceniem, robiła to, robi i robić będzie. Aby komuś pomóc, czy sprawić, aby poczuł się lepiej, jest w stanie w ułamku sekundy zmienić wszystkie swoje plany. Sama wiesz, odszukanie Lokiego przełożyła na potem, aby najpierw ciebie odesłać, teraz najwyraźniej chce w ogóle z tego zrezygnować, aby Ull nie czuł się samotny. Jest to szlachetne, ale czy dobre dla niej- Dużo poświęciła w swoim życiu, a to dalej chciało od niej więcej tego poświęcenia. W końcu się załamie, bo może odkryje, że nie ma już czego oddać, aby w zamian dostać, chociaż odrobinę szczęścia.
-Możesz spróbować- Rzucił w jej stronę. Nie był przekonany co do tego, czy Addie osiągnie jakieś sukcesy w swoich poczynaniach, ale lepszy jest jakiś pomysł niż żaden.
Kiedy blondynka weszła na górę i poszła do pokoju Robin, po otwarciu drzwi mogła zobaczyć, jak dziewczyna leży na łóżku odwrócona plecami do drzwi. Głowę miała nakrytą dłońmi i widocznie tak jak Clint mówił próbowała, chociaż na chwilę odpocząć, ale kiedy tylko usłyszała pisk zawiasów, otworzyła oczy i odwróciła się w stronę, z której dochodził dźwięk.
-A to ty- Powiedziała, kiedy upewniła się, że to nikt nie proszony, po czym ponownie wróciła do wcześniejszej pozycji.
-Zaraz zejdę, musze tylko na chwilę zamknąć oczy- Dodała i westchnęła ciężko, czując w środku, że zaraz spokój zostanie przerwany i będzie musiała coś robić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie wspięła się po schodach. Zastanawiała się co ma powiedzieć Robin. Wiedziała czego jej nie powie… nie wspomni o humorach Ulla i o tym, że wyszedł wzburzony. Ruda byłaby znów wszystko rzucić go szukać, choć on ewidentnie nie chciał się z nikim widzieć.
Kiedy weszła do jej pokoju, zamknęła za sobą cicho drzwi.
- Nie musisz wstawać - powiedziała delikatnie i położyła się po drugiej stronie łóżka.
- Strażnik spokojnego snu stawia się służbie - uśmiechnęła się lekko. - A tak serio… Dlaczego na siłę próbujesz się dopasować? Wiesz, że nie musisz? Jeśli potrzebujesz oddechu, snu czy czegokolwiek powiedz mi o tym.- powiedziała z troską. Położyła się bokiem, przodem do niej. - Kiedyś też uważałam, że przywyknę do szalonego tempa życia asów. Było to dla mnie za dużo, ale siedziałam cicho powoli się wykańczając. Nic nie powinno być ważniejsze od twojego własnego samopoczucia. - tłumaczyła spokojnie. - Nawet dotrzymanie obietnic. Tak, chce wrócić do domu. Tęsknie za rodziną, ale wiem, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć i wymagają czasu. Zawsze byłam optymistką. Czuje, zę nam się uda. Ale nie za cenę twojego zdrowia i życia. Nigdy się na to nie zgodzę, a Ullowi musisz postawić granicę - dodała nieco surowiej. - Jest uparty jak osioł i trzeba go przytemperować. Jeśli mu zależy odpuści. Ty też powinnaś.. nie wymagaj tyle od siebie. - powiedziała zanurzając dłoń w jej włosach.
- Dobra.. nagadałam się. Jeśli chcesz zostanę z tobą. Prześpij się, a ja będę czuwać - dodała lekko się uśmiechając. Wiedziała, że to może być trudne do wykonania, ale chciała chociaż trochę ulżyć dziewczynie.
Offline
Robin drgnęła lekko, kiedy poczuła jak materac po drugiej stronie się ugina. Oznaczało to jedno. Addie postanowiła się położyć obok niej. Uśmiechnęła się lekko, jednak ten uśmiech zniknął dość szybko w chwili, kiedy blondynka zaczęła mówić dalej.
-Cholerny Clint...albo siedzi cicho i nic nie mówi, ale jak już się odezwie to papla gorzej niż baba na rynku- Odezwała się po chwili milczenia. Czasami nawet żałowała tego, że tyle rzeczy powiedziała łucznikowi, ale zdawała sobie sprawę z tego, że nie zdradzał jej sekretów, bo miał na to ochotę. Chciał jej pomóc, i przeważnie miał w tym racje. Dziewczyna westchnęła ciężko po czym odwróciła się twarzą do Addie i spojrzała prosto na nią. Było widać, że jest zmęczona. Blask w jej oczach przygasł, rysy twarzy znacznie się wyostrzyły.
-Pewnie z tego samego powodu co ty próbowałaś się dopasować do świata Lokiego- Odpowiedziała jej -Kiedy trafiasz w nowe miejsce to normalne. Zdajesz sobie sprawę z tego, że masz tylko dwa wyjścia. Możesz być po prostu sobą, co nie spotka się z aprobatą, albo spróbować się dostosować, co też jak się okazuje nie jest łatwe, ani dobre- Wyjaśniła, chociaż doskonale wiedziała, że Addie wiedziała o czym mówi.
-Tyle razy w swoim życiu słyszałam, że jestem dzielna, że jestem silna. Clint mi to mówił, Ull...ty też i cała masa innych osób. Tylko wiesz, ja nie wiem czy chcę w ten sposób. Chciałabym chociaż raz usłyszeć, że nie muszę, że ktoś inny będzie silny za mnie, że kiedy stanie się coś złego, to on stanie przede mną i zmierzy się z całym światem, abym ja mogła odpocząć- W jej lazurowych tęczówkach zakręciły się łzy, ale szybkim ruchem dłoni je wytarła. Stoczyła wiele walk czy to ze światem czy sama z sobą. Robin przeniosła się do pozycji siedzącej i spuściła nieco głowę zaciskając mocno powieki.
-Kurwa...- Wyrwało się jej z gardła łamiącym się głosem -Boję się wszystkiego, boję sie zasnąć i obudzić. Boję się zasnąć, bo nie wiem co przez noc się wydarzy, boję się obudzić bo nie wiem czy kiedy wyjdę z pokoju, to czy nagle świat nie zwali mi się na głowę. Boję się być sama bo nie wiem co czeka w mroku, boję się być z kimś bo nie wiem czy go nie skrzywdzę- W dziewczynie widocznie siedziało dużo więcej niż ktoś mógłby się chociaż spodziewać, a teraz kiedy bariery prysły, w końcu to wszystko doszło do głosu, ale czy świadome uświadomienie sobie tego to nie było za dużo, a może ona wiedziała o tym od dawna, tylko tak samo jak Ull tak i ona uciekała od tej świadomości, aż w końcu coś w niej zaczynało pękać.
-Boję się dobrych rzeczy, ale i tych złych i wszystkiego co jest pomiędzy tym. Boję się siebie bo nie wiem czym jestem, nie wiem jaki jest sens mojego istnienia- Wylewała z siebie wszystko to czego nie mówiła do tej pory
-Więc się uśmiecham codziennie, bo boję się, że kiedy ta maska pęknie to stwierdzicie, że nie jestem nic warta- Dodała a głos w końcu jej się załamał, a ona ukryła twarz w dłoniach, walcząc ze sobą, aby tylko się nie rozpłakać -Boję się, że ci nie pomogę, bo nie dam rady, że nie naprawię tego wszystkiego, bo to przeze mnie wszyscy tutaj są. Ull mógłby sobie dalej wieść życie takie jakie lubi, Clint siedziałby w domu z dzieciakami i zabierałby je do kina, na lody czy na basen. Ty byś była w domu przy dzieciach, które potrzebują matki- Zakończyła swój wywód
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie była wstrząśnięta ile ponurych myśli kotłowało się w dziewczynie. Blondynka również usiadła i przysunęła się do Robin objęła ją delikatnie ramionami.
- Każdy bohater potrzebuje drużyny, a naszej jest totalnie pokręcona - uśmiechnęła się lekko. -Tak to prawda. Jesteśmy tu.. przez ciebie czy dzięki tobie. Ja uważam, że to drugie. Mnie wezwało tu zaklęcie. Wezwałaś mnie ponieważ uznałaś, że mnie potrzebujesz. Nawet jeśli na początku próbowałaś mnie spalić - znów się lekko uśmiechnęła. - Powinnam się z tobą teraz kłócić o to, że to ja ty jestem dla ciebie i nie odejdę dopóki nie spełnię swojego zadania. Inna sprawa, że nie mam pojęcia na czym ono polega, ale dowiem się. Z resztą coś już udało mi się zdziałać - pogładziła ją po włosach.
- Nie musisz być silna. Dobrze wiem jak to jest kiedy wszyscy wymagają żebyś była silna, odważna, dzielna. Znienawidziłem te słowa kiedy opłakiwałam śmierć Lokiego. Ta drugą. Miałam ochotę tylko leżeć w wyć. Wszyscy wokół próbowali mnie pocieszyć. Zrozumiałam, że.. jeśli mam ochotę wyć to mogę to zrobić. - wzmocniła uścisk.
- Kochanie nie musisz wstydzić się swojego strachu. Strach jest naturalnym zjawiskiem, wszystkie myślące istoty go posiadają. Niektórzy słuchają się go mocniej, inni traktują go jako doradcę. I dobrze. Strach powinien doradzać, ale nie tobą rządzić. Strach jak każda emocja jest reakcją, to odwaga jest decyzją. Są rzeczy na świecie na które nie mamy wpływu. Masz wpływ na to czy wstanie słońce? Masz wpływ na to, że spadnie deszcz? Nie masz. Boisz się słońca, albo deszczu? Nie wydaje mi się. Znasz te zjawiska, wiesz że nie zrobią ci krzywdy. Boisz się nieznanego, wiec może pora by stało się znane. Wiesz, bycie odważnym nie polega tylko na walce z potworami. Asowie.. wyznają bardzo surowy kodeks wojowników. Nie okazywanie strachu należy do tego… bądź dzielny jak wojownik, bądź odważny jak wojownik.. wojownikiem może nazywać się ten co podejmuje walkę. Nie koniecznie podnosząc do tego miecz. Wiec powiedz mi, jak miałabym nawet pomyśleć o tym, że nie jesteś niczego warta? Co? Ominęło cię wiele rzeczy z normalnego życia. Jeśli chcesz o coś zapytać, pytaj. Jestem tu jak.. nieco starsza siostra. - zmrużyła oczy. - Rozumiem, że to męczące, ale dlatego tu jesteśmy, żebyś nie musiała tego dźwigać w samotności.
Offline
Robin wysłuchała Addie. Miała dużo racji w tym co mówiła, i poniekąd pomogło to jej. W końcu usłyszała coś innego, niż pokrzepiające słowa, które zachęcały ją do tego, aby się uśmiechnąć i stawić kolejnym przeszkodom czoła. Zwyczajnie zaczynała mieć tego dosyć, i nie można było się Robin dziwić. Bez względu na wszystko, na to co w niej siedziało, czy co myślał o niej Ull, była nadal dziewczyną, która wychowywała się na ziemi, i do pewnego momentu niebezpieczeństwa były dla niej czymś wręcz nieosiągalnym. Do momentu, aż sama nie podjęła pewnych decyzji, które zmieniły jej życie, pewnie już na zawsze. Mimo to nie żałowała tego, wiedziała, że gdyby jeszcze raz miała zrobić to samo to by nie zmieniła absolutnie niczego.
-Zawsze chciałam mieć siostrę, wtedy wszystko mogłoby wydawać się łatwiejsze- Odpowiedziała Addie i ustawiła się plecami do niej
-Spleciesz mi włosy?- Zapytała się i pochyliła lekko głowę w dół. Pamiętała ten moment, kiedy w ogrodzie, Addie postawiła na dość nietypowy sposób pocieszania, ale pomagał, chociaż z początku nie sądziła, że tak prosty gest może coś zmienić
-Może masz rację, ale to wszystko tak bardzo się skomplikowało- Ciągnęła dalej. Co jakiś czas zapominała o tym, że przecież nie była w tym sama.
-Zostaniesz?- Zapytała się -Przynajmniej do chwili aż nie zasnę. Wtedy zawsze jest łatwiej, bo mam wrażenie, że przerzucam odpowiedzialność na kogoś innego. Może nie jest to właściwe, ale dla mnie to jedyny sposób, aby się wyspać
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się kiedy Robin stwierdziła, że chciałaby mieć siostrę. Addie wychowywała się z wieloma dziećmi i z każdym miała dobre relacje. Ze współlokatorką miała iście siostrzany kontakt. Ona była starsza kilka lat, ale kiedy otworzyła się na małą blondynkę o zielonych oczach była jej najlepszą przyjaciółką.
- Jasne - powiedziała wypuszczając rudą z objęć. Śmiało, ale też delikatnie złapała za rude kosmyki. Pierwszym razem kiedy zaplatała Robin włosy robiła to bardzo powoli i delikatnie.
- Wyprostuj głowę - poleciła zgarniając włosy wokół twarzy. Addie zaczęła od prawej strony głowy. Podzieliła włosy na trzy części i zaczęła przekładać pasma pod sobą tworząc holenderski warkocz. Nuciła przy tym jedną z asgardzkich kołysanek.
- Zostanę z tobą dopóki się nie obudzisz. Obronie cię przed wszystkim - powiedziała zabierając się za drugą stronę.
- Gotowe - szepnęła lekko pocierając ramiona Robin. - Nie jestem mistrzynią fryzur, cały czas się uczę. Asa zapuszcza włosy, wiec mam na kim ćwiczyć. Nie mogę się równać z Rayą. Zawsze tworzyła mi na głowie prawdziwe cuda - powiedziała pozwalając sobie na tą chwile nostalgii. Blondynka rozpięła skórzaną kamizelkę, która do tej pory mocno opinała jej ciało.
- Przodkowie, co za ulga - jęknęła wzdychając ciężko.
Offline
-Nigdy nikt nie dotykał moich włosów...w sensie- Urwała na chwilę bo przyjemny dreszcz, kiedy Addie dotknęła jej pasm przebiegł jej po ciele -W sensie nikt nie układał mi fryzur. Zawsze długie rozpuszczone i w nieładzie, tak to wyglądało- Nie miała też na to okazji ani czasu, aby zastanowić się nad tym czy lepiej było jej w rozpuszczonych czy może raczej w spiętych. Bardzo często tak jak się ułożyły tak już trwały do końca dnia, a po nocy szybkie przeczesanie i od nowa. Robin przymknęła oczy, czując delikatne muskanie. Musiała przyznać, że było to naprawdę przyjemne i może nawet to polubi.
-Tym razem się przygotowałam- Rzuciła, kiedy Addie oznajmiła, że skończyła, a wtedy dziewczyna z kieszeni spodni wyciągnęła niewielką gumkę -Kupiłam ją, kiedy kupowałam nowe ubrania- Powiedziała odwracając twarz w stronę blondynki i uśmiechnęła się do niej ciepło. Mimo wszystko cieszyła się, że Addie tutaj też była. W przeciwnym razie brakowałoby jej towarzystwa drugiej kobiety, która miała znacznie bardziej rozwinięta empatię niż Clint czy Ull. Pozwoliła jej związać swój warkocz, aby trzymał się nieco lepiej, a potem legła ponownie na poduszce, czekając, aż Addie ułoży się obok niej. Kiedy to zrobiła odruchowo się do niej przytuliła. Czuła się wtedy bezpieczniej. Brak bliskości w latach dziecięcych odbijała sobie jak tylko mogła, chociaż nie do końca świadomie to robiła. Przymknęła oczy, a jej oddech po chwili zaczął zwalniać. Właśnie to mogła uznać za prawdziwą medytację, jedyny moment w którym nie obarczały jej żadne myśli czy zmartwienia. Po prostu łaknęła obecności drugiej osoby. Po chwili sama nie wiedziała kiedy po prostu zasnęła spokojnie.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie przytuliła Robin obejmując ją ramieniem. Kiedy dziewczyna zaczęła zasypiać pogłaskała ją po głowie. Tak jak swoją córkę, kiedy układała się do snu wtulona w swoją przytulankę. Addie leżała jakiś czas zastanawiając się co dzieje się teraz w domu. Miała nadzieje, że Lokiemu udało się nad wszystkim zapanować. Na pewno wymyślił jakiś plan. Do zajmowaniem się dzieci mógł nawet zaprząc pół miasta. Czy jej szukał? Na pewno. Zawsze jej szukał. Nie ważne jak daleko by była, czy w lesie, poza czasem i przestrzenią. Miała tylko nadzieje, że spędza czas z małymi demonami. Potrzebowali go jak nigdy dotąd.
Spokojny oddech śpiącej Robin udzieli się i jej. Ziewnęła cicho, zakrywając usta dłonią. Z oka potoczyła się samotna łza. Starła ją szybko i zamknęła oczy. Myślami znów wróciła do domu.
Offline
Dziewczyna obudziła się po kilku godzinach dość spokojnego snu. Zacisnęła delikatnie powieki, ale ich nie otworzyła. Nasłuchiwała w ciszy...no właśnie ciszy, która panowała wokół niej, a która była wyjątkowo przyjemna, dopiero po chwili dotarło do niej, że obejmuje kogoś przez cały czas. Uchyliła powoli powieki, a kiedy dostrzegła Addie uśmiechnęła się delikatnie do siebie. Więc, jednak została. Dziewczyna leniwie przetarła oczy, aby pozbyć się z nich resztek snu i przekręciła się na plecy wgapiając się w zacienione kawałki sufitu. Czuła się nieco lepiej. Zasnęła i nie wybudzała się już przez męczące myśli, czy chociażby skrzypienie drewnianej podłogi. To było zdecydowanie to czego potrzebowała w tej chwili. Poczuła przypływ nowej energii, która zdawała się wręcz rozpierać ją od środka. Przeniosła się do pozycji siedzącej i przeciągnęła się ziewając przy tym rozlegle. Wymknęła się z łóżka, po czym podeszła do okna aby sprawdzić ile mniej więcej czasu spała. Na ulicy panował spokój, a więc to oznaczało, że resztę dnia musiała przespać. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie, a potem zerknęła na Addie. Wahała się przez chwilę nad tym czy ją budzić czy nie, ale w końcu zdecydowała i podeszła do niej po cichu, i po prostu bez żadnego ostrzeżenia skoczyła na nią i zaczęła łaskotać
-Dosyć spania- Zakomunikowała jej dużo bardziej wypoczętym i rześkim głosem niż w chwili, kiedy rozmawiały ze sobą.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Obudził ją wstrząs na materacu. Po chwili obce dłonie zaczęły dotykać jej boki działać wrażliwych na łaskotki miejsca. Nie zdążyła się wybudzić a już musiała walczyć o przetrwanie. Zaczęła się bronić wyginając ciało w różne pozycje by uciec od natarczywych łaskoczących palców.
Pisnęła kiedy próbowała uratować się naciągając na siebie kołdrę. Robin była nie ugiętą.
- Przestań - zawołała w przerwach od śmiechu.
- Już nie śpię- dodała próbując zaciągnąć bluzkę, która zaczęła się podwijać na plecach. Starała się utrzymać szczęście na twarzy, ale wizja, że ktoś z drużyny mógłby zobaczyć jej plecy przeraził ją. Ufała Robin, ale to było coś, czego wstydziła się najbardziej.
- Widzę, że humor dopisuje
Offline
Robin odzyskała nieco swoich sił i dobrego nastroju, który jeszcze kilka godzin temu w żaden sposób jej nie dopisywał. Aż nie chciało się wierzyć ile mogło zmienić w człowieku kilka godzin spokojnego snu.
-No dobra, skoro tak mówisz- Powiedziała i odsunęła się od dziewczyny z wesołym uśmiechem
-A wiesz, że nie najgorzej. Jednak musiałam się wyspać- Powiedziała i usiadła w nogach dziewczyny po turecku.
-Aż by się chciało powiedzieć "wstawaj Samuraju mamy miasto do spalenia- Rzuciła i zaśmiała się wesoło -No dobra punkt pierwszy mojego planu to zjesć coś...umieram z głodu- Powiedziała. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego jak bardzo była głodna, na tyle, że zjadłaby absolutnie wszystko co by podsunęli jej pod nos
-Punkt drugi mam pomysł co do tego topora, ale będę potrzebować pomocy Ulla- Dodała, a jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Domyślała się, że Ull od razu chętnie w to wejdzie, lubił coś robić, więc będzie miał okazję się wykazać.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z uśmiechem słuchała jak Robin wesołym tonem opowiada o planach na najbliższy czas. Musiała się porządnie wyspać.Usiadła na łóżku i zaczęła zapinać kamizelkę, kiedy ruda wspomniała o Ullu. Miała nadzieje, że pan obrażalski wrócił już do swojego pokoju. Jednak nie chciała ukrywać przed Robin w jakim nastroju się rozstali.
Blondynka wstała z łóżka i przeciągnęła się odganiając resztki snu.
- No to chodź. Zjemy coś, a potem namierzamy naszego gbura - powiedziała zmierzając w stronę drzwi.
Kiedy zeszły do sali okazało się, że przewodnika nie było.
Kiedy zajęła miejsce przy stoliku. Nie była pewna co ma zrobić. Być może Ull był w swoim pokoju. Może jednak jeszcze nie wrócił. W sumie jest dorosły, a teraz kiedy wydało się mil jest nikt go nawet palcem nie ruszy.
- Najpierw jedzenie, tak? - Zapytała patrząc na Robin surowo. Miała zamiar siedzieć i pilnować, aż ruda zje porządny posiłek.
Offline
-Oho Gbura...- Mruknęła, kiedy padło to jedno słowo -Więc pewnie sporo mnie ominęło- Dodała, ale ostatecznie się uśmiechnęła. Nie chciało się jej wierzyć w to, że co kolwiek się wydarzyło to nie uda się im tego naprawić. Często się kłócili to fakt, bo byli naprawdę chyba najdziwniejszym zlepkiem osobowości, które w tej chwili tworzyły swoiste stado, na które nie nikt nie postawiłby nawet złamanego grosza. Ruszyła za Addie prosto na dół gospody, gdzie panował względny spokój, może było nawet nieco zbyt spokojnie jak na tę godzinę, ale jej to nie przeszkadzło. Siadła od razu przy stoliku i odczekała chwilę, aż blondynka załatwi jakieś jedzenie. Nie trwało to długo bo elfka po chwili wyniosła z zaplecza, jak to na tę gospodę przystało trochę sera, szynek, pieczonych kurczaków
-Musze się najeść, mam dosyć głodowania- Powiedziała i bez chwili namysłu chwyciła w ręcę kawałek kurczak i po prostu zaczęła go pochłaniać przegryzając co jakiś czas chlebem
-No dobra...- Powiedziała z lekko pełnymi ustami, po czym chwyciła za dzbanek z sokiem i nalała go trochę do kubka i upiła kilka łyków -To o co się znowu pokłóciliście?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona tym tematem.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Od czego zacząć.. - westchnęła Addie wyciągając rękę po ser. - Najpierw nawrzeszczałam na niego za ukrywanie swojej tożsamości. W sumie to tez moja wina bo faktycznie nie przyszło mindo głowy, żeby zapytać o nazwisko. Po drugie.. - przerwała przełykając kawałek jedzenia. - Kiedy przyszliśmy Clint zrobił pogadankę. Głównie jemu, jaki jest i jak się zachowuje, a o czym powinien pamiętać i jak się zachowywać. Wściekł się.. wyszedł. W sumie nie wiem czy wrócił. Krzyczał coś o tym, że nikt nie będzie mu mówił co ma robić, ani nie ma prawa go zmieniać. Tyle - zakończyła ciężkim westchnięciem. Po drzemce doszło do niej, że też nie zachowała się w porządku. Nawet mu nie podziękowała za to co dla niej zrobił. Co prawda było to przedstawienie, ale było jej miło, że jest obok ktoś kto stanie w obronie jej honoru.
Offline
Robin wysłuchała dość skróconej historii o tym jak ekipa znowu się posypała
-Zostawić was na chwilę- Mruknęła, ale ostatecznie uśmiechnęła się lekko -Clint niemal codziennie robi pogadanki, ale grunt to umieć go olać. Stary jest, to i go zbiera na mądrości- Powiedziała wprost nie omieszkając przy tym jednocześnie podważyć autorytetu łucznika, który najwyraźniej próbował sobie wyrobić, ale jak na razie dość kiepsko mu to szło. Znalazł się wśród ludzi, gdzie każdy miał swoją osobowość i swoje zdanie na konkretny temat. Znacznie bardziej, jednak zainteresowała się pierwszą częścią wypowiedzi Addie.
-Widzę, że sporo mnie ominęło- Mruknęła kończąc obgryzać kość, którą ostatecznie rzuciła na talerz -O jaką tożsamość chodzi, czym jeszcze Pan zagadka może mnie zaskoczyć?- Zapytała się wyraźnie zaciekawiona tym tematem. Domyślała się już, że Ulla na próżno było szukać w gospodzie. Gdyby na nia nagle wszyscy tak weszli, również wolałaby zwiać i pobyć w samotności, aby się chociaż troche uspokoić.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- W sumie to już żadna tajemnica. Wszyscy to słyszeli. -zaczęła obracać w palcach kawale szynki- Wiesz jak u nas nadaje się nazwiska? Od imienia ojca. W wolnym tłumaczeniu.. mój mąż został przy nazwisku, z którym się wychował. Odynson, syn Odyna. Moi synowie noszą nazwisko po swoim ojcu, Lokison. Tak samo Asa Lokidottir, córka. Ull nosi nazwisko Thorson, czyli jest synem Thora. - wyjaśniła zrezygnowana. Po chwili coś sobie przypomniała.
- Ścisłe mówiąc pasierbem - sprostowała.
Ull niczym nie przypominał Thora w wyglądzie, a przynajmniej ten Thor, którego ona znała wyglądał zupełnie inaczej.
Offline
Robin, kiedy usłyszała o tym czego Addie najwyraźniej trochę przez przypadek się dowiedziała, zakrztusiła się sokiem, który właśnie piła. Zakaszlała kilka razy unosząc nieco dłonie do góry, aby ulżyć sobie w nagłym ataku duszności, który ją dopadł. Dopiero po chwili, kiedy nieco się uspokoiła spojrzała na blondynkę załzawionymi oczami
-No chyba żartujesz...- Rzuciła, ale wnioskując po minie dziewczyny to wcale nie były żarty -No to niezły zaszczyt go kopnął, chociaż sądząc po tym, że niechętnie o tym mówił, a właściwie to wcale, to chyba nie bardzo zaszczyt- Wyciągnęła dość szybko wnioski. Pochłonęła, jeszcze kilka kęsów kurczaka, którego przegryzła serem, oraz chlebem. Zjadła trochę owoców po czym odchyliła sie nieco do tyłu i położyła ręce na brzuchu, który nieco się uwypuklił -Ale się najadłam- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Teraz musiała jakoś odkręcić to co się popsuło w chwili, kiedy postanowiła odpocząć. Przez chwilę zaczęła się zastanawiać nad tym gdzie Ull mógł się podziewać tyle czasu. Skoro nie wrócił to nadal musiał być gdzieś w mieście, pozostawało tylko pytanie gdzie się podział
-Masz jakiś pomysł gdzie znaleźć naszą księżniczkę. Trzeba to jakoś odkręcić, i znając życie to znowu będę ja- Mruknęła z lekkim uśmiechem. Jedno trzeba było jej przyznać, umiała jakoś załagodzić wybuchowy temperament Ulla i chociaż na chwilę sprawić, aby odpuścił. Teraz, kiedy trochę wypoczęła, czuła, że na nowo może przyjąć te rolę. Nie była już tak ciężka, a wręcz wydawała się być czymś naturalnym. W końcu tak robili przyjaciele, kiedy komuś było źle powinni znaleźć się obok.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Właściwie.. - zaczęła wycierając palce w chustę - W sumie mam jeden pomysł. Może nawet jeśli chciał być sam to raczej nie na długo. Z tego co słyszałam zna tu jedną osobę. I wiem gdzie jest jego kuźnia. Skocze tylko po Pilflagela. Poczekaj chwile- powiedziała po czym wstała od stołu i szybkim krokiem ruszyła do swojego pokoju. Wsunęła bransoletę pod materiał rękawa koszuli.
- Chodź. Odwiedzimy Hargiego. - powiedziała wymierzając w stronę wyjścia.
…………………….
Ull siedział przy stole pełnym gratów. Można by rzec, że leżał. Położył głowę na ramionach spoczywających na blacie stołu. Mruczał coś pod nosem wpatrując się w kolejne ściany.
- Czego ty nie rozumiesz, pójdziesz wreszcie stąd? - burknął Hargi zjawiającym sie w pomieszczeniu. Odstawił na stół skrzynkę z gratami i podszedł do pieca.
- Zaraz - mruknął
- Już to słyszałem- odparł podirytowany. Nie chciał zostawać z nim sam na sam. A nóż wizja zabicia karła wyda mu się zbyt kusząca by z niej nie skorzystać.
- Po co ciagle za mną łazisz? -Zapytał dorzucam drew do ognia, po czym wyszedł do sąsiedniego pokoju.
- Może po prostu jesteś jedyną osobą jaką tu znam - odparł wzruszając ramionami. Buchające płomień sprawił ze się uśmiechnął. Wyciągnął rękę i kilka języczków zaczęło tańczyć na jego palcach.
- Oddawaj mój ogień, mam robotę.
- Rozpalisz sobie nowy - odparł Ull prostując nieco sylwetkę. Płomyki tańczyły między jego palcami nie robiąc mu najmniejszej krzywdy.
- Może już dość tych popisów? -Zagadał krasnolud siadając przy stole. - Po dzisiejszym pokazie raczej masz nad czym dumać.
- O co ci znowu chodzi? - zapytał zdenerwowany.
- Wykrzyczałeś na sądzie nie swoje nazwisko. Wiesz, że kopiesz dół, z którego ciężko ci będzie się wydostać?
Ull prychnął cicho nie odrywając uwagi od płomieni.
- Nie przypominam sobie, żeby trzymał w dłoniach łopatę - zaśmiał się.
- Mówię o tym- krasnolud wyciągnął rękę przed twarz i zakręcił w powietrzu kółko.
- Może tam gdzie byłeś nikt go nie znał, ale tu sporo ryzykujesz. Masz jego twarz, ale zachowujesz się po swojemu. Zaraz spółkach kogoś znajomego i co wtedy? Kajdany i pod tron Odyna? Zrobiłeś się nieostrożny.
Ull zastanowił się nad słowami krasnoluda. Może faktycznie ostatnimi czasy trochę za bardzo przypomina starego siebie z przed lat niż Ulla, którego twarz wypożyczył.
- Może czasami się zapominam. To nie ważne - machnął lekko dłonią.
- A co jest? Hmm.. nie jestem ślepy. Widzę, że zależy ci na tej twojej grupie. Nie rzuciłbym się na tego krasnoluda gdyby ta blondynka nic cię nie obchodziła. A ruda? To chyba inna historia co? - rzucił z uśmieszkiem.
- Mózg ci siada na stare lata - westchnął naburmuszony.
Hargi podrapał się po policzku. Wstał i zaczął od nowa rozpalać ogień w piecu.
- Plany maja to do siebie, że lubią się psuć - skomentował rwąc podpałkę.
- Jeśli je wykonuje kompletny idiota to może i tak - odgryzł się. Uśmiechnął się przyglądając się skaczącym płomieniom.
- Uważaj, bo jeszcze ktoś może sobie pomyśleć, że znowu masz serce- zaśmiał się krasnolud na co Ull skrzywił się nieznacznie.
- No gadaj… widzę jak się patrzysz. Miejmy to już z głowy - westchnął znów pokładając się na blacie uważając, żeby nie podpalić blatu.
- Co ci strzeliło do głowy? Dlaczego Ull? Nie mogłeś skopiować jakiegoś wieśniaka? - zapytał znów podchodząc do stołu.
- A co to za różnica? On i tak umarł. Jemu to już raczej bez różnicy - wzruszył ramionami.
- Nie boisz się że ktoś w końcu cię rozpozna? Kolejne światy kolejni potencjalni świadkowie.
- Teraz już za późno.
- Dla kogo, dla ciebie? Nie chcesz narazić się swojej drużynie. Znają cię jako Ulla, ufają…
- Mówiłem im, że mi się nie ufa
- Nie posłuchali co? - uśmiechnął się złośliwie. - Widzę dwie opcje, albo powiesz im kim jesteś, albo zacznij się hamować i trzymaj pierwowzoru.
-Wuj krasnolud radzi - prychnął wesoło, kiedy płomienie zaczęły go łaskotać.
- Znów chcesz kłamać? Ile razy ci to wyszło ja dobre? Haaa…
- Kilka razy uniknąłem śmierci - odpowiedział.
- A dlaczego się pchasz palce między drzwi? - Hargi nie umiał pojąć, dlaczego jego rozmówca tak lekkodusznie podchodź do problemu. Pakuje się w jakieś kłopoty i siłą się z nich wyrywa. Odpowiedz podpowiedziała mu zabawa towarzysza.
-Kiedy ostatni raz to robiłeś? - zapytał marszcząc czoło.
- A ty świntuchu… - zaczął żart ale kiedy zobaczył coraz bardzie wkurzoną minę postanowił odpuścić. - Nie pamietam. Dawno temu.
- Może to jest twoja pierwsza odpowiedź. Wyżyj się. Uspokoisz myśli, zmęczyć. Może coś dotrze do tej pustej głowy - westchnął wstając od stołu.
Ull musiał przyznać Hargiemu racje. Chyba za długo trzymał swoją naturę na uwięzi. Może czas ją wypuścić i dać się jej wyszaleć. Rozumiał temperament Robin jak mało kto, jednak pójść za własna radę było już ciężej.
Miał odpowiedzieć coś ale usłyszał jakieś głosy przy wejściu. Gdy usłyszał zbliżające się kroki szybkim ruchem ręki posłał płomienie z powrotem do pieca.
-Aaaaaa - warknął Hargi podnosząc się zza kotła. Okazało się, że krasnolud zdążył odpalić nowy ogień, ale ten wzmocnił się dwukrotnie i buchnął krasnoludkowi w twarz.
- Co ty tam robiłeś? - zapytał zdziwony. Totalnie nie zarejestrował, że kompan pochylił się nad ogniem. Z lekkim rozbawieniem widział jak włoski na brodzie Hargiego dymiły się od nadmiaru gorąca.
Spoważniał, widząc doskonale znane sylwetki.
- Proszę, proszę.. - powiedział zakładając nogi na stół. -Któż tu do mnie przyszedł? - zapytał uśmiechając się cwaniacko do obu dziewczyn.
Offline
Robin popukała się sama w głowę, kiedy Addie po powrocie powiedziała, kogo powinny spróbować odszukać. Mogła sama się tego domyślić. Ull nawet jeżeli przez jakiś czas lubił samotność, to jednocześnie lubił gadać. W tym miejscu nie miała raczej wielu znajomych z którymi mógłby się porozumieć, a jednego z nich Robin miała okazję poznać. Wstała więc z miejsca, ale nim ruszyła za Addie chwyciła jeszcze kawałek chleba i wepchała sobie go ust i dopiero wtedy czuła, że jest w pełni gotowa na to, aby skonfrontować się z prawdopodobnie obrażonym Ullem. Szły spokojnie przez ulice miasta, aż w końcu stanęły przed jedną z kuźni. Robin obejrzała budynek a potem spojrzała na Addie i uśmiechnęła się lekko. Chciała mieć nadzieję, że Ull nie będzie robić zbędnych scen i nie zażąda od nich przeprosin na kolanach, tym bardziej, że ona sama nie zrobiła tak naprawdę niczego złego.
Weszła do kuźni, i od razu usłyszała znajome głos. Więc faktycznie tu był. Ruszyła dalej przed siebie i zatrzymała się przez chwilę, bo była świadkiem dość specyficznej sceny. Ull z płomieniem w dłoni, posłał go prosto w stronę paleniska, które od razu zajęło się a przy tym ewidentnie podpaliło odrobinę krasnoluda. Dziewczyna westchnęła ciężko i wyciągnęła dłoń w stronę ognia. Powoli zaczęła zginać palce w pięści, a płomień powoli zaczął się uspokajać, aż ostatecznie powrócił do swojej pierwotnej i dużo bezpieczniejszej formy
-Uważaj, chwila nierozwagi i miasto może stanąć w ogniu- Rzuciła w jego stronę, po czym podeszła nieco bliżej. Odgarnęła ze stołu całą masę żelastwa i usiadła na nim zakładając nogę na nogę.
-Cześć Hargi- Rzuciła w stronę krasnoluda i pomachała mu wesoło, ale szybko straciła nim zainteresowanie i skierowała wzrok ponownie na Ulla
-Myślałam, że obrażanie się to domena Clinta, ale widocznie rolę się zmieniają- Rzuciła w jego stronę pochylając się nieco do przodu i opierając rękoma o swoje kolano.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie weszła tuż za Robin. Okrzyk trochę ją zaniepokoił, dlatego przyspieszyła kroku. Widziała jak Robin probuje opanować płomień w palenisku. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Ull rozsiadł się ms krześle układając nogi na blacie stołu. Patrzył na rudą z cwaniackim uśmiechem, co jednak niw wróżyło pokojowego załatwienia sprawy. Blondynka spojrzała na gospodarza z lekkim uśmiechem. Hargi czerwony jak burak spojrzał z chęcią mordu na Ulla a potem na Addie. Zacisnął usta w cieką linie i westchnął głęboko.
- Dobrze, że jesteście. Mam nadzieje, że go zabierzecie. Nic tylko demoluje, albo mnie obżera. - burknął
- Demoluje? Obżera? - powtórzył zdziwiony Ull - Gościnnością nie grzeszysz - odgryzł się.
- Nogi ze stołu- warknął krasnolud.
Ull ciężko westchnął, ale postanowił nie drażnić więcej swojego gospodarza. Jego wzrok zatrzymał się na Addie.
- Spodziewałem się wysłannika, który ma mnie zmiękczyć - powiedział zerkając na Robin. - Ale ciebie nie. Postanowiłaś pobrudzić siebie rączki?
- Czasem trzeba. - odpowiedziała kąśliwie.
- Ja się nie obrażam Biedroneczko. - odpowiedział rudej splatając. Splótł palce swoich dłoni i ułożył się na klatce piersiowej.
- Po prostu. Oczekuje odrobine wdzięczności - powiedział w prost. - Pilnuje, żeby żadnemu z was nie spadła głowa i co za to mam… jesteś taki, nie rob tego, powinieneś to… - skrzywił się. - Nie ze mną takie numery mała. - dodał.
Addie przygryzła dola wargę. Może faktycznie ostatnimi czasy trochę przestała zwracać uwagę na to, że Ullowi przydałoby sie podziękować. Nie raz ratował ich z opresji i wynajdował rozwiązania problemów na jakie by nie wpadli. Blondynka stanęła z drugiej strony stołu. Oparła sie dłońmi o blat.
Offline
Robin domyślała się, że rozmowa nie będzie łatwa, rozumiała jednocześnie postawę Ulla. Faktycznie od jakiegoś czasu każdy próbował mu powiedzieć co ma robić, no może oprócz niej, bo doskonale wiedziała jakie było to wkurzające. Z resztą ile razy Clint próbował ją przekonać do tego, że jej pomysły są głupie, to ona i tak robiła swoje. Westchnęła ciężko i spojrzała na Addie dość sugestywnym spojrzeniem.
-Wiem Ull- Zaczęła spokojnie spoglądając na niego. Mógł dostrzec, że czuła się lepiej, że nie była już taka osowiała, a składanie słów przychodziło jej z wyraźną łatwością. Odpoczynek przyniósł swoje efekty, i znowu była tą samą Robin, która mogła rzucić się w samo serce pożogi, którą jeszcze pewnie nie raz rozpętają -Chociaż nie musisz tu być to jesteś. Miałeś już tyle okazji, aby prysnąć jak sen złoty- Przez jakiś czas o to się martwiła. Może wizja wolności byłaby na tyle kusząca, że Ull ostatecznie postanowił by machnąć na nich wszystkich ręką, przecież miał wiele okazji do tego, aby tak zrobić. Mimo wszystko nadal tu był. Robin zeszła ze stołu i usiadła na krześle naprzeciwko niego i uśmiechnęła się łagodnie w jego stronę.
-Ja jestem ci za to wdzięczna i za wszystko co robisz. Mówiłam ci, że nie zamieniłabym ciebie na nikogo innego w tej drużynie, chociaż mnie wkurzasz czasami, to lepiej trafić nie mogliśmy. Kiedy zaczyna brakować nadziei czy pomysłów zawsze jesteś obok i rozwiązujesz wszystko. Prawdą jest, że bez ciebie byśmy w tamtym świecie dalej kręcili się jak palec w dupie i to byłoby jedyne nasze osiągnięcie- Zastanawiała się nad tym czy po tych słowach ego Ulla nie podskoczy do wręcz gigantycznych rozmiarów, ale widocznie tego potrzebował, odrobiny zrozumienia. Dziewczyna wyciągnęła w stronę jego dłoni swoje i zacisnęła delikatnie na jego skórze swoje palce.
-A Clintem...nie przejmuj się. Jest stary, to i na starcze mądrości go nachodzi. Nie przywykł do tego, że jego szkolenia na których tak bardzo się opiera tutaj okazują być niewystarczające. A jeżeli jeszcze raz spróbuje ciebie pouczać, to sama zdzielę go w łeb- Dodała i uśmiechnęła się lekko. Liczyła na to, że Ull uwierzy w to co mówiła, bo mówiła prawdę. Nie ułożyła sobie tego wszystkiego, aby tylko spróbować go nieco uspokoić i aby ten ponownie zgodził się im pomagać. Wiedziała jak musiał się teraz czuć i było to naprawdę paskudne uczucie. Człowiek starał się jak tylko mógł, a w końcowych rozrachunku i tak nikt nie był zadowolony.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie słuchała jednym uchem co Robin mówiła Ullowi. Faktycznie nie byli dla swojego przewodnika zbyt wyrozumiali. Miał swoje wady, ale zawsze im pomagał. Kiedy zaczynali swoją podróż Addie zdążyła wyrobić sobie zdanie, że jest inteligentny, uparty i ma też dobre serce, które skrywał pod maską żartobliwość i uszczypliwych komentarzy.
Ull nie poruszył się nawet wtedy kiedy Robin złapała go za ręce. Szczerze mówiąc nie spodziewał się, że dziewczyny po niego przyjdą. To było miłe. Jednak im na zależało. Zacisnął usta w cieką linie. Addie widziała jego wahanie i postanowiła wkroczyć.
- Na Midgardzie jest takie znane przysłowie. Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Tak się poznaliśmy. Byłyśmy w potrzebie, nie wiedziałyśmy gdzie jesteśmy i dokąd mamy iść. Nasza pierwszą rozmowę odbyliśmy kiedy opatrywałeś mi oparzenia nadgarstków, pamiętasz? - zapytała znów podchodząc do stołu.
Ull powoli kiwnął głową. Pilnował by usta nawet nie drgnęły, ale jego oczy odzyskały swój blask.
- Przepraszam cię - powiedziała blondynka opierając się o blat stołu. -Czasem trochę się zapominam i wydaje mi się, że jestem w domu.
- Czasem? - prychnął Ull, ale po chwili uciszył się dając kontynuować przeprosiny.
- No i… - westchnęła Addie. Spojrzała na Robin z niezręcznym uśmiechem.
- Mam nadzieje, że nie zezłościsz się na mnie- powiedziała i pochyliła się w stronę mężczyzny. Złożyła na jego policzku lekki, krótki pocałunek.
- Dziękuje, że mnie broniłeś, bracie.
Ull spojrzał raz na jedną, raz na drugą dziewczynę. Miał ochotę wywalić cały stół by odreagować odrazę, jaką do siebie żywił. Hargi miał racje wkopał się po same uszy w bagno. Wziął głęboki wdech. Najpierw spojrzał na Robin, później na Addie. Przewrócił oczami i westchnął teatralnie.
- No… niech wam będzie. Skoro tak ładnie mnie prosicie, żebym wrócił. Ewentualnie mogę się zgodzić, ale mam warunki.. po pierwsze zasługuje na podwyżkę, wspomnę o tym przy rozliczeniu, po drugie będę traktowany na równi. Dość mam przepychanek. Może… czasem, ale bardzo rzadko ponosi mnie… ale taki mój urok- uśmiechnął się niewinnie.
- Prawdziwy słodziak - burknął Hargi przysłuchując się rozmowie.
- Jeszce jezdni słowo, a palce omskną mi się specjalnie - rzucił w stronę krasnoluda.
Addie uśmiechnęła się, takiego Ulla właśnie lubiła.
Offline
Robin widziała, że Ull nie był przekonany, dlatego od razu rzuciła sugestywne spojrzenie w stronę Addie. Ruda tutaj nie zawiniła, a przynajmniej tak się jej wydawało, mimo wszystko czuła, że sama może nie doceniała zbytnio Ulla, może powinna mu częściej mówić, że naprawdę docenia to ile dla nich zrobił chociaż tak naprawdę nie musiał. Odchyliła się nieco do tyłu i puściła jego dłonie, kiedy blondynka przeszła do swoich przeprosin, na które Ull jak to on musiał odpowiedzieć w swój sposób
-Ona jest szefową, więc to do niej należy podwyżka- Rzuciła i uśmiechnęła się lekko do Addie dając tym samym do zrozumienia, że jeżeli chodzi o pieniądze to ona nie ma wiele do powiedzenia. Z resztą coś czuła, że Ullowi już nie do końca chodziło o zyskanie. Było widać, że również się do nich przywiązał czego dawał dowód w wielu sytuacjach, bardzo często niebezpiecznych sytuacjach.
-O tak...prawdziwa oaza spokoju z ciebie, szczególnie w sądzie dałeś tego dowód, i w kilku innych sytuacjach- Rzuciła w jego stronę, ale uśmiechnęła się wesoło. Ull do spokojnych osobników nie należał, zawsze wszędzie było go pełno. Kiedy natrafiała się okazja na wpakowanie się w kłopoty zawsze w to wchodził, a ona...czuła, że nie była w stanie za nim nadążyć, chociaż bardzo chciała, to nie miała w sobie tyle energii co on.
-Uważaj Hargi, kiedy komuś palce się omskają specjalnie, to przeważnie nie wychodzi z tego nic dobego, wiem co mówię- Rzuciła w stronę krasnoluda i wyciągnęła dłoń w stronę paleniska, a ogień ponownie wygasł i pojawił się na jej dłoni.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Hargi westchnął ciężko kiedy kolejna osoba zabrała mu najważniejszy element jego pracy. Pokręcił głową.
- Chodźcie. Dajmy mistrzowi pracować - Powiedziała Addie z uśmiechem.
Ull przeciągnął się na krześle i powoli się z niego podniósł.
- No to chodźmy. Hargi jesteś dobrym gospodarzem.
- Idź w cholerę - odpowiedział mu z cwaniackim uśmiechem.
- Nie mogę.. dziewczyny mnie tam nie puszczą - odpowiedział wesoło. Zanim wyszli Hargi jeszcze raz się odezwał
- Gdyby los wyrzucił cię w Asgardzie… przekaż pozdrowienia - powiedział krasnolud. Zdecydował się nie dzielić swoją wiedzą. Może tak będzie lepiej. Może jednak pójdzie po rozum do głowy i nie będzie się pchał na smierć. Asowie odrazu odkryją, że nie jest tym za kogo się podaje.
- Jasne - odpowiedział Ull, choć nie wiedział o co chodzi krasnoludkowi. Spojrzał na obie dziewczyny i uśmiechnął się zniewalająco.
- To jak? - zapytał rozkładając ramiona. Objął obie dziewczyny wzdychając ciężko.
- Jeśli podlizywaniem chcesz ugrać podwyżkę to nic z tego - zaśmiała się Addie.
- Niby dlaczego?
-To nie ja będę ci płacić, a mój mąż - powiedziała z przekonaniem.
- Nawet lepiej. Wspomnę raz czy dwa ile razy ratowałem ci skórę. Zapłaci tyle ile będę chciał.
- Zobaczymy - prychnęła Addie wspominając zaborczy charakter Lokiego.
Offline