Nie jesteś zalogowany na forum.
Kiedy Addie stanęła przed drzwiami pokoju nic innego się nie liczyło. Mruknęła dobranoc w stronę towarzyszy i weszła do środka. Zrzuciła z siebie brudne ciuchy. W kącie pokoju stała miska i dzbanek z wodą. Kobieta obmyła twarz i ramiona. Nadal źle się czuła. Bolały ją wszystkie mięśnie, czuła się totalnie bez sił. Zupełnie jakby miała gorączkę. Zakopała się w pościeli i nawet nie pamiętała, kiedy odpłynęła.
Ze snu obudził ją ból. Skuliła się na łóżku, mocniej naciągnęła kołdrę na ramiona. Mocny kłujący ból skupił się w podbrzuszu. Jęknęła w poduszkę, by nikt nic nie usłyszał. Przekręciła się na drugi bok próbując znaleźć pozycję, w której ból odrobinę zelży. Zaschło jej w ustach, po czole toczyły się krople potu. Była cała mokra. Odkryła ciało, które zaatakował chłodny podmuch, jaki wytworzyła odchylając kołdrę. Usiadła powoli na łóżku zaciskając zęby. Wtedy poczuła, że coś jest nie tak. Nie powinna się tak czuć. Próbowała się podnieść, dopiero wtedy zobaczyła nogi pokryte krwią. Spanikowała. Obejrzała się. Na środku materaca widniała czerwona plama.
Coś jest nie tak. Potrzebowała pomocy. Wstała z łóżka z wielkim trudem. Zaczęła się ubierać. Nie znała tu nikogo i nie wiedziała, gdzie zacząć szukać uzdrowiciela. Pokręciła głową dochodząc do wniosku, że po prostu zapyta. Założenie butów było najtrudniejszą częścią. Ból nie pozwalał się jej schylić. Ze łzami w oczach stanęła na równych nogach. Spojrzała w lustro i wtedy coś sobie przypomniała. Już w domu to podejrzewała, ale nie miała okazji sprawdzić. Załkała cicho powtarzając w głowie “ nie “. Wzięła głęboki oddech i wyszła z pokoju zamykając go na klucz. Najpierw musiała zdobyć pieniądze. Opierając się o ścianę przeszła przez korytarz pod drzwi pokoju Ulla. Zapukała energiczne w drewniana płyte. Ull stanął w progu przecierając zaspane oczy
– Daj mi pieniądze – powiedziała Addie zaciskając dłonie w pięści.
– Co? Czemu? Coś się dzieje? - zapytał ospale.
– Po prostu mi je daj - starała się trzymać, ale ból był silny i ciężko jej było utrzymać pokerową twarz.
– Dobra, dobra - westchnął wracając do pokoju. Addie skrzywiła się chowając twarz pomiędzy kosmykami włosów.
Mężczyzna wrócił po chwili trzymając w dłoni sakiewkę.
Spojrzał na Addie przenikliwym wzrokiem.
– Nie wyglądasz najlepiej. Dobrze się czujesz? - zapytał.
– Dzięki - odpowiedziała odbierając sakiewkę. Blondynka zignorowała obecność mężczyzny i ruszyła w stronę schodów. Zeszła powoli na parter i z zbolała mina podeszła do baru, gdzie kręciła się gospodyni.
Elfica spojrzała z zainteresowaniem na swojego gościa. Addie podeszła powoli do lady.
– Proszę, potrzebuje uzdrowiciela - wysapała w jezyku elfów.
Gospodyni pokiwała głową. Wyszła zza lady. Złapała ze stojaka pelerynę i nałożyła ja na ramiona blondynki. Zaprowadziła ją przed gospodę.
– Na trzecim skrzyżowaniu w prawo. Na końcu ulicy jest uzdrowiciel. Dobry uzdrowiciel.
– Dziękuję - powiedziała Addie ruszając w wskazany kierunku.
Droga dłużyła się jej niemiłosiernie, a kiedy dotarła przed właściwe drzwi zaczęła drżeć. Przełknęła ślinę i mocno zapukała w drewnianą płytę. W progu stanęła nie wysoka elfica spojrzała na Addie pytającym wzrokiem.
– Potrzebuje pomocy. Ja… chyba jestem w ciąży. - wysapała opierając się o framugę.
…
Ull wrócił do pokoju i ponownie legł na łóżku. Udało mu się przysnąć tylko na chwile. Kręcił się po materacu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W końcu postanowił się podnieść. Zabrał z torby czysta parę spodni i przewiesiwszy sobie je rzez ramię wyszedł z pokoju. Podrapał się po nagim torsie, po czym chwycił za klamkę od łazienki. Otworzył drzwi z impetem po czym szybko zamknął je za sobą. Oparł się o drewniana płytę, gdy zauważył, że nie był sam.
– Proszę, proszę, Biedroneczka skapana w porannej rosie. To takie poetyckie – westchnął obdarzając dziewczynę łobuzerskim uśmiechem.
Offline
Robin wynurzyła się dopiero wtedy, kiedy poczuła, że zaczyna brakować jej tchu. Wyciągnęła głowę spod wody i wzięła głęboki wdech. Rude pasma włosów oblepiły jej blade ramiona.
-Jak dobrze- Powiedziała do siebie i rozłożyła dłonie na boki, aby ułożyć je na krawędziach bali. Wtedy do jej uszu doszedł dźwięk naciskanej klamki
-Zaję...- Nie zdążyła dokończyć bo do łazienki bezceremonialnie wszedł Ull. Roznegliżowany od pasa w górę i bez najmniejszego wstydu po prostu wgapiał się w nią. Dziewczyna odruchowo zasłoniła dłońmi swój biust i skuliła się nieco, chcąc zasłonić jak najwięcej.
-Puka się- Rzuciła w jego stronę, a jej twarz poczerwieniała ze wstydu.
-Gdybyś chciał zobaczyć mnie nago wystarczyło poprosić- Rzuciła i chyba dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego jakie słowa wydostały się z jej ust. Zacisnęła więc wargi w wąską linię i skamieniała wpatrując się w mężczyznę nie bardzo mogąc znaleźć jakieś słowa, które by wyciągnęły ją z tej dość dwuznacznej sytuacji.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull beż żadnego skrępowania patrzył na Robin siedzącą w wannie. Próbowała zasłonić jak najwięcej ciała, lecz on patrzył jedynie w jej lazurowe oczy.
Uniósł brew krzyżując ramiona na piersi.
– Prosić? Czy mamy po dwanaście lat? O nic nie musze prosić. Jeśli czegoś chcę to po prostu biorę, tak już jest – uśmiechnął się ponownie. Chciał wyczuć czy dziewczyna się go przestraszy. zrobił niewielki krok w jej stronę.
….
Elf podwinął rękawy koszuli, po czym zaprosił pacjentkę na wąskie łóżko, które stało pośrodku pomieszczenia. Addie usiadła na twardym materacu.
– Chyba jestem w ciąży - dodała drżącym głosem. - Krwawiłam - próbowała tłumaczyć, ale szloch jaki zacisnął jej gardłem nie powstrzymywał ją przed wypowiedzeniem kolejnych słów.
Uzdrowiciel pokiwał głową i polecił Addie, żeby się położyła. Odsłonił jej brzuch i zaczął delikatnie go ugniatać. Addie poruszyła się nerwowo, gdy medyk dotarł do miejsca, gdzie najbardziej bolało.
– Który to może być tydzień? - zapytał.
– Nie mam pojęcia… -odpowiedziała po czym zdała sobie sprawę, że miała rację. - Może dziesiąty? Już w domu zaczęłam coś podejrzewać, ale nie zdążyłam sprawdzić. Potem musiałam wyjechać – Tyle się wydarzyło w ostatnim czasie, całkowicie zepchnęła myśli o następnym potomku gdzieś głęboko w umyśle, że nie przyszło jej do głowy, żeby sprawdzić to na miejscu. Miała ważniejsze rzeczy na głowie, tak jak przeżycie tych wszystkich niebezpiecznych sytuacji.
Uzdrowiciel kiwnął głową, po czym zaczął następne badanie. Dziewczyna splotła dłonie na piersi próbując dodać sobie otuchy. Medyk wyszeptał pod nosem jakieś zdanie. Chwilę później jego dłonie rozbłysły delikatnym białym światłem. Przyłożył je do brzucha kobiety i chwile na nim potrzymał. Kiedy zabrał dłonie spojrzał na nią łagodnym wzrokiem.
– Bardzo mi przykro. Przyszłaś za późno – powiedział kładąc dłoń na jej czole.
Addie zadrżała. Zaczęła płakać. Położyła dłonie na brzuchu. Uzdrowiciel zniknął jej z pola widzenia. Kobieta skuliła się na łóżku medycznym
– Przepraszam – szeptała obejmując się ramionami. Kiedy pierwsza fala płaczu minęła medyk znów się nad nią pochylił. Pomógł się jej podnieść do siadu. Podał jej kubek z jakimś naparem.
– To cię wzmocni… za jakiś czas organizm sam…
– Nie – przerwała mu. Wiedziała co chce powiedzieć, że organizm sam się oczyści, ale nie mogła mieć pewności, że kiedy się zacznie będzie w bezpiecznym miejscu.
– Zróbmy to teraz - poprosiła biorąc łyk naparu. - Wiem, że to można wywołać.
Uzdrowiciel spojrzał nią zamyślony.
– Jesteś wyczerpana. Temperatura zaczyna wzrastać. To nie jest bezpieczne.
– Proszę. Jestem daleko od domu. Od rodziny. Nie mogę czekać. – znów załkała, czując jak łzy znów zaczęły napływać do jej oczu.
– Zgoda – odpowiedział niepewnie. – Wypij do końca – polecił po czym wyszedł z gabinetu. wrócił po kilku minutach i podał kobiecie drugi kubek.
– Do dna – polecił. – Kiedy się zacznie zawołaj mnie.
Uzdrowiciel znów zostawił ją samą. Minął się w drzwiach z asystentka, która przyniosła Addie miskę z wodą mały ręcznik i czystą długą koszulę. Blondyna wypiła miksturę. obmyła się z krwi i przebrała w to co przyniosła jej kobieta. Blondynka usiadła na łóżku i czekała na rozpoczęcie działania specyfiku. Położyła się na boku i znów zapłakała.
Offline
Dziewczyna drgnęła lekko, kiedy usłyszała słowa mężczyzny. Spojrzała na niego i zmrużyła nieco oczy kiedy ten zrobił w jej stronę krok
-Tak się chcesz bawić Romeo- Pomyślała sobie i przywołała na ustach najbardziej uroczy uśmiech na jaki tylko było ją stać. Przeniosła się w bali do klęku tak, że jej biust nadal był zasłonięty przez drewno, a ona sama oparła ramiona o brzegi wanny i przystawiła brodę do dłoni przechylając nieco głowę w bok
-Nie jestem z twojego świata, myślisz, że ze mną pójdzie ci równie łatwo- Rzuciła w jego stronę. Sama czasami zapominała o tym, że nie była już dzieckiem, ale wiele rzeczy w życiu ją ominęło i kontakt z mężczyznami należał do nich. Była pod tym względem dość niezręczna, zdawała się na intuicję chociaż do końca nie wiedziała czy to co jej podpowiadała było słuszne.
-A może znudziły ci się już kobiety z Valhalli, albo...- Dodała po chwili i uśmiechnęła się do niego łobuzersko
-Wcale nie jesteś takim wielkim amantem jak się przedstawiasz- Serce jej łomotało jak oszalałe. Nigdy nie znalazła się jeszcze w takiej sytuacji, ale na swój sposób była ciekawa, zupełnie dla niej nowa.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Robin postanowiła zagrać w jego grę nie mógł się powstrzymać, żeby tego nie kontynuować. Podszedł do wanny i kucnął tuż obok. Nosem już prawie dotykał nosa Robin.
Uśmiechnął się łobuzersko. Oblizał dolną wargę, po czym szepnął przymykając oczy.
– Igranie z ogniem masz we krwi, co?
Mężczyzna trącił delikatnie czubek jej nosa swoim wywołując przy tym falę elektryzującego dreszczu. Odchylił głowę odgarniając z twarzy kosmyki włosów, które zaczęły wpadać mu w oczy.
– Z którego świata… nie ma żadnego znaczenia. Bo kiedy już wiesz czego chcesz… po prostu po to sięgasz, Biedroneczko – specjalnie obniżył ton głosu by odebrała go za bardziej pociągającego.
Podobała mu się ta gra. Balansowanie na krawędzi pożądania. Lubił flirtować to była dla niego forma rozrywki, ale spędzanie czasu z rudą podobało mu się coraz bardziej, a fakt, że postanowili trochę się pobawić nadał dodatkowego smaku ich znajomości.
…
Kiedy poczuła pierwszy skurcz odzyskała świadomość. Musiała przysnąć. Skuliła się sycząc z bólu.
Skurcze pojawiały się jeden po drugim. Jeden silniejszy, drugi słabszy.
Powtarzała sobie, że da radę. Zawołała uzdrowiciela. Chodziła po całym gabinecie. Skurcze były identyczne z tymi podczas porodu. Znała dobrze ten ból. Oba porody odbyły się w domu więc wiedziała, jak postępować. Tak jak za każdym razem nie poprosiła o środki przeciwbólowe. Chodziła po gabinecie, łzy wypływały z jej oczu bez żadnej kontroli. Oddychała przez usta głośno sapiąc i wzdychając. co chwila ocierała czoło z potu, który gromadził się na jej skórze. Podczas każdego skurczu mocno zaciskała usta pilnując by nie wydobył się z nich krzyk. Wojownikom zakazane było krzyczeć. Każdy ból mieli przyjmować w ciszy, nawet najgorsze tortury. Inaczej nie byli godni wejścia do Valhalli. Addie pożałowała, że nikomu nie powiedziała, gdzie idzie. Przydałoby się jej teraz wsparcie. Kiedy rodziła bliźniaków, a później Asę schodziły się asgardzkie kobiety z miasteczka. Raya trzymałą ją za rękę, kiedy nadchodziły kolejne skurcze. Kobieta pierwszy raz pomyślała o swojej przyjaciółce. Była pewna, że pomaga Lokiemu przy dzieciach. Nawet wbrew jego woli. Raya zawsze wiedziała co należało zrobić lub co powiedzieć. Addie zaczęło brakować przyjaciółki, na którem mogłaby polegać. Otworzyła usta gotowa krzyknąć, ale w ostatnich chili się opamiętała.
– Wiesz, że przy porodzie możesz krzyczeć? – zagadał uzdrowiciel. Elf siedział na krześle w kącie i obserwował stan pacjentki. Teraz niewiele mógł zrobić. Kiedy to się skończy zależało tylko i wyłącznie od niej.
– Wiem – odpowiedziała drżącym głosem. –Ale to nie jest zwykły poród –dodała ciężko sapiąc. Oprała się o łóżko, zamknęła oczy modląc się by ten skurcz był krótszy.
Offline
Kiedy Ull podszedł do niej tak blisko poczuła jak przez jej ciało przeszedł dreszcz, ale należał do tych przyjemnych. Wpatrywała się prosto w jego oczy. Subtelny dotyk ich skór sprawił, że dziewczyna przymknęła na chwilę oczy przygryzając delikatnie dolną wargę. Czy ona nadal się bawiła, czy kierowało nia coś czego jeszcze nie czuła, ale nie chciała, aby to minęło. Ta chwila, tak intymna, wręcz wydawała się być skradziona z tych wszystkich przeszkód i niebezpieczeństw jakie musieli przejść. Dziewczyna wyciągnęła w jego stronę mokre dłonie i zaplotła je z tyłu jego szyi. Ich twarze nadal były niebezpiecznie blisko siebie, a spojrzeniem nie chciała uciec nawet na ułamek sekundy w bok
-A ty wiesz czego chcesz?- Zapytała się z lekkim uśmiechem na twarzy. Kiedy któreś z nich powie stop, czy będą bawić się tak długo, aż ostatecznie wszystko skończy się remisem.
Clint wstał z łóżka i przeciągnął się. Sen zdecydowanie sprawił, że poczuł się odrobinę lepiej, chociaż jego zdanie co do zatrzymania kamienia się nie zmieniło, to z wypoczętym umysłem dużo łatwiej było mu w pewnych kwestiach przyznać racje Robin. Postanowił się umyć, bo zeszłej nocy sam legł do łóżka całkiem wyczerpany. Nie miał nawet siły ściągnąć swoich ubrań, dlatego wyszedł z pokoju i ruszył w stronę łazienki, którą wczoraj wskazała im elfka. Nacisnął klamkę i uchylił drzwi, a to co za nimi zobaczył sprawiło, że zdębiał. Robin nie była w stanie nawet się odsunąć od mężczyzny, bo nieproszony gość wparował szybko do łazienki
-Oj przepraszam- Rzucił szybko i wycofał się zamykając za sobą drzwi. Przez chwilę stał osłupiały, ale potem do niego doszło. Ull i Robin...tak to na pewno była ona, przecież wszędzie by poznał te rude pasma włosów, które chwilami przypominały żywe płomienie.
-Co do...- Powiedział do siebie skołowany i wrócił do pokoju chcąc jakoś poukładać to sobie w głowie
Dziewczyna westchnęła ciężko i spojrzała na Ulla
-Miałeś swoje pięć minut, papa- Powiedziała i pstryknęła go delikatnie w nos, po czym wróciła do pozycji siedzącej, ale dalej skrzętnie się zasłaniała.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy Robin zarzuciła dłonie na jego kark nie poruszył się nawet i milimetr. Czekał. Widział w oczach rudej, że rozpalił w niej ten szczególny rodzaj ognia. Zacinał dłonie w pięści. Nie mógł się teraz złamać. Gdyby przybliżyłby się jeszcze bardziej. Nie byłoby odwrotu. Tym samym zapewniłby sobie sromotna porażkę. Oznaczało by to, że to on przepadł. Nie mógł przegrać.
Zastygł czekając na to czy Robin posunie się jeszcze dalej. Był pewien, że to zrobi, ale wtedy drzwi do łazienki znów się otworzyły. Od razu poznał głos Clinta, ale nie zmienił pozycji. Chciał rzucić jakimś komentarzem, ale wtedy łucznik wrócił kompletnie niszcząc nastrój. Kiedy Robin się odsunęła pierwszą myślą było znów ją do siebie przyciągnąć.
Prychnął wesoło po czym podniósł się z klęczek. Zanurzył dłoń w wodzie, po czym delikatnie chlapnął nią Robin
– Nie siedź za długo Biedroneczko, wystygła – mrugnął do nie po czym opuścił pomieszczenie w wyśmienitym humorze
......
Obudziła się na łóżku w gabinecie uzdrowiciela. Całe je ciało drżało od wysokiej temperatury. Bolało ją całe ciało. Kiedy uniosła wzrok zauważyła niewielką drewnianą szkatułkę z rzeźbionym wieczkiem. Stało na biurku. Czekało aż ona poczuje się nieco lepiej by dokończyć to co zaczęła. Elf musiał ją usłyszeć, ponieważ pojawił się nad nią dokładnie badając.
– Dobrze sobie poradziłaś – powiedział łagodnie patrząc w jej oczy.
Widział już mnóstwo takich przypadków, ale pierwszy raz od dawna pacjentka była sama. Wykazała się niezwykłą siłą i odwagą.
Uzdrowiciel położył na jej czole zimny kompres by ulżyć jej w gorączce. Addie bała się spojrzeć na szkatułkę. Od razu zaczynały ją targać wyrzuty sumienia. Zakręciło jej się w głowie. Była wykończona. Znów spojrzała na szkatułkę przełykając głośno ślinę.
Offline
Dziewczyna starała się nie myśleć o tym, że łucznik zobaczył coś czego widzieć nie powinien, nie zmieniało to jednak faktu, że atmosfera prysła niczym bańka mydlana, i stworzenie jej na nowo może być już trudne. Nie zmieniało to, jednak faktu, że była ciekawa tego kto by wykonał ten pierwszy ruch, który ostatecznie byłby zgubą. Czy ona by się złamała, a może on. Ile czasu byliby w stanie tu spędzić, patrząc sobie tak w oczy.
-To ją podgrzeję- Odpowiedziała mu ze złośliwym uśmieszkiem. Chociaż nikt się nie ugiął, to nie mogła pozwolić na to, aby to on miał ostatnie słowo. Obserwowała uważnie jak mężczyzna wychodzi z łazienki, a kiedy drzwi za nim się zamknęły, opadła na oparcie bali i przystawiła dłoń do czoła.
-Co ty najlepszego wyprawiasz...- Skarciła siebie za te chwilę słabości, ale jaka to była przyjemna chwila. Chwyciła za gąbkę i mydło, po czym zaczęła delikatnie obmywać swoje ciało. Myślała nad tym co właśnie się wydarzyło, a na jej ustach gościł delikatny uśmiech. W końcu postanowiła wyjść z wanny i wytarła się dokładnie ręcznikiem, po czym ubrała się i wyszła z łazienki zamykając za sobą drzwi. W głębi duszy modliła się o to, aby na korytarzu nie spotkać Clinta. Pewnie nie wypytywałby się o nic, ale nie zniosłaby tego jego spojrzenia z dość jasnym przekazem. Dziewczyna zeszła na dół do gospody, gdzie jak zwykle panował dość spory ruch i usiadła przy jednym z wolnych stolików.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull zszedł na parter nucąc pod nosem jedną z wesołych pieśni. Rozejrzał się po Sali szukając znajomej blond czupryny, ale bez skutku. Liczył, że Addie będzie czekała na nich ze śniadaniem. Podszedł do stołu z wystawionym jedzeniem i zaczął przekładać potrawy na stolik, przy którym siadła Robin.
– Chcesz jeść to się rusz – powiedział do rudej z cwaniackim uśmiechem. Mimo to, że napięcie trafił szlag Ull nie zamierzał rezygnować z kolejnej rundy, kiedy nastąpi odpowiednia chwili i nie będzie blisko pana zrzędy.
„Może wróciła się położyć” – pomyślał nalewając do kufla piwa. Upił spory łyk i wrócił do stołu. Rozsiadł się na ławie, po czym jeszcze raz rozejrzał się za blondynką.
– Widziałaś Addie? – zapytał podajać rudej chleb.
Offline
Robin skierowała wzrok w stronę schodów, kiedy usłyszała na nich kroki, a po ujrzeniu Ulla zrozumiała, że teraz nastał czas udawania, że nic się nie wydarzyło. Bo przecież nic się nie wydarzyło. Dlatego uśmiechnęła się lekko do niego i patrzyła jak ten zasiada do jedzenia i sama sobie nałożyła trochę na talerz. Przez chwilę panowała cisza, ale ostatecznie mężczyzna postanowił ją przerwać. Robin rozejrzała się po gospodzie chcąc odszukać blondynkę, ale nigdzie jej nie zobaczyła.
-Od wczoraj, kiedy poszliśmy spać już nie- Rzuciła i wgryzła się w kawałek chleba na który nałożyła sobie kilka plastrów wędzonej szynki
-Może poszła się przejść. Podejrzewam, że przy takiej kompanii jak my chwila samotności każdemu może się przydać- Byli ciekawą drużyną. Grupka ludzi, którzy na każdym kroku przyciągali jakieś kłopoty. W dodatku nadal się docierali i sprzeczki były na porządku dziennym. Po chwili dołączył do nich Clint, z wilgotnymi włosami co musiało oznaczać, że i on postanowił się wykąpać.
-Widziałeś Addie?- Zapytała się o to samo o co Ull przed chwilą. Clint zareagował podobnie jak ona. Zaczął rozglądać się po gospodzie, po czym pokręcił przecząco głową.
-Może jeszcze śpi. Po tym wczorajszym tarzaniu się po ziemi nie zdziwiłbym się
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
– Może – zamyślił się Ull. Jednak pobudka jaką mu zaserwowała nie wskazywała na to, że spokojnie śpi.
Odtworzył w pamięci jeszcze raz poranną wizytę blondynki.
Odsunął od siebie talerz. Przeskoczył przez oparcie ławy i ruszył z powrotem na piętro. Stanął przed drzwiami pokoju Addie i zapukał energicznie. Kiedy nie było odzewu zapukał jeszcze raz.
Wypowiedział szeptem zaklęcie. Zamek puścił. Wszedł do pustego pokoju. Pościel na łóżku była totalnym nieładzie. Wszystkie rzeczy oprócz ubrań były na miejscu. Wrócił na dół pamiętając o przekręceniu zamka. Stanął za ławą zastanawiając się czy mówić o tym co się rano wydarzyło.
– Obudziła mnie. Poprosiła o pieniądze. Kiedy jej je dałem wyszła. Jej pokój jest pusty –powiedział po czym ruszył do lady, za którą siedziała elfka. Zorientował się, że ich podsłuchiwała.
– Widziałaś naszą towarzyszkę? Długie złote włosy, miły uśmiech – opisał w skrócie.
Elfka spojrzała najpierw na niego potem na Robin i Clinta. Westchnęła cicho po czym patrząc na Ulla z wyższością powiedziała.
– Miała coś ważnego do zrobienia.
Ull uderzył pięścią w blat. Wbił w elfkę surowe spojrzenie.
– Pytała o uzdrowiciela.
– Nie zatrzymałaś jej?
– Są sprawy, których mężczyzna nie zrozumie – znów odpowiedziała pokrętnie. Ull zapytał jeszcze o drogę do medyka, do którego udała się Addie. Kiedy przyjął tą informację do wiadomości wrócił do stołu.
– Wszyła, poszła do uzdrowiciela. Idę jej poszukać – powiedział próbując ogarnąć swój niechlujny wygląd.
Offline
Nikt nie zakładał, że mogło wydarzyć się coś złego. Przecież Addie wczoraj nic nie było, no może oprócz tego, że była zmęczona. Robin nadal trzymała się swojej wersji, że postanowiła trochę od nich odpocząć, ale Ull kiedy wrócił od lady, od razu wszelkie jej podejrzenia rozwiał. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, kiedy usłyszała o tym, że blondynka pilnie szukała medyka.
-Przyszła do ciebie, poprosiła o pieniądze nie wiadomo na co i ciebie to nie zastanowiło?- Zapytała się z lekkim wyrzutem. Mężczyźni byli tacy nie domyślni, bo oni wszystko sami załatwiali więc, po co się pytać.
-Idę z tobą- Powiedziała, po czym pochłonęła ostatni kęs jajka sadzonego i otarła usta
-Też idę- Zakomunikował Clint, podnosząc się już z miejsca, ale Robin chwyciła go za ramię i z powrotem usadziła.
-Ty zostaniesz tutaj, na wypadek gdyby wróciła- Addie mogła im przecież powiedzieć, że źle się czuje, jakoś by jej pomogli, a tak teraz przepadła jak kamfora, w mieście krasnoludów
-Chodź- Rzuciła w stronę Ulla i chwyciła go za nadgarstek, ciągnąc za sobą.
-Ilu może być tu medyków?- Zapytała się, kiedy oddalili się już nieco od karczmy, w której się zatrzymali.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Obudziła mnie, byłem padnięty. Poza tym jest dorosła. Co prawda jeśli wpadła w kłopoty.. - próbował się tłumaczyć Ull. Postanowił nie kończyć zdania powstrzymując niepotrzebną panikę. Teraz potrzebne było trzeźwe myślenie. Poszedł za Robin, która ciągnąc go za rękę wyprowadziła z gospody. Zatrzymał się na środku drogi.
- Niedaleko stąd przyjmuje elficki uzdrowiciel. Jeśli zapytała o drogę to na sto procent poszła tam. Chodź - polecił ruszając żwawym krokiem. Mijał kolejne grupy na ulicach próbując przedrzeć się w potrzebnym kierunku. Kiedy dotarł na miejsce mocno zapukał w drzwi. Oddychał ciężko, miał nadzieję, że nie będą musieli biegać po całym mieście. Drzwi uchyliły się delikatnie, wyjrzała zza nich elfka.
- Szukamy przyjaciółki. Z rodu Asów, złote włosy.. - zaczął tłumaczyć. Elfka zmierzyła jego i Robin badawczym spojrzeniem. Pokiwała głową i wpuściła ich do środka. Ull od razu zauważył, że fartuch kobiety był pokryty krwią.
Westchnął głęboko. Omiótł wzrokiem pomieszczenie, kiedy zauważył kolejne drzwi ruszył w ich stronę. Pomimo protestów elfki, przewodnik otworzył drzwi gabinetu.
- Addie?
Siwowłosy elf stał nad łóżkiem na którym siedział krasnolud. Medyk zszywał mu głęboką ranę na czole. Ktoś musiał mu nieźle przygrzmocić.
Medyk spojrzał na intruzów złowrogim spojrzeniem.
- Przepraszam.. ale to ważne. Szukamy kobiety. Wysoka, złote włosy - zaczął tłumaczyć Ull.
Asystentka medyka weszła do gabinetu i wyprosiła intruzów do głównej izby. Medyk wyszedł zaraz za nimi wycierając zakrwawione ręce w czystą szmatkę. Elf spojrzał zimnym wzrokiem na szatyna.
- Była tu?
- Była tu taka - burknął elf. Widać że nie miał ochoty odpowiadać na ich pytania.
Offline
Serce Robin podskakiwało jej do gardła. Nie mogła zrozumieć, dlaczego dziewczyna niczego im nie powiedziała, co kolwiek naprawdę wolała przechodzić przez wszystko sama. Czy im naprawdę nadal nie ufała. Ruda nawet zaczęła sobie robić wyrzuty. Może gdyby była milsza dla Addie od samego początku, teraz blondynka nie znajdowałaby się, u nie wiadomo jakiego medyka, sama ze swoim problemem. Mogłaby być przy niej, jakoś pocieszyć, pomóc. Zacisnęła usta w wąską linię i szła z Ullem równym krokiem przemierzając miasto. Dotarli do miejsca, w którym przyjmował najbliższy medyk. Asystentka po dość chłodnym przywitaniu postanowiła, ich wpuści, z czego skorzystali, a Robin w zasadzie wpadła, przez jeszcze wpółuchylone drzwi co sprawiło, że kobieta musiała nieco odskoczyć w bok, aby nie zostać przez nią staranowana. Ruda zaczęła się rozglądać dookoła, w nadziei, że może zaraz dostrzeże blondynkę na jednym z krzeseł, i oznajmi im, że po prostu zakręciło się jej ze zmęczenia w głowie. Niestety ruda nie mogła w żaden sposób pozbyć się dziwnego niepokoju, który niczym bryła lodu opadł na dno jej żołądka. Ull od razu wpadł do pobliskiego gabinetu, ale zamiast ich zguby natrafili na krasnoluda, który najwyraźniej musiał wdać się w jakąś konkretną bójkę, bo rana na jego czole obficie krwawiła, a elfi medyk zszywał ją staranie. Padła kolejna lawina pytań, na które nie uzyskali odpowiedzi, bo asystentka od razu niemal wywlokła ich za gabinetu.
-Gorzej niż na ziemi- Prychnęła wyraźnie niezadowolona i skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej. Po chwili jednak dołączył do nich owy medyk, który został przez nich w zasadzie otoczony. Nie rozumiała języka, w jakim się porozumiewali, ale postawa lekarza mówiła jej dużo. Nie była chętny do udzielanie im jakich kolwiek informacji, co wywołało fale frustracji, jaka wlała się do głowy Robin. Nie wiele myśląc chwyciła za fartuch.
-Nie wiele mnie obchodzą tutejsze zwyczaje, czy służba zdrowia, ale to moja przyjaciółka...- Urwała nagle, zdając sobie sprawę z tego, że naprawdę polubiła Addie, pomimo wcześniejszych trudnych początków. Były podobne pod wieloma względami. Rozumiała ją, a Addie rozumiała Robin. Zacisnęła mocniej dłonie na fartuchu medyka i patrzyła mu się ze wściekłością prosto w oczy.
-Musisz nam powiedzieć- Wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull nie chciał odrywać Robin od próby przesłuchania, ale wiedział że tak tylko pogorszy sprawę. Złapał ją w talii i odsunął od lekarza.
- Zostaw to mnie - powiedział, próbując zachować spokój. Odwrócił się do elfa. Wziął głęboki oddech i jeszcze raz zapytał.
- Proszę zrozumieć nasze wzburzenie, zniknęła z gospody nie powiedziała gdzie idzie. Martwimy się. Jest dla nas ważna i chcemy ja znaleźć - wyjaśnił.
Elf poprawił wygniecione ubranie i spojrzał gniewnie.
- Wyszła jakiś czas temu. Nie wiem dokąd się udała. Kategorycznie zakazałem jej się ruszać, ale uparła się. Wyszła kiedy byłem na górze. Inaczej bym ją zatrzymał.
- Co się jej stało?
- Tego nie zdradzę - odpowiedział ostro. - Jestem szanowanym uzdrowicielem. Dyskrecja pacjentów to świętość. - dodał wchodząc za biurko. Z jednej z szuflad wyciągnął niewielka sakiewkę.
Ull odrazu poznał swoja własność. Elf podał mu sakiewkę.
- Zostawiła, pomimo, że powiedziałem, że nie musi płacić. Było mi jej żal. Dziwna sprawa, skoro jest dla was ważna, dlaczego przyszła tu sama? Potrzebowała wsparcia, nadal go potrzebuje.
Ull przygryzł policzek by nie zakląć. Akurat dziś postanowił odpuścić i nie ingerować w życie innych.
- Nie wiesz gdzie jest? - zapytał jeszcze raz Ull
- Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami.
- Rozumiem. Dziękuję za informacje - powiedział lekko skłaniając głowę. - Chodź Biedroneczko, szukamy dalej - powiedział kierując się do wyjścia. Elfy wymieniły krótkie zdania, po czym medyk znów zniknął w gabinecie.
- Poszła pod stok. Powiedziała, że musi doprowadzić to do końca - Odezwała się elfica.
Ull kiwnął głową i pociągnął Robin na zewnątrz.
Offline
Ciężko było odsunąć Robin od elfa, ale ta ostatecznie odpuściła, i wzięła głęboki wdech, aby opanować nerwy. Ull się zajął zdobywaniem informacji, a Robin kręciła się niespokojnie to w jedną to w drugą stronę. Próbowała sobie jakoś to wszystko ułożyć w głowie, zrozumieć, dlaczego dziewczyna podjęła taką decyzję, że zniknęła bez słowa. Może faktycznie byli dla niej zbyt dużym ciężarem. Nie...nie mogła teraz o tym w ten sposób myśleć. Znajdą ją i dowiedzą się, o co chodzi, a wtedy wszystko jakoś się ułoży. Po chwili rozmowy Ull ruszył w dalsze poszukiwania, a Robin pognała od razu za nim
-Nie rozumiem, czemu nic nie...- Powiedziała do niego wyraźnie zasmucona. Bez względu na to jak bardzo próbowała skupić się tylko na odszukaniu Addie, to pytanie nie dawało jej spokoju, wracało do niej jak bumerang.
-Co ci powiedział ten medyk?- Zapytała się w końcu, chcąc pochwycić się innej myśli.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull szedł szybkim krokiem przemierzając kolejne ulice.
- Pomógł Addie, ale nie chciał powiedzieć co się stało. Powiedział, że wyszła kiedy nie było go w pobliżu. Jej stan nie sprzyja spacerom, więc musiała mieć ważny powód… - zaczął analizować wszystko czego się dowiedział. Najpierw elfica w gospodzie powiedziała, że mężczyzna tego nie zrozumie. Z wypowiedzi medyka wynikało, że zdarzyło się coś ważnego, teraz szli pod stok, do miejsca, gdzie układano stosy pogrzebowe. Miał już teorię, ale przecież Addie powiedziałby im że jest w ciąży. Nie pchałaby się w niebezpieczeństwa gdyby wiedziała.
- Ta elfica w fartuchu powiedziała, że Addie poszła pod stok. Tam odbywają się pogrzeby. - dodał przyspieszając kroku.
Domu zaczęły się przerzedzać, coraz mniej spacerowiczów kręciło się po uliczkach. Kiedy przeszli za ostatnie domy zaczęli schodzić z dość stromej górki. Piaszczyste podłoże leniwie spływało w dól. Doszli na piaszczyste pole pełne czarnych plam. Miejsca gdzie kiedyś płonęły stosy pogrzebowe były dosłownie wszędzie. Szedł przodem rozglądając się dokładnie. Nagle coś zauważył. Leżąca na ziemi postać była naciągnięta czarną peleryną.
- Przodkowie - syknął i puścił się pędem w stronę postaci. Kiedy się zbliżył dostrzegł blond włosy rozsypane po ziemi.
Klęknął przy blondynce odwracając ją na plecy. Jej twarz była czerwona i mokra. Dotknął jej czoła, które było naprawdę gorące. Oddychała płytko i nieregularnie. Usiadł na ziemi trzymając ją w ramionach
- Mała? Addie otwórz oczy - powtarzał delikatnie klepiąc ją po policzkach. Blondyna wypuściła z objęć niewielką szkatułkę z rzeźbionym wiekiem i dopiero to zdawało się ją ocucić. Kobieta jęknęła cicho próbując się podnieść.
- Gdzie.. gdzie jest - jęknęła błądząc dłońmi wokół swojego ciała. Kręciło jej się w głowie. Dźwięki dochodziły do niej jakby zza szyby.
- Tego szukasz? - zapytał Ull kładąc na piersi kobiety szkatułkę. Ona znów przycisnęła je do siebie. Z jej oczu znów potoczyły się łzy.
- Spokojnie, jesteśmy tu - próbował ją uspokoić.
Offline
Dziewczyna liczyła na to, że wyjaśnienia Ulla ją uspokoją, ale zamiast tego zasiały kolejny niepokój. Sama przyspieszyła kroku. Czy Addie naprawdę była tak nierozważna, nie mogła poczekać, dlaczego sama.
-Kurwa, kurwa...kurwa mać- Mówiła raz po raz do siebie, chcąc pozbyć się tego palącego poczucia winy. Zbiegała po piaszczysty, zboczu nie zwracając nawet uwagi na to, że co chwila się potykała i kilka razy o mały włos nie wylądowała w piachu. Jedynym źródłem światła w tym miejscu wydawały się być wielkie płonące stosy, a wśród nich na piasku leżała postać. Robin zatrzymała się na chwilę z szeroko otwartymi oczami.
-Kurwa- Powtórzyła po raz kolejny jedyne słowo, które przychodziło jej do głowy i puściła się biegiem w stronę dziewczyny. Widząc, w jakim stanie jest dziewczyna, do ust pchało się jej wiele rzeczy. Chciała nią potrząsnąć, ochrzanić za to, że jest tak nieodpowiedzialna, lekkomyślna, ale ugryzła się w język. Nie był to czas na prawienie morałów.
-Musimy ją zabrać do tego elfa- Zdążyła połączyć kropki, kiedy dostrzegła niewielką szkatułkę, po czym poczuła ścisk w żołądku. Wszystko złożyło się w całość. Tylko teraz powinni zatroszczyć się o tego, kto jeszcze żyje, a nie o zmarłych.
-Słyszysz, medyk musi się nią zająć, nie mamy czasu- Ponagliła Ulla, chcąc go zmotywować do jakiegoś działania.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
- Nie- jęknęła blondynka zbierając resztki sił. Nabrała powietrza w płuca po czym drgnęła niespokojnie. - Najpierw trzeba.. go wyprawić. Proszę - jęknęła patrząc Ullowi prosto w oczy.
Mężczyzna bił się z myślami. Addie była wyczerpana, jej ciało trawiła mocna gorączka, bolało ją całe ciało a mimo to nie myślała o sobie.
- To.. mo.. moja wina. Gdybym miała pewność…
- Wiem - Przerwał jej Ull. - Zajmę się tym, dobrze? zapytał łapiąc za szkatułkę. Addie pokiwała głową. Wypuściła przedmiot z dłoni. Ull pomógł jej usiąść. Wziął szkatułkę i odszedł kilka kroków. Położył ją na ziemi.
Spojrzał na Robin.
- Możesz? - zapytał cicho. Widząc w oczach dziewczyny wahanie podszedł do niej i szepnął.
- Zróbmy to szybko. Zadała sobie tyle trudu by tu przyjść. Miejmy to z głowy.
Offline
Robin zmarszczyła brwi, słysząc sprzeciw dziewczyny. To naprawdę mogło poczekać. Ull, jednak wydawał się być zgoła innego zdania, i widząc wyraźny sprzeciw na twarzy Robin, spróbował ją przekonać.
-Zwariowałeś- Odeszpnęła w jego stronę -Za chwilę, zamiast jednego pogrzebu możemy mieć dwa- Sytuacja była krytyczna, a oni teraz, zamiast, udzielać potrzebnej pomocy mieli odprawiać jakieś rytuały. To nie był na to odpowiedni moment. Spojrzała kątem oka na Addie i rozejrzała się dookoła, próbując znaleźć jakieś optymalne rozwiązanie z tej sytuacji. Najchętniej zaprowadziłaby ją do lecznicy, a Ulla zostawiła, aby sam dokończył to wszystko. Wiedziała, jednak że dziewczyna na taki układ nie pójdzie. Sama pamiętała jak, wyrzucała sobie, że nie mogła nawet być na pogrzebie Starka.
-Aaaaaa- Mruknęła z bezsilności -Dobrze, ale szybko- Uległa ostatecznie
-Ale zaraz po tym wracamy do medyka- Dodała i w tej kwestii nie miała zamiaru ulegać.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Ull pokiwał głowa. Kucnął przy Addie obejmując ją ramieniem.
- Zaraz wracam - powiedział po czym odszedł szukając chociaż kilku suchych gałęzi, które mogłyby posłużyć za stos.
To co udało mu się znaleźć ułożył wokół szkatułki. Otrzepał ręce z kurzu i wrócił do dziewczyn. Podszedł do Addie oceniając jej stan. Kobieta ledwo trzymała pion, co chwila przymykała oczy, lekko kołysała się na boki.
- Jesteś pewna? - spytał.
Addie przymknęła oczy i pokiwała głowa. Mężczyzna podniósł z ziemi ostatnia gałąź. Wyciągnął z kieszeni dwa krzemienie i jednym szybkim ruchem otarł je o siebie. Wystarczyła jedna iskra. Gałąź zaczęła płonąć. Ull podał Addie płonącą gałąź. Kobieta pochyliła się delikatnie i rzuciła ja na stos. Nie miała siły się podnieść.
Patrzyli jak szkatułka zajmuje się ogniem, a płomienie tańczą chaotycznie trawiąc drewniana powierzchnię.
- Obyś.. zasiadł na uczcie w salach Valhalli… gdzie.. gdzie odważni żyją po.. po wsze czasy. Nie… nie ze… - próbowała wyrecytować jedyną znana sobie modlitwę, ale była tak wyczerpana, że słowa z trudem przechodziły jej przez usta.
- Nie ze smutkiem, lecz radością wspominamy tych co odeszli w chwale - dokończył Ull.
Addie poczuła zawroty głowy. MIała wrażenie, że jej ciało robi się niewyobrażalnie ciężkie. Nic więcej nie pamiętała.
Ull dostrzegł, że Blondynka znów traci przytomność. Złapał ją tuż przed upadkiem na ziemię. Gdy tylko kobieta wylądowała w jego ramionach podniósł ją i zaczął wspinać się do miasta. Przeciskanie się miedzy przechodniami stało się o wiele trudniejsze, tym bardziej, że większej części z nich nie widział, przez ich niski wzrost.
- Trafisz do gospody? Powiedz Clintowi, że ja znaleźliśmy. Ja zabiorę ją do lecznicy - zaproponował wchodząc na główna drogę.
Offline
Dziewczyna skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i odsunęła się nie co w bok. Czuła, że dla Addie to bardzo prywatne przeżycie z resztą nie czuła się tego częścią, chciała dać jej po prostu dać nieco przestrzeni. Mimo wszystko obserwowała jak Ull układa niewielki stos wokół szkatułki, która po chwili wraz z płonącymi gałęziami również stanęła w ogniu. Zacisnęła usta w wąską linię. Czuła wiele rzeczy naraz i nie była w stanie sobie z tym w żaden spokój poradzić. Głownie martwiła się o Addie i o to, że jeżeli się nie sprężą, to może być kiepsko. Na szczęście ceremonia nie była długa, ale siły blondynki zaczynały ją opuszczać w bardzo szybkim tempie.
-Idziemy- Powiedziała, kiedy mężczyzna chwycił dziewczynę na ręce i zaczęli wracać na główną ulicę, która była dość mocno zatłoczona. Trudno było im się przecisnąć, niektórzy rzucali w ich strony jakieś słowa, które po tonie dziewczyna wnioskowała, nie należały wcale do grzecznego "dzień dobry" Nie zwracała, jednak na to uwagi. Mieli ważniejsze problemy na głowie, niż kilku podeptanych krasnoludów.
-Chyba tak- Odpowiedziała mu i ruszyła w stronę gospody. W pewnym momencie, jednak zatrzymała się i odwróciła na chwilę w stronę Ulla
-A dzień zaczął się tak miło- Rzuciła w jego stronę, ale nie dając mu nawet szansy na odpowiedź ruszyła dalej. Dojście do gospody nie było takie trudne. Kilka razy skręciła w złą uliczkę, ale zapamiętana charakterystyczne rzeczy na ulicy pozwoliły jej ostatecznie znaleźć drogę. W gospodzie nic się nie zmieniło. Nawet Clint dalej siedział w jednym miejscu i nerwowo ruszał nogą. Spojrzał od razu w stronę wejścia, ale wyraźnie się zawiódł kiedy dostrzegł Robin
-Znaleźliście ją?- Zapytał się, kiedy dziewczyna przysiadła naprzeciwko niego. Pokiwała lekko głową, ale przez dłuższy czas się nie odzywała
-Co się stało?- Zadał kolejne pytanie, a dziewczyna zaczęła powoli streszczać całe ich poszukiwania, oraz ich skutek.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Robin nie dała mu odpowiedzieć na swój komentarz, poniewaz odrazu ruszyła dalej. Ull postanowił teraz nie zastanawiać się nad odpowiedzią. Musiał zanieść nieprzytomna Addie z powrotem do lekarza. Miał nadzieję, że Medyk nie odmówi pomocy. Nie zawracał sobie głowy pukaniem. Kopnął w drzwi, a te otworzyły się z hukiem. Wparował do środka. Natychmiast napotkał dwie pary zdziwionych oczu. Kiedy medyk rozpoznał swoją pacjentkę od razu wstał z miejsca i otworzył drzwi do gabinetu. Ull wniósł ją do środka, położył na łóżku. Asystentka wypchnęła go na zewnątrz. No tak nie należał do najbliższej rodziny.
Zanim zamknęły się drzwi usłyszał coś o krwi.
Usiadł na jednym z krzeseł ustawionych w równym rzędzie pod ścianą. Pochylił się do przodu, przeczesał dłonią włosy. Pozostało mu czekać.
-Nie da się z wami nudzic - wetchnał odchylając głowę do tyłu.
Offline
-No to chyba tyle z niezwracania na siebie uwagi i niepakowania się w kłopoty- Odezwał się Clint po chwili ciszy, jaka zapadła kiedy Robin skończyła opowiadać.
-Ano, chyba tak
-Jedna noc, to chyba rekord- Rzucił, siląc się na, chociaż odrobinę humoru, ale nie wiele to pomogło. Elfka, widząc ich pochmurne miny, chyba bez nawet znajomości języka musiała zrozumieć, że coś się bardzo skomplikowało, bo w pewnym momencie podeszła do nich i postawiła przed nimi, dwa kufle z piwem i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Robin kiwnęła do niej głową w geście podziękowania i objęła kufel dłońmi. Wpatrywała się w gęstą piane. Clint, od razu sięgnął po kufel i wypił trochę jego zawartości. Wiedział, że byli tu jak na razie uziemieni i nie wiadomo jak długo dziewczyna będzie dochodzić do siebie, aby była gotowa do dalszej podróżny, więc mogli uznać, że mieli po prostu wolne.
-Ile czasu zajmie jej dojście do siebie?- Wypowiedział w końcu na głos swoje pytanie. Robin wzruszyła ramionami w geście niewiedzy.
-Może tydzień, może więcej, nie wiem. Ale dlaczego nic nie powiedziała, czemu została z tym sama- Chciała znać odpowiedź na to pytanie, ale teraz raczej się nie dowie. Clint wstał od stolika i podszedł do innego na którym leżał plik złożonych kart i chwycił je, po czym rzucił przed Robin
-Umiesz jeszcze grać?- Zapytał się, a dziewczyna kiwnęła głową i wzięła karty do ręki tasując je po czym rozdała. Nic więcej na razie nie mogli zrobić niż spróbować oderwać ponure myśli od tego wszystkiego co się wydarzyło.
Clint Burton - #00BFFF
Feniks - #F65514
Torsten - #FF1493
Offline
Kiedy z gabinetu wyszedł elf Ull od razu podniósł się z krzesła. Skrzyżował ręce na piersi i podszedł do uzdrowiciela.
- Co z nią?
- Gorączka jest wysoka, Krwawienie już ustało, ale nadal jest słaba. Musimy czekać. Tą noc spędzi tutaj.
- Będę z nią siedział. Nie musisz się martwić.
Ull już szykował się do powiedzenia, że wcale się nie martwi, ale czy faktycznie mógł to stwierdzić. Pokiwał głową.
- Możesz wracać do swoich ludzi. Poślę kogoś gdy się obudzi. Gdzie wysłać wiadomość?
- Gospoda pod ściętą różą - odpowiedział - Niech pyta o podróżnika - dodał. Kiedy posłaniec przyjdzie do gospody łatwiej im będzie się odnaleźć.
- Nawet jeśli miałby przyjść w środku nocy - rzucił na odchodne.
Szatyn wyszedł z lecznicy i wolnym krokiem ruszył w drogę powrotną. Musiał się napić. nie przypuszczał, że tak szybko przyjdzie im się zmierzyć z kolejnym problemem. Po raz pierwszy pomyślał o Addie jak o osobie, która też ma swoje granice wytrzymałości. Do tej pory była nieustraszona, Wszelkie niedogodności znosiła w ciszy. Nawet teraz cierpiała w samotności. Nigdy nie był dobry w pocieszaniu, nie lubił słabości. Wywoływała w nim odrazę, Wyjątkiem były osoby na których mu zależało, ale wtedy całkowicie brakowało mu słów. Starał się nie dopuszczać do siebie zbyt wielu osób, ale teraz grał kogoś innego. Ulla lubili wszyscy, Był jakiś czas kochankiem Friggi co stanowiło o jego pozycji. Pasierb wielkiego Thora lecący na skrzydłach sławy rodziców.
Prychnął odganiając myśli. Nie był to czas na pokazy zazdrości. Wreszcie zobaczył znajomy szyld. Złapał za klamkę i właśnie w tej chwili drzwi otworzyły się z hukiem . Wyszel przez nie krasnolud, czerwony na twarzy jak burak. Niskorosły klął pod nosem coś o pieniądzach. Ull zmarszczył brwi. Z ciepłego wnętrza gospody wydobywały się kolejne okrzyki ekscytacji. Wszedł do środka. Tłum gości ściskał się przy jednym ze stołów. Przewodnik pomyślał, że rozgrywka musi być naprawdę emocjonująca, skoro wszystkie inne stoliki były zupełnie puste. Niektórzy nawet stali na stołach by lepiej widzieć to co się dzieje. Ull machnął ręką do barmana. Ten po chwili podał mu kufel piwa. Mężczyzna upił spory łyk alkoholu i leniwym krokiem podszedł do kręgu gapiów. Znów napił się piwa. Jednak kiedy zobaczył Robin siedzącą przy jednym z rogów stołu, trzymającą karty w dłoni zakrztusił się. Zaczął gwałtownie kaszleć. Gdy opanował atak kaszlu zaczął się przeciskać do dziewczyny.
Offline