Nie jesteś zalogowany na forum.
- To dobrze. To dobrze - powtarzał cicho.
Ogromny głaz spadł mu z serce, kiedy Robin się do niego odezwała. Objął dziewczynę i powoli pomógł jej usiąść. Podał jej bukłak z woda
- Zaraz wrócę - powiedział i powoli się oddalił
Kopnął w krąg z popiołu rozrywając go. Zaklęcie złamane. Klęknął przy roztrzęsionej Addie i pomógł jej się podnieść. Nogi ugięły się pod blondynką i znów opadła na kolana.
- Żyjesz?
- To moja wina- zawyła.
- Już po wszystkim, wszyscy żyją - spojrzał jej w oczy. Jego wzrok zrobił się wyczekujący. Chciał wiedzieć czy ich plan się powiódł.
- Tak - pokiwała głową. - Zrobiłam to - dodała wwiercając wzrok w Robin.
Offline
Dziewczyna jęknęła cicho, kiedy Ull pomógł jej się podnieść. Miała wrażenie, jakby kilka razy spadła z naprawdę dużej wysokości, ale udało się jej to przeżyć, jednak ciało teraz wyraźnie ogłaszało swój sprzeciw. Z chęcia przyjęła od mężczyzny wodę, i od razu się jej napiła, czując jak płyn nawilża jej wysuszone usta i gardło. Dopiero po chwili oderwała się od picia dysząc ciężko. Myśli dopiero po chwili zaczynały zwalniać, a ona miała wrażenie, że w końcu mogła nabrać głębokiego wdechu i nie była to wcale zasługa tego, że pozbyła się z ciała trucizny, która zaczynała płynąć w jej żyłach. Było to coś innego. Czuła się tak jakby ktoś ściągnął z jej barków olbrzymi ciężar. Rozejrzała się po jaskini. Kolory nabrały mocy, były bardziej żywe. Bardzo powoli podniosła się z ziemi i ustała na drżących nogach zupełnie tak jakby robiła to po raz pierwszy. Zachwiała się lekko, ale odzyskała poczucie równowagi. Zmęczenie zaczynało mijać, obolałe ciało i klatka piersiowa przestały być tak tkliwe. Czuła się inaczej, zupełnie tak jakby przez cały ten czas była związana pasami, a te wreszcie odpuściły. Zacisnęła dłonie w pięści i przymknęła oczy. Poczuła przyjemne ciepło, które przeszło od czubka jej głowy, a zakończyło się na stopach, spod których wydostał się podmuch energii, który rozwiał piasek na boki, a po chwili wokół niej pojawił się ognisty okrąg. Odwróciła się powoli twarzą do Ulla i Addie i uśmiechnęła się do nich lekko. Wybitnie szybko doszła do siebie. Gdyby ktoś teraz ją zobaczył nawet by nie podejrzewał dziewczyny o to, że jeszcze przed chwilą była na granicy życia i śmierci. W lazurowych tęczówkach mogli dostrzec znajome płomienie, a na jej twarzy drobne pęknięcia. Wzrok Robin spoczął na Addie. Zmrużyła delikatnie oczy po czym ruszyła w jej stronę i ukucnęła naprzeciwko niej. Chwyciła jej twarz w swoje przyjemnie ciepłe dłonie i wpatrywała się w głębie jej oczu. Bardzo powoli nachyliła się nad jej uchem
-Dziękuję- Usłyszała znajomy głos, a kiedy dziewczyna odsunęła się od niej zbliżyła swoje usta do jej czoła i złożyła na nim delikatny pocałunek. Znana już energia Addie, rozbłysnęła wokół ciała Robin, a jej kształt zaczął przypominać sporych rozmiarów orła z szeroko rozpostartymi skrzydłami. Blondynka mogła poczuć jak w jej ciało wchodzą nowe siły, albo odnawiają się te, które wyczerpała na pomoc Robin. Po chwili dziewczyna odsunęła się od niej, a cała istota, wchłonęła się ponownie do jej ciała. Ruda pochyliła się nieznacznie do przodu i podparła dłońmi o piaszczyste podłoże. Dyszała ciężko, nie bardzo wiedząc co się właśnie przed chwilą wydarzyło.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nie mogła była w ciężkim szoku. Kiedy usłyszała znajomy głos otworzyła szerzej oczy. Serce łomotało jej jak oszalałe. Przyjemne ciepło rozchodziło się po jej ciele od dotyku dziewczyny. Przymknęła oczy gdy jej usta dotknęły jej czoła. Energia jaką dostała rozeszła się po jej ciele pozostawiając po sobie uczucie ciepła. Addie była skołowana, obserwowała jak istota, która na chwile wyszła na wierzch apostołem chowa się w ciele Robin. Nie umiała nazwać tego co w niej było, ale było potężne i stało się częścią Robin. Prawdopodobnie już na zawsze. Addie natychmiast rzuciła się rudej do pomocy. Objęła ją delikatnie, mimo, że jej skóra była gorąca. Ull stał nieco z boku. Próbował sobie ułożyć w głowie to co przed chwila zobaczył. Okazuje się, że Robin jest bardziej wyjątkowa niż na początku mu sie wydawało. Sam poczuł te olbrzymią energię, gdy uzdrowiła najpierw siebie, a później Addie. Taką moc spokojnie możnaby przypisać bogom.
- Wszystko dobrze? - zapytała z przejęciem Addie
Offline
Robin wpatrywała się w piasek przed sobą, który po chwili ścisnęła w dłoniach.
-Tak...- Powiedziała i uniosła głowę i spojrzała prosto na Addie po czym uśmiechnęła się do niej wesoło -W zasadzie- Dodała po chwili milczenia, i poderwała się z miejsca, po czym okręciła się dokoła siebie i wyrzuciła piach z dłoni w górę
-Nigdy nie czułam się lepiej- Naprawdę czuła się doskonale, czuła dziwną wolność, której od tak dawna już nie odczuwała. Miała trochę wrażenie jakby była na lekkim haju, a przecież nie brała niczego, a może ta trucizna tak na nią zadziałała, może jakieś resztki nadal krążyły w jej żyłach...nie to nie mogło być. Miała wrażenie jakby w końcu to co przez jakiś czas nie miało żadnego sensu nagle go nabrało, a droga jaką obrała chociaż nadal tajemnicza nie była już tak przerażająca.
-To niesamowite- Dodała i przystawiła dłonie do głowy, ale uśmiech nie schodził z jej ust -Zupełnie tak jakby od lat zamknięta brama w końcu się otworzyła, ale nie otworzył tak po prostu, jakby wyleciała z zawiasów- Brakowało jej słów, aby opisać to jak się czuła. Eforia wymieszana z radością, to wszystko tworzyło przedziwną mieszankę, która płynęła w jej ciele niczym rozgrzana do czerwoności lawa.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie z uśmiechem obserwowała to jak Robin zareagowała na przemianę. W jej oczach znów stanęły łzy ale tym razem pełnego szczęścia. Wtedy przypomniała sobie, że jej twarz jest nadal ubrudzoną krwią. Podeszła do jeziorka, schyliła się nabierając wody w dłonie i przeżyła twarz zimna wodą. Powtórzyła czynność kilka razy. Kiedy poczuła, że jej bluzka zaczęła się podwijać natychmiast się wyprostowała. Wróciła do rozradowanej Robin. Jej śmiech był zaraźliwy. Skrywana w niej radość wreszcie mogła swobodnie z niej wypłynąć, by dziewczyna mogła wyrazić siebie.
Addie spojrzała na Ulla, który zamyślony nie spuszczał oka z rudej. Addie domyślała się , że pewnie analizuje to co się stało. Według nie to mogło poczekać. Teraz chciała cieszyć się razem z Robin jej szczęściem
Offline
Robin nie mogła znaleźć sobie miejsca, cały czas krążyła po jaskini, a kiedy Addie do niej wróciła spontanicznie chwyciła ja za dłonie i po prostu zaczęła się razem z nią kręcić dookoła. Czuła się trochę tak jak dziecko, zwykła czysta radość przepełniała jej wnętrze i miała ochotę wykrzyczeć to niemal całemu światu, bez względu na to czy ten będzie chciał ją słuchać, czy ktoś nazwie ją wariatką. Kątem oka dostrzegła zamyślonego Ulla, który zdawał się nie podzielać do końca jej entuzjazmu. Uśmiechnęła się lekko i podbiegła do niego
-Hej panie markotny udało się, trochę więcej optymizmu- Powiedziała i chwyciła go delikatnie za ramiona i nieco nim potrząsnęła. W jej lazurowych tęczówkach iskrzyło się światło zupełnie tak jakby ktoś wypełnił jej tęczówki najprawdziwszymi diamentami.
-Bo wrzucę cię do wody- Dodała z chytrym uśmiechem i pchnęła go lekko w stronę sadzawki.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull uśmiechnął się lekko kiedy zrobimy dorwała go w swoje ręce. Kiedy pchnęła go w stronę sadzawki zrobił kilka kroków w przód po czym zawrócił.
- Jak koniecznie chcesz coś wrzucić do wody to możesz kamienie z runami- odpowiedział z równie chytrym uśmiechem.
Addie wtedy zerknęła na miejsce rytuału. Przeszedł ja nieprzyjemny dreszcz na wspomnienie wydarzeń z przed parunastu minut. Musieli zatrzeć po sobie ślady. Ull zgarnął swoją torbę i włożył do niej wszystko co wyciągnął przed rytuałem.
Addie złapała za kamienie. Podniosła dwa i zgodnie z instrukcjami Ulla cisnęła je w głębiny.
Ull rozdeptał okrąg z popiołu jesionu rozsypującego go na boki.
- Idziemy? Czas poświętować - powiedział mężczyzna już z szerszym uśmiechem.
Offline
-Oj nie umiesz się bawić- Mruknęła wyraźnie zawiedzonym głosem -Ale jeszcze kiedyś ciebie wrzucę do wody- Dodała po chwili i sięgnęła po najbliższy kamień jaki wpadł jej do ręki i cisnęła nim prosto w głąb wody. Przez chwilę przypomniało się jej jak musiała nurkować za toporem, który swoja upartością pozbawił jej resztek cierpliwości. Teraz na szczęście nie musiała już niczego wyławiać z wody.
Kiedy pozbyli się resztek dowodów, Ull zarządził powrót na co Robin przytaknęła z uśmiechem. Sama chciała już wyjść z tej jaskini, i nie przeszkadzało jej to, że miasto krasnoludów i tak znajdowało się pod wielką kamienną kopułą. Cała trójka ruszyła będąc w wyraźnie dobrych nastrojach, no może pomijając Ulla, który dość oszczędnie okazywał swoje szczęście, ale widocznie ten typ już tak miał. Szli ulicami miasta, które w zasadzie już opustoszało, a Robin co jakiś czas podskakiwała nie mogąc się powstrzymać przed tym. Była ciekawa jak będzie się czuć jutro, kiedy euforia już nieco opadnie. Pewnie jeszcze nie raz dopadną ją ponure myśli, ale teraz nie wydawały się być już takie przerażające.
Kiedy weszli do gospody od razu powitał ich znajomy gwar, i ciepło, a przy jednym ze stołów siedział Clint, który najwyraźniej nie był w stanie wyleżeć tyle w łóżku. Jego twarz dzięki specyfikom medyka faktycznie dość szybko powracała do pierwotnego wyglądu, i teraz najwyżej można było powiedzieć, że w dał się w niewinną bitkę, a nie został obsypany gradem ciosów, przez rosłego mężczyznę. Robin kiedy go zobaczyła pokręciła z dezaprobatą głową i podparła się pod bogi, aby zmierzyć go karcącym spojrzeniem.
-Wybacz, ale nie mogłem wyleżeć- Rzucił szybciej niż Robin zdążyła uchylić usta. Mimo wszystko cieszyła się z tego, że łucznik czuł się już lepiej. Zasiadła od razu na wolnym krześle po czym zaczęła palcami wystukiwać tylko sobie znany rytm.
-Nie wyglądasz jakby właśnie ktoś ściągał z ciebie zaklęcie- Zauważył słusznie Clint. Spodziewał się zgoła czegoś innego, Myślał, że Ull wniesie tu nieprzytomną Robin, a ta zamiast tego weszła tu o własnych siłach, i w dodatku wyglądała bardziej jakby wróciła z niezłej zabawy niż z czegoś niebezpiecznego.
-A co przeszkadza ci to?
-Nie- Zaprzeczył szybko Clint -Tylko zazwyczaj kiedy ciebie widzę, szczególnie ostatnio wracasz cała poobijana. Odwykłem od tego- Dodał z lekkim uśmiechem. Może Robin powie mu kiedyś co się wydarzyło, ale teraz nie chciał psuć jej dobrego nastroju.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie była zadowolona z efektu. Dała radę. Przeciwstawiła się mocy kamienia nieskończoności i nie umarła. Oczywiście nie poradziła by sobie bez pomocy siły Robin, ale miała zupełne prawo cieszyć się ze swojego sukcesu. Z uśmiechem obserwowała każdy przypływ radości u rudowłosej. Wreszcie była wolna. Mogła w spokoju się dalej rozwijać w kierunku jakim tylko będzie miała ochotę.
- Nie zdążyłem chyba jeszcze pogratulować. To było ciężkie zadanie - odezwał się Ull. Cały czas patrzył przed siebie, lekko zamyślony wzrokiem.
- Dziękuje - uśmiechnęła się. - To miłe.. aczkolwiek nie byłam sama.
Ull spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Chyba się domyślasz - dodała blondynka.
- Wiesz co to? - zaciekawił się
- Nie umiem tego nazwać.. nie wiem czy jakaś ma. Po prostu jest i jest jej częścią - wyjaśniła.
Kiedy weszli do gospody Addie odrazu zauważyła Clinta. Wyglądał znacznie lepiej niż rano.
- Tak jak obiecałam. Jedna sztuka rudowłosej dziewczyny wolnej od zaklęcia, raz -powiedział z uśmiechem wskazując na Robin. Blondynka usiadła na przeciw łucznika.
- Proponuje zacząć od flaszki miodu - odezwał się Ull po czym ruszył do baru. Wrócił z czterema kielichami i szklana butelką.
Mężczyzna usiadł na wolnym miejscu i rozlał alkohol do kielichów.
- Proponuje pierwszy toast za… pomyślność zadania - powiedział szatyn unosząc kielich nad blat stoły
- Skoll - rzuciła Addie po czym upiła łyk miodu.
Offline
Robin uśmiechnęła się wesoło, kiedy Ull powrócił z flaszką i kuflami, do których rozlał po równo alkoholu. Nawet Clint chwycił za kufel. Widocznie uznał, że w takiej chwili toast faktycznie był na miejscu. Ruda uniosła swój kufel nieco do góry, po czym upiła spory łyk. Przyjemne ciepło alkoholu rozlało się po jej gardle rozgrzewając ciało, które bądź co bądź trochę przemarzało w tej jaskini. Przez chwilę zaczęła się zastanawiać nad tym, czy to tak właśnie miało być. Czy to była ta droga o której mówiła ta starucha w lesie, czy fakt, że znalazła tę jaskinię, był częścią jej przeznaczenia. Jeżeli tak to czy miała jakiś inny wybór. Na pewno, zawsze był jakiś wybór, przecież właśnie to samo jej powiedziała, że to ona będzie decydować o swojej przyszłości. Pokręciła lekko głową, aby pozbyć się myśli. Nie chciała teraz zagłębiać się w jakieś filozoficzne mądrości, których z resztą i tak sama nie rozumiała.
-A dużo planujesz tych toastów?- Rzuciła w stronę Ulla z lekkim uśmiechem
-Znając życie, pewnie sporo- Wtrącił się Clint, ale nie było w tym złośliwości, raczej szczera prawda. Łucznik opróżnił swój kufel
-A co tam, polejcie- Rzucił co wyraźnie zdziwiło Robin. Czyżby nie tylko ona przeszła pewną przemianę. Może Clint miał dostatecznie dużo czasu do pomyślenia o tym, że nie zawsze trzeba być sztywnym agentem, który na każdym kroku wypatruje zagrożenie. Czasami warto się rzucić w wir życia i cieszyć się tym co oferuje
-Popieram, bez wódki jest sztywny jak księgowy w gipsie- Powiedziała i zaśmiała się wesoło, upijając kolejne łyki alkoholu.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie ledwo powstrzymała się od parsknięcia śmiechem reagując na komentarz Robin.
- W takim razie… - Zamyślił się. Spojrzał sugestywnie na Addie, że teraz jej kolej. Blondynka pokiwała głową i zaczęła zastanawiać się nad toastem.
- Za wolność - powiedziała z uśmiechem.
- Skoll - odpowiedział Ull i upił łyk alkoholu. Muzyka grała głośno. Krasnoludy i elfy bawiły się przy stolikach. Chociaż Addie fizycznie czuł się dobrze, to jednak w psychice pozostało uczucie zmęczenia. Wykorzystała naprawdę sporo mocy, a siedzenie w gospodzie pełnej ludzi nie pomagało. Uśmiechała się szeroko, ale powoli jej siły do obcowania z innymi ludźmi zaczynały słabnąć.
Offline
Przez tę chwilę siedzieli po prostu jak grupka znajomych, która nie widziała się od dawna i postanowili miło spędzić czas. Bez walki, bez martwienia się o jutro, bez żadnych głupich zaklęć. Po prostu Robin spędzała czas tak jak nie miała jeszcze okazji. Buzujące emocje zdawały się wyciszyć, a nawet jeżeli pojawiło się lekkie uczucie ciążenia na żołądku, to ostatecznie mijało, wyparte zwykłą radością.
-No dobra, ale nie powiedziałam wam czegoś- Mruknęła i oderwała usta od kufla, który odstawiła na stół
-Widziałam coś- Dodała, a Clint zmarszczył brwi i pochylił się nieco do przodu. Robin przez chwilę wahała się bo nie wiedziała czy powinna o tym mówić teraz, sama nie była pewna czy to co zobaczyła nie było tylko wymysłem jej umysłu, który został zamroczony przez truciznę.
-Nie wiem co to było, jak przez mgłę to kojarzę, ale...- Urwała i upiła kolejny łyk alkoholu, który nieco rozluźnił jej gardło.
-No mów, bardziej dramatycznie już nie będzie- Ponaglił ją Clint najwyraźniej ciekawy tego co Ruda ma im do powiedzenia
-Pamiętam niebieski kocyk, chociaż nie wiem czy był to koc. Wydawał się taki delikatny, a jednocześnie tak ciepły- Zaczęła a Clint przewrócił oczami.
-Rrzestań męczyć Robin
-Zaraz ty się będziesz męczyć jak nie przestaniesz przerywać- Rzuciła w jego stronę ostrzegawczym tonem i pogroziła mu palcem -No, ale tak czy inaczej dostrzegłam złotą przypinkę, była bardzo ładna w kształcie słońca. Nigdy czegoś takiego nie widziałam- Dokończyła swoją historię i chwyciła ponownie za kufel, który uniosła do ust.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie cieszyła się w pełni z tych beztroskich chwil. Znów poczuła się jak w Asgrdzie. Posiadówki przy piwie, po udanej misji dla odstresowania to było coś za czym tęskniła. Nawet jeśli nie brała jeszcze udziału w misjach, siadała z bohaterami i słuchała ich opowieści. Asgardczycy byli wesołym narodem, pracowitym i walecznym, ale też umiejącym się zabawić. Pierwszy raz od dawna niczym się nie martwiła.
Z ciekawością przysłuchiwała się o tym, co opowiadała Robin
- Może odblokowało ci się jakieś wspomnienie? - zastanawiała się na głos. - Może z wczesnego dzieciństwa?
- Albo to po prostu zwidy - odbił Ull. - Mózg wytworzył obraz.
- Ale skąd by było takie dokładne ? - weszła w dyskusje blondynka.
- Może słońce dobrze się jej kojarzy- wzruszył ramionami. - A skoro o słońcu mowa.. Myślę, że już czas się stąd zabierać - zauważył entuzjastycznie.
- Taaaak - jęknęła już lekko pijana Addie. - Potrzebuje słońca - westchnęła dopijając alkohol z kufla.
Kobieta odstawiła kufel na blat stołu.
- Dobra, ja idę na górę. Tłum zaczyna mnie przytłaczać. I nie, nie jestem pijana.. tak bardzo - ostatnie zdanie wypowiedziała patrząc na Ulla, który ewidentnie chciał coś powiedzieć.
Szatyn uśmiechnął się półgębkiem, kiedy blondynka zaczęła się podnosić z krzesła.
Offline
-Umysł zapisuje wspomnienie od niemal pierwszych chwil życia, może to jakieś przebłyski, chociaż ja nie przejmowałbym się tym tak bardzo. Byłaś w emocjach, do tego wysiłek, nietrudno o jakieś wymysły- Robin kiwnęła lekko głową. Nie wiedziała, co miała o tym myśleć, czy było to prawdą, czy po prostu sobie to wymyśliła. Teraz i tak pewnie nie dojdą do żadnego sensowengo wniosku.
-Po prostu mówię, co widziałam- Dodała i dopiła resztę alkoholu. Addie okazała się być pierwszą, która postanowiła pierwsza wyłamać się z towarzystwa. Ruda powiodła za nią wzrokiem i westchnęła ciężko.
-Zaczekaj- Rzuciła w jej stronę, podrywając się z krzesła i niemal biegiem zrównała z nią krok. Zaczęła razem z nią wchodzić powoli po schodach.
-Dziękuję, za wszystko- W dużej mierze to była jej zasługa. Gdyby ona nie zaryzykowała, Robin najpewniej nadal kisiłaby się we własnym sosie, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Objęła ją lekko ramieniem i uśmiechnęła się do niej wesoło.
-Wiem, że musi być ci ciężko- Ciągnęła dalej, starając się ostrożnie dobierać słowa -Dostrzegłam to w tobie jak weszłaś to pokoju Ulla i rozumiem, jak to jest budzić się samotnie- Nie chciała jej dobijać, chciała, aby wiedziała, że ona nie była ślepa i doskonale ją rozumiała.
-Nie wiem czy to jest rozwiązanie, ale tak sobie pomyślałam, że jeżeli chcesz mogę spać dzisiaj z tobą. Wiesz jak przyjaciółka. W zasadzie nigdy nie miałam takiej okazji. Raczej nocne wizyty koleżanek mnie omijały, bo nie było ich w moim życiu- Zaproponowała dość nieśmiało. Wiedziała, że to nie będzie rozwiązanie problemu, ale może dla Addie, chociaż ta jedna noc będzie lżejsza do zniesienia.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie uśmiechnęła się lekko kiedy Robin znów jej podziękowała. Cieszyła się , że mogła jej pomóc. Kiedy stanęły na korytarzu, Robin zaproponowała jej nocowanie zaczynając od dość niezręcznego wspomnienia z rana. Addie poczuła delikatne pieczenie na policzkach, Uśmiechnęła się z nutą zażenowania pocierając delikatnie kark. Nie sądziła, że to aż tak widoczne. Nie próbowała ukryć tego, że była po prostu zazdrosna, ale wolała zachować to w sobie. Jak widać nieskutecznie.
Pomysł z nocowaniem nie wydawał się jej taki zły. Od dzieciństwa nie miała okazji tego robić, Nie licząc nocy w których Raya, Torvi czy inna służąca spała w jej komnacie, w jej najczarniejszych godzinach, by nic głupiego nie przyszło jej do głowy.
Przeczesała włosy dłonią włosy.
- W sumie.. czemu nie - odpowiedziała poszerzając uśmiech i gestem zaprosiła rudą do swojego pokoju. Kiedy weszły do środka, blondynka zapaliła świece stojącą na stole. Addie rozpuściła włosy i odrzuciła je na plecy. Przeszła do stolika nocnego, gdzie obok złożonego w bransoletę Pilfagella położyła medalion, który zdjęła z szyi. Trąciła delikatnie jedna z stojących fiolek, która zabrzęczała delikatnie ocierając się o stojąca blisko sąsiadkę.
- A więc nigdy nie miałaś nocowania? U nas było ciężko tego uniknąć. Do szesnastego roku życia miałam współlokatorkę w pokoju, więc normalne było, że sporo ze sobą gadałyśmy. - zaczęła Addie zdejmując wysokie kozaki. Rzuciła je w kąt pokoju.
Offline
Robin uśmiechnęła się wesoło, kiedy Addie przystała na jej propozycję. Trochę się obawiała tego, że może była zbyt bezpośrednia, ale ulżyło jej kiedy blondynka nie poczuła się w żaden sposób urażona, bo w końcu Robin nie miała wcale niczego złego na myśli. Weszła za Addie do jej pokoju i zamknęła za sobą drzwi, opierając się przez chwilę plecami o nie. Rozejrzała się po pomieszczeniu. W zasadzie pokój nie wydawał się być wcale inny od tych, który miała ona czy Ull. Widać było, że ten, kto budował ten przybytek, poszedł trochę na łatwiznę i zastosował metodę, kopiuj wklej. Ruda podeszła do łóżka i usiadła na jego brzegu i sama zaczęła ściągać powoli buty z nóg. Kiedy jej ciało lekko zapadło się w miękki materac, zadała sobie sprawę z tego, że sama była już dość zmęczona.
-Nie bardzo- Odpowiedziała jej i odwróciła się na chwilę w jej stronę -Ta kobieta, nie pozwalała nikomu wchodzić do domu i robiła wszystko, aby tylko mnie izolować. Nie było to z resztą trudne. Dziewczyna, która podpala wszystko dookoła, kto ją polubi. Niestety miała w tym sporo racji. Przekonałam się o tym, kiedy raz w szkole straciłam panowanie nad sobą. Nawet osoba, w której obronie stanęłam, nie chciała mieć ze mną nic do czynienia- Wiele zwykłych i ludzkich doświadczeń ją ominęło. Wyrwano z jej młodości tak naprawdę wszystkie najpiękniejsze chwila tamtego okresu.
-Czasami myślę, że ona doskonale o tym wiedziała, że w końcu dojdzie do katastrofy. Byłam zrozpaczona, i byłam gotowa ulec jej i obiecać, że zawsze będę jej słuchać. Umiała manipulować. Stworzyć widmo fałszywej opieki i troski, uzależnić od siebie- Dodała po chwili milczenia i przeczesała palcami parę razy gęste włosy, aby nieco je rozplątać. Wstała z łóżka i podeszła do blondynki, po czym przyjrzała się uważnie buteleczkom. Wzięła jedną do ręki i pokręciła nią delikatnie, aby móc dostrzec, jak gęsty płyn zaczął osadzać się na jej ściankach i spływać powoli w dół.
-Z resztą wtedy i tak byłam dość niezręczna towarzysko. Wiem ciężko w to uwierzyć- Powiedziała odkładając butelkę na jej miejsce.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie słuchała Robin w skupieniu. Nie sądziła, że tak młodą osobę może spotkać wiele złego. Teraz jej problemy wydawały się jej błahe nieistotne. Robin żyła w ciągłym strachu, niepewności. Nie wiedziała co się z nią dzieje, ponieważ jej wewnętrzny ogień nie był w odpowiednim kierunku szkolony. Ona żyła spokojnie, dorastając z całą grupą dzieciaków. Wyzwiska i ocenianie z góry, wywyższanie się było dla niej przygnębiające, ale wszystko zaczynało się rozmywać wraz z wiekiem i kiedy znalazła coś w czym była naprawdę dobra. taniec był dla niej ucieczka od wszytskiego.
- Fakt. Ciężko mi wyobrazić ciebie jako wycofaną, a już zupełnie, że coś jest dla ciebie niezręczne - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Chciała powiedzieć, że jej przykro, że taki los spotkał Robin. Dziewczyne ominęło naprawde duzo wspaniałych doswiadczeń, ale nie dadzą rady cofnąć czasu, żeby to naprawić. Trzeba się skupić na teraźniejszości i spróbować choć trochę nadgonić stracone doświadczenia.
Addie znów uśmiechnęła się niezręcznie.
- Słuchając cię odnoszę wrażenie, że w sumie nie miałam tak źle. Od początku miałam przyczepiona łatkę, która ciągnęła się za mną, tak na prawdę dopóki nie opuściłam ziemi. Gorszy sort, wyrzutek, żebraczka uwagi, wymuszacz litości i ten ciągły wyścig, żeby udowodnić sobie i innym, że tak nie jest. - wytłumaczyła znów zaplatając włosy w lekkiego warkocza.
- Jak nie dzieciaki w szkole, to rodzice byłego narzeczonego… nie znosiłam tych ludzi - wzdrygnęła się na samo wspomnienie rodziców Bena, którzy zawsze traktowali ja z wyższością, a Ben na siłę próbował ja dopasować do obrazka, do którego nie pasowała.
- Wyciąg z róż wallalskich - Powiedziała patrząc jak Robin obraca w dłoniach buteleczke. - Taka moja słabość - wyznała z nieśmiałym usmiechem. - Uwielbiam wyroby kosmetyczne tych światów. Olejkiem z migdałów zawsze nacieram włosy. W Asgardzie miałam ich cały stół. - wspominała z uśmiechem.
Offline
Dziewczyna nie uważała wcale, że miała gorzej. Owszem jej życie nie było usłane różami, i nie dostawała niczego ot tak. Czasami nawet zazdrościła tego innym dzieciakom w swoim wieku. Mieli rodziców, którzy spełniali każdą ich zachciankę. Ona wiedziała, że nie mogła poprosić o głupi telefon, bo i tak spotka się z niewiadomych przyczyn z odmową
-Od kiedy pamiętam, bałam się świata. Przedstawiała go jako potworne miejsce, w którym nie dam sobie rady. Dochodziło do tego, że bałam się własnego cienia. Kiedy uciekłam...to był chyba najgorszy moment w moim życiu. Nie miałam nic, oprócz plecaka z paroma rzeczami i kilka dolców w kieszeni. Kiedy, jednak wyszłam i poczułam powiew chłodnego powietrza, wiedziałam, że nie ma już odwrotu- Nie było to coś o czym mówiła otwarcie. Tak naprawdę pierwszy raz w rozmowie z kimś odniosła się do tego momentu w swoim życiu, który stał się swoistym przełomem.
-Jak tak teraz o tym myśle, to nie była to jakaś wielka decyzja. Nikt nie powiedział "zostań" więc odeszłam. Nie zastanawiałam się nawet, dokąd idę i po co, i co znajdę tam, gdzie się w końcu zatrzymam. Po prostu pędziłam przed siebie, goniąc coś, jakieś nieokreślone marzenie- Powiedziała i utkwiła wzrok w ścianie.
-Nocowałam po stacjach metra, parkach i innych spelunach. Czasami jak udało się jakiemuś zabieganemu biedaczynie wyciągnąć wystającego dolca z kieszeni, mogłam zjeść coś ciepłego- Wiodła niemal tułacze życie, może dlatego rozumiała Ulla. Pod tym kątem wiele ich łączyło. Przegnani z miejsca, w którym żyli, z konieczności musieli próbować żyć dalej, chociaż było to bardziej przetrwanie niż życie. Robin odkorkowała jedną z fiolek i przystawiła ją do nosa, aby zaciągnąć się aromatem olejku. Szybko, jednak skrzywiła sie nieco i zakaszlała kilka razy
-To chyba nie moje klimaty- Powiedziała z lekkim uśmiechem -Ja zawsze lubiłam zapach jaśminu. Jakoś kojarzył mi się ze spokojem, bezpieczeństwem- Wyjasniła.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie nie mogła uwierzyć, że Robin wybrała tułacze życie. Nie wyobrażała sobie, życia na ulicy i jakie to musiało być ciężkie przeżycie.
- Masz w sobie więcej siły niż początkowo myślałam - skomentowała jej wypowiedź na temat naprawdę ciężkiego etapu jej życia.
Blondynka znów usiadła na łóżku, a kiedy Robin skrzywiła się wąchając olejek zaśmiała się.
- Róże wallaskie mają bardzo intensywny zapach. Używa się go naprawdę odrobinę - wyjaśniła.
- Ja przepadam za zapachem migdałów. Tak jak wspomniałam, wczesuje go we włosy. Zawsze poprawia mi nastrój… i Loki go uwielbiał. - dodała bardziej zamyślona. - Kiedy zanurzał nos w moich włosach po moim ciele przechodził przyjemny dreszcz. Kiedy o tym myślę z perspektywy czasu, to chyba od tego się zaczęło. Wtedy dotyk przestał być niezręczny. Czułam się swobodnie, bezpiecznie w jego towarzystwie. A spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, w końcu bajeczka o szalonej miłości musiała się kręcić - powiedziała sunąc po materacu aż do wezgłowia łóżka, o które oparła się plecami.
Offline
Robin uśmiechnęła się lekko pod nosem, kiedy Addie wspomniała o jej sile. Nigdy na to tak nie patrzyła. Dla niej było to swego rodzaju akt desperacji, jedyna szansa na to, aby coś zmienić w swoim życiu. Sprzeciwić się stanowczo ramom, w które inni usilnie próbowali ją wciskać. Czy jej się to udało? Nie była tego pewna. Na pewno coś udało się jej osiągnąć, chociaż jeszcze sama nie była do końca pewna co. Robin podeszła do łóżka i usadowiła się obok Addie opierając się plecami o przyjemnie chłodną ścianę. Odchyliła nieco głowę do tyłu i przymknęła oczy wysłuchując w milczeniu jej słów
-Wiem, o czym mówisz...aż za dobrze- Dokładnie tak samo się czuła, kiedy Ull był blisko, kiedy wodził dłońmi po jej ciele, kiedy obejmował. To było tak głupie, a jednocześnie tak wspaniałe, że nie mogła znaleźć w sobie odwagi, ani chęci, aby się temu sprzeciwić, chociaż rozum wydawał się wręcz krzyczeć, że powinna się obudzić, to serce pozostawało głuche, na jakie kolwiek racjonalne argumenty.
-Normalnie jak opowieść o kopciuszku. Biedna dziewczyna spotyka na swojej drodze księcia z bajki, a jej życie zmienia się diametralnie. Tylko pewnie szklanego pantofelka brakowało. Chociaż o ile znam Lokiego, a przynajmniej tego z mojej rzeczywistości, życie z nim nie było łatwe- Miał wiele tajemnic, wiele się działo w jego głowie, wielu rzeczy pewnie nigdy nie byłby w stanie wypowiedzieć na głos i dlatego, aby ocalić, jego potrzebował przy sobie kogoś, kto zrozumie go bez konieczności wypowiadania słów
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie zaśmiała się krótko na porównanie jej życia do bajki o kopciuszku. Nie do końca tak to wyglądało. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, czy tańca.
- Kryształowe się liczą? - zapytała cicho rechocząc - Miałam jedną parę. Zbiły mi się kiedy schodziłam po schodach. - uśmiechnęła się na wspomnienie tego dość zabawnego wypadku. - Od tamtej pory stawiałam na bardziej tradycyjne - westchnęła wesoło.
Po chwili zdecydowała się odpowiedzieć na pytanie Robin.
- W życiu nie spotkałam tak upartej osoby. Przemądrzałej, wrednej, czasem opryskliwej. Moim zadaniem było go zmiękczyć, przynajmniej na pokaz. Strasznie się denerwował kiedy coś nie szło po jego myśli. Długo musiałam walczyć o to, żeby zrozumiał, że nie dam się mu podporządkować. Przynajmniej w pewnych kwestiach. - uśmiechnęła się delikatnie. - Nigdy mi w niczym nie uchybił, traktował z szacunkiem, nawet jeśli był zimny i niewzruszony jak głaz. Na pokaz łapał mnie za rękę, obejmował, mówił komplementy, ale za każdym razem czułam, że się do tego zmusza. Spinał się kiedy to ja zainicjowałem jakiś wyraz bliskości. W końcu powiedziałam mu, że nie musi nic robi wbrew sobie, bo to wyglądało tak jakby wyczytał gdzieś w jakiejś księdze jak powinien się zachowywać i sztywny jak struna trzymał się wytycznych. Kiedy dostał wybór. Zmienił się - zarumieniła się. - Oczywiście.. zdarzały się nam też chwile, w których nie było już żadnego układu, byliśmy mężem i żoną, a może bardziej po prostu kobietą i mężczyzną. - westchnęła- Cóż chyba byłoby ze mną coś nie tak gdybym nie dostrzegła jego atrakcyjności - dodała podkulając nogi.
Offline
-Szklane czy kryształowe, obydwie opcje brzmią cholernie niewygodnie. Tym bardziej nie rozumiem sióstr kopciuszka. Jedna obcięła palce, druga piętę- Mruknęła i wzdrygnęła się lekko -Wszystko po to, aby władować nogę w coś tak niepraktycznego- Dodała i zaśmiała się wesoło. Ciekawe co by Ull powiedział, gdyby zdecydowała się opowiedzieć mu bajkę o kopciuszku, ale tę zdecydowanie mniej łagodną. Wiele wersji tej bajki krążyły, i bardzo często ludzie zapominali o pierwowzorze. Może dlatego, że im w głowie nie mieściło się to, ile trzeba było poświęcić, aby osiągnąć swoje cele. Ludzie nie lubili wychodzić ze strefy komfortu, woleli pozostawać w bezpiecznej strefie, ale jednocześnie narzekali, że w ich życiu nic się nie zmienia. Patrzyli z zazdrością, którą przekuwali w rozbawienie i pukali się w czoło, kiedy ktoś robił coś z pozoru szalonego.
-Fakt- Odezwała się po chwili milczenia -Lokiemu można zarzucić całą masę rzeczy, ale nie to, że nie jest przystojny- Chociaż dla Robin uroda nie odgrywała najważniejszej roli w życiu. Oczywiście tak jak każdy lubiła popatrzeć na coś lub kogoś ładnego, ale ceniła sobie przede wszystkim to jaki ktoś był.
-Ull też jest niczego sobie- Wypowiedziała te myśli szybciej, niż zdążyła je powstrzymać. Przymknęła na chwilę oczy. Co myślała sobie przy pierwszym razie. Ot niewinny flirt, sugestywne spojrzenia, czułe słówka, potem trochę przyjemności
-Chwila słabości, potrzeba bliskości, ale on zaczął się otwierać. Może nie przychodzi mu łatwo mówienie o sobie, właściwie to stara się unikać tego tematu jak ognia, ale podczas tych krótkich chwil nie jest beztroskim facetem, który ma na wszystko odpowiedź i rozwiązanie. Jest zdolny do tylu wspaniałych uczuć, ale z jakiegoś powodu zakazuje sobie tego- Dziewczyna westchnęła ciężko i zsunęła się nieco niżej, a jej głowa spoczęła na miękkiej poduszce. Wpatrywała się w ciemny sufit.
-Może to szaleństwo, może mądre głowy po psychologii powiedziałyby, że to jakaś niezaspokojona z dzieciństwa potrzeba bliskości, ale...wystarczy mi, chociaż małe miejsce przy nim. Przybyłam tutaj z jasnym celem, ale teraz czuję, że to już nie jest ważne
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Addie położyła się obok Robin słuchając jej słów. Rozumiała ją. Wiedziała jak to jest mieć cel i jak głos serca potrafi odwrócić wszystko do góry nogami.
- Wydaje mi się, że przede wszystkim boi się otworzyć. W jaskini byliśmy świadkami jego najgorszych traum. Obwinia się za to co się stało, choć po samych dźwiękach z ciemności ciężko stwierdzić czy to prawda. Każdy odbiera wydarzenia indywidualnie i być może założył tyle masek by nie musieć znów tego przeżywać. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości. Może jego zostały przekroczone - wzruszyła ramionami.
Kiedy Robin powiedziała, że początkowy cel stracił dla niej znaczenie, Addie nie była zaskoczona. Spodziewała się tego. Dziewczyna znalazła kogoś przy kim czuje się bezpiecznie i szczęśliwa i nie chce tego stracić.
- Nie miej do siebie o to żalu. Nie masz o co. Obrałaś własną drogę. To dobrze. Naprawdę się z tego cieszę. Mi zajęło trochę czasu zanim się odważyłam powiedzieć Lokiemu co do niego czuję. Pewnie długo byśmy do tego dochodzili, gdyby nie wizja tego, że już nigdy się nie zobaczymy. Kiedy zostałam porwana, myślałam tylko o tym, że tęsknota za nim rozdziera mi serce, a on… Z tego co mówił Thor… zachowywał się jak kompletny wariat. Kiedy się znaleźliśmy- zaśmiała się cicho - Przestaliśmy marnować czas. Do wypowiedzianych deklaracji też minęło trochę czasu, ale potem.. żyłam tylko tym. Dopóki nie przyszedł pierwszy kryzys. Pierwszą ciążę donosiłam prawie do końca. Nawet zdążyliśmy wybrać imię. - z jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Ale ja byłam za słaba, on też. Moje serce zaczęło bić z powrotem, ale Ubego nie. Wtedy Loki popełnił błąd. - Addie nie wiedziała czemu teraz postanowiła opowiedzieć Robin o jednym z najgorszych okresów swojego życia, ale czuła, że może jej ufać.
- Ukrył to przede mną. Kiedy Ubbe umarł. Loki rzucił na mnie czar, żebym myślała, że nadal jestem w ciazy, że się udało. Chciał odczekać dopóki nie dojdę do siebie, uznał, że tego nie przeżyje. Nadal pamiętam jego słowa “ Wolę, żebyś do końca życia patrzyła na mnie z nienawiścią, niż ja miałbym patrzeć na twój grób” . Pewnej nocy zaklęcie przestało działać wcześniej niż zakładał. Obudziłam się w środku nocy. Przeraziłam się, kiedy zobaczyłam, a raczej nie zobaczyłam mojego dziecka. Kłamstwo się wydało.. - musiała złapać głęboki oddech by głos jej nie zadrżał. - A we mnie obudziła się moja moc. W takim momencie. Kiedy nauczyłam się kontroli na tyle żeby wyjść z komnaty spotkałam się z nim, a on powiedział, że to koniec. Nie będzie mnie więcej ranił. Wyprowadziłam się do komnaty w innym skrzydle, kilka miesięcy nawet ze mną nie rozmawiał. Czułam się wtedy cholernie samotna - wyznała łapiąc się kurczowo poduszki.
Offline
Robin domyślała się, dlaczego Ull stworzył wokół siebie niemal fortecę, której nikt nie mógł pokonać, chociaż pewnie wielu próbowało, a może właśnie nikt nie próbował. Każdy wolał machnąć na to ręką, niż trochę się wysilić, bo tak było łatwiej, a on...pogrążał się w swoich myślach i demonach, utwierdzając się coraz bardziej w przekonaniu, że nie jest wart szczęścia.
-Stracił to, na czym mu zależało. Bjorn mi o tym powiedział, potem w tej jaskini, aż ostatecznie sam to potwierdził. Zatracił się tak bardzo w złości, żalu, poczuciu winy, że przestał widzieć to, że życie nadal się toczy- Ull nie musiał jej wiele mówić, ale ona potrafił patrzeć i może dlatego czuła, że mężczyzna mimo wszystko trzyma pewien dystans. Może się zwyczajnie jej bał, alę kiedy poruszą czułe struny, ona zedrze z niego maskę z uśmiechem i przejrzy wszystkie gry, jakie prowadził. Może bał się tego co ona wtedy o nim pomyśli, a może po prostu bał się tego, że nie będzie wiedzieć, jak funkcjonować dalej.
-Ludzie z miłości robią różne głupie rzeczy, jak widać bogów też to dotyczy- Skomentowała poczynania Lokiego, aby chronić swoją ukochaną osobę przed cierpieniem. Nie było to właściwe, ale domyślała się, że zrobił to w akcie desperacji, niewiedząc samemu jak się odnaleźć w tej sytuacji jak sobie z tym poradzić. Zamiótł problem pod dywan, licząc na to, że ten zostanie tam tak długo, aż będzie w stanie wymyślić coś lepszego. Czas niestety rzadko kiedy grał na ich korzyść.
-Wiesz...nie wiem czy chciałabym, aby on składał jakieś obietnice, czy jak to ładnie ujęłaś "Deklaracje" nie chcę, aby czuł się ponownie związany. Chciałabym, aby znalazł w końcu spokój, poczuł się naprawdę wolny, że już nic go nie ogranicza i ograniczać nie będzie- Sama gubiła się w tym wszystkim. Ktoś tak obcy w pewnym momencie stał się jej bardzo bliski, może nawet zbyt bliski niż to planowała na początku.
-Co zginęło wśród płomieni, musi się odrodzić- Mruknęła po chwili milczenia i zerknęła kątem oka na Addie -Myślisz, że ona wiedziała?- Zapytała się, odnosząc się do spotkanej przez nie wiedźmy, która wydawała się wiedzieć więcej, niż chciałaby zdradzić.
-To ona nakierowała nas na niego. Dlaczego? z czystej świadomości, że same nie damy sobie rady, czy pchnęła nas na przeznaczenie, które same ruszyłyśmy?- Miała wiele pytań i gdyby mogła wrócić do tej jasnowidzki, pewnie zadałaby je teraz bez namysłu, bez zbędnych podśmiechujek, czy ironii.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Każdy potrzebuje czegoś innego - odpowiedziała kiedy Robin powiedziała jej, że nie zależy jej na deklaracjach uczuć - Wiesz ile razy usłyszałam od męża, że mnie kocha, ile razy użył dokładnie tych słów? Trzy, w ciągu całego naszego związku. Pierwszy raz kiedy był wtedy kiedy pierwszy raz dowiedział się, że zostanie ojcem. Drugi kiedy zniknęłam na wakandyjskim stepie po przegranej bitwie z Thanosem. Trzeci raz w dniu, w którym wróciłam. Dla niego ważna jest obecność, dotyk. Często nie umie ubrać swoich myśli w słowa, ale i bez tego wiem, że nie widzi świata poza mną i naszymi dziećmi. Nie mówi o tym okazuje to, czasami w pokręcony sposób - uśmiechnęła się.
- Wyrażaj swoje uczucia tak jak chcesz. Wasza… relacja jest jeszcze…świeża jeśli mogę tak to ując… - zakłopotała się lekko. - Czasem potrzeba troszkę czasu, żeby się dotrzeć, tym bardziej komuś kto przeszedł tak wiele. Mówię tu o was obojgu. Czasem trzeba będzie coś przegadać, bo bez rozmów się nie obejdzie, ale czasem trzeba zostawić rzeczy same sobie i dać im się rozwijać. Każda relacja wygląda inaczej… przodkowie.. zaczynam gadać jak Frigga - westchnęła z uśmiechem.
- Nie wiem co ta starucha miała na myśli. - westchnęła cicho - To była pierwsza volva, którą spotkałam. Loki mi mówił, że jeśli Vola coś ci radzi to warto posłuchać. One widzą więcej niż inni. Objawiają się im ścieżki przeznaczenia, które rządzi wszystkim. Być może popchnęła nas na właściwą ścieżkę, a może to jemu otworzyła nowe możliwości.. kto ją tam wie. - Powiedziała zamyślona.
Volva nie powiedziała im wiele i tak naprawdę nie mogła mieć pewności, że Ull nie grał tu ważnej roli. Może miał odnaleźć Robin, może to ma być jego droga, która go oczyści i pozwoli ułożyć sobie życie od nowa.
Offline