Nowe życie

Nie jesteś zalogowany na forum.

#51 2023-04-20 22:05:02

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 112.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Addie nie była pewna, ile czasu spędziła na łące. Zdążyła zapleść dwa wianki, po czym ruszyła z powrotem do wioski. Była oczarowana scenerią jaką prezentowała ta mała mieścina. Szła wolnym krokiem pozdrawiając każdą napotkaną osobę lekkim uśmiechem. Zaskoczeni mieszańcy nie wiedzieli, jak zareagować więc blondynka poszerzała uśmiech. Cieszyła się, że udało się jej wyrwać od towarzystwa rudej. W wiosce nadal panował spokój więc raczej nie wpakowała się w kłopoty. Idąc wydłuż chat zobaczyła grupkę dzieciaków siedzących przy jednej z nich. Małoletni pochylali się nad czymś głośno dyskutując. Nagle od strony grupki nadeszło głośne zrezygnowane westchnięcie. Addie ostrożnie podeszła do dzieci
Dzień dobry – zwróciła na siebie ich uwagę.
Na początku z ostrożnością się jej przyglądali. Później przyszło zaciekawienie. Czego nowoprzybyła może od nich chcieć
Widzę, że macie jakiś problem. Może mogę pomóc?
Nie my, a Sasa – burknęła jedna z dziewczynek. Blondynka przecisnęła się między małoletnimi by dotrzeć do źródła zamieszania. Na trawie siedziała mała dziewczynka trzymała w dłoniach nie skończony wianek.
Addie uśmiechnęła się ciepło i wyciągnęła rękę do małej.
Daj, pokażę ci – powiedziała zachęcając do współpracy. Mała brązowooka podała niepewnie jej swoje dzieło, które koniecznie wymagało kilki poprawek.
Znacie jakieś piosenki? – zagadała, gdy próbowała poprawić splot.
Dzieci zastygły bezruchu. Addie znów ciepło się do nich uśmiechnęła. Po chwili przypomniała jedną z dziecinnych przyśpiewek i zaczęła nucić ją pod nosem.
Po chwili jedno dziecko zaczęło śpiewać, w ślad za nim poszła reszta towarzyszy.
Addie wróciła do wspomnień z domu. Lubiła kiedyś bawić się z asgardzkimi dziećmi. Zawsze miała do nich podejście. Kiedy urodzili się chłopcy, stali się dla niej całym światem. Tak bardzo chciała ich teraz zobaczyć, przytulić, przeczesać ich włosy ciągle wpadające w oczy. Tęskniła też za córką, swoją małą księżniczką. Asa była spokojniejsza niż jej bracia. Kiedy chłopcy zaczęli uczyć się magii zaczęli niesamowicie psocić. Asa nie dostała jeszcze swojego daru i Addie martwiła się, że przez to będzie czuła się odtrącona. Loki spędzał z chłopcami dużo czasu, uczył ich wszystkiego co sam umiał, ale Asa ze względu na młody wiek była wykluczana ze spotkań.
Kobieta włożyła poprawiony wianek na głowę dziewczynki i podniosła się z trawy. Dzieci od razu zaczęły wokół niej skakać. Podśpiewując kolejną wesołą piosenkę. Addie również włożyła jeden swoich wianków na głowę i przyłączyła się do śpiewów
Ścigamy się na plac! – ktoś zakrzyknął i wszyscy, również księżna ruszyli pędem na plac.
Wszyscy małoletni biegli, ile sił. Addie śmiała się wesoło próbując dotrzymać tempem najwolniejszym z nich.
Wbiegając na plac znów zaczęli skakać i śpiewać kolejną asgardzką przyśpiewkę. Addie rozejrzała się po placu. Od razu odnalazła znajomą rudą czuprynę. Księżna nie mogła uwierzyć, że Robin zaczęła się integrować. Gdyby miała przy sobie swój telefon na pewno zrobiłaby jej zdjęcie.
Nagle wszystkie dzieciaki uciekły z placu udając się w sobie znanym kierunku. Na piaszczystym polu zaczęła się zbierać grupa młodych mężczyzn. Choć dla Addie nie wyglądali na wojowników każdy z nich dzierżył miecz. Księżna od razu rozpoznała miecze ćwiczebne. Będą trenować. Blondynka odnalazła wzrokiem Robin i już miała do niej podejść, gdy usłyszała pewny głos.
Ej ty pogromczyni trolla!
Addie odwróciła się do zbiegowiska.
Skoroś taka waleczna, to pokaż co umiesz – wyzwał ją jeden z nastolatków.
Blondynka uśmiechnęła się cierpko.
Nie będę walczyć z dziećmi – odpowiedziała poważnie.
To nie walka, pokazówka? Chyba, że boisz się popsuć fryzurę – próbował ją sprowokować.
Addie westchnęła głośno. Skoro sami chcieli. Kobieta kiwnęła głową. Odrzuciła wianki na bok i wróciła na plac. Czułą się pewnie walcząc w każdym stroju więc, nawet nie pomyślała o przemianie. Dostała do ręki miecz i tarczę. Grupa pięciu młodzianów wyszła jej na spotkanie.
Niech będzie i pokazówka – westchnęła nie spuszczając z oczu przeciwników.
Postanowiła zacząć. W pierwszego chłopaka po prawej cisnęła tarczą. Gdy chłopak się przewrócił do ataku ruszył kolejny z nich. Addie obróciła się wokół własnej osi i sparowała miecz z mieczem przeciwnika. Atakowała dwoma szybkimi cisoami zmuszając chłopaka do cofnięcia. Po następnym spotkaniu kling kobieta złapała młodziana za nadgarstek ręki, którą trzymał miecz. Niesiona impetem obróciła się nadal trzymając przeciwnika za rękę. Podbiegł następny przeciwnik. Addie najpierw pozbyła się balastu powalając chłopaka i odparowała cios kolejnego chętnego. Kolejny młodzian zaatakował. Wykonała unik i złapała śmiałka za rękę przewracając go na piach. Podbiegło dwóch naraz. Jeden, drugi blok. Kopnęła jednego frontalnie, a drugiego zaatakowała od góry. Gdy chłopak był zajęty unikiem Addie ponownie użyła sztuczki z złapaniem dłoni. Chłopak próbując się wyrwać wypuścił miecz co wykorzystała wojowniczka. Swój miecz przyłożyła mu do gardła a drugi, odebrany z tyłu szyi.
Tłumek przyglądający się pojedynkowi wydał z siebie okrzyk zaskoczenia. Addie wykorzystała chwilę na wyrównanie oddechu. Obróciła się z chłopakiem na muszce czekając na kolejny atak. Kiedy jeden z przeciwników ruszył pchnęła na niego kolegę i obaj wylądowali na ziemi. Odbiła atak chłopaka po prawej. Obroniła się przyklękając na jednym kolanie. Chłopak nie zdążył podjąć próby wycofania, gdy Addie zaatakowała obiema trzymanymi klingami wytrącając mu miecz z dłoni. Obróciła się w ostatniej chwili, odbiła kolejny cios z góry i od razu przyłożyła miecz do odsłoniętego gardła przeciwnika. Został ostatni. Skrzyżowali klingi nad głowami. Następny zgrzyt metalu nastąpił na wysokości piersi, gdy chłopak rozpaczliwie próbował trafić przeciwniczkę. Addie odbiła cios. W chwili, gdy chłopak chciał wrócić do pozycji startowej Addie przyklęknęła i wymierzyła oba ostrza w wojownika. Jedna klinga dotykała ramienia, druga uda. Pojedynek wygrany. Pośród mieszkańców podniósł się gwar okrzyków.
Addie podniosła się ciężko oddychając. Oddała miecze i otarła czoło od potu. Uścisnęła rękę ostatniemu przeciwnikowi, a ten oddalił się w swoją stronę.

Offline

#52 2023-04-20 22:29:59

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsOpera 97.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Ostatnim detalem kończący jej nową fryzurę - która wyglądała zdecydowanie lepiej niż mizerny warkocz, który ona sama sobie zaplotła - był delikatny wianek, który został upleciony z błękitnych małych kwiatków. Po nałożeniu jej wianka na głowę, dziewczynka zaklaskała radośnie w dłonie, dając dziewczynie do zrozumienia, że w jej oczach wygląda cudownie. Tak naprawdę nigdy nie miała okazji, aby poczuć się kobieco. Przed całą swoją przygodą, siedziała w domu nie miała dla kogo się stroić, u Avengersów jej głównym strojem był kombinezon do treningów, a potem...potem w kosmosie panowała już zupełnie inna moda, więc nosiła to w czym czuła się najlepiej. Może nawet przez jakiś czas zapomniała o tym, że była kobietą. Uniosła dłonie do góry, aby palcami wyczuć brzegi wianka. Nigdy nie nauczyła się pleść wianków, bo nikt jej tego nie uczył, a i potem takowa umiejętność wydawała się być jej zupełnie zbędna. Wiedziała, że dużo straciła, ale nie miała pojęcia, że aż tak dużo.
Odwróciła się twarzą w stronę dziewczynki i uśmiechnęła się do niej lekko a potem poklepała po blond czuprynie. Nie wiedziała jak jej podziękować tak, aby zrozumiała, ale wierzyła w to, że tak prosty gest wyrazi wszystko to co chciała powiedzieć. W końcu jej uwagę oderwała jakaś wrzawa na głównej ulicy wioski. Skierowała wzrok w tamtą stronę i dostrzegła blondynę, która najwyraźniej szykowała się do walki, bo na nią nacierała grupka młodocianych wojowników, chcących się najprawdopodobniej sprawdzić w walce. Dziewczynka, która plotła jej warkocze pociągnęła za skrawek jej sukni chcąc zwrócić na siebie uwagę. Wskazała najpierw na Addie, potem na chłopców, a potem na Robin. Dziewczyna zmarszczyła brwi próbując rozszyfrować ten dziwny rebus. W końcu ją olśniło
-Niech sama sobie poradzi- Powiedziała, starając się do swoich słów dodać pasujące ruchy dłońmi. Miała okazję sprawdzić umiejętności w walce blondynki, chociaż trochę już widziała podczas walki z trollem, ale wówczas sama była ciut zajęta. Teraz mogła popatrzeć jako niezależny widz. Musiała przyznać, że dziewczyna dała dość niezły popis walki, a to nasunęło Robin myśl. Musiała być przez kogoś szkolona. Nawet Natasha chociaż jej umiejętności również były niezwykłe, kiedyś pobierała naukę. Pozostawało pytanie dlaczego Addie musiała się tego uczyć. Czy jej małżeństwo było na tyle niebezpieczne, że taka umiejętność była konieczna.
-Popisy...- Mruknęła i skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej, kiedy tłum zaczął wiwatować. Ruda podeszła do zdyszanej dziewczyny i spojrzała na nią z dość obojętną miną zupełnie tak, jakby ten pokaz nie zrobił na niej nawet najmniejszego wrażenia
-Jak to było...- Odezwała się po chwili milczenia -Nie zdradzajmy kim jesteśmy- Powiedziała z lekko kpiącym uśmieszkiem. Czy plan Addie nie był taki, aby jak na razie udawać zwykłe dwie wędrowne dziewczyny, a teraz odstawiła pokaz rodem z filmów o kung-fu
-Myślę, że ci uwierzą w to, że jesteś zwykłą dziewczyną, bez problemu- Dodała i poklepała ją po ramieniu -Chociaż złojenie dzieci to nie jest jakiś wielki wysiłek- Młodzikom najwyraźniej miecze paliły się w dłoniach i nie mogli się doczekać, aż nie przyłożą nimi komuś przez grzbiet.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#53 2023-04-20 22:59:31

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 112.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Nawet kwaśna mina Robin nie popsuła Addie nastroju. Adrenalina, która nadal szumiała jej w uszach nie tylko przyspieszyła rytm jej serca, ale także dała uczucie szczęścia. Dawnoe nie czuła się tak dobrze i pewnie. Pierwszy raz od laty pomyślała, że niepotrzebnie porzucała treningi z Val. Zapomniała już jakie to wspaniałe uczucie trzymać w dłoni miecz. Nastrój księżnej zmienił się, gdy uda zadrwiła dotykając jej ramienia.
Po pierwsze. Jeśli mają się uczyć to powinni robić to dobrze. Inaczej mogą w ogóle nie wychodzić na pole bitwy. Widziałaś te niedociągnięcia? Normalnie za takie numery dostałabym dodatkową godzinę zaprawy. Fandrall dałby mi popalić za takie odsłonięcia – wytrajkotała nie zastanawiając się nad tym co właśnie wypowiedziała.
Po drugie, tutaj jest inaczej niż na ziemi. Kobiety potrafiące o siebie zadbać są szanowane. Nie tak, jak traktował nas na początku ten dryblas – uniosła się. Nadal była wściekła za traktowanie jej przedtem. Poniekąd, dlatego zgodziła się na pokaz. Chciała pokazać, że nie jest słaba, słabsza od swojej towarzyszki, której moc czuła na kilometr.
Mała pokazówka to nic w porównaniu do buchającego płonieniami ciałem. Myślisz, że wystarczy się przebrać, dać ułożyć sobie włosy i się wpasujesz? Otóż nie. Uwierz, przerabiałam to wiele lat temu. Te lekcje były cholernie bolesne. Jedynie przez wpasowanie udało mi się przeżyć i nie zwariować. Nie będę się podkładać zgrai wioskowych chłopów byle tylko połechtali swoje ego.
Drobna potyczka obudziła w niej dawne siły. Od kiedy odłożyła miecz i nie było już zagrożenia, złagodniała. Zajęła się wychowaniem dzieci i spełniała się w tym całkowicie zapominając o swojej drugiej stronie. Dziś postanowił przemówić.
Chodź do tej świątyni. Przed ucztą wypadałoby się tam pokazać. Na wieczerzy trzeba porozmawiać z jarlem. Wybadać co tu się dzieje i co należy zrobić. Czy należy się ewakuować, czy czekać na to co przyniesie przeznaczenie – dodała spokojniej.
Blondynka skłoniła się po wianki, które wcześniej zaplotła. Trzymała je w mocnym uścisku, ale nie zamierzała żadnego z nich założyć na głowę. Skinęła głową do Robin poganiając ją do ruszenia czterech liter.

Offline

#54 2023-04-20 23:33:56

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsOpera 97.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Robin słysząc odważne słowa kobiety zmarszczyła brwi i zacisnęła dłonie w pięści. Nie miała zamiaru pozwolić, aby kto kolwiek zwracał się do niej w ten sposób. Szczególnie jakaś rozhisteryzowana cierpiętnica, którą los tak niesamowicie skrzywdził. W lazurowych tęczówkach Robin pojawił się znajomy złowrogi blask pomarańczy. Jeszcze nigdy nie miała tak wielkiej ochoty zrobić z niej żywej pochodni, tak aby ci wszyscy wieśniacy dostali przykład co się z nimi stanie jeżeli powiedzą o słowo za dużo. Opanowanie, jednak przyszło w ostatniej chwili. Nie chciała robić tutaj pokazu swoich zdolności. Tym bardziej, że była świadoma tego, że na jednej ludzkiej pochodni najpewniej się nie skończy. W milczeniu ruszyła za dziewczyną w stronę świątyni. Miejscowi odprowadzali je wzrokiem, czuła to, i podsycało to jeszcze bardziej je gniew
-Przestańcie się gapić- Warknęła w swoich myślach czując jak nagły ból zaczął rozsadzać jej czaszkę, a znajomy żar rozpalił się w jej klatce piersiowej. Kątem oka spojrzała na swoją dłoń na której zaczęły pojawiać się znajome pęknięcia takie same jak u wieszcza. Czuła, że jeżeli nie wyrzuci z siebie tej złości w końcu dojdzie do jakiejś tragedii nad którą nie będzie w stanie już zapanować. Nie chciała uwalniać tego czegoś co podsycało w niej żar za każdym razem, kiedy silniejsze emocje zaczęły targać jej duszą, ale chciała dodać sobie chociaż trochę ulgi. Dlatego też kiedy weszły do świątyni, a Robin z ulgą stwierdziła, że są tam same chwyciła blondynkę za kark i z całą siłą przycisnęła do jednej ze ścian. Wolną dłonią chwyciła jej nadgarstki zaciskając rozgrzaną dłoń tak mocno jak tylko potrafiła
-Nie wiem kim jesteś, i jak mam być szczera gówno mnie to obchodzi- Warknęła prosto do jej ucha. Czułą jak ogień zaczyna rozrywać jej żyły, a dziwne pęknięcia pojawiły się również na twarzy i w okolicy oczu.
-Myślisz, że tylko ty miałaś ciężkie życie, że tylko ty odkryłaś to, że miewa ono gorzki posmak. Mi również goryczy nie szczędziło, więc nie mów mi nic o bolesnych lekcjach- Walczyła sama ze sobą teraz. Za wszelką cenę starała się poskromić też nieokiełznaną część żywiołu, część której nawet ona nie poznawała. Już wcześniej bywała wybuchowa, ale nigdy nie myślała o tym, że aby się bronić musi kogoś skrzywdzić celowo. A teraz właśnie tak się czułą. Była zagoniona do rogu, a jej instynkt zareagował samodzielnie, bez jej kontroli.
-Ostatnie czego chcę to się wpasować. Nie potrzebuje ich sympatii, łaski ani niczego innego. A ty zapamiętaj sobie lepiej na przyszłość bo to moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Nie igraj z ogniem, bo się poparzysz- Dziewczyna poluzowała nieco swój uścisk po czym ostatecznie puściła dziewczynę. Sama dyszała ciężko tak jakby to wszystko wymagało od niej sporego wysiłku. Przymknęła na chwilę oczy i starała się uspokoić, ale nie było to takie łatwe.
-Myśl o czymś innym, nie jest warta tego- Powtarzała sobie raz po raz, a ślady z jej twarzy powoli znikał i wydawało się, że wszystko wracało do normy. Kiedy uchyliła powieki jej pomarańczowo-czerwone oczy powróciły do swojej naturalnej lazurowej barwy. Wzięła głęboki wdech po czym sama oparła się o ścianę  zupełnie tak jakby przed chwilą nie zaszło tutaj absolutnie nic. Liczyła na to, że Addie zdała sobie dostatecznie sprawę z tego, żę nie jest jej podwładną którą mogła ustawiać po kątach tak jak chciała.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#55 2023-04-21 00:10:47

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 112.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Addie nie wyczuła zagrożenia, dopóki gorące ręce Robin nie przygwoździły jej do ściany. Blondynka próbowała się wydostać, ale rosnąca temperatura skutecznie jej to utrudniała. Ruda straciła nad sobą panowanie, a Addie dała się zaskoczyć. Czekała cierpliwie aż ruda skończy swój wywód. Poczuła na skórze nadgarstków nieznośne pieczenie. Wtedy się przestraszyła, znów poczuła się beznadziejnie, tak jak wtedy, gdy była zdana na łaskę Heli. Wtedy nie mogła walczyć do końca, jak przystało na wojowniczkę. Nosiła pod sercem dwa nowe życia i dla nich znosiła wszystkie cierpienia jakich doświadczyła, chociaż to doprowadziło ją na skraj szaleństwa. Doszło do tego, że przez wizje jakie podsyłała jej Hela chwyciła za nóż gotowa wyciąć z siebie rosnące w niej dzieci.  Długo nie mogła sobie tego wybaczyć.
Robin rozluźniła uścisk dłoni. Addie odskoczyła od niej jak od największego wroga. Spojrzała na swoje poparzone ręce.
Coś ty mi zrobiła?  – wyszeptała zdezorientowana. Nie spuszczała wzroku z swoich nowych ran. Nie miała nigdy tak poważnych oparzeń. Nie była pewna czy organizm poradzi sobie z tym sam. Zadrżała próbując zapanować nad swoim lękiem. ¬
Niby jak mam ci zaufać. Jakim cudem ktoś wpadł na pomysł, że mamy wędrować we dwie – pomyślała, z rezerwą patrząc na rudowłosą. Nogi ugięły się pod księżną. Opadła na kolana ciężko oddychając. Zamknęła oczy. Jej umysł ukazał jej kłębiące się fale wściekłości. Wzięła kolejny oddech i zaczęła skupiać się na wygładzeniu fal. Wizualizacja. Kiedy emocje były zbyt silne do opanowania, nauczycielka pokazała jej jak radzić sobie z burzą.  Musiała zwizualizować problem, a później stopniowo rozwiązywać go tak ja go widziała. Gładziła fale, stawiała mur przed tsunami. To jej pomagało, gdy robiło się nieciekawie.
Gdy znów otworzyła oczy była już w spokojniejszym nastroju. Ręce bolały coraz bardziej. Nie miała dłużej ochoty oglądać twarzy ognistej dziewczyny, przynajmniej na razie. Blondynka wyszła ze świątyni i udała się w tylko sobie znanym kierunku. Oddaliła się od wioski udając się w stronę lasu.
–W ogólne nad sobą nie panuje, jest niebezpieczna – krążyło w jej głowie.
Była tak pochłonięta swoimi myślami, że nie zauważyła jak na kogoś wpadła.
Hej… wolniej – usłyszała podirytowany głos.
Kiedy podniosła wzrok dostrzegła znajomą twarz. Mężczyzna z wielkiej sali, spec od bujania się na krześle i ciętych komentarzy.
Przepraszam – rzuciła wymijając go.
Hej, walkirio. Czekaj – krzyknął goniąc za nią. Zatrzymał się tuż przed nią.
Twoje dłonie…
To nic, zaraz przejdzie – próbowała go zbyć.
Nie wygląda – westchnął przyglądając się ranom. Mężczyzna obejrzał nadgarstki Addie i po chwili dodał.
Chodź ze mną. Mam coś co pomoże.
Addie spojrzała na niego z rezerwą.
Nie gryzę – uśmiechnął się zawadiacko.
Niebezpiecznie jest ufać obcym – odpowiedziała oglądając się na migającą między drzewami świątynię.
Świetna rada. Zapamiętaj, ale jak ktoś oferuje pomoc warto ją przyjąć, nie uważasz? – znów uśmiechnął się cwaniacko.
Addie nie miała sił na dalsze dyskusje. Chciała, żeby przestało boleć.
Dobra – mruknęła zrezygnowana.
Zuch dziewczyna – skomentował, po czym poprowadził ją w boczna leśną ścieżkę. Po paru minutach doszli do niewielkiej chatki. Mężczyzna otworzył drzwi i szarmancko zaprosił do środka.

Offline

#56 2023-04-24 21:27:17

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsOpera 97.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Robin odprowadziła wzrokiem dziewczynę, a kiedy ta zniknęła jej z pola widzenia wypuściła cicho powietrze z płuc. Zsunęła się po ścianie na ziemię i oparła głowę o dłonie. Już dawno nie traciła nad sobą kontroli, dawno też nikogo nie skrzywdziła, a przynajmniej nie z taką premedytacją. Dlaczego słowa Addie tak bardzo ją uderzyły. Próbowała zrozumieć chociaż jedną emocję z tysiąca, które niczym fale wody podczas sztormu rozbijały się o ostre kamienie. Przymknęła na chwilę oczy, próbując opanować drżenie całego ciała
-Przecież jej mówiłam, że nie jestem towarzyszką do podróży- Od początku tą podróż miała pokonać sama, czemu więc na jej drodze musiała stanąć inna osoba, i to jeszcze w dodatku tak bardzo irytująca.
-Myśli, że zjadła wszystkie rozumy...przeklęta cierpiętnica- Nigdy nie lubiła, kiedy ktoś mówił jej co miała robić. Nie była już tym samym dzieckiem, co w chwili poznania Starka. Nie potrzebowała nauczyciela, który uświadomi ją w tym, że świat do sprawiedliwych nie należy, oraz że dużo więcej w nim zgnilizny niż mogłoby się wydawać. Przekonała się o tym, i żadna dziewczyna, której się wydawało nie wiadomo co nie musiała jej o tym przypominać.
Z rozmyślań wyrwało ją cicho gwizdnięcie, które dochodziło od strony wejścia do świątyni. Robin skierowała w tamtą stronę głowę i dostrzegła jak blond czupryna znika za drewnianą kolumną. Ruda przymrużyła oczy po czym wstała z kamiennej podłogi i wyszła z świątyni rozglądając się za osobą, która ewidentnie próbowała zwrócić jej uwagę. Nieopodal dostrzegła znajomego łucznika, który w trzymał w dłoni lejce jednego z dwóch koni. Gestem pokazał jej, aby podeszła a kiedy to zrobiła wyciągnął w jej stronę łuk
-Chodź pokaże ci coś, i przy okazji upolujemy coś- Powiedział, starając się jak najprostszym gestem pokazać o co mu chodzi. Robin spojrzała na konia, który wydał się jej być wyjątkowo wysoki i pokręciła lekko głową.
-Nie, ja nigdy nie...- Ale nie dokończyło, bo Aki chwycił ją w pasie i brutalnie bez żądnego ostrzeżenia wsadził prosto na siadło. Koń poruszył się niespokojnie, a Robin wczepiła się palcami w jego grzywę. Mężczyzna wcisnął jej w ręce lejce, po czym sam wskoczył na swojego konia i ruszyli w dwójkę w głąb lasu. Las za dnia wydawał się być dużo bardziej przyjazny niż ten pogrążony w mroku. Przynajmniej Robin nie miała wrażenia, że z każdego nawet najmniejszego krzaku wyskoczy na nią coś plugawego i śmierdzącego. Jechała z blondynem w milczeniu, ten tylko od czasu do czasu zatrzymywał się, aby pokazać jej coś palcem i tłumacząc, ale sam szybko łapał się na tym, że dziewczyna nic nie rozumie.
-Dokąd my jedziemy?- Zapytała się, kiedy dostrzegła, że słońce powoli zaczyna chylić się ku zachodowi. Miała już plany. Chciała wrócić do wioski, spakować się i ruszyć w swoją stronę w samotności tak jak planowała to od początku, a Addie musiała sobie jakoś radzić skoro była taka wszechwiedząca. Aki, jednak nie odpowiedział. Odwrócił się tylko w jej stronę i przystawił palec do ust dając tym samym znać, aby była cicho. Robin zacisnęła usta w wąską linię i zamilkła. Łucznik zatrzymał się przy jednym z wysokich krzaków i zeskoczył ze swojego wierzchowca. W ślad za nim poszła Robin, która raczej zsunęła się z konia niż zeszła z niego z pełną gracją. Blondyn przywołał ją do siebie dłonią i zmusił do tego, aby ukucnęła przy krzaku. Kiedy to zrobiła, końcem swojego łuku rozchylił gałęzie krzewu, a oczom dziewczyny ukazało się jezioro, wokół którego wzbiła się chmara latających owadów wokół których jarzyła się błękitna poświata
-Świetliki?- Zapytała się bardziej sama siebie, ale kiedy przyjrzała się uważniej dostrzegła, że to co unosiło się nad ziemią wcale nie miało skrzydeł, ani pancerza, ale było czymś podobnym do płomienia świecy.  Nie miała pojęcia co to było, ale musiała przyznać, że czegoś tak pięknego nie widziała już od dawna. Nawet delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale patrząc na te dziwne światełka uspokajała się, oraz nabierała pewności co do tego, że wszystko może się udać. Jej spokój, jednak nie trwał długo, bo do jej uszu doszedł szelest liści, tego dźwięku nie spowodowali oni. Odwróciła wzrok od ogników i spojrzała w głąb lasu. Nie mogła wysłać na zwiady swojego ognistego zwierza, bo nie mogła odkrywać się ze swoją mocą. Z resztą doskonale wiedziała jaka by była reakcja mężczyzny na to co potrafiła. Jej towarzysz najwyraźniej również wyczuł, że coś jest nie tak, bo stanął przy jej ramieniu naciągając cięciwę i celując grotem strzały prosto w zarośla. Dziewczyna zaparła się nogami o ziemię i zacisnęła dłonie w pięści.
-Może to tylko jakiś lis- Powiedziała chcąc przekonać do tej koncepcji samą siebie. Jednak strzałą, która przemknęła pomiędzy nimi utwierdziła ją w przekonaniu, że nie są tutaj sami. Po chwili z zarośli wyszła ku nim grupka czterech rosłych mężczyzn. Wszyscy mieli narzuty w postaci niedźwiedzich skór, a runy i tajemnicze symbole wymalowane a ich twarzach dodawały im jedynie grozy. Robin przełknęła głośno ślinę, czując że czeka ją walka zupełnie inna niż ta do której szkoliła ją Natasha. Aki nie czekając na nic wystrzelił pierwszą strzałę w stronę najbliższego napastnika, a zaraz potem ze swojego pasa wyciągnął topór. Wrogowie ruszyli na nich z głośnymi rykami. Pierwszy mężczyzna zamachnął się w stronę Robin swoim toporem, a dziewczyna w ostatniej chwili zrobiła unik. Zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu chcąc zlokalizować najsłabsze punkt, i wtedy wpadła na pomysł. Masywni przeciwnicy byli groźni pod kątem siły, za to ich stabilność była mierna. Niemal ślizgiem zbliżyła się do mężczyzny i robiąc młynek przy ziemi nogą podcięła go. Wielkolud zatoczył się co dało jej chwilę czasu na to, aby zadać cios prosto w brzuch, a kiedy ten zgiął się w pół kolanem wyprowadziła cios prosto w jego czoło. Nie czuła się pewnie podczas walki wręcz, a pozbawiona możliwości korzystania ze swojej mocy czuła się dziwnie słaba, chociaż pokonywanie przeciwników szło im dość sprawnie, a Robin musiała przyznać, że lekcje Natashy nie poszły w las, to w końcu coś musiało wymknąć się im spod kontroli. Kiedy Aki dobijał jednego z wrogów, zza jego pleców wyrósł kolejny. Ruda otworzyła szerzej oczy i nie myśląc wiele odepchnęła blondyna na bok, czując jak ostry brzeg topora przecina jej wzdłuż skórę na plecach. Ból owładnął jej ciałem, a pod zaciśniętymi powiekami zebrały się łzy. Czuła jak po skórze spływała gorąca krew, brudząc tył jej ubrania. Osunęła się na kolana prosto w kałużę świeżej krwi. Poczuła silną dłoń na swoim ramieniu, która poderwała ją z ziemi i wsadziła ponownie na konia. Wzrok jej się rozmazywał, ale pęd powietrza sprawiał, że nieco oprzytomniała. Razem z blondynem wracali do galopem do wioski, pozostawiając trupy przeciwników za sobą.
Zmysły wyostrzyły się ponownie w chwili, kiedy do jej zamglonego umysłu doszły liczne głosy, a potem ponownie czyjeś dłonie ściągały ją z konia, aby zaprowadzić do jakiegoś pomieszczenia i położyć na miękkim okrytym skórami łóżku. Słyszała wokół siebie rozmowy, ale tym razem ich nie rozumiała ze względu na obcy język, a na to, że świadomość powoli ją opuszczała.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#57 2023-04-24 22:24:28

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 112.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Blondynka weszła do chaty rozglądając się uważnie. W głównej izbie, która stanowiła pokój dzienny i sypialnię urządzona była minimalistycznie. Łózko, stolik z dwoma krzesłami, niewielkie palenisko. Drugie pomieszczenie kryło się za zamkniętymi drzwiami. Szatyn wyminął kobietę i wszedł do drugiego pomieszczenia. Niesiona ciekawością zajrzała przez próg. Niewielki pokoik, w jego centrum stał stół, przy jednej ze ścian stała wysoka półka z różnymi ziołami, na ścianach wisiały łuki, kusze, kolekcja noży.
To ciebie szukamy – westchnęła.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem szukając czegoś między słojami na półce.
Nie mogłeś od razu powiedzieć? Potrzebne były te podchody? – syknęła, gdy ból poparzonych nadgarstków dał o sobie znać.
– A co to by była za zabawa? Gdyby wszystko było podawane na tacy. – prychnął rozbawiony.
Mężczyzna zabrał z pokoju niewielki słoiczek z jakąś mazią i przycięte kawałki bandaża.
– Choć złośnico – kiwnął do niej głową, po czym ruszył do głównej izby.
Blondynka westchnęła głośno i ruszyła w ślad za łowczym.
Szatyn rozłożył potrzebne rzeczy na stoliku.
– Pokaż to – powiedział odkręcając słój z mocno ziołowym zapachu.  – Jak to sobie zrobiłaś? Włożyłaś dłonie w ogniste okowy?
Powiedzmy – westchnęła wspominając atak Robin. Po raz pierwszy Addie miała wrażenie, że musiała zajść pomyłka.  Nie wyobrażała sobie dalszej współpracy z rudowłosą, która za każde wyprowadzenie z równowagi zaczynała palić wszystko co znajdzie się w jej zasięgu. Addie pierwszy raz przyszło na myśl, że Robin nie panuje nad swoimi emocjami i co za tym idzie mocą.
Syknęła, gdy łowczy nałożył grubą warstwę mazidła na jej ręce. Poczuła nieznośne pieczenie na skórze.
Z niezwykłą delikatnością mężczyzna okręcił jej nadgarstki kawałkiem bandaża.
– To? Czego właściwie ode mnie chcecie? Ty i twoja towarzyszka?
Potrzebuję przewodnika przez Yggdrasil. Chcemy, a raczej ja chcę wrócić do domu. Jakiś dziwny portal pował mnie spod domu w środku nocy. Nie mam pojęcia, dlaczego ani jak tam wrócić. Do domu. Zapłacę każdą cenę, znaczy mój mąż zapłaci.
– Robota płatna po wykonaniu zlecenia. Skąd mam wiedzieć, że mnie nie zwodzisz i dostanę wypłatę? –zapytał sprzątając ze stołu.
Daję ci moje słowo –odparła pewnie.
– A ileż ono warte?
Więcej niż myślisz.
Szatyn uśmiechnął się łobuzersko.
– Coś wymyślimy.
Czyli się zgadzasz?
– Tego nie powiedziałem. Portale na drzewo są niebezpieczne, nie mówiąc o poruszaniu się po drzewie, to pewny wyrok śmierci.
Addie zaczęła się zastanawiać z czym tak naprawdę przyjdzie się jej zmierzyć by dotrzeć do domu. Groźba śmierci, niebezpiecznych przygód nie widniało na jej liście od kilku dobrych lat.
– Chodź, odprowadzę cię do wioski – rzekł łowczy, po czym ruszył w stronę drzwi. – Ty chcesz wrócić do domu, a twoja koleżanka? – zapytał przerywając niezręczną ciszę podczas drogi przez las.
Wątpię czy sama wie czego chce – prychnęła blondynka.
– Pokłóciłyście się – stwierdził.
Nie wiem czy odkąd obudziłyśmy się obok siebie w lesie była chwila bez kłótni – odparła zamyślona.
Nawet nie wiem czy nadal będzie w wiosce, kiedy tam dotrzemy.
– Przekonajmy się – westchnął brunet.
W wiosce panowało poruszenie, mieszkańcy kłębili się wokół chaty uzdrowiciela.
Addie wyczuła rosnący niepokój, który zaczął się i jej udzielać.
Co się stało? – spytała zdezorientowana.
– Chodź – pośpieszył ją i zaczął przeciskać się pomiędzy tłumem sprzed chaty.
Szepty niosące się w tłumie napawały blondynkę niepokojem. Ludzie powtarzali „ognista dziewczyna” co mogło oznaczać rudą czuprynę.
Zaczęła przeciskać się między ludźmi, a kiedy dotarła do wnętrza chaty zamarła. Oddech ugrzązł jej w płucach, gdy zobaczyła niedoszłą towarzyszkę leżącą na brzuchu. Pochylał się nad nią starszy mężczyzna. Pewnie oczyszczał ranę, szykując się do szycia. Addie poczuła falę mdłości pędzącą do przełyku.
Nie mogła uwierzyć, że Robin miała aż tak dużego pecha.
Co się stało? – rzuciła w przestrzeń, mając nadzieję, że ktoś coś jej wyjaśni.
Wcześniej towarzyszący jej nieznajomy, podszedł do niej z wyraźnie pobladłym blondynem.
– To Aki – zaczął – Zabrał ją na wycieczkę. Wpadli w zasadzkę.
Kretyn – burknęła księżna mierząc blondyna groźnym wzrokiem.
Blondynka uklęknęła przy twarzy Robin. Po jej skórze turlały się kropelki potu.
Gorąco, niedobrze – burknął medyk szukając czegoś wśród swoich medykamentów. Mężczyzna podał Addie kawałek płótna.
Wody – krzyknęła w tłum.
Spokojnie. Będzie dobrze – powiedziała odgarniając z twarzy rudej jej poskręcane włosy.
Kiedy przyniesiono wiadro wypełnione wodą bez namysłu namoczyła materiał i zaczęła przecierać dziewczynie twarz, ale także kark próbując choć trochę obniżyć temperaturę jej ciała.
Kto to zrobił? – wysyczała w stronę zszokowanego blondyna.
Addie poczuła się strasznie. Poniekąd czuła się odpowiedzialna za tą dziewczynę. Tłumaczyła jej to czego nie rozumiała, a ona ufała jej na tyle by wierzyć jej słowom. Zaczęła rozmyślać nad tym, że wszystko poszło w złą stronę. Może nie powinna tak naciskać i posłuchać drugiej strony.
Berserkowie – odparł chłopak na co obecni wstrzymali oddech. Addie poczuła ich strach wybijający się ponad inne emocje. Mieszkańcy byli coraz bardziej przerażeni.
To co teraz nadejdzie, niestety nie można będzie zaliczyć do niezłej zabawy – mruknął brunet.
Co to znaczy? – zmieszała się blondynka.
Od jakiegoś czasu dokładam starań by te żądne krwi psy wojny dały nam spokój. Zmylić berserka jest cholernie trudno. Teraz na pewno tu przyjdą.
Kurwa – westchnęła próbując zebrać myśli.
Spojrzała na nieprzytomną Robin. Medyk nakładał opatrunki na jej rany.
Opiekuj się nią – poprosiła, po czym wstała i wyszła z chaty.
Słyszała za sobą odgłos kroków.
Wiemy, ile mamy czasu? – spytała bruneta, który nie odstępował jej na krok.
Niedokładnie.
– Idziemy do jarla. Trzeba ukryć kobiety i dzieci, zacząć mobilizację. Nie możemy dać się zaskoczyć.
To nie będzie konieczne – usłyszała zza siebie.
Jarl stał w asyście swoich wojowników, jego mina nie wróżyła nic dobrego.
Od początku wiedziałem, że coś jest z wami nie tak –warknął.
My tylko chronimy siebie.
Wieszcz powiedział, że jesteście odpowiedziami na nasze modły. Stary dureń ze mnie.
Niekoniecznie. Proszę o azyl dla mojej rannej towarzyszki. W zamian pomogę w bitwie. Walczę nie gorzej od twoich wojowników. Wspólnie damy radę – próbowała przekonać mężczyznę.
Mierzyli się przez chwile zdeterminowanym spojrzeniem. Wiedzieli, że czas ucieka im przez palce.
Zgoda. Dajcie jej broń.
Walczę tylko swoją – odparła patrząc na dryblasa stojącego za jarlem.
Przynieś jej miecz – warknął jarl, po czym zwrócił się do kobiety – Co proponujesz?
Niech wszyscy zdolni do walk zaczną się zbroić. Nie dzieci. Potrzeba wojowników. Kobiety starcy i dzieci muszą się ukryć. Reszta zostaje. Trzeba się zabezpieczyć. Rozstawić wartowników, nie dajmy się zaskoczyć.

Offline

#58 2023-04-24 22:54:03

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsOpera 97.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Robin na przemian traciła i odzyskiwała przytomność. Kiedy świadomość do niej wracała, ból napinał jej mięśnie i wykrzywiał ciało. Jej ciało się rozpalało, ale było to inne gorąco niż to do którego była przyzwyczajona. To z każdą kolejną falą wydawało się odbierać jej siły
-Uratowała mi życie, nie może umrzeć- Usłyszała gdzieś z daleka znajomy głos. A więc chłopakowi nic nie było. W tej sytuacji była to jedyna rzeczy, która była w stanie ją pocieszyć. Na moment uchyliła powieki, aby spojrzeć po rozmazanych sylwetkach ludzi, którzy zbierali się wokół łóżka na którym leżała. Gdzieś ponad ich głowami dostrzegła stojącą postać. Czarne włosy opadały mu łagodnie na ramiona. Niebieskie tęczówki wpatrywały się w nią, a na pociągłej twarzy pojawił się dobrze znany jej uśmiech
-Jeszcze nie- Głos rozniósł się echem po jej głowie. Zamrugałą kilka razy, a postać tak szybko jak się pojawiła równie szybko zniknęła
-Nie przestaje krwawić- Powiedział Medyk, próbując po raz kolejny zszyć jej ranę. Robin resztką siły odwinęła dłoń i przystawiła ją do swoich pleców. Wiedziała, że nie był to moment na ukrywanie swojej mocy. Musiała sobie i przy okazji medykowi trochę pomóc. Nawet jeżeli sprawi tym, że cała wieś się od nich odwrócił. Z końców jej palców stworzył się płomień, który powoli, ale stanowczo przesuwał się wzdłuż rany, wypalając ją i zatrzymując na chwilę krwawienie. Uzdrowiciel patrzył na ten cud z wyraźnie szeroko otwartymi oczami, z resztą podobnie jak ludzie zebrani w chacie. Kiedy dziewczyna odsunęła dłoń od rany, ten przystąpił do zaszywania jej, co jak się okazało nie było takie łatwe, bo z każdym wbiciem igły, Robin drgała niespokojnie
-Przytrzymajcie ją- Polecił, a kilka osób rzuciło się w jej stronę, aby pochwycić dłonie oraz ramiona i unieruchomić. Ból w końcu mijał, a zaraz potem poczuła jak do jej ust ktoś przystawia kubek z czymś wyraźnie ciepłym. Upiła kilka łyków, czując paskudnie gorzki posmak jakiś ziół, które szybko przyniosły jej ukojenie w bólu i pozwoliły chociaż przez chwilę odetchnąć z wyraźną ulgą.
-Czy z Akim...- Odezwała się lekko zachrypniętym głosem, ale uzdrowiciel poklepał ją jedynie po głowie dając tym samym jasno do zrozumienia, że musi wypocząć.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#59 2023-04-25 00:15:39

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 112.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Addie potrzebowała chwili dla siebie, przywołała zbroję przywiązała miecz do pasa. Dopiero, gdy z powrotem wyszła na plac przed wielką salą dostrzegła mobilizację, jaką zarządził jarl.
A niech mnie – usłyszała zza siebie. Łowczy stał oparty o jeden z filarów Sali.
Co?
Może i naprawdę jest z ciebie walkiria – westchnął.
Nawet w takiej chwili trzymają się ciebie żarty – prychnęła zmierzając do pierwszych formacji.
Bez poczucia humoru życie byłoby nudne i pełne udręk – skomentował zrównując z nią krok.
Nie masz swoich zadań? Miałeś wyprowadzić ludzi.
Wiedzą, gdzie iść. Właśnie wynoszą twoją koleżankę, na noszach. Dała niezły popis. Kim wy jesteście?
Mówiłam, że nie stąd – odparła rozglądając się dookoła. Wojownicy szykowali się do bitwy. Na żadnej z twarzy nie dostrzegła ani grama strachu. Wiedzieli na co się szykują.
Słuchaj królewno. Nie rzucę się w ogień nie znając zasad tańca.
Bredzisz. Ze stresu? – przytknęła mu.
No wiesz – obruszył się.
– Potrzebuję tarczy. Potrzebujemy tarczowników. Zbudujemy mur. Jeśli się utrzymamy, mamy szanse ich zaszarżować.
Addie zauważyła jak w asyście medyka Robin jest wynoszona z chaty na prowizorycznych noszach.
Co z nią? – zapytała uzdrowiciela.
– Mocno krwawiła. Później ogień wystrzelił z jej palców. Zaszyłem rany. Teraz czekamy – odparł nadal lekko zszokowany.
No tak. Raczej z magią nie mają do czynienia na co dzień.
Opiekuj się nią – poprosiła, po czym wróciła do zbierających się wokół jarla wojowników.
Łowczy podął księżnej okrągłą tarczę, która do lekkich nie należała. Addie musiała się przyzwyczaić do jej ciężaru by dobrze manewrować nią podczas walki.
Nagle usłyszeli okrzyk jednego z wojowników. Wróg napierał.
Dwa rzędy – krzyknął jarl.
Mur. Postaw – dokończyła Addie stając w pierwszym rzędzie. Tarcze utworzyły zwarty szyk. Wojownicy z pierwszego rzędu stanęli bokiem w lekkim rozkroku. Drugi rząd wypełnił luki powstałe w pierwszym rzędzie wyciągniętymi włóczniami. Za murem ustawili się łucznicy.
Addie odnalazła wzrokiem łowcę.
Nie spuszczę cię z oczu – powiedziała pewnie.
To dla mnie zaszczyt – uśmiechnął się zawadiacko po czym napiął swój łuk.
Od strony lasu wyszło kilkunastu ogromnych mężczyzn odzianych w niedźwiedzie skóry. Addie wzięła głęboki oddech.
Naprzód– zakrzyknął jarl.
Mur zrobił krok do przodu, później następny i następny. Berserkowie ruszyli biegiem na zaporę. Addie nie wyczuła u nich ani kropli strachu. Rozpoczęło się pierwsze natarcie. Pierwszy rząd muru tarcz zaparł w sobie wszystkie siły by nie przepuścić wroga. Włócznie poruszały się we wszystkie strony próbując dźgnąć napastników. Jednak i oni mieli czym walczyć. Rąbali toporami, szyli strzałami, cieli mieczami. Wojownik stojący obok Addie padł podcięty przez jednego dryblasa.
Jasna cholera – zanim zdążyła zareagować, berserk przedarł się przez zaporę i rąbał swoim toporem, gdzie i w kogo dał radę.
Rozdzielić się. Niech bogowie wam sprzyjają – krzyknęła przyjmując pozycję startową.
Zrobiła płynny unik, gdy pierwszy z przeciwników na nią naparł. Mężczyzna zamachnął się mieczem. Osłoniła się tarczą. Zanim przeciwnik zdążył opuścić klingę Adide wbiła mu miecz w bok mocnym pchnięciem.
Kiedy wyciągnęła swoją klingę znów musiała zrobić unik. Kolejny przeciwnik był w natarciu. Skrzyżowali broń. Musiała jakoś wybrnąć z tej pułapki. Berserk było od niej dużo silniejszy więc musiała szybko coś wymyślić. Klinga miecza prześlizgnęła się po drugiej, gdy Addie zanurkowała pod ramieniem mężczyzny. Berserk zamachnął się mieczem odwracając. Blondynka pochyliła się po czym wystrzeliła ostrzem prosto w gardło goryla.
Wyciągnęła miecz z ciała i ruszyła na pomoc innym. Zauważyła, że jeden z wojowników nie może sobie poradzić z deszczem ciosów jaki na niego spadał. Odrzuciła tarcze i rozwinęła bat. Posłała crack prosto w wyciągniętą rękę berserka. Gdy witka smagnęła jego dłoń ten zdziwiony wypuścił broń. Zakręciła batem nad głową posyłając crack na kolejnego przeciwnika zmuszając go do cofnięcia się pod ścianę. Gdy mężczyzna nie miał, dokąd uciec ruszyła z wyciągniętym mieczem. Berserk uchylił się w ostatniej chwili, Addie zatrzymała się na ścianie. Kucnęła unikając odrąbania głowy przed topór przeciwnika. Chwilę później znów zaatakował. Tępy ból od uderzenia rozproszył jej uwagę i nie była w stanie ocenić sytuacji.
Niemal na ślepo unikała kolejnych ciosów. Topór przeciwnika smagnął jej ramię zostawiając na nim płytkie rozcięcie.
Kobieta syknęła z bólu. Nagle usłyszała ciche jęknięcie. Mężczyzna padł na ziemie z wystającą z oczodołu strzałą. Addie rozejrzała się szukając wybawiciela. Brunet z zadziornym uśmiechem zerkał na nią co jakiś czas, pomiędzy wypuszczaniem kolejnych strzał. Kobieta złapał kilka głębokich oddechów i znów rzuciła się w wir walk. Ściągnęła na siebie uwagę następnego z najeźdźców. Ramię szczypało, sączyła się krew. Jednak adrenalina pozwała zepchnąć ból na dalszy plan. Było jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Blondynka prześlizgnęła się pod stołem po czym wspięła się po ławie na blat. Wyskoczyła precyzyjnie tnąc mieczem w tors półnagiego wojownika. Wykorzystała chwilę by wyrównać oddech. Berserkowie choć w mniejszej liczebności nadal nacierali, nawet z większą zaciętością. Kolejni wojownicy wioski padali na ziemię. Ranni lub martwi. Trzeba to skończyć jak najszybciej. 
Księżna złapała za bat i ruszyła na przód. Podcięła jednego z berserków dzięki czemu wojownicy mogił sobie z nim poradzić. Kolejnemu napastnikowi owinęła bat wokół szyi. Posiniały wojownik dostał strzałą między oczy.
Jeszcze tylko trzech – krzyknął któryś z wojowników.
Jednak za wcześnie było na świętowanie. Nie wiadomo co wpadłoby do głowy wściekłym berserkom.
Addie podbiegła do trwającego pojedynku. Wojownik wioski leżał na ziemi, próbując osłonić się przed przeciwnikiem. Kobieta weszła pomiędzy nich broniąc rannego.  Skrzyżowała miecz z mieczem berserka. Odbiła atak, po czym skontrowała. Uchyliła się przed następnym cięciem. Wykonała dwa szybkie ciosy po czym wycofała się do obrony. Warczący z wściekłości przeciwnik poddał jej kolejną opcję. Wreszcie jakieś uczucia. Kobieta wzięła głęboki wdech w wdarła się do umysłu berserka zostawiając tam istny chaos. Zaszczepiła mu paniczny lęk, przez co mężczyzna wypuścił broń z dłoni. Wojownik zaczął rozglądać się po polu bitwy trzęsąc się ze strachu.
Berserk rzucił się do ucieczki. Jednak nie umknął daleko. Strzała przeszyła jego pierś. Wielkolud upadł na ziemie bez dechu.
Co to było? Co mu zrobiłaś? – spytał łowczy zachowując bezpieczną odległość.
Użyłam moich darów – odparła z dumą Addie. Chyba czas przyznać, że plan z boginiami nie był taki zły.
Jestem posłańcem bogów, protektorem wiernych naszym władcom. Moja towarzyszka również. Nie mogłyśmy wcześniej wyjawić swoich tożsamości. Musiałyśmy mieć pewność, że zasługujecie na pomoc jaką zaoferowali wam bogowie. Wasza waleczność zostanie nagrodzona przez samego praojca.
Pomogłaś nam – odezwał się jarl. – Stanęłaś z nami ramię w ramie. Jesteśmy za to wdzięczni.
To ja jestem wdzięczna za gościnę i opiekę.
Zbierzcie rannych do wielkiej sali. Martwych pochować z godnością – powiedział do swoich ludzi.
Ty też potrzebujesz medyka – stwierdził jarl.
Dziękuję, ale najpierw sprawdzę co z moją towarzyszką -odpowiedział z szacunkiem Addie, po czym ruszyła do kryjówki cywili, którzy nie walczyli.

Offline

#60 2023-04-25 10:39:39

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
Windows 7Opera 95.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Robin uchyliła ciężkie powieki. Czuła jak jej ciałem nadal wstrząsały dreszcze, ale czuła się już zdecydowanie lepiej, chociaż ból pleców nadal dawał o sobie znać, a świeżo założone szwy ciągnęły z jej skórę. Drgnęła niespokojnie, jednak czyjeś kobiece dłonie, chwyciły ją delikatnie, za ramiona uspakajając. Mokra szmatka spoczęła na jej czole, dając dziewczynie wysłowioną ulgę. Rozejrzała się uważnie po miejscu, w którym się znajdowała i stwierdziła, że wokół niej kłębiło się sporo ludzi. Niektórzy wpatrywali się w nią uważnie, a Robin przypomniała sobie o tym co zrobiła nim odleciała. Sama wypaliła sobie ranę i to przy pomocy swoich zdolności. Westchnęła ciężko, po czym położyła głowę na wyjątkowo gryzącej poduszce. Mogła się domyślić, że tak będzie. Teraz najpewniej wszyscy będą omijać ja szerokim łukiem. W końcu dziewczyna z ognistymi zdolnościami może wywołać wielkie szkody. Po chwili znad głów ludzi wyłoniła się blond łepetyna, a Robin wsparła się na łokciach, aby spojrzeć na Addie
-Wyglądasz, jakby walec ciebie przejechał- Powiedziała zachrypniętym głosem, ale mimo wszystko uśmiechnęła się delikatnie, ale uśmiech szybko przeszedł w grymas bólu.
-Co się wydarzyło?- Zapytała się po chwili milczenia. Pamiętała tylko urywki, jakieś poruszenie, odgłosy strachu, a potem wydawało się jej, że słyszała łoskot stali. Wszystko to, jednak było tak nierealne, jakby jej się to tylko śniło.  Jednak wygląd blondynki, jak i przerażenie w oczach ludzi szybko utwierdziło ją w tym, że to, co słyszała, to nie był tylko wymysł jej chorego organizmu. A więc czy to...ta osoba, którą widziała ten głos...głos, który po raz pierwszy napełnił ją dziwnym spokojem, również był prawdziwy. Czy mogła to uznać za potwierdzenie tego, że obrała dobrą drogę, że była w dobrym miejscu. Ale co miała zrobić dalej, aby przesunąć się do przodu, aby zbliżyć się do swojego celu. Powoli opuściła nogi na ziemię, a kiedy to zrobiła, ponownie poczuła dłonie kobiety, która przy niej czuwała na swoich ramionach, i usilnie próbowała ją zmusić do tego, aby znowu się położyła.
-Oj...nic mi nie jest- Powiedziała i machnęła ręką, co jak okazało się być błędem, bo syknęła jedynie z bólu. Mimo to nie mogła pozwolić sobie teraz na wylegiwanie się. Poczuła nagły przypływ sił, oraz chęć do działania, bo w końcu poczuła, że to, co robi ma jakiś sens, przynosi skutek, jakiego oczekiwała. Może Strange, jednak nie zrobił jej na złość.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#61 2023-04-25 12:41:38

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 112.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Zmęczona Addie usiadła na drewnianej podłodze obok Robin. Ciężko dysząc pochyliła się do przodu. Uśmiechnęła się słysząc komentarz Robin na temat jej obecnego wyglądu. Stoczona bitwa pozostawiła po sobie takie pamiątki jak brud, siniaki, skaleczenia.
I tak się czuje – westchnęła oglądając swoje pobrudzone od kurzu i krwi ramiona.
Ale jak już coś robić to do końca. Działo się. Noc była ciężka. Kumple tych, którzy zrobili to – pokazała na plecy dziewczyny.
Przyszli szukać zwady. Było ciężko, ale daliśmy radę – powiedziała z duma w głosie.
Była wykończona i najchętniej przespałaby cała dobę by zregenerować siły, ale miała jeszcze kilka wiadomości dla rudej.
Znalazłam tego, którego szukałyśmy – powiedziała ze spokojem.   – Trochę dziwny, ale kto nie jest choć trochę postrzelony –westchnęła kręcąc głową.
Co robisz? – zmartwiła się, gdy Robin uparcie próbowała wstać.
Nie powinnaś jeszcze wstawać. Odpoczywaj.
Jest jeszcze coś – wypaliła szukając argumentu by ognistowłosa nie przeforsowała się.
Zostawcie nas – poprosiła kobiety, które doglądały Robin.
Gdy zostały same Addie znów przemówiła.
Możliwe, że trochę mnie poniosło i musiałam zmienić taktykę. – zaczęła niepewnie. Przyznać się do błędu wcale nie przyszło jej z łatwością. Zwłaszcza, gdy musiała przyznać rację tak upartej dziewczynie.
Bitwa chyliła się ku końcowi. Został tylko jeden. Nie miałam już sił na walkę, użyłam swoich mocy. Potem jedynym wyjaśnieniem na jakie mogłam sobie pozwolić było przypisanie nam boskich atrybutów. Tak wiem mówiłaś o tym wcześniej, ale nie miałam pojęcia, że trzeba będzie się do tego dostosować. Chodziło o to, że puszczą plotki. Zawsze tak się dzieje. Myślałam, że balast w postaci ciekawskich spojrzeń i kolejki cierpiących, którzy będą błagali o pomoc będą nam zbędne. Zawsze komuś gdzieś dzieje się krzywda. Nie mamy obowiązku ratować całego wszechświata, ale chyba sobie możemy pomóc? -spytała wyciągając rękę w stronę rudej.
Addie była gotowa na kolejny rozejm. Wiedziała, ze będą się kłócić i pewnie nie raz sobie grozić, ale przez te kilkanaście godzin narodziła się w niej niewielka nić sympatii do rudzielca, co popchnęło jej do kolejnej szansy rozjemu.

Offline

#62 2023-04-25 13:02:05

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
Windows 7Opera 95.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Robin przeczuwała, że cała ta chryja musiała doprowadzić do czegoś dużo gorszego. W końcu kto normalny ot, tak ustawia się w krzakach i czeka na przypadkowych przechodniów. Spojrzała kątem oka na swoje plecy, kiedy Addie powróciła do tego tematu.
-Głupi odruch- Właśnie to był odruch, coś, czego nauczyła się podczas pobytu u Avengersów, a czego do tej pory nie rozumiała. Był to impuls, który poruszał jej ciałem szybciej, niż ona to przeanalizowała. Swego czasu często poświęcała się dla innych, ale chciała tym skończyć, jak się okazuje, było to trudniejsze, niż się jej wydawało, a cała próba przekonania świata o tym, że jest zwykłą egoistką i nie ma sensu się z nią zadawać, stawało się trudniejsze w realizacji.
Kiedy blondynka poprosiła ludzi o zostawienie ich samych, Robin zmarszczyła brwi. Spodziewała się tego, że znowu powróci temat wydarzeń w świątyni, a do tego wracać już nie chciała. Jednak to co powiedziała, dziewczyna  sprawiło, że ruda uchyliła lekko ze zdziwienia usta. Naprawdę w dość pokrętny sposób przyznała jej rację.
-Czułam, że w końcu któraś z nas się zdradzi. Obawiam się, jednak że to ja byłam tą pierwszą- Chociaż do końca starała się zgrywać zwykłą dziewczynę, co jej kompletnie nie wyszło i jeszcze mocniej utwierdziło w tym, że nie dla niej normalne i stateczne życie.
-Jeżeli gdzieś będą ciekawskie spojrzenia i kolejki to do ciebie prędzej- Podejrzewała, jak teraz to wszystko się potoczy, w końcu przerabiała ten schemat już mnóstwo razy -Ogień to chaos, a chaos niszczy, tak ludzie to widzą i w ten sam sposób postrzegają takich ludzi jak ja- Jej czyny rzadko kiedy miały jakieś znaczenie, czy zmieniały istotę jej natury. Strange już dawno temu uświadomił ją w tym, że nie dla niej odgłosy zachwytu i wiwaty tłumów. Więc postanowiła być cichym bohaterem, ale jak się okazuje bezinteresowna postawa nie przyniosła oczekiwanego spełnienia. Rzadko kiedy tak naprawdę dawała nam to czego oczekujemy. Wiec postanowiła zamknąć się w swoim świecie, ale i to nie dawało jej korzyści. I takim o to sposobem kręciła się tak naprawdę w kółko
-Mówiłam, że nie był to głupi pomysł- Odniosła się do przemyśleń Addie. Taki bieg wydarzeń wiele by im ułatwił, szczególnie kiedy miały po swojej stronę wieszcza, który uznał, że są odpowiedzią na ich modły.
-A co do całej reszty...- Dodała po chwili milczenia. Przez moment wyglądała jakby walczyła sama z sobą, ale w końcu wypaliła
-Dość prawdopodobne, że też nieco przesadziłam, ale nie zawsze mam na to wpływ- Emocje podsycały jej żar, który jak już się rozpalił to cholernie ciężko było go ugasić. Ruda zerknęła na wyciągniętą dłoń Addie. Nadal uważała, że najlepiej byłoby im oddzielnie, ale dlaczego by nie dać sobie jeszcze jednej szansy. We dwie zawsze ich szanse były większe. Niewiele większe, ale zawsze większe. Ostatecznie podała jej swoją dłoń i westchnęła ciężko
-Cóż...zawsze mogłam trafić na gorszego towarzysza- Gdyby miała wędrować z Draxem sama pewnie przy pierwszej okazji postanowiłaby się nadziać na jakiś toporek, aby tylko zakończyć swoje cierpienie.
-No dobrze- Dodała i zabrała rękę -To co dalej?- Chciałaby wyruszać w dalszą drogę już teraz, ale czuła, że w jej stanie nie zajdzie daleko, a i Addie nie wyrazi na to zgody.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#63 2023-04-25 18:27:24

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 112.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Addie z niedowierzaniem spojrzała na rudą, gdy i ona wykrętnie przyznała się do błędu i jednocześnie przeprosiła za poparzenie. Po chwili jednak uśmiechnęła się łagodnie, ponieważ czuła, że może spróbowanie od nowa może wyjść im na dobre.
Nie patrzyłabym na to tak sceptycznie – westchnęła, gdy Robin wspominała o swoich zdolnościach.
Faktycznie ogień potrafi być niszczycielski, ale również daje ciepło oraz światło. Wystarczy go doszlifować. – Addie zawsze starała się widzieć pozytywne strony. Nawet wtedy, gdy wydawało się to nie możliwe. Tego uczyła też swoje dzieci. Kiedy chłopcy zaczęli uczyć się magii byli bardzo przejęci, bo nie chcieli zawieść ojca, który wkładał masę pracy w ich szkolenie. Addie wyjaśniła im, że nie muszą zarywać nocy na naukę, ponieważ są tylko dziećmi i przyjdzie czas, że ich zdolności się rozwiną.
–   Jeśli chcesz. Może mogłabym pomóc.  Znam się na emocjach nawet całkiem nieźle. Może twój problem nie leży w sile, ale w tym co czujesz. Jak reagujesz na to co dzieje się wokół ciebie i w jaki sposób to przeżywasz. Nie chce naciskać to musi być twoja decyzja. – wyjaśniła spokojnie. Nie chciała się narzucać, ale spróbowałaby pomóc, gdyby Robin jej na to pozwoliła.
Kiedy ruda puściła dłoń Addie kobieta znów się uśmiechnęła. Nawet nie zareagowała na jej ostatni komentarz o towarzyszu podróży. Nie miała siły się kłócić. Chciała tylko wziąć kąpiel i odpocząć.
Na razie oszczędzaj siły. Musisz być w formie na podróż. Zagadam z jarlem o konie. Wycieczka pieszo będzie uciążliwa i zajmie dużo więcej czasu. Znajdę jeszcze tego drugiego gadułę – westchnęła na samą myśl, że musi odszukać łowczego i ustalić z nim jakiś plan.
Ruszymy, gdy tylko będziesz w stanie utrzymać się w siodle. Teraz i ja idę odpocząć, horda wściekłych goryli dała nam wszystkim w kość. Wykąpię się i prześpię trochę. Gdybyś czegoś potrzebowała śmiało mnie budź.
Blondynka zatrzymała się w progu.
A i gdyby wieśniacy zaczęliby się przed tobą kłaniać, albo cokolwiek. Po prostu kiwnij głowa. Nie musisz się uśmiechać, jeśli nie chcesz, ale samo kiwniecie da im znać, że przyjęłaś ich pozdrowienie. Chociaż spacery w twoim stanie nie są na razie wskazane. Może na razie nie wychodź z chaty. Wieczorem odbędzie się uczta zwycięstwa. Jeśli będziesz czuła się na siłach przyjdź. Dobrze by było żebyś poznała naszego przewodnika i naucza się powstrzymać od uduszenia go gołymi rękami – blondynka uśmiechnęła się po raz kolejny i przekroczyła próg chaty obierając za cel chatę, którą przygotowali dla nich wieśniacy.

Offline

#64 2023-04-25 20:04:01

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsOpera 97.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Plan polegający na tym, że była jak na razie przykuta do łóżka w żaden sposób jej nie odpowiadał. Pokorne leżenie i pozwalanie, aby inni skakali wokół niej, nie leżało w jej naturze
-Oj daj spokój, to nic takiego ledwo mnie drasnął- Powiedziała i chcąc na dowód swoich słów podnieść się z łóżka syknęła cicho z bólu, a ciężar jej ciała, którego na chwilę obecną zranione plecy nie były w stanie udźwignąć w głośnym proteście rozniósł się po całym jej ciele.
-No dobrze, może nie draśnięcie, ale to nic takiego- Zawsze rany goiły się na niej szybko. Już Stark często podnosił ten temat, że tak szybka regeneracja nie jest naturalna, ale ostatecznie uznano, że skoro dziewczyna ma moc, to i jej organizm musi być dużo bardziej przystosowany do potencjalnych obrażeń i nigdy więcej nie drążono tego tematu.
-Lekarstwo- W chacie pojawił się uzdrowiciel, a Robin już z daleka poznała ten charakterystyczny zapach dziwnego naparu, którym poił ją od momentu kiedy tylko wróciła do wioski. Zemdliło ją już na samą myśl o tym, że ponownie będzie musiała napić się tego paskudztwa. Ten, jednak nie zwracał uwagi na jej niechęć tylko wcisnął w dłonie drewniany kubek i utkwił w rudej przenikliwe spojrzenie chcąc się upewnić, że wypije co do kropli to co dla niej przygotował
-Odynie jeżeli mnie widzisz dodaj mi siły, chociaż tyle mi pomóż- Powiedziała do siebie po czym przechyliła kubek z naparem. Smak był jeszcze bardziej gorzki niż to co czuła, kiedy półprzytomna leżała w chacie uzdrowiciela. Zakrztusiła się po czym zakaszlała głośno ocierając wierzchem dłoni mokre usta
-A czegoś się spodziewała, miodu- Powiedział uzdrowiciel i pokręcił głową. Kiedy Addie wychodziła mogła usłyszeć wymianę zdań między uzdrowicielem, który nalegał aby Robin wróćiłą do leżenia, a sama rudą, która w swoim języku usiłowałą się temu sprzeciwić. W końcu, jednak jej protesty ustały, co mogło świadczyć o tym, że przegrała z uporem mężczyzny
Rany Robin faktycznie goiły się błyskawicznie, ale czy kogokolwiek to teraz dziwiło, w chwili kiedy jeszcze do niedawna obce dziewczyny zostały uznane za same wysłanniczki bóstw, aby pomogły tutejszemu ludowi. Robin szybko odzyskała siły i już na drugi dzień pomimo głośnym sprzeciwom medyka, postanowiła przejść się na krótki spacer, aby zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Tak jak Addie mówiła ludzie, którzy ją mijali kłaniali się czasami, a ona uprzejmie odpowiadała skinieniem głowy, chociaż czuła się przy tym dużo gorzej niż sądziła na początku. Pewnie dlatego, że polubiła tych ludzi, nie byli jej już tak obojętni jak na samym początku. Słowo jednak się rzekło i musiała teraz spróbować się wpasować w nową rolę, a to jak sama uznała wymagało jej obecności na uczcie. Chciała z resztą wyrwać się już spod łap uzdrowiciela, który co chwila smarował jej plecy jakimiś tłustymi i śmierdzącymi maściami, oraz podsuwał do picia paskudny napar. O nową suknie nie musiała nawet prosić, bo dwie służki dostarczyły jej nową krwistoczerwoną sięgającą do ziemi suknie wraz z cienką lnianą bluzką pod nią. Ubrała ją, a na szyję zawiesiła złoty medalion z umieszczonym czerwonym kamieniem po samym środku. Przeczesała palcami splątane rude włosy i wyszła utykając lekko z chaty uzdrowiciela, aby udać się prosto w stronę głównego budynku
W środku panował już wesoły nastrój. Mieszkańcy wioski siedzieli za masywnymi stołami i jedli oraz pili opowiadając przy tym o swoich przeżyciach. Uśmiechnęła się lekko do siebie. Była to przyjemna odmiana od paskudnych wywarów uzdrowiciela. Od razu zlokalizowałą Addie, która jak na sługę bożego przystało zajmowała miejsce obok Jarla, który z resztą jak dostrzegł Robin skinął w jej stronę dłonią zapraszając do wspólnego stołu. Ruda podeszłą powoli do nich i zasiadła za stołem, chwytając się od razu za jedzenie, którego tak bardzo dopominał się jej żołądek.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#65 2023-04-25 22:19:01

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 112.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Addie obudziła się, gdy słońce chyliło się ku zachodowi. Przeciągnęła się w twardym i niewygodnym łóżku po czym usiadła spuszczając stopy na zimna drewnianą podłogę. Rozejrzała sie po pokoju. Nigdzie nie widziała zbroi, która zdjęła na chwile przed położeniem się spać. Weszła do głównej izby, gdzie siedziały dwie młode dziewczyny. Gdy księżna weszła do pomieszczenia od razu przerwały rozmowę i wstając pospiesznie niezgrabnie dygnęły.
Gdzie moja zbroja? – spytała względnie spokojnie.
Wszystko w porządku, Asa – odparła jedna z nich. – Twój pancerz jest czyszczony. Przyniosą go jeszcze przez wieczerzą.
Addie spojrzała z rezerwą na obie dziewczyny. Jednak, gdy dostrzegła gotujący się kocioł z wodą zorientowała się, że przyszły jej pomóc. Już dawno nikt jej nie pomagał przy codziennych czynnościach takich jak ubieranie, kąpanie czy czesanie. Przy dzieciach pomagały jej kobiety z wioski, zawsze starała się odwdzięczyć za pomoc, ale nie oczekiwała jej. Każdemu było ciężko przywyknąć do nowej rzeczywistości. Poza tym nie pozwalała dotykać się nikomu innemu niż najbliższym jej osobom, mężowi i najbliższej przyjaciółce, Rayi.
Dziewczyny naszykowały bale i napełniły ją gorącą wodą.
Dziękuje – powiedziała bez przekonania Addie. Nie chciał urazić dziewczyn, które pomocą chciały okazać swoją wdzięczność za pomoc wiosce, ale nadal nie przywykła do swoich blizn na plecach i nie chciała by ktoś widział ja w tym stanie. Miała być silną wojowniczką, wybranką bogów, a nie kimś kogo można zranić.
Sprawdźcie proszę co z moją zbroją. – spróbowała jeszcze raz je przegonić.
Dziewczyny zastanawiały się chwile, jednak po chwili posłusznie wyszły z chaty. Addie rozebrała się i bez wahania wskoczyła do wanny. Uwielbiała uczucie delikatnego parzenia skóry przez wodę. To ją odprężało i pozwoliło choć na chwile zapomnieć o troskach.
Dziewczyny wróciły niosąc ze sobą pełny pancerz Addie. Kobieta odwróciła się przodem do nich do połowy ubrana. Miała na sobie tylko śnieżnobiałą halkę, na którą miała włożyć przygotowaną suknię.
Pomożemy – wyrwała się jedna z dziewczyn odkładając pancerz w kąt pomieszczenia.
Addie nie oponowała. Usiadła na rzęśle przy ławie i pozwoliła młodym dziewczynom się wykazać.
Jedna z nich upięła jej włosy w dwa warkocze, które następnie zaplątała tak by finalnie prezentowały się w zdobionego koka. Addie wypuściła z upięcia niewielkie kosmyki włosów jak to miała w zwyczaju robić w domu.
Suknia jaką dostała była w kolorze butelkowej zieleni.
Przynajmniej znajomy kolor – mruknęła z lekkim uśmiechem. Suknia na ramiączkach mocno opinała jej ciało. Ozdobny haft z motywem roślinnym dodawał jej elegancji. Blondynka włożyła swój medalion, ale nie włożyła go pod ubranie tak jak do tej pory. Nie musiała się bać, a przynajmniej na razie. Na nadgarstku spoczął zwinięty w bransoletę Pilflagell. Kobieta obejrzała się w lustrze. Wróciły kolejne wspomnienia.
Addie podziękowała dziewczynom i wyszła z chaty kierując się do wielkiej Sali. Uśmiechała się do każdego mieszkańca wioski dodając do tego delikatny ukłon głowy, tak jak w murach złotego pałacu. W wielkiej sali pieczono już zwierzynę. Przy stołach gromadzili się mieszkańcy wesoło rozmawiając i pijąc miód z kielichów.
U szczytu stołu siedział jarl wystrojony w odświętne szaty. Kiwnął głową i gestem ręki zaprosił do swojego stołu. Addie ruszyła na przód uważając by nie wpaść na żadnego z bawiących się gości. Kątem oka dostrzegła parę młodych ludzi obściskujących się w cieniu sali. Od razu odwróciła wzrok, ale ukłucie zazdrości zostało. Od razu wróciła pamięcią do ostatniego dnia, w którym widziała swojego męża. Zadrżała na samą myśl o dotyku jego dłoni na swojej skórze. Wyimaginowany ślad jego palców zaczął prawdziwie płonąc. Kobieta przystanęła na chwilę, wzięła głęboki oddech i zdusiła w sobie te myśli. to nie jest najlepszy moment na wspominki. Musi dostać konie, by wyruszyć w drogę, a na końcu tej drogi czeka na nią jej rodzina.
Addie usiadł przy stole jarla i już po chwili została poczęstowana miodem. Ktoś z obecnych zakrzyknął „Skoll” na co cała sala mu wesoło zawtórowała.
Jarlu – przywitała się z szacunkiem.
Asa – odpowiedział mężczyzna, po czym zabrał się za jedzenie.
Asa, kolejne słowo wywołujące ból. Asa oznaczało miła bogom, ulubienica. Takim imieniem obdarowali razem z Lokim swoją córkę. Od dnia narodzin Asa była wychowywana na prawdziwą księżniczkę. Posiadała serce każdego kogo spotkała na swojej drodze. Jej złote włosy przywoziły na myśl słońce wstające nad Asgardem, a zielone oczy błyszczały jak dwa kamienie szlachetne.
Addie zamyśliła się patrząc na tłum bawiących się ludzi. Tak bardzo chciała wrócić do domu.
Nagle wśród tłumu dojrzała znajomą burzę rudych włosów. Jeszcze lekko kuśtykając ruda podeszła do stołu i po chwili dosiadła się do nich częstując jadłem.
Jak się czujesz? – spytała z lekkim uśmiechem Addie. –Widzę, że szybko wstałaś na nogi. To dobrze.
Skoll – zabrzmiał kolejny toast.
Skoll – odpowiedziała też księżna upijając łyk miodu ze swojego kielicha.

Offline

#66 2023-05-13 11:40:04

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsChrome 113.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Zanim Robin zdążyła otworzyć usta, tuż obok Addie na ławie usiadł łowczy. Postawił przed sobą talerz wypełniony po brzegi jadłem.

- Więc? Jaki plan? - spytał posługując się płynnym angielskim. Przełknął kawał pieczonego mięsa.

- Najpierw musimy się upewnić, czy Robin jest zdolna do podróży  - odpowiedziała pewnie blondynka.

Łowczy zlustrował Robin ciekawskim spojrzeniem, cały czas lekko się uśmiechając.

- A potem? - dociekał wycierając spływający z kącika ust tłuszcz z mięsa wierzchem dłoni.

- Do drzewa - odpowiedziała mniej pewnie. Tak naprawdę nie wiedziała jak ma wrócić do domu. Na razie wszyscy powtarzają, że czeka je długa i kreta ścieżka , którą dojdą do celu. Poza tym nie wiedziała nic. Po raz pierwszy poczuła rosnący strach. Nie wiedziała nawet gdzie zacząć, kogo zapytać o drogę.

- Drzewo jest duże. Światów cała masa. Gdzie chcecie się dostać? - próbował naprowadzić mężczyzna , wyczuwając, ze dziewczyny nie maja pojęcia jaki ma być ich kolejny krok.

- Na Midgard - znów pewnie odpowiedziała Addie.

- Uuuu - jęknął brunet

- Co? - zdenerwowała się blondynka.

- Midgard.. heh. - zaśmiał się  nerwowo - Midgard jest odcięty.  Ktoś mocno wkurzył Odyna. Teraz by dostać się do tego świata potrzeba specjalnej pieczęci. Nie mam pojęcia kto takie zaklina. Jednak obstawiałbym Asgardzkich magów.  Odyn lubi otaczać się potrzebnymi ludźmi. - wyjaśnił, po czym wlał w siebie cały kufel miodu.

Addie musiała przyznać mu rację, jeśli ktoś zaciekawi sobą Odyna, ten robił wszystko by taka osobę przy sobie zatrzymać.

- Co teraz?  - westchnęła zrezygnowana księżna.

- Jest jeden gość. Mówią, ze jest najmądrzejszy we wszechświecie.  Łepetyna pełna wiedzy i całkiem sporo widzi. Jego studnia znajduje się na skraju świata olbrzymów.

- Mówisz o Mimirze? - zaciekawiła się blondynka.

-  No proszę. Ładna i mądra -  zagaił uśmiechając się zadziornie.

Addie przewróciła oczami.

- Ale po kolei. - powiedział próbując nie wypuścić z buzi ani kawałka jedzenia, które nieustannie pchał w otwór gębowy.   - Najpierw trzeba przejść przez portal. Do tego potrzebujemy artefaktu - dodał chwilę po przełknięciu.

Addie spojrzała ukradkiem na jarla, który z niewielkimi problemami wstał od stołu i udał się w stronę paleniska. Wódz postanowił świętowćł wśród swoich ludzi. Grajkowie zebrali się w jednym kącie sali i zaczęli przygrywać wesołe melodie.

Offline

#67 2023-05-30 18:24:20

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsOpera 98.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Robin zlustrowała łowczego, który nagle wyrósł obok nich. Od razu w oko rzucił się jej wielki kawał mięsa, który mężczyzna zaczął pochłaniać nie przejmując się zbytnio tym, że tłuszcz zaczął spływać po jego ustach i brodzie. Ruda wzdrygnęła się jedynie lekko, ale powstrzymała się od chęci wspomnienia czegoś na temat, że nie jest to zbyt zdrowe.
-Już się tak o mnie nie martw. Mam tylko trochę draśnięte plecy, a nie straciłam kończyny- Powiedziała chcąc dać jasno do zrozumienia, że jest gotowa do podróży w niemal każdej chwili. Przez dłuższy czas przysłuchiwała się ich rozmowie, a przynajmniej tak było do momentu, kiedy Addie podała cel swojej podróży.
-Ona na Midgard, ja celuje nieco wyżej- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko -Chcę się dostać do Asgardu- Zdawała sobie sprawę jak jej cel mógł być odebrany, ale bez względu na wszystko nie miała zamiaru z niego rezygnować. Nawet w momencie gdyby nagle się okazało, że sama by musiała znaleźć drogę do drzewa świata. Szybko, jednak okazało się, że nie tylko cel Addie ale i pewnie jej może utknąć w martwym punkcie, a to wszystko przez fochy Odyna
-Jemu to się chyba nigdy nie znudzi utrudnianie innym życia- Mruknęła podpierając twarz dłonią. Z różnych opowieści była w stanie wywnioskować to co za typem był Odyn, i nie był to ktoś kogo by chciała mieć w kręgu swoich znajomych. Dalszego potencjalnego planu słuchała w milczeniu, a przynajmniej tak było do momentu kiedy doszli do pewnego tajemniczego artefaktu
-I niech zgadnę, pewnie przepadł wieki temu, a ostatnia legenda mówi o tym, że ostatnio widziano go w jakimś zapomnianym przez Boga miejscu, a owego artefaktu strzeże straszliwa bestia?- Rzuciła niby to żartobliwie niby poważnie. O ile znała się na artefaktach i ich tajemnicach, to zawsze były tymi, których należało poszukać i przy tym o mało nie zginąć.
-No co- Powiedziała, kiedy dostrzegła ich zdziwione twarze -W każdym filmie tak jest Indiana Jones, Skarb Narodów i w wielu innych przygodowych- Rzuciła szybko na poczekaniu.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#68 2023-05-30 22:09:53

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 112.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Addie cierpliwie słuchała co Robin ma do powiedzenia. Miała cichą nadzieję, że jednak dziewczyna się myli i zdobycie artefaktu wcale nie będzie takie trudne. Wspomnienie przez rudowłosą Asgardu obudziło w jej pamięci wspomnienia, w których na własne zmęczone oczy widziała jak jej dom zamienia się w kosmiczny pył. Czy to możliwe, że coś z niego jednak przetrwało?
– A to ciekawe – westchnął szatyn wycierając tłuste palce o rąbek koszuli.
– Ogólnie sprawa wygląda tak. Jakiś czas temu do zdobycia były specjalne kryształy, które pozwalały na przeprawę między światami, niestety było bardzo wielu chętnych. Źródło nie jest było bezdenne. Wreszcie się wyczerpało. Zaczął się handel. Bardzo ciężko takie cacuszko zdobyć, no i kosztuje całkiem niezłą sumkę. Ale jest coś co pozwala na podróż między świtami bez ceregieli – opowiadał z przejęciem.
Wyciągnął zza pazuchy zwinięty kawałek papieru i podał go Addie. Kobieta rozwinęła pergamin i przysunęła się do Robin by i ona mogła zobaczyć co jest w środku.
Na całej powierzchni kartki namalowany był ogromny topór pokryty wieloma dziwnymi znakami i symbolami.
– To Topór Reiseblad – przemówił znów łowczy. – Wykuły go trzy potężne istoty. Krasnolud, Cwerg i olbrzym Muspellheim. Mając wygasające źródło kryształów podróży dodali je do stopu i poddali czarom. Wykuli z niego potężną broń, która potrafi rozciąć przestrzeń i przenieść nas na drzewo. Cwane co? – zaśmiał się.
Dobrze… to musimy zdobyć ten topór – próbowała sobie ułożyć w głowie Addie. Droga do domu zawała się od niej oddalać w błyskawicznym tempie.
– Dokładnie księżniczko – przytaknął jej mężczyzna.
Studnia Mimira jest w korzeniach drzewa, pod Midgardem. Pójdziemy do niego, zażądamy odpowiedzi. Wychodzi na to, że plan tu się będzie modyfikował. Jeśli Mag, który może założyć pieczęć będzie tam, gdzie zasiadają bogowie będę musiała iść i tam – powiedziała oddając pergamin mężczyźnie.
– Na rano przygotuję transport – odrzekł szatyn chowając rysunek.
Dobrze – Addie pokiwała głową.
– Do zobaczenia, wyśpijcie się – powiedział łowczy podnosząc się z ławy. – A i jeszcze jedno. Jestem Ull – pochylił głowę z szacunkiem.
Addie również kiwnęła głową. Lekko się uśmiechnęła po czym przestała zwracać uwagę na oddalającego się mężczyznę.
W rogu sali muzycy zaczęli grać skoczne melodie. Tłum ruszył do tańca. Wesoło śpiewające kobiety podeszły do goszczących się kobiet prosząc o wspólny taniec. Adie nie musieli długo namawiać. Księżna wstała i dała się poprowadzić kobietom na środek parkietu. Choć na chwilę mogła zapomnieć o troskach, o zżerającej ją tęsknocie za rodziną i domem. Postanowiła dziś dać się ponieść chwili, ponieważ jutro zacznie się prawdziwa walka.
Z samego rana blondynka ubrała się w swoją zbroję, jednak zamiast od razu ją zakląć wyciągnęła sztylet i rozcięła szew w rękawie tuniki. Różnokolorowe kamienie jakie wypadły z pomiędzy materiału zebrała razem i zapakowała w lnianą hustkę, którą spakowała na dno swojej torby jaką dostała od czarownicy. Po zaklęciu kobieta ubrała się w strój podróżny jaki naszykowali dla niej mieszkańcy wioski. Dobrze dopasowane spodnie w kolorze ciemnego brązu dobrze współgrały z czerwoną koszulą i ciemnobrązowym skórzanym napierśnikiem. Na stopy włożyła wysokie buty do jazdy konnej. Przywiązała swój miecz do skórzanego paska. Na nadgarstku spoczął zwinięty bat w postaci bransoletki. Kobieta zakryła go rękawem koszuli. Wzięła w rękę swój tobołek i pelerynę. Przejrzała się w mętnym lustrze. Na czubku głowy zaplotła sobie warkocza, który stopniowo przechodził przez środek głowy na plecy. Kosmyki okalające twarz spięła w niewielkiego kucyka zaplatając w niego również koniec warkocza. Odgarnęła resztę rozpuszczonych włosów na plecy. Wyszła z chaty i ruszyła na główny dziedziniec. Zeszła się cała wioska.

Offline

#69 2023-06-06 13:16:25

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
Windows 7Opera 95.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Robin słuchała kolejnej historii o jakimś zaginionyym artefakcie, który zacznie stanowić klucz do ich dalszej drogi. Nie mogła jednak powstrzymać się od lekkiego wzdrygnięcia, kiedy usłyszała o tajemniczych kamieniach
-Hmmm może to i lepiej- Mruknęła, opierając głowę o dłoń -Kiedy ostatnio słyszałam o jakiś kamieniach, to pewien kosmiczny świr, chciał przy ich pomocy rozwiązać problem z przeludnieniem w kosmosie- Nie spotkała nigdy osobiście Thanosa, ale opowieści tych, którzy to przetrwali były na tyle przerażające, że jedyne co mogła zrobić to cieszyć się z tego, że nie miała ku temu okazji.
No to mamy plan- Powiedziała i klasnęła w dłonie. Cieszyła się, że w końcu opuszczą tę wioskę i ruszą w dalszą drogę. Nie chodziło o to, że źle się tutaj bawiła, czy źle czuła. Nie mogła wyzbyć się uczucia uciekającego czasu. Dlatego też nie dała się porwać w wir zabawy. Posiedziała chwilę przy stole i obserwowała jak tłum się bawi, a kiedy upewniła się, że wszyscy byli na tyle zajęci zabawą, aby nie zauważyć tego jak wycofuje się po cichu, aby ostatecznie wyjść z głównej sali.
Rzeźkie powietrze uderzyło ją prosto w twarz. Była to przyjemna odmiana w stosunku do zatłoczonej, gorącej głównej sali, po której unosił się zapach pieczonego mięsiwa oraz zapach miodu. Ruszyła w stronę swojej chaty. Chciała spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Nie miała ich ze sobą wiele, tak naprawdę nie miała nic, bo i czasu na przygotowania nie miała zbytnio. Głownie musiała pomyśleć nad bardziej wygodnym strojem do podróży. W sukience byłoby jej raczej dość niewygodnie.
-No i co tu zrobić Robin- Powiedziała do siebie i rozejrzała się po izbie. Wtedy jej wzrok spoczął na widoku za oknem. Na sznurku wisiały zielone lniane spodnie, które musiały należeć do jednego z wojów. Drobna kradzież nie powinna być więc problemem, więc wyszła z chaty i szybko zabrała ze sobą owe spodnie i ze swoim łupem wróciła do siebie. Dalsza część przygotowań była już łatwiejsza. Odcięła dłuższą część sukienki, tworząc z niej tunikę z rozcięciami po bokach.
-No, powinno być dobrze- Mruknęła, po czym legła na łóżku. Nim, jednak zasnęła, ponownie przyszedł do niej uzdrowiciel, wciskając ponownie napar ze swoich magicznych ziółek. Robin przez jakiś czas wzbraniała się przed wypiciem tego, chcąc wytłumaczyć, że czuje się dobrze, ale ten pozostawał nieugięty i niemal siłą wmusił w nią wypicie ponownie tego paskudztwa.
Poranek nastał zdecydowanie zbyt szybko. Dziewczyna przysłoniła dłonią oczy, w które zaświeciło bezlitosne słońce. Przekręciła się na plecy i syknęła cicho, czując nieprzyjemne pieczenie w miejscu, gdzie nadal znajdowały się zaschnięte rany. W normalnych okolicznościach jeszcze by spała, ale nie był to czas na sen. Wstała więc z łóżka i ubrała się w przygotowane zeszłej nocy ubrania. Sięgnęła po plecak i wyszła z chaty zmierzając prosto  na główny dziedziniec, gdzie miała spotkać się z Addie i ich przewodnikiem. Ku jej wyraźnemu zdziwieniu na placu zastała cały tłum ludzi, a przepchanie się do blondynki chwilę jej zajęło
-O co chodzi?- Zapytała się jej wodząc wzrokiem po mieszkańcach wioski.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#70 2023-06-06 13:58:26

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsChrome 114.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Addie stała po środku zbiegowiska. Uprzejmie odpowiadała na uśmiechy czekając aż przewodnik podejdzie do niej prowadząc trójkę wierzchowców, które zapewne będą środkiem ich transportu W głowie kobiety kłębiło się wiele myśli. Poprzedniego wieczoru Robin wspomniała o Thanosie, bezwzględnym tytanie, który wymazał na pięć lat połowę populacji we wszechświecie. Księżna spotkała go dwukrotnie. Oba razy podczas wielkich bitwach. Jednak pomiędzy tymi starciami nie było nic. Ostatnie co pamiętała to ból, tuż przed tym jak obróciła się w garść brunatnego pyłu w ramionach męża.
Kiedy Ull znalazł się w zasięgu wzroku tłum z wioski rozstąpił się ając mu przejść.
- Gotowa? - zapytał wyciągając rękę po jej tobołek.
- Czekamy tylko na Robin - odpowiedziała blondynka.
- Jasne szefowo - mrugnął do niej po czym zajął się przymocowaniem do siodła jej bagażu.
Addie podała mu również miecz, żeby i jego przymocować do siodła. Jazda z mieczem przy pasie nie jest wygodna, a przemiana, może ją kosztować kilka cennych sekund by uratować życie.
Nagle blondynka usłyszała zza siebie znajomy głos.
- Przyszli się pożegnać. Są wdzięczni, że pomogłyśmy ich wiosce. Odbębnimy krótkie błogosławieństwo i spokojnie odjedziemy - Wyjaśniła blondynka
Do kobiet podeszła delegacja złożona z trzech kobiet. Przekazały na ręce Addie niewielkich rozmiarów wór  z którego wydobywały się wspaniałe zapachy jadła. Księżna podziękowała za otrzymany dar, po czym przekazała go  Ullowi. Kiedy konie były gotowe do drogi przyszedł czas na [pożegnania. Na przód wyszedł jarl ubrany w odświętny strój.
- Dziękujemy wam za okazane wsparcie w czarnej godzinie, nie zapomnimy o was. Będziemy wspominać was w modlitwach do bogów. - przemówił mężczyzna.
- To my dziękujemy za gościnę - odpowiedziała Addie, po czym zwróciła się do całego zbiegowiska
- Bądźcie pozdrowieni. Bogowie przychylili się do waszych próśb zsyłając nas na pomoc. Lecz nie poprzestajcie na laurach. Macie tu wspaniałą społeczność. której strzegą mężni wojowie. Niech wasza czujność nie zmaleje, a wiara w bogów będzie mocna. Bywajcie zdrowi - przemówiła.
Ludzie zaczęli wiwatować i machać do kobiet życząc im bezpiecznej podróży. Blondynka podeszła do swojego konia przy którym stał Ull.
- Służę - Powiedział tworząc koszyczek ze splecionych dłoni. Mężczyzna lekko się pochylił, a Addie  złapała jedną ręką siodła, a drugą położyła na ramieniu przewodnika.
Włożyła nogę w koszyczek i podskoczyła. Ull podniósł się wypychając kobietę w górę. Addie przełożyła nogę przez grzbiet konia i usadowiła się w siodle
- Dziękuję - zwróciła się do młodego mężczyzny. Ull kiwnął głową, po czym zwrócił się w stronę Robin
- Dalej ognista dziewczyno.

Offline

#71 2023-06-06 20:20:14

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsOpera 98.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Pożegnania to nie było coś w stylu Robin. Dziewczyna wolała zdecydowanie bardziej ulotnić się nie mówiąc nic nikomu. Wiedziała, jednak, że dla mieszkańców tej wioski musiało być to ważne dlatego też ustawiła się gdzieś na tyłach i obserwowała jak kobiety wręczyły Addie najpewniej prowiant na drogę, a przynajmniej tak wywnioskowała po zapachu, a zaraz potem przemówił Jarl. Owszem nie rozumiała z tego ani słowa, ale mogła się domyślić, że byli im wdzięczni, chociaż ona sama nie wiele zrobiła, oprócz zwijania się z bólu przez pewien czas. Mimo to skinęła lekko głową w stronę ludzi i zmusiła się do lekkiego uśmiechu.
-Naprawdę nie macie innego środka transportu- Mruknęła, kiedy spojrzała na swojego brązowego konia z długą czarną grzywą. Koń wydawał się wręcz wyczuwać jej wahania na co parsknął głośno i zastukał niespokojnie kopytem o ziemię
-Wiem, też mi się to nie widzi- Powiedziała do niego, ale mimo wszystko zbliżyła się nieco i również chwyciła się siodła. To będzie już drugi raz jak dosiadła wierzchowca, więc nie powinno być tak trudno. Wsadziła jedną nogę w strzemię i wykorzystując całą siłę podciągnęła się siadając dość pokracznie w siodle. Uchwyciła się od razu brzegu siodła tak kurczowo jakby bała się, że za chwile ześlizgnie się grzbietu zwierzęcia. Na szczęście nie musiała robić wiele, bo jej wierzchowiec, ruszył sam w ślad za pozostałymi dwoma. Oddalając się od wioski odwróciła się na chwilę, a w tłumie gapiów dostrzegła znanego jej chłopaka, tego samego przez, którego było całe to zamieszanie z walką. Uniosła tylko lekko dłoń ku górze i pomachała mu na pożegnanie, a on odmachał, chociaż nie wydawał się być pocieszony. Kiedy wioska zniknęła im całkowicie z oczu, dziewczyna uniosła dłoń z której wydobyło się kilka języków ognia. Na początku były one kompletnie bezkształtne i tańczyły na jej dłoni, ale po dłuższej chwili zaczęły przybierać dobrze znany już Addie kształt. Ten sam ognisty orzeł poderwał się z dłoni dziewczyny i poszybował nad ich głowami, aby ich wyprzedzić i zniknąć gdzieś na horyzoncie
-Na wszelki wypadek, gdyby gdzieś przed nami było zagrożenie- Wyjaśniła i poluzowała nieco uścisk palców na brzegu siodła, bo czuła jak krew powoli przestawała do nich dochodzić
-No dobra, a ile czasu będziemy tak jechać?- Zapytała się w końcu po chwili milczenia.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#72 2023-06-06 21:22:49

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 112.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Addie z ulgą opuszczała wioskę. Była pewna, że teraz rozpoczyna się jej podróż do domu.
Pomimo długiej przerwy w jeździe konnej blondynka czuła się pewnie w siodle. Powtarzała sobie, że to jak z jazdą na rowerze, nie zapomina się. Doskonale pamiętała ból wszystkich mięśni, gdy uczyła się jeździć pod okiem przyjaciół i męża. Pierwsze przejażdżki odbywały się pod czujnym okiem Lokiego, który zawsze był w pobliżu w razie kłopotów. Addie z lekkim uśmiechem zaczęła wspominać konne wycieczki wraz z wojownikami. Brakowało jej narzekania Volstagga, śmiesznych przyśpiewek śpiewanych przez Fandralla, który prawie nie fałszował, naburmuszonej miny Siff, która chciała ścigać się z Hogunem do pierwszej polany. Niestety kompania się rozpadła. Jej przyjaciele oddali życie za Asgard, a Siff zaginęła gdzieś w odmętach kosmosu. Tak samo jak teraz księżna. Kobieta wyciągnęła spod koszuli złoty medalion i otworzyła go, po raz kolejny patrząc na twarze ukochanych osób.  Odmiennie od zdjęcia bliźniaków, którzy wygłupiali się przed obiektywem zdjęcie zrobione Lokiemu i maleńkiej Asie było zrobione z ukrycia. Uwagę Addie skupiła na sobie Robin, której dłoń zaczęła płonąć tańczącymi językami ognia. W końcu wystrzeliły w górę tworząc znajomy kształt.
Jest piękny – powiedziała próbując przyjrzeć się ptakowi, który zaczął lecieć przodem.
Kiedy ruda zadała kolejne pytanie o długość podróży odezwał się jadący przodem mężczyzna.
- Ile damy radę. Konie też muszą jeść, odpoczywać. Musimy dotrzeć do miasteczka. Jest tam pewien osobnik, który ma coś co jest nam potrzebne – odpowiedział patrząc w niebo na ognistego ptaka.
– To coś żyje? Czy to tylko magia? – rzucił pytanie do rudej mrużąc oczy.
Co takiego jest nam potrzebne? – zagadała go Addie poluźniając wodze.
– Mapa. A raczej jej fragment. Ja mam jeden, on ma drugi. Cwany lis nie chciał jej odsprzedać. Teraz mam odpowiednią sumę, więc dobijemy targu.
Skąd pewność, że komu innemu jej nie sprzedał? – zapytała blondynka.
– Jest słowny, powiedział, że zaczeka więc na pewno czeka.
Aż tak wierzysz ludziom?
– Ani trochę. Jeśli możesz na kogoś liczyć licz na siebie. Inni prędzej czy później cię zdradzą – odpowiedział pewnie.
I tu się nie zgadzamy – ciągnęła Addie. – Bliscy nie zdradzają.
– Ojj – zaśmiał się mężczyzna – Ich zdrada boli najbardziej. Dobra cwaniaro. Spójrz mi w oczy i powiedź, że żaden z twoich bliskich cię nie zranił - dodał wwiercając spojrzenie w blondynkę.
Addie podtrzymała wyzwanie spojrzenia. Ukryła wszystkie swoje emocje i z pewnością rzekła.
Zmieniasz pojęcia. Zadać ból, a zdradzić to co innego.
Ull uśmiechnął się cwaniacko po czym odwrócił wzrok.
Addie znów została ze swoimi myślami. Które nabrały nowego toru. Podobno byli w Walhalii, w takim razie, gdzie wieczna twierdza, kraina umarłych. Jeśli jest szansa by się dowiedzieć, jak tu jest może będzie mogła spotkać kogoś kogo nie dane jej było spotkać twarzą w twarz.
Słuchaj Ull… powiedz. Podobno to Walhalla – kobieta uniosła palec w górę i obrysowała okrąg w powietrzu. – Gdzie ta mistyczna twierdza. Warowania bogów?
– A co śpieszno ci na tamten świat? – zażartował skupiając na niej swoją uwagę.
Bardziej interesuje mnie czy da się spotkać kogoś z tamtej strony? – postanowił zignorować jego drwinę i dokończyć myśl.
– Teoretycznie się da. Warownia stoi, ale żywi nie mają tam wstępu. Okolica również jest nie ciekawa. Jeśli stęskniłaś się za rodzicami to rozczaruję cię. I tak jedziemy w odwrotnym kierunku.
Serce Addie zabiło mocniej. Jednak opowieści były prawdziwe. A skoro tak mogłaby zobaczyć Ubbego. Zmarłego przedwcześnie syna, którego nie zdążyła nawet zobaczyć. To był dla niej koszmarny czas. Ominięty pogrzeb dziecka, kłamstwo rodziny, przebudzona moc. Wszystko zwaliło się na nią w jednej chwili. Na domiar złego, Loki jej jedyna bliska osoba odwróciła się od niej na długi czas.
Akurat rodzice nie byli wikingami – burknęła kobieta.
– A to ciekawe… – mruknął zamyślony szatyn.
Nie twoja sprawa, zajmij się swoją robotą – warknęła postanawiając całkowicie ignorować mężczyznę.
– Ale to ciekawe. Czekaj… mąż na ciebie czeka, więc to nie o niego chodzi. Rodzice nie byli wikingami. Zostają teściowie albo jakieś tragiczne zmarły karzełek, który nie poradził sobie na tym okrutnym padole.
Nie masz pojęcia o czym mówisz. Jeszcze jedno słowo – warknęła Addie – A będziesz się bał promieni słońca.
– Wyluzuj… zapytać nie można – prychnął. – Noc spędzimy w lesie, znam fajną kryjówką na uboczu, przytulna jaskinia. Jutro na wieczór będziemy w miasteczku.

Offline

#73 2023-06-06 21:41:19

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsOpera 98.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Ruda była przyzwyczajona do swoich ognistych sztuczek na tyle, że nawet nie przytaknęła dziewczynie. Dla niej takie rzeczy były na porządku dziennym, natomiast to Ull zadał pytanie, które sprowadziło na nią przemyślenia. Czy ten ptak był żywy, czy czuł ból, bądź jaką kolwiek inną emocje. Nie miała pojęcia, a nawet nigdy nad tym się nie zastanawiała. Traktowała swoją moc jak przekleństwo, więc nie spędzała zbytnio dużo czasu na studiowaniu jej właściwości
-Nie wiem- Odpowiedziała krótko wzruszając lekko ramionami -Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ani dlaczego przybiera akurat taki kształt, ale pojawia się od niedawna...tak mi się wydaje- Ostatnie zdanie dodała już nieco ciszej. Umiejscowienie siebie w osi czasu przychodziło jej z wyraźnym trudem. Czy umiała takie rzeczy przed jej podróżą w kosmos, a może coś w tej kosmicznej pustce się wydarzyło, że nagle odkryła nowe potencjały. Miała cała masę pytań na które nie otrzymała odpowiedzi.
-Żyjesz w dość słodko-pierdzącym świecie- Rzuciła w stronę Addie, kiedy temat zszedł na nieco poważniejsze tory
-Zdrada zadaje ból gorszy niżby ta bliska osoba miałaby ci wbić nóż w plecy, a to że bliscy nie zdradzają...powiedz to mojej matce, na pewno się uśmieje, a raczej uśmiałaby się- Powiedziała, a na jej ustach pojawił się kpiący uśmieszek, który jasno wskazywał na to, że dziewczyna zdecydowanie nie miała najlepszych relacji ze swoją rodzicielką. W Robin nie wiele było już wiary w dobro, czy w samo słowo człowiek. Była przekonana, że nie ma świństwa na tym świecie, której człowiek człowiekowi by nie zrobił, więc uciekła w kosmos, ale i tam się rozczarowała. Jak się okazuje te istoty, które ludzie nazywają "wyższą formą życia" wcale lepsi nie byli. Przechodziła przez dokładnie to samo co na ziemi. Walki, morderstwa, zdrady i wiele innych okropieństw.
-Co...- Powiedziała, kiedy usłyszała wzmiankę o warowni bogów. Od razu przyspieszyła tempa i zastawiła pozostałej dwójce drogę
-To jest tu jakaś twierdza gdzie są Bogowie, gdzie dokładnie, na pewno da się tam jakoś wejść, muszę tam wejść- Nie była przekonana co do pomysłu z drzewem świata i z tego co słyszała nie pomyliła się
-Czemu ta starucha kieruje mnie w złą stronę- Dodała już bardziej do siebie niż do nich
-Musimy zmienić plan. Ta twierdza musi być moim celem, to tam musze się skierować- Nie umiała tego do końca wyjaśnić, ale nie sądziła, że Lokiego spotka wylegującego się na gałęziach drzewa, to kompletnie do niego nie pasowało. Gdyby miała obstawiać to musiał tam się skryć, byłoby to z resztą logiczne.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

#74 2023-06-06 22:27:55

Adelaide Odynson
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
MacintoshChrome 113.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Addie i Ull zatrzymali konie przez stojącą przed nimi Robin.
– Czy ja mówię niewyraźnie – wytknął – To tereny krainy umarłych, Helheilm. Granica jest nie do przejścia dla żywych. Teraz nagle wam się zachciał zmieniać plan. Tego w umowie nie było – ostatnie zdanie wypowiedział prosto do Addie.
Płacę więc wymagam – odparła bez emocji.
– Na razie to tylko obietnica zapłaty. Mam nadzieję, że twój luby ma pełny skarbiec, bo mój czas złotko też jest cenny.
Addie zaśmiała się drwiąco.
Patrzcie jaki śmiały. Nie zapominaj kto komu wydaje polecenia. Wypłata będzie sowita. Mówiłam.
– A ja mówiłem, że nikomu nie ufam.
A ja mam dość prztyk, was obojga. Co chwila któreś się do mnie doczepia. Zejdźcie ze mnie, bo moja cierpliwość też ma granice. Nie znacie mnie ani mojej historii. Ocenianie po okładce idzie wam śpiewająco – zwróciła się do obojga próbując zapanować nad rosnącym gniewem.
Jak dostać się do krain umarłych? – zapytała dziwnie milczącego mężczyznę.
– Bez topora? Umierając – prychnął.
Czyli potrzebny ten przeklęty topór?
– Nie inaczej.
Powiedziałeś, że to w drugą stronę…
– Mając topór – przerwał jej. – żadna odległość nie jest problemem – uśmiechnął się przebiegle.
Addie zauważyła, że mężczyźnie zależy na tej magicznej broni. Cały czas do niego wraca. Uważa, że bez niego nie uda się osiągnąć zamierzonego celu. Księżna miała mieszane uczucia, ale serce podpowiadało jej, że chce się zobaczyć z synem. Nawet na chwilę, zobaczyć co się z nim stało. Czy słyszał jej głos, gdy przychodziła pod postawiony na jego cześć pomnik. Nie. Nie mogła przepuścić okazji, a skoro Robin nagle zaczęło zależeć na tym by tam się dostać czemu tego nie wykorzystać.
Dobra… weźmy ten przeklęty topór – warknęła mijając rudowłosą ruszając w dalszą drogę. Popędziła konia lekko kłując konia strzemionami.
– Co ci tak zależy na tej twierdzy? – zapytał mężczyzna rudowłosej. – dopiero co chciałaś do Asgardu.
Addie odjechała kilka metrów dalej. Chciała choć na chwilę oderwać się od tak bardzo irytujących ją głosów.
Cierpiętnicy – mruknęła pod nosem.
„Zaraz zaczną się zawody kto miał gorzej spaprane życie” – tego nie wypowiedziała już na głos. Nie chciała się w żaden sposób licytować. Fakt znała smak bólu zadanego przez najbliższą osobę. Loki nie raz pokazywał jej jak bardzo potrafił być nieznośny i dotkliwie ranił.  Najpierw traktował ją jak powietrze, obrażał i krzyczał. Później dwa razy przechodziła po nim żałobę. Tortury jakie przygotowała dla niej Hela był jednak najgorszym co ją do tej pory spotkało. Nadal budziła się z płaczem w środku nocy śniąc koszmary, że upiorna szwagierka znów jej zagraża. Nienawidziła czuć się tak słaba i to jeszcze przez swój własny umysł.
– Ej ty z przodu! –krzyknal Ull nadal utrzymując tempa Robin. – Nie bocz się. Będziemy już grzeczni! – dodał śmiejąc się pod nosem.

Offline

#75 2023-06-06 22:47:06

Robin Adkins
Administrator
Dołączył: 2022-06-14
Liczba postów: 1,387
WindowsOpera 98.0.0.0

Odp: W pętli multiversum

Na słowa mężczyzny, w rudych pasmach włosach dziewczyny można było zobaczyć przemykające płynnie iskry, które wydawały jedynie ciche strzały, zupełnie tak jakby właśnie w tej burzy falowanych włosów rozpalił ognisko
-A ja potrafię zmieść z powierzchni ziemi budynek, wielkości dwóch twoich wiosek, uwierz nie chcesz mnie denerwować- Powiedziała patrząc mu prosto w oczy -Zgadnij co może się stać z człowiekiem- Często wykorzystywała swoją moc do straszenia innych. Była świadoma tego, że ogień budził strach oraz respekt. W końcu spalenie się żywcem na pewno nie było przyjemnym doświadczeniem, chociaż z tego co dziewczyna słyszała, to ból z czasem się zmniejszał w to wszystko przez to, że zakończenia nerwowe również się spalały. Możliwe, że na koniec człowiek nawet nie był świadom tego, że umiera. Dziewczyna spojrzała zaskoczona w stronę Addie, kiedy ta nagle postanowiła się oburzyć na toczącą się rozmowę. Ruda postanowiła przemilczeć to, a przynajmniej na razie. Nie miała ochoty podejmować tematu tajemniczych fochów blondynki, chociaż nie mogła nie być jej wdzięczna za to, że obrała jej stronę, ale i tak najwyraźniej ich podróż nadal zmierzała w jednym konkretnym kierunku. Musiały odszukać ten piekielny topór, chociaż i Robin wydawało się być to dziwne, że mężczyźnie tak na nim zależało. Miała przedziwne przeczucie, że coś jeszcze wydarzy się z tym toporem, ale póki co nie miała zamiaru wypowiadać swoich myśli na głos. Ruszyła tylko posłusznie za Addie, która pospieszyła swojego konia i ich nieco wyprzedziła. Ull, jednak postanowił pociągnąć z nią dalej temat twierdzy na którą tak się nagle napaliła.
-Podejrzewam, że tam może być pewna osoba, której szukam, a która pozwoli mi naprawić pewne błędny z przeszłości- Wyjaśniła dość pokrętnie. Nie ufała mężczyźnie na tyle, aby od razu zdradzać swój prawdziwy cel, z resztą nie czuła się do tego w żaden sposób zobowiązana.
-Zrobię to nawet jeżeli ten topór nam nie pomoże, nawet jeżeli będę musiała poświęcić swoje życie- Była zdeterminowana i nie miała zamiaru cofnąć się przed niczym. Nawet przed samym obliczem śmierci, jeżeli takowe miała zobaczyć.
-Chyba niezbyt lubi jak ktoś ma inne zdanie niż ona, a może to jakieś kompleksy- Mruknęła w stronę mężczyzny, który próbował jakoś udobruchać obrażoną blondynkę. Fakt był taki, że nie znała Addie i nie oceniała jej poczynań, czy doświadczeń, ale odnosiła się do jej wizji świata na podstawie własnych obserwacji i własnych przeżyć, a to że nie było w nich miejsca na mądrości pod tytułem "siła przyjaźni" to już inna kwestia
-Chodź przyspieszmy, bo jak ją zgubimy i wpadnie w kłopoty, to my będziemy mieć też kłopoty- Powiedziała i pospieszyła swojego konia, aby zrównać krok z Addie.
-Jesteś wyjątkowo drażliwa wiesz- Rzuciła krótko w jej stronę. W zasadzie ona oazą spokoju również nie była, ale dlatego unikała ludzi, oraz kontaktu z nimi, aby nie wzbudzać w sobie zbędnych emocji.


Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
tamarp - darkstars - newyourgames - vatican - tunedkrce